Niedawno świętowaliśmy narodziny naszego Zbawiciela,
wydarzenie, w którym Słowo stało się Ciałem, a Bóg stał się
człowiekiem. Cieszyliśmy się nowo narodzonym Niemowlęciem, Jezusem,
owiniętym w pieluszki i leżącym w żłobie.
Teraz
jednak, w ciągu kilku dni, szybko przeszliśmy do publicznego życia
Jezusa, pomijając lata Jego dorastania, czas, który Ewangelia
podsumowuje jednym zdaniem:Potem poszedł z nimi [Józefem i Maryją], wrócił do Nazaretu i był im posłuszny (Łk 2, 51).
Dzisiaj liturgia prowadzi nas nad rzekę Jordan, gdzie miał miejsce chrzest Jezusa, który zapoczątkował Jego publiczną działalność.
W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie (Mk 1, 9-10).
Tak św. Marek Ewangelista streszcza to, co się wydarzyło. Jednocześnie
nie wyjaśnia nam, dlaczego Jezus przyjął chrzest od Jana, interesuje go
przede wszystkim ujawnienie tożsamości Jezusa.
W chwili gdy wychodził z wody, – kontynuuje Marek – ujrzał rozwierające się niebo i ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. A z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie» (Mk 1, 10-11).
Chrzest był punktem zwrotnym w życiu Jezusa. Do tego czasu był cieślą w Nazarecie, a od tej chwili zaczął swoją posługę jako głosiciel królestwa Bożego.
Chrzest był i jest wydarzeniem zwrotnym także w naszym życiu.
Weszliśmy do nowej wspólnoty, do wspólnoty wiary, do wspólnoty
Kościoła. Woda chrztu zmyła z nas grzech pierworodny i przywróciła nam
życie łaski, które jest życiem Boga w nas. Z Chrystusem jesteśmy pogrzebani w chrzcie –
jak to obrazowo przedstawia św. Paweł (Kol 2, 12) – i z Nim powstajemy
do nowego i wiecznego życia. Ważność wydarzenia chrztu nieustannie
odkrywamy, zgłębiamy i przeżywamy. Chrzest to nie ryt z przeszłości, ale
spotkanie z Chrystusem, które kształtuje całe nasze istnienie.
W życiu jest wiele uroczystości, o których pamiętamy i które świętujemy.
A czy pamiętamy o rocznicy naszego chrztu? Czy idziemy wtedy do
kościoła, by właśnie tam świętować to szczególne wydarzenie naszego
życia?
Jezus został ochrzczony przez Jana. Nie
musiał poddać się temu rytowi pokutnemu. Widzimy, że było to ważne
wydarzenie dla Jezusa, skoro przyjął ten obrzęd. Jego symboliczny
chrzest to chrzest solidarności z nami. Jest z nami w naszej tęsknocie i
w naszym pragnieniu za Bogiem, w naszych trudach powstawania z grzechu.
Jezus przyjmuje chrzest nie dlatego, że chce zmazać jakiś swój grzech
lub potrzebuje pokuty z powodu takich, a nie innych życiowych wyborów.
Staje przed Janem razem z ludźmi o różnych życiorysach, by poprzez ten
symboliczny ryt obmycia być razem z nimi w ich powrocie do Boga.
Jezus mógł powiedzieć ludziom, by po chrzest przyszli do Niego, a nie do Jana. Mógł, ale nie zrobił tego. Gdyby to zrobił, kto wie, czy usłyszelibyśmy wypowiedziane wtedy świadectwo Ojca:
«Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie» (Mk 1, 11).Dzisiejsze święto Chrztu Pańskiego przypomina nam, że i my zostaliśmy ochrzczeni, a więc zanurzeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Dzielmy się więc wiarą w Jego zmartwychwstałe życie i cieszmy się, że ileś lat temu woda chrztu zapoczątkowała nasze chrześcijańskie życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz