Czwartek IV tygodnia Adwentu
„Wielbi
dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim”. (Łk
1,46)
Radość
Matki
Wczoraj,
pochylając się nad słowem Bożym, myśleliśmy o tym, co czuje
dziecko oczekujące narodzenia. Dzisiaj, Pieśń Maryi cytowana w
Ewangelii, pozwala nam wejrzeć w serce Matki oczekującej
rozwiązania. Matka, ze wszystkich najświętsza, odsłania nam
dzisiaj tajemnice swej duszy i zwierza się nam, śpiewając o tym co
czuła, w swym sercu, gdy nosiła pod nim swego jedynego Syna. Dzięki
temu dowiadujemy się rzeczy bardzo ważnej: W Jej sercu była
radość. „Raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.”
Zasadniczy powód tej radości to spełnienie się Bożej
obietnicy. W swoim "Magnificat" Maryja w imieniu całej
ludzkości dziękuje Bogu za to, że wysłuchał adwentowego wołania
i oto przybywa, aby zbawić swój lud. Jest to jednocześnie pieśń
dziękczynienia za macierzyństwo, bo przez nie właśnie Bóg
dokonuje wielkich rzeczy. Dlatego macierzyństwo jest źródłem
radości Maryi. Dla niektórych kobiet, szczególnie
zaczadzonych feministycznymi wynalazkami, ten sposób myślenia
i odczuwania jest zupełnie obcy. Popisy niektórych pań w telewizji
i prasie i w ogóle nieprzyjazny życiu i rodzinie trend wywołany
przez odwiecznego wroga życia i miłości, powoduje, że dzisiaj
niektóre kobiety boją się macierzyństwa, a nawet się go wstydzą.
Natura ludzka jednak się nie zmienia. Nawet według teorii ewolucji
takie zmiany następują bardzo powoli i chwilowa moda nie zmieni
serca człowieka. Choćby wymyślono najatrakcyjniejsze namiastki,
które miałyby nasycić serce przez Boga ukształtowane dla życia i
miłości, kobieta poza macierzyństwem - cielesnym i duchowym -
nigdzie nie znajduje prawdziwej radości. Myślę, że na
współczesne kobiety, poddane różnym naciskom, można patrzeć
jak na trawnik, który ciągle się kosi, a na którym ciągle
odrasta trawa. Życie, rozumiane jako zjawisko bardziej ogólnie niż
trwanie jednostki, jest niezwyciężone. Można sfrustrować jedną
czy drugą kobietę, można wrogo nastawić do życia całe rodziny i
narody. Są to jednak smutne i zgorzkniałe społeczności. Prawdziwa
radość jest tam, gdzie rodzi się i rozwija życie. Chociaż
„kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy
jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości,
że się człowiek narodził na świat” (J 16,21). Przytoczone tu
słowa Jezusa świadczą o tym, jak dobrze rozumiał On swoją Matkę,
która macierzyństwo uważała za wielką rzecz, którą uczynił
Jej Wszechmocny i jak dobrze rozumiał każdą kobietę,
szczególnie współczesne kobiety, które do radości macierzyństwa
dochodzą przez różne smutki i przez bóle rodzenia.
Powodem
radości Maryi jest nie tylko to, co Bóg Jej uczynił. Szczęśliwa
matka cieszy się również błogosławieństwem narodów: „Odtąd
błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia”. Być może, że
nasze pokolenie nie potrafi wyrazić należycie swego podziwu,
szacunku i wdzięczności - najpierw dla Matki Zbawiciela, a
następnie dla wszystkich matek. Jeżeli jest tak rzeczywiście, to
biada temu pokoleniu. Dlatego "Magnificat" jest nie tylko
lekcją macierzyństwa, której na nowo muszą się uczyć niektóre
kobiety, ale jest to również wielka nauka i program dla
naszego pokolenia i dla naszego społeczeństwa. Trzeba błogosławić
tę Matkę i wszystkie matki. Każda matka powinna się cieszyć nie
tylko wobec Boga i w intymnym "sam na sam" z
dzieckiem.
Wszystkie
matki powinny znajdować powody radości wśród ludzi: w
rodzinie, w sąsiedztwie, w miejscu pracy, na ulicy, w urzędzie,
w szpitalu, w sejmie i rządzie - wśród wszystkich spraw i ludzi
naszego pokolenia.
Wdzięczność

Jednak
dziś Maryja sama pragnie nauczyć nas szczególnej modlitwy. Ona ma
wielką moc przemieniania serca osoby, która te słowa wypowiada. Ta
modlitwa otwiera oczy na piękno własnego życia, miłości
Bożej oraz wiary. Pozwala ujrzeć dobro, które jest naszym
udziałem, własną wartość oraz dobro, które otrzymujemy od
innych ludzi. Ta modlitwa ma także zadziwiającą moc
otwierania serca drugiego człowieka. Sprawia ona Bogu największą
radość, gdyż jest wyrazem miłości i wdzięczności.
Dziś
Matka Boża zaprasza nas do modlitwy uwielbienia Boga, do
modlitwy wdzięczności. W Ewangelii słyszeliśmy słowa Magnificat
- pięknej
pieśni uwielbienia Boga za niezwykłe dzieła, których dokonał
w życiu Dziewicy z Nazaretu. Maryja uświadamia sobie, jak
wielkiego zaszczytu oraz wyróżnienia zaznała. Zdaje sobie sprawę,
ile Stwórca Jej ofiarował. Pokora, z którą przyjęła wolę Bożą,
została po stokroć nagrodzona. To poprzez osobę Maryi Bóg dokona
dzieła zbawienia świata. Ona zdaje sobie sprawę, że została
wybrana na narzędzie w ręku opatrzności Bożej, aby świat został
odkupiony, pokora i uniżenie - nagrodzone, pycha oraz grzech -
ukarane.
Matka
Boża ujrzała całą wielkość dobra, którym obdarował Ją Pan.
Dlatego śpiewa Bogu pieśń uwielbienia. Jednak to nie same słowa
„Wielbi dusza moja Pana” są najważniejsze. Najważniejsza jest
wdzięczność, która na stałe przemienia serce Dziewicy z
Nazaretu. Ta pokorna Służebnica wiele będzie musiała
wycierpieć. Jej życie nie będzie wolne od wysiłku, ludzkiej
niesprawiedliwości, miecza boleści oraz różnego rodzaju
krzywd. Jednak nigdy nie zwątpi w działanie opatrzności Bożej,
gdyż doskonale wie, jak wiele zawdzięcza Panu. Ta pieśń
uwielbienia przemienia Jej serce i staje się pomocą w
przezwyciężeniu kłopotów, które niebawem nadejdą. Dziś Matka
Boża zachęca nas do takiej samej postawy.
Chciejmy
spojrzeć w tej chwili na własne życie. Dostrzeżmy, jak wiele
zawdzięczamy Panu. Doceńmy to, co otrzymaliśmy od Stwórcy.
Mamy prawo prosić Boga. Sam Chrystus do takiej postawy nas
wielokrotnie zachęca. Mamy za co Boga przepraszać i dobrze, że
uświadamiamy sobie własną grzeszność. Jednak dziś chciejmy
dojrzeć wartość modlitwy uwielbienia i wdzięczności. Kiedy
człowiek docenia dobro w swym życiu, jest mu łatwiej
przyjmować przykrości, kłopoty i troski. Kiedy widzimy wartości,
które zostały nam dane, bardziej o nie dbamy. W chwili, gdy
człowiek stając w prawdzie dostrzega, jak wiele zawdzięcza
Stwórcy, jego serce napełnia się miłością, która pragnie
okazać wdzięczność.
Adwentowy
prorok wciąż nawołuje do prostowania dróg naszych międzyludzkich
relacji. Czyż docenienie drugiej osoby nie jest doskonałą pomocą
w tym wysiłku? Może właśnie nadeszła pora, aby dostrzec,
jak wiele zawdzięczamy rodzicom. Dziś starsi, może natrętni, może
uciążliwi w swej starości i chorobie. Ale dali nam życie.
Wychowali nas, obdarowali miłością, wiedzą, skarbem wiary.
Sobie odmawiali, aby nam nie brakowało. Zobaczmy, ile zawdzięczamy
małżonkowi. Może bywa nerwowy, nieznośny, kapryśny. Lecz
jakby wyglądało twe życie bez męża, żony? Jak wyglądałyby
dni, wieczory? Ile otrzymałeś? Czy za to podziękowałeś?
Może
nadszedł czas, aby docenić Kościół i posługujących w nim
kapłanów? Może grzeszni, niedoskonali, szorstcy w codziennych
kontaktach, lecz zawsze możesz na nich liczyć. Zawsze służą
w konfesjonale. Głoszą dla ciebie słowo Boże, wprowadzają w
dorosłe życie twoje dzieci. To w tym Kościele zbawisz swoją
duszę. Tu otrzymasz otuchę i pociechę. W tej wspólnocie
znajdziesz wsparcie. Ten Kościół wciąż i nieprzerwanie bronić
będzie godności każdego człowieka, miejsca należnego Bogu w
życiu publicznym, czystości wiary oraz moralności.
Może
nadszedł czas, aby z naszych ust wzniosła się modlitwa uwielbienia
Boga oraz wdzięczności za wszystko, co mamy, kim jesteśmy, za
życie osobiste oraz wspólnotowe, łaski otrzymane prywatnie, jak i
zbiorowo. Podziękujmy Bogu, bo mamy za co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz