![]() |
Wnętrze świątyni w parafii Szczucin, fot. Józef Tabor |
Co
roku w ostatnią niedzielę października zwracamy szczególną uwagę
na świątynię, w której się gromadzimy. Uświadamiamy sobie, że
jest to miejsce szczególne ze względu na charakterystyczną
działalność Pana Jezusa, którą On sam ujmuje w ostatnim zdaniu
dzisiejszej Ewangelii: Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać
i zbawić to, co zginęło (Łk 19, 10).
Wśród
wielu powodów przyjścia Jezusa na ziemię, ten jest
najistotniejszy. On w doskonały sposób ujmuje relację, jaka jest
między Bogiem a człowiekiem; między tym, który wyszedł z ręki
Boga, a Tym, który go stworzył. Każdy z nas wyszedł z
ręki Boga. Skoro jednak Bóg posłał na ziemię swojego Syna, aby zajął się szukaniem i zbawianiem nas, to znaczy, że tego niezwykle potrzebujemy, bo pogubiliśmy się. Bóg, stwarzając, wyposażył nas równocześnie w niezwykłą i właściwą jedynie nam – w całym stworzeniu – cechę, mianowicie w wolność. Złe użycie tej wolności powoduje, że człowiek się Panu Bogu gubi.
ręki Boga. Skoro jednak Bóg posłał na ziemię swojego Syna, aby zajął się szukaniem i zbawianiem nas, to znaczy, że tego niezwykle potrzebujemy, bo pogubiliśmy się. Bóg, stwarzając, wyposażył nas równocześnie w niezwykłą i właściwą jedynie nam – w całym stworzeniu – cechę, mianowicie w wolność. Złe użycie tej wolności powoduje, że człowiek się Panu Bogu gubi.
Bóg
jest stale nastawiony na szukanie człowieka. Może go odnaleźć
wszędzie, ale świątynia jest niewątpliwie szczególnym miejscem
poszukiwania i odnajdywania, dlatego że Bóg tutaj mieszka. On w
świątyni na nas czeka i tu nas przyjmuje. Każdorazowe wejście
człowieka do świątyni jest możliwością urzeczywistnienia się
wielkiej nadziei, jaką Chrystus pokłada w każdym, kto do niej
wchodzi.
Dzisiaj
jest niewątpliwie szansa i okazja, abyśmy to sobie głębiej
uświadomili. Kiedy wchodzimy do świątyni, kiedy przekraczamy jej
próg, w sercu obecnego tu Jezusa rodzi się wielka nadzieja, że to
wejście jest autentyczne. Że przychodzimy na to święte miejsce
pragnąc, aby Bóg rzeczywiście nas odnalazł i ocalił. Przez to
zewnętrzne nasze działanie naprawdę może się spełnić nadzieja
Boga, który nas nieustannie szuka, pragnie znaleźć, zbawić i
ocalić.
Ewangelia
pokazuje nam Zacheusza, bardzo bogatego człowieka, zwierzchnika
celników, który nagle zdał sobie sprawę, że oto Jezus pojawił
się w jego otoczeniu: ...wszedł do Jerycha i przechodził przez
miasto (Łk 19, 1). I od tej chwili życie Zacheusza doznaje
nieprawdopodobnego przyspieszenia. On chce koniecznie zobaczyć
Chrystusa: któż to jest?
Właśnie
o tym rozważaliśmy na początku. Wejście do świątyni to
nadzieja, jaką swoim pojawieniem się w niej budzimy w sercu Boga –
tylko czy ona się zrealizuje? Stanie się tak, jeżeli człowiek,
wchodząc do świątyni, jest wiedziony nieprzepartym pragnieniem
zobaczenia Jezusa! Jeżeli ma w sercu jedno: chcę koniecznie
ujrzeć Jezusa w Jego działaniu i usłyszeć w Jego słowie!
Chcę się z Nim zjednoczyć w tajemnicy Najświętszego Sakramentu!
Koniecznie chcę to uczynić! I w ogóle nie wyobrażam sobie innej
możliwości.
Zauważmy,
że pragnienie Zacheusza trafiało na poważną przeszkodę. On
koniecznie chciał zobaczyć Jezusa, ale nie mógł z powodu niskiego
wzrostu, albowiem takich jak on było bardzo wielu. Pobiegł więc
naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy
bowiem miał przechodzić (Łk 19, 4).
Jeżeli
człowiek wie, czego pragnie swoim sercem, to zdaje sobie sprawę, że
to pragnienie jest w stanie zrealizować jedynie Chrystus, i wtedy
będzie Go szukał. Nasza tajemnica spotkania ze świątynią polega
na tym, że doskonale wiemy, gdzie możemy Jezusa spotkać i kiedy
będzie tamtędy przechodził. Spotkamy Go na Eucharystii, a godziny
jej sprawowania są podane w każdej świątyni. Jeżeli chcę Go
koniecznie zobaczyć, jeżeli zdaję sobie sprawę z przeszkód,
które mi to uniemożliwiają, to zrobię wszystko, żeby je pokonać,
tak jak pokonał je Zacheusz.
Spróbujmy
w tym dostrzec naszą fantastyczną przestrzeń wolności w jej
właściwym wymiarze. Wolność jest po to, aby jej dobrze używać i
to zależy całkowicie od nas. Jeżeli dobrze użyjemy naszej
wolności, to spotkanie z Chrystusem jest pewne.
Zacheusz,
będąc jeszcze na drzewie, zostaje ogarnięty miłującym,
szukającym spojrzeniem Jezusa, który mówi do niego: Zacheuszu,
zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu
(Łk 19, 5). I to jest następny, niesamowicie ważny moment
spotkania ze świątynią. Człowiek, kierując się autentycznym
pragnieniem serca, znajduje Chrystusa tam, gdzie On przechodzi, i w
czasie, w którym przechodzi – i następuje spotkanie. Po co jest
spotkanie człowieka ze świątynią? Ono jest po to, aby człowiek
przyjął w świątyni Jezusa i zabrał Go do swojego domu, aby w ten
sposób zrealizowała się nadzieja Boga.
Jezus
mówi: „Szukałeś Mnie i znalazłeś – to dobrze, ale pamiętaj,
że Ja chcę pójść z tobą do twojego domu. Chcę przebywać z
tobą dzisiaj, jutro i zawsze. Pragnę być z tobą we wszystkim, co
czynisz, i towarzyszyć ci w twoich radościach i cierpieniach. Ja
tego chcę!”. Usłyszmy słowa, które Jezus wypowiada do
Zacheusza: dziś muszę się zatrzymać w twoim
domu.
Czy
zdajemy sobie sprawę, że wchodząc tu przez bramę świątyni,
wywołaliśmy u Chrystusa to wielkie pragnienie i tę wielką
nadzieję, że zrealizuje się to, o czym mówi: „Ja muszę!
Człowieku, muszę się dziś zatrzymać w twoim domu”. Dlatego
pyta: „Czy zdajesz sobie z tego sprawę? Czy przyszedłeś tu dziś,
żeby rzeczywiście Mnie zabrać do twojego domu? Czy uświadamiasz
sobie, że przyszedłem na ziemię i pozostaję tu dlatego, że
kieruje Mną jedno pragnienie: być z tobą zawsze w twoim domu?”.
Zacheusz
fantastycznie odpowiada na pragnienie Jezusa: Zszedł więc z
pośpiechem i przyjął Go rozradowany (Łk 19, 6). On
zdał sobie sprawę, że jego pragnienie spotyka się z jeszcze
większym pragnieniem Chrystusa, które jest pierwotne i o wiele
bardziej istotne. Chce temu pragnieniu uczynić zadość. Widzimy, że
to pragnienie było związane nie tylko z przemieszczeniem się na
inne terytorium, ale wiązało się z całkowitym przeobrażeniem
Zacheuszowego serca. Był on bardzo bogatym człowiekiem,
zwierzchnikiem celników, co kojarzyło się z nieuczciwością.
Słyszeliśmy opinię ludzi: A wszyscy, widząc to, szemrali: „Do
grzesznika poszedł w gościnę” (Łk 19, 7). Spotkanie
Zacheusza z Jezusem dokonuje całkowitego przeobrażenia
Zacheuszowego serca: Panie, oto połowę mego majątku daję
ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie (Łk
19, 8).
Nadzieja,
jaką daliśmy Bogu wchodząc do świątyni, spełni się, jeżeli
weźmiemy Jezusa ze sobą do domu i pozwolimy Mu zrobić taką
rewolucję w naszym sercu, jaka dokonała się w sercu Zacheusza.
Przyjmując Jezusa, zgadzamy się, aby to On pokierował naszym
sercem. I wtedy ono, tak jak serce Zacheusza, może się poruszyć we
właściwy sposób. Bo tylko my wiemy, jaka to jest dziedzina, czy
jakie to są dziedziny naszego życia, które tego przeobrażenia i
tej przemiany się domagają, aby Chrystus mógł
rzeczywiście zamieszkać w naszym domu. Żeby mógł usłyszeć
spełnienie nadziei: Panie, oto połowę mego majątku daję
ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. I
żeby mógł wtedy przybić na tym pieczątkę i powiedzieć: Dziś
zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem
Abrahama (Łk 19, 9).
Wspominając
dzisiaj poświęcenie świątyni, dziękujmy Bogu za to miejsce.
Uświadamiajmy sobie, jak nieprawdopodobne rzeczy mogą się tu
dokonywać, jeżeli przybywamy autentycznie, by spotkać Jezusa i
zabrać Go do naszego domu, i jeśli zechcemy zadysponować swoim
sercem według Jego zamysłu. Na świecie nie ma niczego bardziej
pięknego, niczego bardziej istotnego. I dopiero w tym kontekście
możemy zobaczyć, czym jest świątynia. Co to jest za niezwykłe i
cudowne miejsce! Wykorzystajmy to nasze dzisiejsze spotkanie ze
świątynią w taki sposób: pozwólmy Chrystusowi, aby się spełniła
Jego nadzieja względem nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz