Adwentowe oczekiwanie na przyjście Mesjasza zachęca nas do pochylenia się nad słowem Bożym i skorygowania naszych oczekiwań i wyobrażeń. Pan Bóg proponuje nam przepis na udane życie. Nie potrzeba kupowania drogich prezentów, wykwintnych dań świątecznych czy szampańskiej zabawy w sylwestrową noc. Człowiek Adwentu to "człowiek, który upodobał sobie w prawie Pańskim i rozmyśla nad nim dniem i nocą". To człowiek, który szuka spełnienia w słowie Bożym i w nim znajduje swoją radość czy pocieszenie. Kiedy pociąga nas Bóg, oznacza to, że w Nim nasze serce znalazło upodobanie. Co nas niesie, co podnosi, co przenika pokojem i radością, jeśli nie upodobanie w Bogu? Ten właśnie modlitewny nastrój ma nas zaprowadzić do rozpoznania przychodzącego Chrystusa.
Gdy
jednych przywoła adwentowa propozycja roratniej bliskości z Maryją,
Matką Jezusa, inni słuchają pieśni, wzruszają się, wielu ludzi
idzie na rekolekcje, lub prywatnie wyciszają życie, by być bliżej
Boga, wtedy łatwiej widzieć owe „dzieci na rynku”, o
jakich mówi dzisiaj Jezus. Są to ludzie, których szczególnie w
naszych czasach trzeba dostrzec, rozumieć i pomagać im. Są to ci,
którym niełatwo już pobiec za tymi, lub tamtymi. Stanowią wśród
świata ogromną społeczność, ustawicznie zmienną, do której
niekiedy i my należymy. Ludzie, którzy nie mają ani sił, ani
chęci, ani odwagi, by cokolwiek podejmować, czymkolwiek się
zapalić, zachęcić. Ludzie, którym duchowa pustka przesłania
niebo i ziemię, Boga i rodzinę, pracę i odpoczynek. Jak strudzeni
ponad miarę wędrowcy, przysiadają zrezygnowani i mówią nam:
idźcie sami, my odpoczniemy. Pojawia się stan bezwładu,
bezradności. Może to brak sił duszy, a czasem i ciała. Zbyt
szybko zabierają, wykradają, rabują wręcz pędzące sytuacje i
przeżycia. Może to rozczarowanie, które pozostaje po
marzeniach o sobie, o świecie, o przyszłości, która nagle okazała
się smutna i bez szczęścia. Może to osamotnienie człowieka,
który zaledwie czasem może być blisko kochanych, ważnych dla
siebie ludzi. Ustawicznie porzucany dla pracy, odpoczynku, pozornych
wartości, za jakimi biegną jego bliscy, przeżywa poczucie
zbędności, jeżeli nie przeszkadzania tym, których kocha.
Może
to powierzchowność przeżyć religijnych, które pozostają jakby w
płaszczyźnie dewocji, nie nasycają serca, pokoju myśli, nie
stając się chlebem i życiem. Ile trzeba pokory, ileż mądrości
życia, aby w takich ludziach podtrzymać poczucie jedności z
Bogiem i nie odłączyć od swojej miłości. Oporne dzieci, to nie
przekorny sprzeciw, ale to trudny problem osobisty, to ważne zadanie
dla tych, którym jeszcze starczy sił, aby się smucić ze smutnymi
i cieszyć z radosnymi. Obojętny świat jest wielkim tematem
modlitwy i miłości.
Bóg
różnymi drogami stara się trafić do serca człowieka. Bóg
próbuje różnych sposobów, aby zdobyć jego miłość. W ten
sposób dostosowuje się do ogromnej różnorodności, która
jest wśród ludzi i w samym człowieku. Jedni ludzie są wrażliwi
na łagodne sugestie i wzrusza ich delikatność i tkliwość. Takie
właśnie podniety skłaniają ich do działania. Inni
potrzebują bardzo mocnego wrażenia, by pobudzić swoją wolę do
aktywności. Wywiera na nich wrażenie wielki strach, wielka rozpacz,
czy nawet wielkie cierpienie. Bywa, że w jednym człowieku sąsiadują
obok siebie różne sprzeczności. Raz człowiek reaguje na
najczulszy barometr, a innym razem jest otępiały i oziębły. Bóg
stosuje się do tych wszystkich sytuacji i dopasowuje się do
nastrojów ludzkiego serca. Podobnie postępuje również Kościół,
który przez Chrystusa został ustanowiony naszą Matką i
Mistrzynią. W ciągu roku liturgicznego Kościół wprowadza nas w
różne klimaty i nastroje. Sam Adwent nie jest okresem jednorodnym.
Splatają się w nim wątki radosnego oczekiwania i surowej pokuty.
Jest w nim Jan Chrzciciel, który gromko napełnia grzeszników i
cicha Dziewica, która oddziałuje blaskiem swojej czystości.
Zaprawdę, Bóg robi wszystko, by ratować człowieka, by doprowadzić
go do swego Serca, które jest życiem i pełnią.
Niestety,
ten połów nie zawsze udaje się Panu Bogu. Pan Jezus porównał
Królestwo niebieskie do wielkiej sieci. On sam zna doskonale
rzemiosło łowienia ludzi. Są jednak ryby, które umykają jego
niewodowi, są serca niewrażliwe na urok tego niezwykłego
Oblubieńca. To do nich odnosi się wyrzut z dzisiejszej Ewangelii:
„Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście
nie zawodzili”. W naszej historii i literaturze istnieje mit
niezłomnego obrońcy oblężonej twierdzy; wspomnę tutaj "Redutę
Ordona" i wyczyn Wołodyjowskiego w Kamieńcu. Takich
obrońców uważamy za wielkich bohaterów. Polegli, a nie poddali
się! Kto zginie dlatego, że nie poddał się miłości Boga, jest
nieszczęsnym głupcem i tchórzem! Dlatego bądźmy wrażliwi
na nastroje Adwentu i całego roku liturgicznego. Trzeba „sentire
cum Ecclesia” (odczuwać z Kościołem). Niech każdy przejaw
miłości Bożej pociąga nas do Bożego Serca: i wtedy, gdy Bóg
wzywa do pokuty i pobudza do żalu; i wtedy, gdy przychodząc
napełnia nas radością.
,,Rozkapryszone dzieci'',to rozważanie tak piękne,poczułam,że moje serce odnalazło właściwą drogę życia,dzięki TYM słowom,niech Bóg kochanego Księdza błogosławi,dziękuję
OdpowiedzUsuń