kwietnia 24, 2024

Rozważania Wielkanocne - Przyszedłem, aby świat zbawić!

kwietnia 24, 2024

Rozważania Wielkanocne - Przyszedłem, aby świat zbawić!


Środa, IV tydzień wielkanocny

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 12, 44-50)
 
Jezus tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś słyszy słowa moje, ale ich nie zachowuje, to Ja go nie potępię. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić. Kto Mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ojciec, który Mnie posłał, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział».
 
MODLITWA EWANGELIĄ DNIA - USŁYSZEĆ GŁOS OJCA W WOŁANIU JEZUSA
 
Pierwsze słowa dzisiejszej Ewangelii zwracają uwagę na to, że przemawianie Jezusa zamienia się w wołanie. Jezus woła: „Zależy mi na tym, abyś usłyszał to, co chcę teraz powiedzieć!". Będę prosił Ducha Świętego, aby otworzył moje uszy i uwrażliwił mnie na wołanie Jezusa.
 
Jezus stara się skupić moją uwagę na Ojcu. Tak jest w całej Ewangelii. Przyszedł, aby objawić mi Ojca. Każdy Jego gest, każde słowo, każdy czyn – wszystko mówi mi o Jego dobroci. Przylgnąć do Niego, oznacza przylgnąć do Ojca.
 
Jezus jest światłem, którego nieustannie potrzebuję. Co mogę powiedzieć o moim obecnym stanie ducha. Czego jest we mnie więcej: światła czy ciemności? Przylgnę do Jezusa i powiem Mu całą prawdę, którą jestem w stanie dostrzec.
 
Przed Jezusem mogę odsłonić moje największe ciemności. On nie przyszedł sądzić, ale zbawiać. Zły posługuje się lękiem i kusi do zamykania się z obawy przed wzrokiem Jezusa. Oddam Jezusowi lęki, które nie pozwalają mi stawać przed Nim w prawdzie.
 
Słowo jest moim sędzią. To znaczy, jeśli będę je zgłębiał, ono pomoże mi już dzisiaj odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu. Nie wolno mi uciekać przed Słowem, ono jest zawsze na początku. Tak będzie również w dniu ostatecznym.
 
Ojciec posłał Syna, Słowo Wcielone, aby pokazał mi drogę do Jego ojcowskich ramion. Tak naprawdę całe życie szukamy ramion Ojca - od pierwszego przytulenia po narodzinach. Moje życie jest powrotem w ramiona Ojca, który umiłował mnie zanim znalazłem się pod sercem matki.
 
Które słowa Jezusa z Ewangelii najbardziej pomagają mi zbliżyć się do Ojca? Odszukam je w Biblii. Jakie to słowa? Będę modlił się nimi w ciągu dnia. Mogę rozwijać je na różańcu jako szczególną tajemnicę światła.
 
 

kwietnia 23, 2024

Rozważania Wielkanocne - Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity!

kwietnia 23, 2024

Rozważania Wielkanocne -  Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity!

Wtorek, IV tydzień wielkanocny

Uroczystość Świętego Wojciech, biskupa i męczennika - Patrona Polski.
 
Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 12, 24-26)
 
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec».
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Kluczem do zrozumienia dzisiejszej Ewangelii są słowa Chrystusa: "jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec".
 
Te słowa spełniły się w życiu samego Chrystusa, który wypełnił wolę Ojca, oddał za nas życie z miłości i doświadczył chwały zmartwychwstania...
 
Tajemnica paschalna - przejścia ze śmierci do życia, do chwały i wywyższenia przez Boga ma być też treścią - naszego życia. Wiara w obietnicę przyszłej chwały, nagrody, wzrostu, szczęścia pomaga podejmować dzisiaj nieegoistyczne decyzje, trudne wyzwania, być konsekwentnym w miłości.
 
Słowa "kto kocha swoje życie, traci je", należy rozumieć jako zachętę do podejmowania wyzwań, wychodzenia poza krąg myślenia o tym, by tylko mi było dobrze.
Takie egoistyczne życie może skończyć się utratą życia wiecznego. Podobnie jak rolnik musi wiele natrudzić się, zanim ujrzy obfity plon, tak uczeń Chrystusa musi podejmować czasem trudne decyzje i być konsekwentnym na swojej drodze, by osiągnąć obiecaną przez Boga nagrodę.
 
Miłość, która łączy nas z Bogiem, nie jest egoistyczna. Jest zawsze ukierunkowana na drugą osobę – czy to na Boga, czy na człowieka - i wiąże się nie tylko z miłymi chwilami, ale też z poświęceniem się dla ukochanej osoby, z „traceniem" życia.
 
Człowiekiem, który wypełniał powyższe słowa Ewangelii, był św. Wojciech. Z miłości do Boga, „tracąc" dla Niego życie, niósł Ewangelię ludziom i doświadczył pewnej chwały ludzkiej, docenienia swojego wysiłku: został mianowany biskupem. Nie ludzka chwała była jednak jego celem. Dlatego nie zatrzymał się na tym, dalej chciał „tracić" życie dla Pana.
 
Wiara w Chrystusa, w Jego obietnice, spowodowała podejmowanie kolejnych wyzwań. Św. Wojciech spotkał się z nienawiścią pogan, do których wyruszył. Ostatecznie oddał życie jako męczennik.
 
Z pewnością uczcił go Ojciec niebieski, a ziarno Ewangelii - dzięki jego posłudze - przyniosło obfity plon na naszych ziemiach.
 
Św. Wojciech dokonał w swoim życiu podstawowego wyboru, a był to wybór świętości. I tego wyboru się nie wyrzekł, nigdy z niego już nie zrezygnował. Osiągnął pełnię chrześcijańskiego życia w świadectwie o Chrystusie, jakim stała się jego męczeńska śmierć. Owo obumieranie ziarna, słowa Bożego w nim, przyniosło plon obfity. Polska została włączona w cywilizację narodów chrześcijańskich, stała się dla innych narodów znakiem wierności Chrystusowi i Ewangelii i Kościołowi; znakiem wierności misji Kościoła wobec świata. Bo Kościół powołany jest, aby głosić Ewangelię.
 
Czego dzisiaj uczy nas św. Wojciech? Najpierw nam Polakom przypomina, jako mówił św. Jan Paweł II w dniu 3 czerwca 1997 r. w Gnieźnie, iż „Nie można zbudować nowego porządku, bez odnowionego człowieka”. JEŚLI DZISIAJ W NASZEJ OJCZYŹNIE PRZEŻYWAMY KRYZYS AUTORYTETU, KRYZYS WARTOŚCI, KRYZYS SPRAWOWANIA SŁUŻBY PUBLICZNEJ, DZIEJE SIĘ TAK DLATEGO, ŻE PO WŁADZĘ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA INNYCH SIĘGAJĄ LUDZIE, KTÓRZY W PRAKTYCE NIE UZNAJĄ ZASAD MORALNYCH, KTÓRYM BRAKUJE WRAŻLIWOŚCI SPOŁECZNEJ NA LUDZI NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄCYCH, KTÓRZY WRESZCIE ODRZUCAJĄ GŁOS SWOJEGO SUMIENIA, KTÓRZY NIE MAJĄ ODWAGI, BY POSTAWIĆ PRZED INNYMI WYMAGANIA MORALNE I ETYCZNE, GDYŻ SAMI ICH SOBIE NIE STAWIAJĄ.
 
Chcemy dzisiaj prosić Pana dziejów, Pana historii, by św. Wojciech, jego świadectwo wyznaczały w sposób trwały drogi odnowy i rozwoju każdego człowieka, i każdej ludzkiej społeczności. Oby i w naszym trudnym „dziś” stał się on źródłem i początkiem rzeczywistej odnowy moralnej i duchowej.
Panie Jezu, wierzę w Twoje obietnice.
Ty oddałeś życie, krew za mnie.
Prowadź mnie, prowadź i chroń moją ukochaną Ojczyznę!
Pomóż mi tracić życie z miłości do Ciebie i bliźnich!
 
Modlitwa za Ojczyznę.
Święty Wojciechu, przez miłość, którąś miał dla narodu polskiego prosimy Cię, zachowaj Ojczyznę naszą od wojny, wad i grzechów oraz innych niebezpieczeństw. Uproś stałą opiekę Bożą dla naszej Ojczyzny, a nam wyjednaj Twoją skuteczną pomoc, abyśmy tu na ziemi Bogu szczerym sercem służyli, a po śmierci mogli Go oglądać i czcić na wieki wraz z Tobą. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen Alleluja!
 
 

kwietnia 22, 2024

Rozważania Wielkanocne - Jezus jest bramą owiec!

kwietnia 22, 2024

Rozważania Wielkanocne - Jezus jest bramą owiec!


Poniedziałek, IV tydzień wielkanocny

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 10, 1-10)
 
Jezus powiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych». Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć.
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Dziś, w Ewangelii, Jezus mówi do nas: "Ja jestem bramą owiec. Jeśli kto wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie i znajdzie paszę. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości".
 
Otóż ten pasterz, Jezus Chrystus, daje nam jeszcze inny pokarm, daje nam samego siebie w Eucharystii, abyśmy w sobie mieli zadatek życia wiecznego. Oprócz tego każdy z nas może sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście jest z Chrystusowej owczarni. Mówiąc o pasterzu, Jezus stwierdził, że owce znają swego pasterza i słuchają jego głosu. Zatem ważne jest, aby owce znały swego pasterza i słuchały, co do nich mówi, bo inaczej za nim nie pójdą, a tym samym pozbawią się możliwości korzystania z pastwiska, na którym mogą znaleźć konieczne do ich życia pożywienie. Zastanówmy się przez chwilę, co dla nas oznacza to stwierdzenie.
 
Dziś już nie mamy tak jasnego obrazu pasterza, owiec, pastwiska, bo to nie te czasy. Jedynie jeszcze w górach możemy zobaczyć podobny obraz, jak kiedyś to powszechnie miało miejsce na terenach Palestyny, gdzie żył i nauczał Jezus. Jedno jednak wiemy: dobry pasterz chroni swe owce przed dzikimi zwierzętami, aby ich nie pożarły. Dobry pasterz dba o to, aby znaleźć dla swych owiec żyzne pastwiska, aby miały paszy pod dostatkiem. To obrazowe przedstawienie Jezusa, jako pasterza owiec, a nas, ludzi, jako owce z Jego owczarni, ma wymiar ponadczasowy i ponadziemski.
 
Bóg, w swej bezgranicznej miłości, nie pozostawił nas samymi. Dał nam sakramenty, przez które doświadczamy cudów Jego miłości, aby mieć wszystko, co jest nam potrzebne, aby mieć życie wieczne. Jako największy sakrament, czyli znak widzialny działania łaski Bożej, dał nam Kościół, a w nim siedem sakramentów świętych, które towarzyszą nam od naszego przyjścia na świat, a kończąc na namaszczeniu przed śmiercią. Pierwszy sakrament, jakim jest chrzest, uwalnia nas od grzechu pierworodnego i wprowadza nas w życie Boże w Kościele.
 
Eucharystia daje nam możliwość umacniania się Ciałem Chrystusa na co dzień, aby mieć siły tak żyć, aby mieć życie wieczne.
 
Kiedy zbłądzimy, mamy szansę ponownego pojednania z Panem Bogiem, Kościołem i samym sobą w sakramencie pokuty i pojednania. W chorobie Pan nas podźwignie i umocni lub nawet uzdrowi poprzez sakrament chorych.
 
Na nowej drodze życia błogosławi nam w sakramencie małżeństwa lub kapłaństwa. A życie Boże w nas umacnia i ożywia Duch Święty, który obdarza nas siedmioma darami w sakramencie bierzmowania.
 
W ten sposób całe nasze życie, od początku do końca, przebiega umacniane łaską Boga w Kościele. Aby jednak ten cud łaski Bożej mógł mieć miejsce, wszędzie i w każdym czasie, trzeba szafarzy tych łask, a więc wielu dobrych i świętych powołań kapłańskich i zakonnych, aby wszyscy ludzie mogli poznać Pana Boga i korzystać z łask płynących z sakramentów.
 
Jak często korzystam z tego daru, jakim są sakramenty święte?
Czy pośród innych głosów, które słyszę w świecie, potrafię odróżnić głos naszego Dobrego Pasterza, Jezusa?
Czy świadomie idę za Nim do życia, do szczęścia wiecznego?
Czy tu i teraz, rzeczywiście, jestem w Chrystusowej owczarni - Kościele?
Jak słucham głosu Chrystusa?
Czy Jezus, obecny w swoim słowie i sakramentach świętych, jest dla mnie drogą, prawdą i życiem?
 
 

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Dobry-Pasterz i powołanie.

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) -  Dobry-Pasterz i powołanie.


Bracia i Siostry! Kiedy budzi się dzień, biją dzwony, przyzywają na Mszę Świętą. Oto Bóg staje pośród swojego ludu. Przychodzi przez ręce kapłana. Codzienne Betlejem, codzienna Kalwaria, codzienny Wieczernik - wielka tajemnica wiary, a dzieje się to w takiej zwykłej scenerii. Wiejski kościół, biskupia katedra, bazylika w Watykanie a On ten sam, teraz i na wieki.

Aby ta codzienność ludzka stawała się Bożą codziennością, ustanowił Jezus kapłaństwo. Codziennie gromadźcie mój lud, codziennie głoście mu słowa życia. Codziennie bierzcie chleb i wino, przyzywajcie nad nim Ducha Świętego. Codziennie dawajcie im jeść. I tak kropla po kropli, dzień po dniu ludzka codzienność staje się Bożą codziennością.

„Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny" - prosił Mistrza Piotr, gdy usłyszał słowa powołania. Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie - wspomina św. Paweł. Lecz Pan mi powiedział - ,,wystarczy ci mojej łaski".

Od dwudziestu wieków Pan powołuje słabych ludzi, a oni jak Piotr i Paweł boją się, wzbraniają i tłumaczą się przed Mistrzem. A On każdemu cierpliwie powtarza uspokajające słowa: „Ja jestem z wami", „wystarczy ci mojej łaski". Świat głosi, nam inną katechezę. Nie dasz rady. Nie ma sensu marnować życia. Wszyscy są tak samo zepsuci. A jeśli używają wielkich słów – to sami w nie wierzą.

Kapłan - dla większości mediów bohater negatywny. Zauważą każde potknięcie, nie zauważą codziennej pracy. Odnotują z satysfakcją każdego, który nie wytrwał, szybko zapominają o świętych. Zainteresowani sensacją, znudzeni tym co jest misterium, tym co najważniejsze. Więc prawdziwe kapłaństwo wymyka się współczesnym mediom. Wydaje się im, że widzą wszystko, a oni nie potrafią dostrzec tajemnicy. Kapłaństwo odarte z nadprzyrodzoności. Takie kapłaństwo nie ma sensu. Takie kapłaństwo nie pociaga. Gdyby młodzi ludzie słuchali tylko mediów, to już dawno wszystkie seminaria duchowne i klasztory byłyby puste. Ale to nie media powołują. I ostatecznie nie ludzie. To Jezus powołuje.

Był rok 1965. Do Warszawskiego Seminarium wstępuje młody chłopak z Suchowoli Jurek Popiełuszko. Atmosfera wokół kościoła i jego kapłanów była wówczas bardzo zła. Mediami nie rządził wtedy pieniądz, lecz ideologia. Gazety codzienne, radio i telewizja pełne były zjadliwych słów pod adresem Kościoła przeżywającego Millenium Chrztu Polski. Niemal w każdym przemówieniu ludzie rządzący Polską pluli nienawiścią na polskich biskupów, którzy ośmielili się na gest chrześcijańskiego pojednania z Niemcami. Ale to nie media powoływały, ani rządzący. Powołał młodego Jurka Pan Jezus. Zwykły człowiek, słaby człowiek, ale postawił wszystko na jedną kartę. Postanowił zmarnować życie dla Jezusa. I nie zmarnował życia. Wygrał je. Wierny w posłudze, wierny i w śmierci.

W każdym czasie Pan powołuje młodych ludzi do pójścia za sobą. I w każdym czasie nie jest im łatwo. Boją się zaryzykować, boją się zaufać, boją się zmarnować życie. Ale przecież życie marnuje się dzień po dniu. Z tego, co każdy otrzymał przychodząc na świat, godzina po godzinie tracimy. Zycie przecieka nam przez palce. Życie się marnuje. Chyba, że ... stanie się ofiarą.

Kilkanaście temu zmarł w Paryżu kardynał Jean-Marie Lustiger. Był z pochodzenia Żydem. Dlatego ceremonię pogrzebową podzie- lono na dwie części. Przed katedrą Notre-Dame Żydzi odprawiali swoje nabożeństwo. W pewnym momencie do trumny kardynała zbliżyła się jego żydowska rodzina. Jego siostrzeniec podszedł do niej i położył na trumnie torebkę z ziemią, którą przywiózł ze sobą z Jerozolimy. Zbliżył się do mikrofonu i powiedział mniej więcej takie słowa: „To było moje ostatnie spotkanie z Wujem. Był w szpitalu. Czuł się bardzo źle. Siedziałem przy łóżku. W pewnej chwili Wujek zapytał mnie: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Wzruszyło mnie to bardzo głęboko. Schorowany człowiek, zbliżająca się śmierć a On pyta: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Posiedziałem jeszcze trochę, pożegnałem się i wyszedłem. Zmierzając do wyjścia, powróciło we mnie pytanie: co ja mogę dla Ciebie zrobić? Pomyślałem, że przecież ja nie zapytałem: Wujku, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Zawstydzony wróciłem do sali - podszedłem do niego, wziąłem go za rękę i mówię: Przepraszam, Wujku, a co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Bracia i Siostry. Tak często przychodzimy do Kościoła z sercem pełnym próśb. Pociesz, pomóż, ulecz, wzmocnij... A na ołtarzu kona Jezus. Może przyszedł czas, by zbliżyć się do Niego i zapytać: „Jezu, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Czy mógłbym Ci jakoś pomóc?". Po trzęsieniu ziemi we Włoszech, polska telewizja pokazała rozmiar dramatów mieszkańców miasta Aguila. Pokazała też leżący częściowo w gruzach kościół, w którym posługuje polski ksiądz. I krótki z nim wywiad. Ksiądz przez łzy mówi: rodzice dzwonili do mnie z Polski, abym wracał. I co im ksiądz powiedział - zapytał dziennikarz. Powiedziałem - moje miejsce jest tutaj. A przecież już nie ma kościoła dodaje dziennikarz. Kościołem jesteśmy my więc moje miejsce jest tutaj. Wieczernik w gruzach i wieczernik żywy. Kapłan pośród cierpiących, zbolałych ludzi. Nie ma kościoła i Kościół jest, Msza Święta i kapłan. Pasterz pośród swojego ludu.

Kapłaństwo, to szczęście, to dar. Dar od Boga, dla ludzi i dla samych kapłanów.

Świat wmawia nam, że wiele się nam od życia należy. Zamienia nas w maszynki do konsumowania coraz to nowych wrażeń, rzeczy a nie rzadko i osób. A Jezus mówi - więcej szczęścia w dawaniu, niż w braniu. Nie bój się - więc zapytaj Jezusa - może bym Ci mógł w czymś pomóc - co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Drodzy Bracia i Siostry! Jest wśród was wielu starszych, chorych i samotnych. Macie czasem wrażenie, że nie tylko nie jesteście kochani, ale i nie potrzebni. Wydaje się wam, ze usychacie jak piękne stare drzewa. Nie jesteście niepotrzebni. Bardzo jesteście potrzebni. Jaką wartość miałaby biblioteka, gdyby wyrzuciło się z niej wszystkie stare księgi? W biegu ludzkiego życia Bóg przewidział młodość, wiek dojrzały i starość. Przewidział Bóg-Stwórca zdrowie i chorobę. Wszystko jest potrzebne. Młodzi starym a starzy młodym. Zdrowi chorym a chorzy zdrowym. Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni. Spróbujcie częściej na modlitwie pytać - Boże jak mogę Ci pomóc? Może Ci się przyda moja samotność, moje łzy i bezradność. Może Ci się przyda to, choćby jako ofiara za tych młodych, którzy dopiero szukają drogi. Wasza mądrość życia, mądrość wyrastająca z wieku, bądź cierpienia jest tak bardzo potrzebna młodym, którzy szukają drogi życia. Wydaje się nam, że młodzi nie chcą nas słuchać, że chcą żyć szybko, dynamicznie...

To nie prawda - wielu młodych szuka mądrości i piękna. Jest przecież piękno starości - piękno zachodzącego słońca. Na zachód słońca wychodzimy popatrzeć, by cieszyć się jego pięknem. Jest też piękno jesiennych liści. Zbieramy je na pamiątkę dla siebie, albo dla ukochanej osoby. Podobnie czyni dziś Kościół. Patrzy na was doświadczonych, pięknych starszych ludzi. Patrzy jak na piękno zachodzącego słońca. I zbiera też dar waszego cierpienia, osamotnienia i łez, jak jesienne złote liście dla tych młodych ludzi, którzy noszą w sobie dar powołania, aby się odważyli dać serce Jezusowi i aby w nich wzeszło słońce - Jezus. Nikt nie zna kresu swoich dni. Nie mów jestem stary, chory, nic już przede mną. Jest pewne, póki żyję mogę czynić dobro. Więc czyńcie, pomóżcie młodym wybrać pięknie. Mówcie im, dlaczego warto żyć? I co zostaje w życiu, gdy już nic nie zostaje? I mówcie do Boga - daj młodym odważne serca. Daj im odwagę marnowania życia dla spraw najważniejszych. Spraw, aby nigdy nie brakło tych, którzy będą powtarzać uspokajające słowa: Oto Baranek Boży, oto nadzieja na życie i śmierć i na wieczność. AMEN.

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Jezus jest moim Pasterzem!

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Jezus jest moim Pasterzem!

Drodzy Bracia i Siostry! Obchodzimy dziś Niedzielę Dobrego Pasterza. Na tę szczególną niedzielę Kościół wybrał przepiękny fragment Ewangelii wg św. Jana, w którym Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem: „Ja jestem Dobrym. Pasterzem. Dobry Pasterz daje życie swoje za owce" (J 10, 11-18). Co to znaczy, że Jezus jest Dobrym Pasterzem? Jezus nie pochodził z rodziny pasterskiej, a porównywał się do pasterza. Pasterz jednak to nie skromny, ubogi, beztroski pastuszek o figlarnym spojrzeniu z fujarką przy boku ani nie prosty, nieokrzesany, ciemny, niestały pastuch, który dziś jest, a jutro go nie będzie. Pasterz to ktoś poważnie oddany swojemu stadu, odpowiedzialny, pilnujący je, strzegący je.

KRÓL KRÓLÓW STAŁ SIĘ PASTERZEM PASTERZY

Ojciec Augustyn Pelanowski zauważa, że słowo hebrajskie RAAH" oznacza co prawda pasterza oraz wypasanie, ale też strzeżenie kogoś, chronienie, nawet bycie towarzyszem w sensie bycia przyjacielem. Słowo to zostało użyte na przykład w księdze Izajasza (Iz 11,7), gdzie mowa o mesjańskich znakach: krowa i niedźwiedzica będą paść się razem, co znaczy, że przestawać będą w przyjaźni, choć z natury nie ma jej między nimi. Starożytny pasterz, który nie był najemnikiem, spędzał cały czas ze swoją trzodą, przesiąkał jej zapachem, nawet spał z nią, kładąc się na ziemi obok kudłatych ciał. Prowadził też do najlepszych pastwisk. Zwierzęta znały jego głos, charakterystyczne dźwięki, którymi dawał im sygnały do wyruszenia czy snu albo do zachowania ostrożności. Pasterz więc to ktoś gatunkowo różny od swego stada. Przebywając ze swoją trzodą, zniżał się jednak do niej: jest to niewątpliwie obraz zbliżenia się Syna Bożego do poziomu ludzi, a spośród nich do najniżej usytuowanych celników, grzeszników i cudzołożnic! Czyli do nas, bez wyjątku. Chrystus dokonał zatem aktu kenozy (uniżenia się), aby być blisko każdego człowieka. On, Król królów, stał się Pasterzem pasterzy.

WSPÓŁCZUCIE PROWADZI GO DO DZIAŁANIA

W byciu pasterzem jest jeszcze jeden ważny aspekt. Otóż pasterz prowadzi swe owce na najlepsze łąki, gdzie jest obfitość dobrej, zielonej, sycącej trawy. Pasterz wyprowadza z pastwisk, które już nie dają pożywienia, już nie mogą zaspokoić głodu owiec, są wypalone, nie urodzajne, suche, nagie, wyjałowione.

Jezus jako Dobry Pasterz także zachęca, aby porzucić swoje różnorakie pastwiska, często już nieożywcze, niezielone, niepiękne, niedające radości, do których jednak przywykliśmy i na których zostalibyśmy, gdyby nie Jego głos. Głos, który wyprowadza z sfery wątpliwego komfortu, zła, uwikłań, złudnych rażeń, chorych pragnień, pożądań władzy za wszelką cenę, zatracenia w nienawiści, gniewie, złości, Każdy ma swoje inne i zużyte, zdewastowane, brudne pastwiska, na których może nawet nie chce się dłużej paść, bo widzi ich obmierzłość, ale uparcie tkwi na nich, bo stare wydają mu się znane, swojskie i przewidywalne i jako tako ogarnięte. Chrystus jednak mówi: opuść w końcu ten teren, bo on grozi wieloma niebezpieczeństwami. Teraz tego nie widzisz, ale skoro cię wołam, to zostaw go, bo możesz na nim się zagubić, zniszczyć się, do cna wyjałowić. Możesz stracić wszystko lub niczego nie uzyskać z tego, o czym marzysz bo wszystko, co jest na tym świecie, może cię zatrzymać, oderwać od wieczności. Chrystus więc, ponieważ cię kocha, czasami sam, nie wysłuchując twoich modlitw, wydobywa cię od wszystkiego z tego świata, co może ci zagrażać, aby dać ci jeszcze lepszą paszę. Czasami jednak bywa tak, że owca baranek są tak uparci, tak niesforni, tak chcą się wciąż oddalać od swojego Pasterza, że Jezus musi wziąć je nawet na swoje ramiona, aby wyprowadzić je na inne lepsze pastwisko, choć owca lub baranek na początku tego nie rozumieją lub nie widzą w tym sensu.

Jezus zaś chce, w swej nieskończonej hojności, odsłaniać najpiękniejsze sekrety boskiego istnienia, chce zabierać na obfite łąki raju, chce ci pokazać, że on jest najlepszym Pasterzem i niczego ci już nie będzie brak, że da ci "leżeć na zielonych pastwiskach, poprowadzi cię nad wody, gdzie będziesz mógł odpocząć, orzeźwi twoją duszę".

Ale ty wciąż nic, zero reakcji. Jakbyś był owcą, która nie chce słyszeć i rozumieć głosu swego pasterza, i co więcej, zamierza oddalić się na niebezpieczną odległość, choć przecież to sam Bóg chce cię „wieść po właściwych ścieżkach" przez wzgląd na swoje imię. Nie żałujmy więc tych zużytych pastwisk naszego życia. Słuchajmy Jego głosu, bo On nas zna najlepiej, On da nam życie wieczne i nigdy nie zginiemy, i nikt nas nie wyrwie z Jego ręki (J 10, 27-28).

Jakaż cudowna bliskość i bezpieczeństwo kryją się za tą relacją, którą zapewnia nam Jezus Dobry Pasterz. Czyż nie dlatego święty Piotr nazwał Jezusa „Pasterzem i Stróżem dusz waszych", co odnosi się do troski Chrystusa o swoje owce oraz o ich duchowe bezpieczeństwo (1 List św. Piotra 2,25)?

Jezus jako Pasterz okazuje też wielkie współczucie wobec swoich owiec. On rozumie ich cierpienia, ból i słabości, ponieważ sam doświadczył ludzkiego życia i jego trudności. Jego współczucie prowadzi Go do działania, aby przynieść ulgę, uzdrowienie i pocieszenie swoim owcom, pokazując, że nie jest obojętny na ich los.

IDŹMY ZA JEGO GŁOSEM

W Chrystusie jako Dobrym Pasterzu odkrywamy również nie tylko troskliwe prowadzenie, ale także bezwarunkową miłość i opiekę. On chce się troszczyć o nas i chce dać nam najlepszy pokarm, którym jest Jego Słowo zawarte na kartach Biblii oraz Stół Eucharystyczny z chlebem i winem, czyli Jego Przenajświętszym Ciałem i Jego Krwią. Czy może być lepszy pasterz, który ofiaruje sam siebie, który oddaje swoje życie za owce? Jezus nie umarł tak po prostu. On oddał Swe życie za nas. Jezus Chrystus jako Dobry Pasterz wyraża swoje największe oddanie poprzez złożenie życia za swoje owce.

To niezwykłe poświęcenie pokazuje głębię Jego miłości i zobowiązanie do zbawienia każdego z nas bez wyjątku. Jego śmierć na krzyżu stanowi najwyższy akt miłosierdzia i ofiary, który daje owcom życie wieczne i zbawienie. Czy ktoś zna takiego pasterza? To właśnie Jego miłosierdzie prowadzi zagubionego baranka czy krnąbrną owieczkę z powrotem do owczarni (Łk 15, 1-7). Jego pasterstwo objawia się więc w poszukiwaniu, leczeniu i ochronie nas, którzy jesteśmy słabi, potrzebujący i zagubieni. Ewangelia według Łukasza (12, 32) przypomina, że Jezus mówi do swoich uczniów: „Nie bój się, mała trzódko, bo Ojciec wasz upodobał sobie dać wam królestwo". Nie zapominajmy o tym, dajmy się prowadzić i nieustannie idźmy za Jego głosem.


ON NIE ZOSTAWIŁ NAS SAMYMI

Jezus, w swej bezgranicznej miłości, nie pozostawił nas samymi. Dał nam sakramenty, przez które doświadczamy cudów Jego miłości, aby mieć wszystko, co jest nam potrzebne, aby mieć życie wieczne.
Jako największy sakrament, czyli znak widzialny działania łaski Bożej, dał nam Kościół, a w nim siedem sakramentów świętych, które towarzyszą nam od naszego przyjścia na świat, a kończąc na namaszczeniu przed śmiercią. Pierwszy sakrament, jakim jest chrzest, uwalnia nas od grzechu pierworodnego i wprowadza nas w życie Boże w Kościele. Eucharystia daje nam możliwość umacniania się Ciałem Chrystusa na co dzień, aby mieć siły tak żyć, aby mieć życie wieczne. Kiedy zbłądzimy, mamy szansę ponownego pojednania z Panem Bogiem, Kościołem i samym sobą w sakramencie pokuty i pojednania. W chorobie Pan nas podźwignie i umocni lub nawet uzdrowi poprzez sakrament chorych. Na nowej drodze życia błogosławi nam w sakramencie małżeństwa lub kapłaństwa. Życie Boże w nas umacnia i ożywia Duch Święty, który obdarza nas siedmioma darami w sakramencie bierzmowania.

W ten sposób całe nasze życie, od początku do końca, prze biega umacniane łaską Boga w Kościele. Aby jednak ten cud łaski Bożej mógł mieć miejsce, wszędzie i w każdym czasie, trzeba szafarzy tych łask, a więc wielu dobrych i świętych powołań kapłańskich i zakonnych, aby wszyscy ludzie mogli poznać Pana Boga i korzystać z łask płynących z sakramentów.
Bardzo ważne jest, abyśmy prosili Boga, który najpierw powołał Piotra na pasterza, aby i w tych czasach powołał do pracy w swojej owczarni, którą jest Kościół, wielu młodych ludzi, gotowych z miłości poświęcić swoje życie na służbę Bogu i ludziom. I taka jest istota Niedzieli Dobrego Pasterza. Dlatego proszę Was, kochani bracia i siostry, abyśmy oto się dziś,
i nie tylko dziś, bardzo, ale to bardzo modlili. Amen.



w sposób szczególny módlmy


kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Pasterz, owce i... Ja.

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Pasterz, owce i... Ja.


Przed wieloma laty w katakumbach rzymskich odnaleziono przedziwny zabytek. Była to kamienna rzeźba mężczyzny przyodzianego w krótką tunikę, na ramionach którego spoczywała niesiona z całą pieczołowitością owieczka. Ten odnaleziony posążek - to jedno z wielu istniejących w chrześcijańskiej starożytności przedstawień Chrystusa Dobrego Pasterza. Ulubiony temat malarzy.

Wysłuchane przed chwilą Boże Słowo kieruje myśl naszą również ku Chrystusowi, który powiedział - tak jak nikt dotąd powiedzieć nie potrafił: "Ja jestem Dobrym Pasterzem".

Pozostaje zawsze nadzieja pokładana w prawdziwym Pasterzu, który szuka zagubionej owcy, znajduje ją, opatruje rany, karmi i z wielką miłością znowu przyjmuje do owczarni. Świadomość, że właśnie taki jest Bóg, niezgłębiony w swym miłosierdziu i przebaczeniu, pozwala znowu poczuć się w pełni wolnym i szczęśliwym. Dobry Pasterz nie waha się oddać nawet swego życia za owce - jak to uczynił Jezus Chrystus.

W obrazie Dobrego Pasterza kryje się obraz pasterzy dusz powołanych przez Chrystusa. Sam moment powołania wygląda bardzo różnie i w bardzo różny sposób wołany przez Pana: "Pójdź za Mną". Na to zaproszenie odpowiada kapłan - duszpasterz. Ma być dobrym pasterzem dusz. Parafia, czy inna wspólnota religijna może żyć duchem Ewangelii tylko wówczas, gdy jest zgromadzona wokół duszpasterza.

I rodzi się pytanie - czy my, ludzie wierzący, mamy w sobie zapotrzebowanie na te pasterskie funkcje, jakie sprawuje Chrystus wobec nas? Czy czujemy konieczność, żeby ktoś nas prowadził przez życie, odsłaniając po drodze prawdy Boże...

Niejednokrotnie zdarza się, że gubimy wrażliwość na głos Boży, wydaje nam się, że nie potrzebujemy Chrystusowego pasterzowania. Wielu ludzi nie czuje potrzeby, aby Bóg włączył się w nasze ludzkie życie. Czy za takim Dobrym Pasterzem tęsknimy.

Wielu łudzi się, że sami sobie wystarczą, sami dadzą sobie radę. Niepotrzebny im Bóg, któremu można zawierzyć ciernie i przepaści życia. Istnieje taka obawa, że nasze pokolenie obezwładnia pokusa samowystarczalności.

Uważamy, że wiedza, technika, powodzenie pieniądza, pozwoli samemu decydować o losie i kształcie swojego życia. Nie potrzebuję Pasterza, a tym bardziej duszpasterza. Jeżeli - to najwyżej Bóg - Tak!, Ale Kościół - duszpasterz - Nie! Tak ulegamy złudzeniu bezpiecznego życia. To złudzenie podmywane jest różnymi zagrożeniami, które często niszczą rdzeń naszego człowieczeństwa. Sytuacja jak w labiryncie.

Owszem, w sytuacjach doczesnych możemy sobie radzić. Bóg nam pozostawia wolność i nie będzie nikogo zmuszał. Ale my wezwani jesteśmy do Bożej wieczności. A na tym terenie jesteśmy całkowicie zdani na słowo pasterskie objawiającego i nauczającego Chrystusa, na Jego pasterską, prowadzącą rękę. Pasterska troska Chrystusa jest przecież jedyną nadzieją ludzi zagubionych. I wtedy się tęskni za tym, żeby ktoś człowieka odnalazł. Szczególnie kiedy życie nas doświadczy, choroba powali i zostawi nas w sytuacji bezradności, kiedy widzimy, że sami sobie nic nie możemy poradzić - zostaje tylko Bóg, który ma władzę nad wszystkim co istnieje. Dobry jest taki Bóg, który na własnych rękach wyniesie nas spośrodka zagrożeń i niebezpieczeństw - jak Dobry Pasterz zagubioną owieczkę...

Tylko, że Bóg - jako Dobry Pasterz nie będzie nas brał na swoje ręce przemocą, wbrew naszej woli. W grę wchodzi tutaj tajemnica naszej wolności. Bez drgnienia naszej woli, bez naszej chęci - Bóg - choć zawsze przy nas obecny - nie będzie mógł nam pomóc.

Dobry Pasterz - zna swoje owce i woła je po imieniu, czyli osobiście. Nie stanowi to anonimowego tłumu, ale każdy jest indywidualnie poznany, umiłowany i wezwany.

"Pasterz woła owce po imieniu i wprowadza je" (J. 10,3) Jezus idzie na czele, prowadząc nas do celu. Postępujemy za Nim, bo znamy Jego głos. Poznawaliśmy Go na katechizacji, przez lekturę książki religijnej, przy "łamaniu chleba", poznaliśmy Go przez doświadczenie obecności Jezusa we własnym życiu, w Sakramentach św.

Usłyszeć głos swego pasterza i rozpoznać Go - to wielka łaska. Czasem jest to głos zawarty w wołaniu biedaka, dziecka, kolegi z pracy, włóczęgi, który sypia pod mostem, bezrobotnego. Razem przecież należymy do jednej owczarni. I Bóg każdemu z nas wytycza swój szlak. Jest jednak wiele dróg, którymi możesz iść, tak jak na szczyt góry prowadzi wiele ścieżek. Ale tylko jedna z nich jest twoja. Jest wyznaczona przez Boga. Chrystus zna wszystkie swoje owce, ale nie wszystkie owce znają Chrystusa, nie wszystkie słuchają Jego głosu i nie wszystkie idą za Nim. Owszem idą do I Komunii św. - gdy droga jest łatwa i przyjemna. Do uroczystości - znają Chrystusa. Ale gdy Pasterz - stawia wymagania jako dobry - wtedy gdy się zlekceważy Słowo Boże - wtedy łatwo jest znaleźć się poza granicami owczarni.

Bywa i tak, że wilk wdziera się do owczarni. Może bywa tak, jak w tym opowiadaniu Miasto.
"To było w takim małym miasteczku. Ksiądz umierał zimą 1975 r. Kazał sobie przynieść bochen chleba pszennego, pokroić na lnianej chuście na skibki. I konsekrował. Powiada: to ja już idę, czas na mnie, zostańcie z Bogiem, chleb chowajcie, bo nie wiadomo, kiedy ksiądz będzie i jedzcie, jeżeli sumienie pozwoli.
No i dobrze: przyszła Wielkanoc (...) Księdza nie ma, ołtarz sam, spowiedzi nie ma, a brać komunię duszą nieumytą - straszno. A stał przy ołtarzu taki nieduży krzyż. Patrzę ja: wychodzi z nawy chłop w walonkach, bierze ten krzyż, wstawia do konfesjonału. gdy krzyż był wstawiony ludzie spowiadali się krzyżowi i każdy sobie pokutę naznaczał niemałą, wedle sumienia, a potem chustę odwinęli i brali komunię. I tak cicho było w kościele, tak cicho Panie...".

"W Tobie jest źródło życia". Podziw i zdumienie dla wartości Słowa Ewangelii, prowadzą do entuzjazmu i optymizmu - mimo poranionych owiec przez wilki drapieżne, rozbójników i złodziei, którzy wkradają się do owczarni Pańskiej.

"Ja jestem Dobrym Pasterzem" - mówi Chrystus o sobie i te słowa są niejako programem i zadaniem dla wszystkich, których On powołuje do uczestnictwa w swoim kapłaństwie. A kapłan, który idzie w ślady Swego Mistrza ma strzec trzodę przed "wilkami", stać zawsze na jej czele i w razie potrzeby oddać za nią nawet życie.

Kapłan-pasterz powinien otoczyć opieką duchową całą wspólnotę przekazując Chrystusa w słowie Bożym i sakramentach. Przez jego posługę Bóg przekazuje zdroje łaski. On staje się narzędziem pojednania, przyjmowania na nowo do wspólnoty z Bogiem "marnotrawnych" braci. Z ludu wzięty, temu ludowi przeznaczony na służbę, z tym ludem solidarny, zwłaszcza w jego cierpieniu, a jednocześnie przez samego Boga postawiony na czele wspólnoty aby prowadził, troszczył się o właściwy pokarm, bronił przed wrogiem - taka jest jego misja i zadanie.

Nie jest łatwo podjąć to zadanie, a jeszcze trudniej je zrealizować. Nie wszyscy, którym Pan powiedział: "Pójdź za Mną", odpowiedzieli pozytywnie. Niektórzy jak ewangeliczny młodzieniec odeszli "zasmuceni, bo mieli...". Są też najemnicy - jako krzywe zwierciadło Boga.

Królestwo szatana nie przestało istnieć zło nadal promieniuje, - a szatan ciągle ma swoich zwolenników, którzy wdzierają się do owczarni Chrystusowej, by kraść, zabijać i niszczyć kościoły i pasterzy. Szatan w ludzkim ciele jest karykaturą Boga - ma swoje obrzędy i uroczystości, swoich męczenników, swój kult, sztukę, swe pozdrowienia, swe święta, ma również swoich proroków i bohaterów. Ma też swoje nauki, potrafi zsyłać sny i widzenia. Całe zaś szatańskie misterium grzechu polega na tym, aby pokazać ludziom raj, ale jest to zawsze raj fałszywy. Autorem tego raju jest słabość: pycha i chciwość.

Nie brakuje i dzisiaj chrześcijan, którzy dają się wciągnąć w tę matnię pychy. Smutne jest to, że najbardziej narażeni na ataki szatana są ci najmniejsi w "owczarni Chrystusowej" - dzieci - bezbronne istnienia ludzkie. Jeśli szatan zdoła posiać w duszy tych niewinnych istot ziarno pychy, to w przyszłości, już jako dorośli, odrzucą Boga tylko dlatego, że sami nie są bogami.

Nasza historia, dalsza i bliższa, ukazuje wiele przykładów kapłanów, którzy zrealizowali w swoim życiu nakreślony przez Chrystusa i zaktualizowany konkretną sytuacją wiernych obraz dobrego pasterza.

Patron Polski, męczennik św. Wojciech, którego ciało przeszyto włóczniami w obronie wiary głoszonej na ziemi polskiej, bł. Bp Michał Kozal, św. Maksymilian, bł. Prymas Tysiąclecia Kard. Stefan Wyszyński i bł. ks. Jerzy, który został bestialsko zamordowany. Wszyscy oni razem bronili "owiec" powierzonych im przez Pana.

Polacy mają zaufania do swoich pasterzy mimo ataków (często niezrozumiałych), mają zaufanie, bo oni razem ze swoimi wiernymi i w radości i w cierpieniu - są razem. Szczególnie w trudnych sytuacjach rodzinnych, społecznych czy narodowych - dobry pasterz jest umocnieniem dla zabłąkanych, oszukanych, pokrzywdzonych...

Jest kapłan potrzebny współczesnemu światu, aby głosić słowa prawdy, aby dźwigać kiedy upadnie, nieść radość i nadzieję, a kiedy przyjdzie potrzeba, stanąć w obronie jego godności, bo chce być dobrym pasterzem.

Jest też potrzeba wielkiej modlitwy za kapłanów i o nowe powołania kapłańskie. Dlatego proszę was, kochani Bracia i Siostry, módlcie się za waszych kapłanów, aby wytrwali na tej, niejednokrotnie trudnej, drodze swego powołania. Proszę was, módlcie się o nowe i liczne powołania, aby nie zabrakło kapłanów, którzy - na wzór Chrystusa Dobrego Pasterza - będą mogli nam służyć, wszak "żniwo wielkie, ale robotników mało. Proście zatem Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo"... I, proszę Was, w tej modlitwie nie ustawajcie. Amen.


kwietnia 20, 2024

Rozważania Wielkanocne - Panie, do kogo pójdziemy?

kwietnia 20, 2024

Rozważania Wielkanocne - Panie, do kogo pójdziemy?

Sobota, III tydzień okresu wielkanocnego
 
✠ Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 6, 55. 60-69)
 
W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: «Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem». A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak, świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem od początku wiedział, którzy nie wierzą, i kto ma Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane przez Ojca». Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym».
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Patrzymy na dzisiejszy świat, który stanął na głowie, i nie potrafimy zrozumieć co się dzieje? Co się stało z tym dawnym, normalnym światem, w którym wprawdzie zawsze było to, że był grzech, ale każdy dobrze wiedział co jest dobre, a co złe? Co się stało z ludźmi, którzy zа wszelką cenę usiłują nam wmówić, że czarne jest białe? Co się stało z nami, że wyznając wiarę chrześcijańską, wybieramy spośród siebie ludzi, którzy z tą wiarą walczą, by tym światem kierowali? A potem Bogu wypominamy, że pozwala na zło i takiego Boga nie chcemy kochać. Co się z nami dzieje?
 
A Jezus też patrzy na ten dzisiejszy świat, tak daleki od tego, który stworzył, i pyta każdego z nas: "Czyż i wy chcecie odejść?"
 
No, jak Ci to powiedzieć, Panie Boże. No bo czasem tak właśnie jest. Chyba chcielibyśmy odejść. Po prostu mamy tego wszystkiego dość. Tego, że zło panoszy się na świecie, w naszej Ojczyźnie, i to wielkie zło, a my nic z tym nie potrafimy zrobić. A czasem mamy dość tego, że i Ty nic z tym nie robisz. Ktoś musi Ci to szczerze powiedzieć, Boże. Chcielibyśmy, żebyś szybko coś z tym zrobił.
"Czyż i wy chcecie odejść?" Chyba czasem tak. Chcielibyśmy obudzić się w naszym dawnym, dobre znanym świecie, gdzie białe jest białe, czarne jest czarne, grzech jest grzechem, a dobro jest dobrem. Będziemy za tym światem coraz bardziej tęsknić.
 
"Czyż i wy chcecie odejść?" Panie Boże, pewnie czasem chcemy. Ale dokąd? Są tylko dwie drogi. Za Tobą, albo przeciw Tobie. Nie ma innej drogi, bo ona w praktyce zawsze będzie za Tobą, albo przeciw Tobie. Gdy wybierzemy drogę przeciw Tobie, staniemy się tym światem, którego mamy dość. Jaki ma sens taki wybór? Jeżeli cokolwiek chcemy zmienić, choćby tylko dla siebie, jeśli chcemy stanąć na czymkolwiek pewnym i mocnym, musimy wybrać Ciebie. Tylko Ty dajesz nam nadzieję na normalność. Tylko Ty tę normalność możesz nam dać. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebujemy Ciebie. Aby choć w swoim sercu przechować stary, dobry świat.
 
"Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr. Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego."
Jezus zadaje nam dziś pytanie „Czyż i wy chcecie odejść?". Odpowiedzi, sobie i Bogu, każdy musi udzielić sam...
 
 

kwietnia 19, 2024

Rozważania Wielkanocne - Ciało moje jest prawdziwym pokarmem!

kwietnia 19, 2024

Rozważania Wielkanocne - Ciało moje jest prawdziwym pokarmem!

Piątek, III tydzień okresu wielkanocnego
 
Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 6, 52-59)
 
Żydzi sprzeczali się między sobą, mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki». To powiedział, nauczając w synagodze w Kafarnaum.
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Człowiek jest istotą cielesno-duchową. Do fizycznego funkcjonowania potrzebuje pokarmu i wody. Bez nich może przetrwać tylko jakiś czas. Zagłodzony i odwodniony umiera. Coś podobnego, ale o wiele groźniejszego, dzieje się na poziomie duchowym. Ludzka dusza nie jest w stanie funkcjonować bez pokarmu i napoju duchowego. Śmierć duchowa jest jednak o wiele groźniejsza od fizycznej, ponieważ po śmierci ciała, dusza ludzka nie przestaje istnieć. Stan jej uśmiercenia może trwać wiecznie.
 
Podstawowym pokarmem duchowym jest Eucharystia. Pod postaciami chleba i wina Chrystus daje nam swoje Ciało i Krew. W Komunii Świętej Pan pragnie nasycić duchowe niezaspokojenie człowieka, które wyraża się w głębokim pragnieniu jedności z Bogiem, akceptacji, bycia kochanym i szanowanym. Żadna istota ludzka nie jest w stanie zaspokoić tej potrzeby. Nawet ktoś najbliższy, jak żona, mąż, dziecko, krewny, przyjaciel (jako istota ograniczona) nie jest w stanie do końca zaspokoić tej głębokiej potrzeby akceptacji i umiłowania. To może tylko Bóg. Adoracja Najświętszego Sakramentu staje się też często doświadczeniem obecności Boga, która nasyca i wypełnia duchowo.
 
Pokarmem duchowym jest również słowo Boże. Ci, którzy mieli okazję odbywać np. rekolekcje ignacjańskie, doskonale wiedzą, jak głęboko nasyca duszę rozważanie słowa Bożego. Niejednokrotnie doświadczają w trakcie medytacji, jak prawdziwie duchową strawą stają się słowa Pisma Świętego.
 
Na duchowy pokarm w postaci słowa Bożego wskazuje sam Chrystus, mówiąc: ,,Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych" (Mt 4, 4). Przyznaje również: ,,Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać jego dzieło" (J 4, 34). Starożytny pisarz chrześcijański i Ojciec Kościoła - Orygenes - zauważa: „pijemy Krew Chrystusa nie tylko w sakramentalnym obrzędzie, lecz również wtedy, gdy przyjmujemy Jego słowa, w których jest życie".
 
Istnieje powiedzenie: „Człowiek staje się tym, co spożywa". Rzeczywiście od strony fizycznej - ciało, asymilując przyjmowany pokarm, wykorzystuje go do budowania i odnawiania własnych komórek. Analogiczny proces dokonuje się na poziomie duchowym. Ludzki duch (dusza) żyje, odnawia się i „rozwija" dzięki pokarmowi duchowemu.
 
Karmienie się słowem Bożym i Eucharystią ma doprowadzić do duchowej przemiany w Tego, którego się przyjmuje. Chrystus poprzez swoje słowo i Komunię Świętą pragnie nas przemienić w siebie.
 
Po lekturze tego fragmentu Ewangelii mogłoby się wydawać, że wystarczy częste przystępowanie do Komunii Świętej i nagroda w niebie jest już pewna. Niezupełnie. Do tego jeszcze potrzebna jest wiara.
 
Jak w dzisiejszym fragmencie Ewangelii życie wieczne jest związane ze spożywaniem Ciała i Krwi (zob. J 6, 54), tak we wczorajszym było uzależnione od wiary (zob. J 6, 47). W Liście św. Jakuba czytamy, że ,,wiara bez uczynków martwa jest" (Jk 2, 17).
 
Możemy to zdanie odwrócić i zaryzykować stwierdzenie, że uczynki bez wiary także nie dają życia. Dlatego we wspólnocie Kościoła mówimy o sobie „wierzący i praktykujący".
 
Ale co takiego praktykujemy: chodzenie do kościoła, sakramenty, modlitwy, nabożeństwa i Bóg wie, co jeszcze?
 
We wspólnocie wierzących praktykujemy wiarę, czyli pozwalamy, aby sam Bóg przekonywał nas, że jest obecny w Ciele i Krwi, w Słowie, w Zgromadzeniu spotykającym się na liturgii, w kapłanie, który sprawuje sakramenty. I to prowadzi do życia wiecznego.

 

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger