lipca 20, 2018

16. Niedziela Zwykła (B) – Odpocznijcie nieco

16. Niedziela Zwykła (B) – Odpocznijcie nieco
Kochani moi! Odpocznijcie trochę. Cudowny jest nasz Pan, że mówi to do nas właśnie dziś, i że mówi to do dzieci, do ludzi młodych, do dorosłych, do starszych, do chorych, do spracowanych: odpocznijcie nieco!
Bo każdy z nas: uczeń z podstawowej – chce trochę odpocząć, licealista i student – chcą trochę odpocząć, rodzice utrudzeni dniem każdym – chcą trochę odpocząć, i ci, którzy napracowali się przez całe życie – też chcą trochę odpocząć.
Odpoczynek nie jest lenistwem. Potrafić odpoczywać – to wielka umiejętność życia. Odpoczynek jest sposobnością ku temu, aby człowiek stał się mądrzejszy, lepszy, mocniejszy. Odpocząć nieco to znaczy: nauczyć się lepiej patrzeć, lepiej słyszeć, lepiej mówić.
Więc naucz nas, Panie, odpocząć nieco. „Odejdźcie na miejsce ustronne” (Mk 6, 31) – mówi Pan. Tam gdzie jest mniej ludzi, gdzie lepiej słychać, gdzie lepiej widać, tam, gdzie jeszcze czysty świat. Naucz się dobrze patrzeć. Tak mało widać w mieście: tłum, mury, betony, światła, pojazdy, przejścia.
Więc wyjdź kiedyś na miejsce ustronne i spójrz tam daleko, gdzie ziemia łączy się z niebem. Podnieś oczy i zobacz, że jest jeszcze słońce, że nocą są gwiazdy, że jest niebo. Zobacz, że na ziemi jest jeszcze czysta woda, jest jeszcze czyste powietrze, że jeszcze są drzewa, które żyją stojąc i kwiaty, które kwitną na łąkach jak dawniej.
I w tym wszystkim mówi do ciebie Pan: „Popatrzcie na ptaki niebieskie” (Mt 6, 26) – nie zazdrościsz im? Popatrzcie na lilie polne, nawet Salomon w całej swej chwale nie był tak przyodziany jako jedna z nich ... Jeżeli więc Bóg o nie tak się troszczy, to jakże daleko więcej o was (Mt 6, 28–30). Tylko my jesteśmy małej wiary i nie umiemy dobrze patrzeć. Zobacz kiedyś na Mazurach zachód słońca – długo nie zaśniesz tej nocy. Zobacz kiedyś wschód słońca z Trzech Koron – nie wytrzymasz, zaczniesz w sercu śpiewać – „Kiedy ranne wstają zorze”.
Naucz się dobrze słuchać. Zauważ, jak człowiek w mieście mało słyszy. Nawet zgiełku nie słyszy; nawet tego, co przez głośniki mówią – nie słyszy. A czy słyszałeś kiedy ciszę? To wielka przygoda. Ludzie się jej boją. Biorą nawet w góry tranzystor do ucha, bo to strach usłyszeć ciszę; bo wtedy możesz usłyszeć siebie, możesz usłyszeć tajemnice, możesz usłyszeć Boga.
Ta jedna licha drzewina
nie trzeba dębów tysięcy
z szeptem się ku mnie nagina
jest Bóg i czegóż ci więcej” – to J. Kasprowicz.
I gdy tak się napatrzysz na orłów latanie i przejrzysz się w Morskim Oku, pójdziesz w Dolinę Kościeliską, aby zrobić rachunek sumienia.
Naucz się dobrze mówić. A gdy się tak napatrzysz, nadziwisz, nasłuchasz, to nie wytrzymasz. Zaczniesz jak szalony mówić sam do siebie. Próbowałeś kiedy mówić kazanie do ptaków? A mówiłeś kazanie do ryb – jak Franciszek? Śpiewałeś kiedy hymn do słońca? Wiesz, gdy ludzie mówią do kwiatów, wtedy one szybciej rosną? Wiesz, że gdy człowiek mówi dobrze do wilka to ten stanie ze zdziwienia? Lubię bardzo turystów, którzy się pozdrawiają. Cudowni są ludzie, którzy potrafią dobrze popatrzeć, dobrze słyszeć, dobrze mówić. Więc wspominam was wszystkich, coście ze mną po górach chodzili i uczyliście mnie patrzeć, słuchać. Podziwiam was wszystkich, nauczyciele, wychowawcy, siostry i księża, co włóczycie się po górach, nad morzem i w lasach i „umiecie – cieszyć się życiem – łapać w ręce halnego włosy”. I znów, po takich wieczorach nie zaśniesz spokojnie. Będziesz pod kocem przez łzy radości mówił Bogu jedno słowo – kocham Cię!
A cóż mam powiedzieć do was, kochani chorzy, starsi i spracowani? Was tylko podziwiam i wam zazdroszczę. Patrzę na wasze ręce – ile wyście się napracowali – odpocznijcie trochę. Wy to naprawdę umiecie odpoczywać. Zamykacie często oczy, aby już nie widzieć grzechu tego świata. Nie chcecie już słuchać bełkotu człowieczych słów – a tak jesteście zasłuchani. Słuchacie ciszy. To dopiero zachód słońca, które jest zmęczone, jeszcze się trzeba obmyć, pousypiać Boże grajki i być wolnym.
Cóż mam powiedzieć wam, kochani żniwiarze, rolnicy, co w tych dniach zaczęliście kosić. Szczęść Boże wam! Panie Boże dopomóż! Gdy my się opalamy i czekamy na słońce – wam słońce dokucza. Wy dziś, z chłopską roztropnością, powiecie Panu Jezusowi: O nie, Panie Jezu, my dziś odpocząć nie możemy. Zobacz, Panie, pola już bieleją, żniwa będą wielkie, a nas na wsi mało pozostało. Znam was i kocham was za to. Wy, na kolanach ziemię całujecie, „że was zbożami swoich pól, jak mlekiem wykarmiła”. Wy, w skwarze południa i zmęczeni wieczorem, mówicie na polu – „Anioł Pański”. Więc pozwólcie mi jeszcze przejść miedzą, pośród łanów i dotknąć kłosów. Boże, który chleb rozmnażasz i dajesz pokarm we właściwym czasie. A tu jeden wielki cud, jeden wielki chleb, pachnący, zdrowy jak od matki, jedno wielkie Boże ciało.
Wy to umiecie mówić prośbę: „chleba naszego powszedniego, daj...” wy ziarnka nie zmarnujecie a chlebem podzielicie się z tymi, którzy są domowi – świniom zaś chleba nigdy nie rzucajcie, żeby go nie podeptały. Kocham was za to. Lubię przebywać na wsi. Bo gdzież lepiej odpocząć? Mówią, że ptaki na koniec życia wracają do pierwszych gniazd. Człowiek chyba też. Wróć ze mną do domu. Nowi już tam ludzie. Ale znajdziesz duży kamień i klon przy wjeździe i gniazdo bocianie to samo i malwy przy oknie i miejsce pierwszej modlitwy. Nie przynoś tylko tutaj grzechów z miasta, bo ta ziemia jest święta, a ludzie w niej godni szacunku, bo to oni „żywią i bronią”.
A cóż mam powiedzieć wam, którzy mimo utrudzenia i wakacji nie możecie jeszcze odpocząć? Trzeba nam trochę zatęsknić, aby z wdzięcznością przyjąć zaproszenie Chrystusa: odpocznijcie trochę? Przyjdą kiedyś takie długo oczekiwane wakacje. I trzeba pojechać wtedy na urlop w góry, nad morze, na Mazury, aż do nieba. I powie Pan Bóg – odpocznijcie nieco, upracowaliście się... Weźmiemy ze sobą najurodziwsze kłosy, najdorodniejsze owoce i wszystkie polskie kwiaty i w drzwiach staniemy jak dumne Lechity i powiemy Panu Bogu: nie, Panie nam wystarczy tu, w drzwiach, te kłosy i owoce weź od nas – bo to na Boże Ciało, a kwiaty to dla Twojej Matki a naszej Matki Boskiej Zielnej. Amen.


lipca 13, 2018

15. Niedziela Zwykła (B) - Wybrał nas

15. Niedziela Zwykła (B) - Wybrał nas
Lato, wakacje, urlopy, wyjazdy w nowe okolice, do nowych miejscowości, spotkania z nowymi ludźmi, znajomymi i nieznajomymi; rozmowy i odpoczynek, pobyt w górach, nad morzem, czy we własnym mieszkaniu – ale bez lęku, że jutro czeka nas ciężka praca; więcej czasu wolnego – to wszystko pozwala nam dziś spokojnie pomyśleć o sobie, o bliskich, o naszych sprawach ukrytych w sercu, zaniedbanych podczas miesięcy ciężkiej pracy czy nauki, odsuniętych na dalszy plan zajęć.
A myśląc o sobie, myśląc o innych, może staniemy również wobec tych fundamentalnych pytań: Dokąd zmierzam? Czy idę właściwą drogą? Co trzeba zmienić na tej mojej drodze? Czy realizuję swoje powołanie życiowe?
Tym pytaniom, tym naszym doświadczeniom dzisiejszym wychodzi naprzeciw Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa i przypomina nam, że przecież wybrał nas jeszcze przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1, 4). Przypomina nam też, że z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów, przybrane córki. W Nim też mamy odkupienie i darowanie grzechów. W Nim także usłyszeliśmy słowo prawdy, Dobrą Nowinę o zbawieniu (Ef 1, 7).
Takie jest powołanie człowieka, powołanie twoje i moje, powołanie, które przeczuwamy w sobie i które Kościół ustami św. Pawła dziś mi przypomina.
Ale czy zawsze zdajemy sobie sprawę z tego wielkiego wybrania, powołania, wyniesienia do godności dziecka Bożego. Nierzadko przecież przeciwstawiamy się swemu powołaniu, zapominamy o naszym wybraniu.
Oto jedno ze świadectw, tak bliskie naszej rzeczywistości, choć tak odległe w czasie: W połowie VIII w. przed narodzeniem Chrystusa, Bóg posyła proroka Amosa, aby przypomniał narodowi wybranemu o jego powołaniu i wybraniu. Mówił Bóg do Amosa: „Idź, prorokuj do narodu mego” (Am 7, 15). Nie chcieli go słuchać i polecili mu opuścić granice państwa: Wołali: „Widzący”, człowieku znający prawdę, obdarowany przez Boga własną oceną rzeczywistości – idź, uciekaj sobie, u nas więcej nie prorokuj (Am 7, 12).
Amos jest świadomy tego, że nie jest prorokiem zawodowym, doradcą królewskim, nie jest też uczniem proroka. On jest zwykłym pasterzem i hodowcą sykomory, ale jest także świadomy tego, że właśnie jego Bóg wybrał i posłał głosić prawdę, o Bogu i ludzkich sprawach.
Mijały lata, nastała wreszcie pełnia czasów, Bóg posyła już nie proroka, ale Syna swego Jezusa Chrystusa. Przychodzi Chrystus, aby wszystko odnowić i odnowionego człowieka doprowadzić do Ojca. Pracy misyjnej nie podejmuje sam. Wybiera 12 apostołów. Tych wybranych i pouczonych wysyła po dwóch, a oni poszli posłuszni rozkazom swego Mistrza.
Do czego Jezus zobowiązał dwunastu apostołów? Przede wszystkim do tego, żeby więcej zaufali Bogu aniżeli sobie. By raczej liczyli na Bożą pomoc niż na własne siły. Stąd też otrzymali rozkaz: Niczego z sobą na drogę nie zabierajcie (Łk 9, 3). Bądźcie wolni od wszelkiego zewnętrznego obciążenia. Tylko wtedy możecie, w sensie ścisłym, być misjonarzami. Apostoł musi głosić nie siebie, ale Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. Jeżeli będzie Chrystusa przepowiadał, będzie zawsze mówił skutecznie i ciekawie. Takimi byli pierwsi apostołowie. Takimi powinni być dziś ci wszyscy, którzy podejmują się na co dzień apostolskiej pracy.
Chrystus zobowiązał apostołów, żeby wyszli i wzywali ludzi do nawrócenia, oraz żeby ludziom czynili dobrze, a w szczególności, żeby pamiętali o chorych. Tak jak Chrystusa poznawali ludzie po tym szerokim geście miłości i miłosierdzia, po tym, że czynił wszystkim dobrze, jak również po nauce prostej i chwytającej wszystkich za serca, tak życie i nauczanie apostołów ma być jednoznaczne i proste, ma być świadectwem.
Kto bowiem nie ma miłości do bliźniego, nigdy nie powinien się podejmować głoszenia słowa Bożego (św. Grzegorz Wielki).
Chrystus rozsyła apostołów i zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszyscy ich przyjmą, że nie wszyscy będą ich słuchać, nie zraża się tym, lecz mówi: „Idźcie i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15).
Chrystus swoje wołanie: „Idźcie i głoście ...” kieruje dziś do nas, bo przecież nas także wybrał i z miłości przeznaczył nas dla siebie. Jesteśmy więc posłani, musimy się tym do głębi przejąć – przejąć wielką Bożą sprawą ewangelizacji świata, naszego kraju, naszego otoczenia, naszej rodziny. Chrześcijanin nie może i nie powinien milczeć, ponieważ otrzymał nakaz: „Idźcie i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Czy zrozumiałeś? Wszelkiemu! A ponieważ nie wszyscy chodzą do kościoła, trzeba głosić naukę także i poza nim. Chrystus nie powiedział: Głoście moją Ewangelię wszystkim, którzy do was przyjdą, ale powiedział: Idźcie i głoście wszelkiemu stworzeniu, aż po krańce ziemi. Nie można więc głoszenia nauki Bożej zamknąć granicami kościoła, mieszkania, rodziny, narodu, państwa. Bożemu słowu nie można wyznaczać granic.
Masz rację, kiedy mówisz: najlepszym kazaniem jest przykład życia chrześcijańskiego. Ale nie masz racji, kiedy mówisz, że wystarczy tylko przykład. Bo jeśli ograniczysz się tylko do przykładu, nie przedstawisz swojego Boga i nie pomożesz go poznać i nie pocieszysz niewiedzących. Trzeba więc czynić jedno i drugie.
Masz rację, kiedy twierdzisz, że wiara to wolna decyzja, ale nie masz racji, kiedy mówisz, że ukazywanie wiary słowem i rzucanie na nią światła jest naruszeniem wolności. Masz rację, kiedy mówisz, że Kościół katolicki nie jest ugrupowaniem ani sektą, ale nie masz racji, kiedy stoisz bezczynnie i nie przykładasz się do dzieła ewangelizacji twego otoczenia.
Posłuchaj na koniec kilku słów zmarłego Kardynała Prymasa o naszym posłaniu z Ewangelią do ludzi: „Sługa Ewangelii jest świadom, że dzieła oświecenia dokonał Chrystus przez krzyż. Samo słowo nie jest wszechmocne. Nawet Słowo Przedwieczne dokonało zbawienia przez krzyż i przez śmierć krwawą. To jest najmocniejszy argument Zbawiciela świata. Szczęśliwy, komu dane jest przypieczętować swoje posłannictwo cierpieniem. Śmierć z wysiłku apostolskiego tak bardzo upodabnia nas do Chrystusa umierającego na krzyżu. Apostolstwo to prosta droga do nieba, bo Chrystus nas zapewnił: »Do każdego więc, kto się przyzna do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie«” (Mt 10, 32).
Niech więc Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa przeniknie nasze serca swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania. Amen.



Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger