Dzień Wielkiej Niedzieli to dzień zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Zmartwychwstał. Żyje! Tak głoszą uroczyste rezurekcyjne dzwony. Można uciekać daleko aby nie słyszeć wielkanocnego Alleluja, ale wszędzie dogoni nas prawda, że Chrystusa nie można zabić, nie można przywalić w grobie, nie można się Go pozbyć. Można nająć kłamliwych ludzi, aby głosili, że Jezusa wykradli uczniowie, że Go nie ma, można Jezusa wymazać z podręcznika, wizerunki zniekształcić, sprowadzić do mitu. Zawsze sporo jest takich, co zarabiają na kłamstwie i oszustwie. Tak jest od dwóch tysięcy lat... przekupić świadków. Mieć na swojej drodze wielu suflerów, którzy podpowiadają wzywając z plakatów: Joga, Hare Krishna... Medytacja transcendentalna... I człowiek, szczególnie młody jest skołowany. Tak wiele propozycji, tak wiele podszeptów. Można również na śmierci zrobić zysk, ale te działania okazują się bezskuteczne, jak straż i kamień przy grobie.
marca 31, 2024
Homilia na Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego - "Miłość silniejsza niż śmierć"!
Dzień Wielkiej Niedzieli to dzień zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Zmartwychwstał. Żyje! Tak głoszą uroczyste rezurekcyjne dzwony. Można uciekać daleko aby nie słyszeć wielkanocnego Alleluja, ale wszędzie dogoni nas prawda, że Chrystusa nie można zabić, nie można przywalić w grobie, nie można się Go pozbyć. Można nająć kłamliwych ludzi, aby głosili, że Jezusa wykradli uczniowie, że Go nie ma, można Jezusa wymazać z podręcznika, wizerunki zniekształcić, sprowadzić do mitu. Zawsze sporo jest takich, co zarabiają na kłamstwie i oszustwie. Tak jest od dwóch tysięcy lat... przekupić świadków. Mieć na swojej drodze wielu suflerów, którzy podpowiadają wzywając z plakatów: Joga, Hare Krishna... Medytacja transcendentalna... I człowiek, szczególnie młody jest skołowany. Tak wiele propozycji, tak wiele podszeptów. Można również na śmierci zrobić zysk, ale te działania okazują się bezskuteczne, jak straż i kamień przy grobie.
marca 30, 2024
Homilia na Wigilię Paschalną w Wielką Noc - Chrystus zmartwychwstał!
Niebo i ziemia się radują Alleluja.
marca 28, 2024
Wielki Czwartek - Dar i tajemnica
„Dar i tajemnica” to tytuł książki napisanej przez św. Jana Pawła II w 50-tą rocznicę jego święceń kapłańskich. W tych dwóch słowach ten wielki papież zawarł najtrafniej to, co o dzisiejszej uroczystości powiedzieć możemy. Wchodzimy w czas święty. Dziś rozpoczynamy Triduum Paschalne – trzy święte dni – pełne darów i tajemnic, które można nie tylko spróbować odkryć, ale przede wszystkim z wiarą przyjąć i cudownie przeżyć.
Jest wieczór. Powoli zaczyna zapadać zmrok. Na ulicach miasta jest jeszcze gwarno. Wielu ludzi pośpiesznie przechodzi. Wśród różnych odgłosów można usłyszeć i rozróżnić kilka obcobrzmiących języków, którymi posługują się pielgrzymi przybyli z wielu zakątków ziemi na najważniejsze święta w roku. Przychodzą całymi rodzinami. Niektórzy z przybyłych na uroczystości są w świętym mieście po raz pierwszy w życiu. Zwiedzają je, pochłaniając ciekawymi oczyma – podobnie jak czynią to dzieci, kiedy dostrzegą coś, co je zainteresuje. Pielgrzymka staje się dobrą okazją do odwiedzin krewnych i przyjaciół. W całym mieście panuje radosna atmosfera, przepełniona oczekiwaniem. Wszyscy wyczekują świąt paschalnych – świąt najważniejszych dla narodu wybranego. W pierwszym miesiącu hebrajskiego roku, w czternastym dniu miesiąca Nisan, Żydzi obchodzą święto dla uczczenia Pana. Tego dnia należy zabić jednorocznego baranka, jego mięso przyprawić gorzkimi ziołami na pamiątkę niedostatków i ucisków, jakich doświadczano w ziemi egipskiej podczas niewoli. Baranka należy spożyć pośpiesznie, niczego nie zostawiając na później. Jeść należy w postawie stojącej, a krwią baranka należy oznaczyć odrzwia domu, w którym się przebywa. Na pamiątkę wyjścia z niewoli egipskiej, gdzie Bóg przez znaki i cuda ukazywał, że jest ze swoim ludem. Żydzi świętują Paschę zgodnie z tym, co przykazał im Mojżesz: Po wszystkie pokolenia – na zawsze w tym dniu będziecie obchodzić święto (Wj 14, 12).
Na dwa dni przed świętem Paschy do celu swej podróży, dociera również Jezus wraz z apostołami. Przekraczają bramę miasta świętego – Jerozolimy, i wąskimi uliczkami, wypełnionymi jeszcze pielgrzymami, zmierzają do domu, w którym mieszka znany im człowiek. Wchodzą do odświętnie przystrojonej sali na górze. Dwóch z uczniów Jezusa przybyło tu wcześniej, aby wszystko przygotować. Pozostali apostołowie, przekraczając próg owej sali, są zdumieni efektami pracy swoich braci. Sala jest gotowa do świętowania. Apostołowie powoli wchodzą do środka, rozglądają się po sali, którą dobrze znają, a która dziś wygląda nieco inaczej niż zazwyczaj. Jest oświetlona światłem świec i ozdobiona. Na podłodze leżą przygotowane posłania, jak to jest w tradycji ludzi wschodu. Apostołowie powoli i w milczeniu zajmują miejsca na podłodze, przy miejscu, w którym będą spożywać wieczerzę. Wszyscy zdają się jakby instynktownie przeczuwać to, co za chwilę się wydarzy. Uczniowie wyczekują tego momentu w napięciu. W trakcie wieczerzy dzieje się coś, co zapada apostołom nie tylko głęboko w pamięć, ale i w serce. To, co teraz się dzieje na ich oczach, to, czego teraz są świadkami, w przyszłości sami będą powtarzać przez całe swe życie; co więcej, będą tego uczyć innych, których później wyświęcą na biskupów i kapłanów.
Św. Paweł, który kilka lat po zmartwychwstaniu Jezusa i po swoim nawróceniu przybywa do Jerozolimy (Ga 1, 18), aby spotkać się ze św. Piotrem i innymi apostołami, ze względu na trwające wówczas prześladowania, nie może pozostać w Jerozolimie dłużej, niż zaledwie piętnaście dni. Czas ten wystarcza apostołom, aby przekazać mu coś niezwykle istotnego. On sam relacjonuje to w ten sposób: Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!» Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!» (1 Kor 11, 23b-25). Te słowa zapisane w Pierwszym Liście do Koryntian były pierwszą modlitwą eucharystyczną, jaką posługiwał się Kościół od samego początku. Kiedy apostołowie sprawowali Eucharystie – Łamanie Chleba – jak wówczas mówiono, wypowiadali słowa Jezusa, które On im polecił wypowiadać podczas ostatniej wieczerzy. Łamali chleb i rozdawali go. Tak, jak czynią to kapłani na całym świecie po dziś.
Apostołowie w trakcie trwania ostatniej wieczerzy również mieli wątpliwości. Jak to możliwe, że chleb staje się Ciałem Jezusa, a wino Jego Krwią? To tajemnica, jedna z największych i najwspanialszych tajemnic, jaką Kościół posiada. Jezus jest nowym Barankiem, którego spożywamy na pamiątkę wyjścia z niewoli grzechu (J 8, 34-36).
Hymn eucharystyczny napisany przez św. Tomasza z Akwinu Adoro Te devote (Zbliżam się w pokorze) dobrze obrazuje to, czego doświadczamy, mając kontakt z Eucharystią:
Mylą się, o Boże, w Tobie wzrok i smak, kto się im poddaje, temu wiary brak, ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, że w postaci Chleba utaiłeś się.
O tym, że Jezus prawdziwie obecny jest pod postaciami eucharystycznymi, zaświadczają wszystkie cuda eucharystyczne, które dokonały się na świecie. Szczególnie głośno zdają się wołać dwa ostatnie, które miały miejsce w naszej ojczyźnie w Sokółce (2008 r.) i w Legnicy (2013 r.). Te cuda zmuszają nas do postawienia pytania nie o to, czym jest Eucharystia, lecz kim jest Eucharystia? Podczas każdej Mszy Świętej kapłan, trzymając w dłoniach kielich już nie z winem, lecz z Krwią Jezusa, już nie chleb, a Jego Najświętsze Ciało, wypowiada słowa: Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Kapłan czyni to, po to, aby pokazać, na Kogo patrzą nasze oczy i Kogo widzi nasza dusza. W języku niemieckim brzmi to jeszcze dobitniej Seht das Lamm Gottes, das hinwegnimmt die Sünde der Welt, czyli dosłownie Zobacz Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata.
Wiele razy nasza ojczyzna przechodziła przez trudne momenty. Wiele razy ciężko było jej się podnieść. W najtrudniejszych momentach naszej wspólnej historii nasi przodkowie wpatrywali się w Jezusa eucharystycznego i u Niego szukali ratunku.
W Małopolsce, nieopodal Tarnowa, w małym mieście Tuchów jest sanktuarium maryjne. W tym miejscu przy klasztorze redemptorystów jest muzeum, a w nim, jednym z najcenniejszych skarbów jest mała patena i kielich do sprawowania Eucharystii. Kielich i patena – dość niezwykłe, choć wcale niewykonane ze szlachetnego kruszcu, nieprzyozdobione drogimi kamieniami. Całkiem proste i jednocześnie bezcenne. Kielichem jest malutka szklana brązowa buteleczka po lekach, a pateną starannie wypolerowane denko metalowego kubka. Zostały przywiezione z rosyjskiego łagru, w którym jeden z redemptorystów jako jeniec w obozie przy ich pomocy w tajemnicy sprawował Eucharystię, która pozwoliła mu przeżyć ten trudny czas. Mówi się, że człowiek zniesie każde „jak”, byleby miał tylko wyraźne „po co”.
Po wieczerzy dzieje się coś, co zdumiewa uczniów jeszcze mocniej, niż to wszystko, co stało się dotąd. Jezus wstaje od wieczerzy. Zdejmuje z siebie wierzchnią szatę i na tunikę przywdziewa prześcieradło. Później nalewa wody do misy. Następnie podchodzi do każdego z uczniów i klęka przed każdym z nich bez wyjątku. Pragnie umyć im nogi. Apostołowie są wyraźnie zmieszani, zawstydzeni. Piotr próbuje się wymówić. Dlaczego Jezus to czyni? On, Pan, wykonuje posługę, która należy do obowiązków najniższych rangą sług. On, Nauczyciel, zajmuje teraz miejsce u stóp swoich uczniów. W Palestynie był zwyczaj, że to uczniowie siadali u stóp nauczyciela, aby się uczyć, aby go słuchać. A tymczasem Jezus, prawdziwy Bóg-Stwórca, klęka przed swoim stworzeniem i chce mu służyć. Po co to czyni? On pragnie pokazać, jak należy kochać. Po łacinie obrzęd obmycia nóg w Wielki Czwartek nazywany jest „Mandatum”, co oznacza przykazanie. Przykazanie miłości, które Jezus pozostawia jako swój testament. Dlatego często podczas dokonywania tego obrzędu chór śpiewa słowa Ewangelii: Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali (J 15, 12. 17). Nikt z grona apostołów nie został wykluczony. Wszyscy bez wyjątku uczestniczą w ostatniej wieczerzy: Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził (Mt 10, 2b-4). Dopiero po tym, jak najpierw Jezus każdego z uczniów dopuści do największej tajemnicy, jak każdemu z nich pozwoli uczestniczyć w Eucharystii, a później wobec każdego z nich uczyni ten gest miłości w postaci obmycia nóg, dopiero wówczas Jezus wskaże, kto Go zdradzi.
To czym w swej istocie jest Eucharystia można najkrócej i najtrafniej określić jako dar i tajemnica. Dar, ponieważ nikt na niego nie zasługuje. Jest otrzymywany darmo z łaski Boga za pośrednictwem kapłana. Każda Msza Święta jest tajemnicą, bo nie sposób ogarnąć jej naszym umysłem. Jezus przez to, co dokonało się w Wieczerniku, chce nam powiedzieć, że nie wystarczy tylko z wiarą Go przyjąć w Eucharystii, lecz swoim życiem trzeba zaświadczyć wobec innych o miłości, jakiej od Niego doświadczyliśmy.
marca 09, 2024
4. Niedziela Wielkiego Postu (B) - Kochać miłością płynącą z Chrystusowego Krzyża!
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".
Siostry i Bracia!
Przepiękne słowa z dzisiejszej Ewangelii. Objawienie i przypomnienie jak bardzo Bóg nas kocha. Tak umiłował świat, tak ukochał człowieka, że nie zawahał się przed posłaniem swojego Syna. Nie ma bowiem większej miłości, niż oddać życie za kogoś. A Chrystus oddał. Nieustannie potrzebujemy przypomnienia prawdy o Bożej miłości. Słowo miłość odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Pragniemy miłości, tęsknimy za nią, potrzebujemy jej w każdym momencie naszego życia i nie ważne ile mamy lat, czy tęskni ktoś za wielką miłością swojego życia, czy potrzebujemy pomocnej dłoni, wsparcia, pamięci w podeszłym wieku. Człowiek nie może żyć bez miłości. Możemy żyć bez wielu rzeczy materialnych czy nawet duchowych, ale nie bez miłości. Jak pisał święty papież Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis: „Jeśli nie znajdziemy uczestnictwa w miłości, nasze życie zatraca swój sens".
O miłości na całe życie marzą ludzie młodzi, dzieci poszukają bezpieczeństwa i miłości u swoich rodziców, małżonkowie każdym dniem starają się wyrażać i na nowo budować swoją wierną miłość, osoby starsze pragną ciepła i czułości ze strony swojego otoczenia. Nieważne ile mamy lat, co robimy, jaki zawód wykonujemy, czy jesteśmy małżonkami, osobami samotnymi - każdy z nas pragnie kochać i być kochanym. Czy jest w tym coś dziwnego? Nie, zostaliśmy bowiem stworzeni na obraz i podobieństwo Boga (por. Rdz 1, 26). Boga, który jest miłością, który jest najdoskonalszą wspólnotą miłujących się Trzech Osób Boskich. „Z miłości powstaliśmy i w miłość musimy się obrócić" (ks. Jan Twardowski).
Jak nauczyć się miłości? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy nie jest ona raczej spontanicznym uczuciem wyrywającym się z głębi naszego serca? Miłości przecież nie można nikomu nakazać, ani nikogo do niej zmusić. Benedykt XVI w swojej encyklice o Bogu, który jest miłością wskazuje, że Ten, który powołał nas do istnienia z miłości może wręcz nakazać nam miłość: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem" (Mt 22, 37). Ale to tylko Bóg może ,,nakazać" czy wręcz błagać człowieka o miłość, bo pierwszy nas umiłował. I to miłością bezgraniczną i bezwarunkową. Miłością do końca. Do szaleństwa krzyża. Miłością ponad wszystko. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15, 13).
Jak nauczyć się takiej miłości? Wpatrując się i kontemplując miłość samego Boga. Niejednokrotnie słyszeliśmy słowa, że „Bóg nas kocha", że Bóg jest miłością". Ale co to znaczy konkretnie w naszym życiu? Jak przeżywamy ową fundamentalną prawdę naszej wiary? Czy trwamy w zdumieniu nad tym niezwykłym wyznaniem Boga?
W kulturze greckiej, w czasach współczesnych Jezusowi wyznanie, że Bóg kocha człowieka dla wielu było wręcz zgorszeniem i zaskoczeniem. Jak Bóg może kochać człowieka? To niemożliwe i nierealne! Dlaczego? Bo miłość to nic innego jak zachwyt dobrem, to potężna siła, która sprawia, że dążymy do dobra doskonałego. Albo miłość to, co najwyżej wymiana dobra między ludźmi, którzy są sobie równi. Jak więc Bóg może kochać człowieka!? Co on znajdzie godnego swojej miłości w nędznym człowieku!? Jakim dobrem zachwyci się w człowieku, którego sam już wcześniej nie posiadałby!? Nawet tak wielcy myśliciele starożytni, jak Platon czy Arystoteles, którzy w swoich rozważaniach dochodzili do istnienia Boga, nie wierzyli, że Bóg mógłby kochać człowieka. Taki Bóg nie istnieje i nie może istnieć. Jak bardzo mylili się ci wielcy filozofowie! Bóg, który miłuje istnieje, co więcej - tylko taki Bóg istnieje! Bóg, który stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Stworzył „go mężczyzną i niewiastą" i przeznaczył do miłości. Bóg, który po upadku człowieka wychodzi na jego poszukiwanie i woła: „Adamie, gdzie jesteś?" (por. Rdz 3, 9). Bóg nawołuje Adama, aby ten wiedział, że od tej chwili Jego miłość nieustanie, będzie szukała każdego zagubionego stworzenia. Bóg, który nieustannie objawia się w historii i troszczył się o swoje dzieci. Bo istnieje tylko On, który tak „umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (por. J 3, 16).
Siostry i Bracia! W dzisiejszą niedzielę Wielkiego Postu po raz kolejny odkryjmy i przeżyjmy „nowość naszej wiary" - nowość i niezwykłość miłości Boga do człowieka. Słyszeliśmy niejednokrotnie o naszym Bogu w Trójcy Jedynym, że jest wszechmocny, wszechwiedzący, nieskończony. To prawda. Tak jest w istocie jak od wieków naucza nas święta teologia. Ale pamiętajmy, że Bóg nie ma innej wszechmocy niż wszechmoc miłości. To ona jest w stanie przezwyciężyć wszystko, zniweczyć nasz grzech, pokonać śmierć i przeprowadzić nas ze śmierci do życia. Wszechwiedza Boga? Nie lękajmy się jej! Bóg nie podpatruje człowieka, aby „złapać" go na jakimś grzechu. On patrzy na nas z miłością. W swej Wszechwiedzy, wie co kryje się na dnie naszego serca, widzi to dobro, którego my sami niejednokrotnie nie jesteśmy w stanie zobaczyć. „On jest bliżej nas, niż my sami sobie" - powtarzał św. Augustyn. Bóg spogląda na człowieka i widzi to, co dobre. Tak wygląda owa wszechwiedza Boga. Wie o każdym naszym dobru, nawet o tym najmniejszym poruszeniu naszego dobrego serca i żadnemu z nich nie pozwoli zginąć.
Nieskończoność Boga!? To nieskończoność miłości. „Jedyną granicą miłości jest miłość bez granic" - i o takiej właśnie „nieskończonej miłości mówił nam przed laty, na sopockim hipodromie, Jan Paweł II (por. homilia Ojca św. Jana Pawła II podczas Mszy św. w Sopocie w trakcie podróży apostolskiej do Polski, 5 czerwca 1999).
Ale miłość Boga do nas i nasza do Niego nierozerwalnie jest związana z miłością do człowieka. Jest związana do tego stopnia, że nie ma dwóch przykazań - jest jedno przykazanie miłości - Boga i bliźniego. „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1J 4, 20) - przypomina nam św. Jan. I tu pojawia się kolejna nowość naszej wiary. Nowość zdumiewająca, a dla wielu wręcz nierealna i niezrozumiała. Chrześcijanin ma miłować bowiem każdego człowieka. Bez wyjątku. Po prostu każdego. „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?" (Mt 5, 46) - nauczał Jezus w Kazaniu na Górze. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół" (Mt 5, 44) - konkluduje Chrystus - oto przedmiot i cel miłości chrześcijańskiej. To nie jest jakiś nieosiągalny kres naszej chrześcijańskiej pielgrzymki, to jest początek drogi z Chrystusem. Być chrześcijaninem, to miłować każdego, a przede wszystkim tych, którzy wyrządzają nam krzywdę i popełniają zło. Pięknie to brzmi, ale pewnie każdy z nas zastanawia się jak tego dokonać. Jak to jest możliwe, aby miłować tych, którzy wyrządzają nam i innym krzywdę? Jakże często pierwszym odruchem na słowa „miłość nieprzyjaciół" jest bunt: „Nie, taka miłość jest po prostu niemożliwa, to nie dla mnie".
Z jak wielkim trudem przychodzi nam miłowanie bliskich osób, a co dopiero kochanie ludzi nam nieżyczliwych! Benedykt XVI w swojej encyklice wskazuje na konkretną przyczynę takiego stanu rzeczy. Nasz sprzeciw wobec miłości nieprzyjaciół płynie ze skojarzenia słowa „kochać" z całym bogactwem uczuć, które towarzyszą naszemu doświadczeniu miłości (por. Benedykt XVI, Deus caritas est, 17). Dla większości z nas miłość kojarzy się z przeżywaniem radości, pogodą ducha, euforią. Miłość to nic innego jak przyspieszone bicie serca wywołane obecnością drogiej nam osoby.
Siostry i Bracia, ale czy miłość to uczucie? Intensywne uczucie i nic więcej? Uczucia z pewnością towarzyszą miłości, ale nie stanowią jej istoty. I tu leży klucz do zrozumienia chrześcijańskiej miłości nieprzyjaciół. Jeśli przyjmiemy, że miłość jest jedynie uczuciem, czyli emocjonalną reakcją na drugą osobę, to rzeczywiście pokochanie nieprzyjaciół jest niemożliwe. Uczucia są niezależne od mojej woli, są moimi reakcjami na sytuacje zewnętrzne. Nie mogę na siłę wywołać jakiegoś uczucia, zwłaszcza do krzywdzących nas osób. I dlatego trudno sprawić, aby spontanicznie zjawiły się te cudowne emocje na widok tych, którzy wyrządzili nam wielkie lub mniejsze zło. Ale uczucie to nie jest sedno miłości. Pamiętajmy o tym! Kochać to pragnąć autentycznego dobra dla drugiej osoby. Pragnąć i realizować je ze wszystkich sił. Gdy przyjmiemy taką wizję miłości, to pokochanie nieprzyjaciół staje się możliwe. Jeśli ktoś wyrządził nam krzywdę, nie mścijmy się. Nie odpowiadajmy złem na zło. Nie sięgajmy po pomówienia, oszczerstwa i plotki. Domagajmy się sprawiedliwości, ale nigdy - w imię źle rozumianej sprawiedliwości - nie poniżajmy drugiego człowieka. Każdy jest człowiekiem i w każdym należy uszanować jego podobieństwo do Stwórcy, nawet jeśli jego czyny tak mocno obraz ten zatarły. Módlmy się za tych ludzi, bo to także jest przejaw naszej miłości. Błagajmy Boga za czyniących zło, tak jak uczynił to Jezus na krzyżu. „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Kochajmy nieprzyjaciół, nawet jeśli należy potępić ich czyny. Miłość do wroga, nieprzyjaciela polega na udzieleniu mu koniecznego dobra, jeśli w tym momencie go potrzebuje. Nie patrzmy na nasze uczucia i emocje, bo można kogoś nie lubić a jednocześnie autentycznie go kochać! Kochać miłością płynącą z Chrystusowego Krzyża! Amen.
marca 04, 2024
Słowo Boże na Święto Św. Kazimierza, królewicza - Trwajcie w miłości mojej!
Poniedziałek, 3. tydzień wielkiego postu
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem".
marca 02, 2024
Zamyślenia Wielkopostne - Wyjść z zagubienia i odnaleźć Ojca!
Sobota, 2. tydzień wielkiego postu