marca 31, 2024

Homilia na Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego - "Miłość silniejsza niż śmierć"!

Homilia na Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego - "Miłość silniejsza niż śmierć"!


Dzień Wielkiej Niedzieli to dzień zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Zmartwychwstał. Żyje! Tak głoszą uroczyste rezurekcyjne dzwony. Można uciekać daleko aby nie słyszeć wielkanocnego Alleluja, ale wszędzie dogoni nas prawda, że Chrystusa nie można zabić, nie można przywalić w grobie, nie można się Go pozbyć. Można nająć kłamliwych ludzi, aby głosili, że Jezusa wykradli uczniowie, że Go nie ma, można Jezusa wymazać z podręcznika, wizerunki zniekształcić, sprowadzić do mitu. Zawsze sporo jest takich, co zarabiają na kłamstwie i oszustwie. Tak jest od dwóch tysięcy lat... przekupić świadków. Mieć na swojej drodze wielu suflerów, którzy podpowiadają wzywając z plakatów: Joga, Hare Krishna... Medytacja transcendentalna... I człowiek, szczególnie młody jest skołowany. Tak wiele propozycji, tak wiele podszeptów. Można również na śmierci zrobić zysk, ale te działania okazują się bezskuteczne, jak straż i kamień przy grobie.

Chrystus żyje i wychodzi na spotkanie z człowiekiem, zwłaszcza z człowiekiem biednym, załamanym, zastraszonym i wątpiącym. I wystarczy jedno słowo Jego - Pokój Wam! - aby wstąpiła w serce odwaga i radość.
Spotkanie ze Zmartwychwstałym Chrystusem zmieniło życie Apostołów - znikła bojaźń. Ufajcie, nie lękajcie się. Szukajcie tego co w górze. Apostołowie jako dobrzy świadkowie będą demaskowali kłamstwo, bo jest w nich miłość do prawdy. Bo prawdą nie jest to co jest, ale to co być powinno... nie poddać się małoduszności i zwątpieniu.
 
Kamień... któż nam odwali od drzwi grobu - pytamy. Kamień gniotący nasze serca... Współczesny człowiek jest poraniony, jego życie rodzinne nie ułożyło się tak jakby chciał. Sam nie potrafi się wyzwolić. Czasem szuka, męczy się w okowach schematów, które sam sobie stworzył, narzucił. „Myśli moje nie są jako myśli wasze". „Idźcie do Galilei". Do Kościoła, „tam Go spotkacie". Chrystus żyje w Ewangelii, w Sakramentach Świętych. Jezus sam nam wyznaczył te miejsca spotkania. Jeśli Go szczerze szukasz, nie trać czasu na wymyślanie i szukanie nowych, oryginalnych dróg wiodących ft do Niego. Zaufaj Mu. Nie zamykaj się na Jego słowo. Szukaj Go na drodze, na którą ci wskazuje. Nie lękaj się. Odwagi. ,,Ramiona sprawiedliwych Pan podtrzymuje". Nie chodź smutny po tej ziemi, nawet jeśli jest to ziemia nadwiślańska.
 
Człowiek potrzebuje uwolnienia, uzdrowienia, odnowy całego życia. Jak ten kamień przy grobie powiązany jest powrozami, skrępowany, chce się sam uwolnić, ale na darmo „kamień wagi wielkiej Żydzi na grób wtoczyli". Jeżeli się uwierzy w moc łaski i Zmartwychwstania, w moc Sakramentu Pokuty, który uwalnia od winy i wyzwala...
 
Trzeba jednak walczyć o wolność ducha – do końca, nie trwać w gro- bach naszych grzechów. „Nie lękajcie się" Chrystus jest z nami, a zarazem przed nami. Wierzymy, ale bardziej ufamy, ale jeszcze bardziej nie w pół drogi... Dziś tylko człowiek bezmyślnie może lekceważyć Chrystusowe słowa i może krzyczeć „Nie"!
 
Cud Wielkiej Niedzieli to cud miłości. To ona wyprowadza z krainy zmarłych Jezusa, ona przemienia Jego Ciało i wprowadza w nowy wymiar życia, w świat czystej Miłości. Ale trzeba udoskonalić miłość swego serca. Jakże biedni są ludzie nie dostrzegający potęgi miłości, którą objawił Chrystus w Wielki Piątek i Wielką Niedzielą. Jakże ciasny i biedny jest ich świat, zamknięty pieczęcią śmierci, której złamać nie potrafią. Jak ubogi jest człowiek, który szuka jedynie źródeł energii w ziemi, w kosmosie, a nie dostrzega jej w swoim sercu. Chodzi o podłączenie serca do Źródła wszelkiej miłości, do samego Boga. Gdy wszyscy chrześcijanie uczynili to z wewnętrznym przekonaniem i świadomością doskonalenia w sobie miłości, Kościół jako wspólnota promieniująca miłością, przeobraził świat. Wielkanocne Misterium - to Misterium miłości, najpotężniejszej energii tego świata, której źródło nie jest z tego świata.
 
Święta Zmartwychwstania Pańskiego szczególnie apelują o zmartwychwstanie sumień. Wiele jest dziedzin życia, które są martwe i woła- ją o powrót do nowego życia. Zmartwychwstania sumień domaga się etyka małżeńska i rodzinna i odnowić się musi zdrowy stosunek rodziców do dzieci, gdyż nieraz zamiast ofiarnej miłości ma miejsce egoistyczne szukanie siebie. Zmartwychwstania wymaga modlitwa i czytanie Pisma Świętego. Odnowy wymaga nasze słownictwo. Co stało się z naszym językiem: Mickiewicza, Słowackiego, Staffa. Nasz słowiański piękny język, wychodzi taki wulgarny, nie ubrany na ulicę naszych miast i wiosek. Zmartwychwstania (i odnowy) wymaga dziedzina życia związana z trzeźwością.
 
Długo trzeba by wyliczać postawy i cnoty, które winny odradzać się w sumieniu polskiej rodziny, aby zmartwychwstanie Polski znalazło pełny wyraz. W takim razie jednak każdy z nas ma w swym osobistym życiu powstać z martwych.
 
Rezurekcyjne dzwony biją mocno i budzą zmysł chrześcijański. Właściwie one nie milczą nigdy. Żyjemy w czasie zmartwychwstania do nowego życia. Zanim nastąpi nasze ostateczne zmartwychwstanie, musi się dokonać zmartwychwstanie w naszych sumieniach. Pascha, czyli przejście Jezusa przez sumienia Ludu Bożego wciąż trwa.
 
Chrześcijańskie święcenie niedzieli zapewnia ten niezwykły proces budzenie sumień. Niedziela każda jest pamiątką Zmartwychwstania Chrystusa. Nazywamy ją pierwszym dniem tygodnia, bo podobnie jak dzień stworzenia świata wszystko w naszym duchowym życiu rozpoczyna.
 
Umocniona nadzieja w każdą niedzielę będzie pobudzać człowieka do wiary. Wiara i nadzieja idą w parze i pozwalają człowiekowi bardziej zbliżyć się do miłości Bożej. Nie będziemy wtedy mieli do czynienia ani z próżną wiarą ani z próżnym przepowiadaniem. Musimy się dzisiaj bać bardzo próżnej wiary, czyli wiary jakby daremnej, nieprawdziwej, koniunkturalnej, pozbawionej siły płynącej ze Zmartwychwstania Chrystusa.
 
Jeżeli kiedykolwiek mówiło się o potrzebie heroizmu w życiu chrześcijan, to trzeba pamiętać, że heroizm może rodzić się wszędzie tam, gdzie chrześcijanie znajdowali się blisko Krzyża i blisko Zmartwychwstania.
 
Spróbujmy więc w te radosne Święta Wielkanocne oderwać się od lęków, zgryzot dnia powszedniego. Radujcie się wszyscy młodzi. Jesteście zdrowi. Potrzebujecie ruchu i bliskości drugiego człowieka, ale jesteście stworzeni dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował.
 
Odwerwijcie się od zmartwień wszyscy, na których spoczywa ciężar życia społecznego i rodzinnego. Jesteście tą częścią wspólnoty polskiej, która doznaje największych rozterek, wahań, lęków. Ale i Wy macie pozwolić, aby blask Zmartwychwstania wyprostował Wasze pochylenie.
 
„Oto dzień, który dał nam Pan" te słowa kieruje Kościół do was - drodzy bracia i siostry, ludzie w podeszłym wieku, spracowani. I Wy macie oderwać się od smutków. Wam przychodzi łatwiej zrozumieć, że Tajemnica zwycięstwa nad śmiercią przeżywana jest na miarę Waszego zawierzenia Bogu.
 
Bo zmartwychwstał Pan! Alleluja, już Go więcej grób nie kryje. Amen.
 
 

marca 30, 2024

Homilia na Wigilię Paschalną w Wielką Noc - Chrystus zmartwychwstał!

Homilia na Wigilię Paschalną w Wielką Noc - Chrystus zmartwychwstał!


Niebo i ziemia się radują Alleluja.
Ze zmartwychwstania Twojego Chryste. Alleluja

Siostry i Bracia w Chrystusie Panu
Gromadzimy się w dniu dzisiejszym na szczególnej Liturgii Kościoła. Jest to szczególna noc, kiedy wspominamy dzieło naszego Odkupienia. W Orędziu Paschalnym śpiewaliśmy, że jej uświęcająca siła oddala zbrodnie, obmywa z przewin, przywraca niewinność, przynosi smutnym radość, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi.
 
Słowo Boże, które wysłuchaliśmy dzisiaj ukazuje nam dlaczego ta noc posiada szczególną moc. W pierwszym czytaniu usłyszeliśmy opowiadanie o początku świata. Podstawowym przesłaniem tej opowieści jest prawda, która stoi u fundamentów życia każdego człowieka i jego relacji do Boga: Bóg stworzył świat, rośliny, zwierzęta oraz człowieka z miłości. Każdy człowiek nosi w sobie obraz i podobieństwo Boga. To podobieństwo do Boga jest źródłem niepowtarzalności i godności każdego z nas.
 
Jednak przez kłamstwo szatana, grzech wszedł na świat. Szatan zwiódł pierwszych rodziców przez kłamstwo. Uwierzyli oni w złą nowinę, która brzmi: Bóg nie chce waszego dobra. To jest niestety powtarzające się do dzisiejszych czasów kłamstwo złego ducha. Przyjęcie tego kłamstwa pociąga za sobą grzech i jego konsekwencję, czyli śmierć.
 
Grzech prowadzi także do niewoli. Każdy kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu. Obrazem tej niewoli jest uciemiężenie narodu wybranego w Egipcie. Tak jak Naród Wybrany nie był w stanie sam wyzwolić się z niewoli Egipskiej, tak również każdy z nas nie jest w stanie sobie poradzić sam z grzechem i jego konsekwencjami swoim życiu. Potrzebujemy pomocy kogoś, kto będzie miał władzę nad szatanem i jego dziełami. Potrzebujemy pomocy kogoś, kto dokonał zwycięstwa nad śmiercią.
 
Takie zwycięstwo odniósł Jezus Chrystus. Tak jak zapowiadali prorocy w Starym Testamencie, co również słyszeliśmy w dzisiejszej Liturgii Słowa, Bóg spełnił obietnicę, że pośle na świat Zbawiciela. Bóg Ojciec posłał do nas, ludzi, kogoś najbliższego Jego sercu – Swojego Umiłowanego Syna. Jezus wziął na siebie grzech każdego z nas i jego konsekwencję – śmierć. Umierając na krzyżu i zmartwychwstając, dokonał dzieła wyzwolenia człowieka z niewoli grzechu.
 
Jezus przyszedł na świat, aby ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, niewidomym przejrzenie, aby uciśnionych odsyłać wolnymi (zob. Łk 4, 18).
 
Co te słowa oznaczają dla nas dzisiaj?
Jakie znaczenie mają dla nas tej nocy, w blasku świecy Paschalnej, która jest symbolem obecności Chrystusa pośród nas?
 
Jezus chce przeprowadzić również ciebie osobiście, dzisiejszej nocy z niewoli grzechu do wolności, z ciemności do światła, z nienawiści do przebaczenia i pojednania. Dokonuje się to przez wiarę w Niego i nawrócenie.
 
W Liście do Rzymian usłyszeliśmy: „Przez chrzest zanurzający w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, tak jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6, 4).
 
Gdy za chwilę będziesz odnawiać przyrzeczenia chrzcielne, będziesz wyrzekać się szatana i jego dzieł i wyznawać wiarę, jest to szczególny czas w czasie tej świętej nocy, abyś powierzył Jezusowi to co jest dla ciebie zniewoleniem: gniew, pycha, nieczystość, obżarstwo, uzależnienie, zazdrość, niewierność, brak przebaczenia.
 
Gdy będziesz wyznawał wiarę, że Zmartwychwstały Pan jest nad i ponad tym wszystkim, pozwól się poprowadzić do nowego życia. Taki sens ma odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych dzisiejszej nocy.
Zmartwychwstały Jezus obdarza nas tej nocy nowym życiem oraz daje nam prawa nowego życia. Po przejściu przez Może Czerwone, Naród Wybrany otrzymał nowe prawo na nowej drodze życia – Dziesięć Przykazań. Pełne zrozumienie znaczenia Dekalogu jesteśmy w stanie przyjąć tylko w blasku świecy Paschalnej.
 
Dzisiaj Jezus daje tobie nowe życie. To nie jest mit, czy bajka. Życie to stanie się twoim udziałem, jeżeli tylko zechcesz je przyjąć. Przykazania to drogowskazy na tej drodze nowego życia.
Jest jeszcze jedna, Pascha – która czeka każdego z nas.
 
„Czas ucieka, wieczność czeka” – napis na zegarze w Wadowicach, który widział Jan Paweł II i wspominał go po latach.
 
Jezus Zmartwychwstały ukazuje nam dzisiaj tę perspektywę – życie wieczne. Zmartwychwstały Jezus mówi tej nocy do ciebie – odwagi, jam zwyciężył śmierć, więc żyj, zacznij żyć – czas ucieka, wieczność czeka. Ja jestem z Tobą więc odwagi. Tę radosną nowinę obwieszcza nam dzisiejsza Ewangelia, która stanowi zwieńczenie całej Liturgii Słowa.
 
Trzy kobiety z dzisiejszej Ewangelii jako pierwsze dowiedziały się o zmartwychwstaniu Jezusa. Kobiety te wybrały się o świcie pierwszego dnia tygodnia do Jego grobu, niosąc przygotowane wonności, ale zastały odsunięty kamień i pusty grób, w którym nie było już ciała Jezusa. Gdy stały tak bezradne i zdziwione, wówczas zaskoczyły ich słowa dwóch mężczyzn w lśniących szatach: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj, zmartwychwstał”. Idąc za zachętą aniołów, przypomniały sobie słowa Jezusa, w których zapowiadał swoje cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie. I ze zdumieniem stwierdziły, że to rzeczywiście się dokonało. Natychmiast uwierzyły w zmartwychwstanie Mistrza, ponieważ miały mocną wiarę i były bezgranicznie wierne Jezusowi. Kobiety te, pełne radości, wróciły szybko do apostołów, opowiadały o tym, co się dokonało, i mówiły: „Chrystus zmartwychwstał”.
 
Lecz apostołowie nie dawali im wiary i dziwili się słowom kobiet. Jak opowiada Ewangelista Łukasz, Piotr pobiegł zaraz do grobu, by upewnić się, czy rzeczywiście jest on pusty. Gdy nie znalazł tam ciała Jezusa, lecz tylko same płótna, wrócił do siebie, dziwiąc się temu, co się stało.
 
Nie tylko u Piotra tajemnica zmartwychwstania budzi wielkie zadziwienie i zdumienie, które zwykle jest początkiem wiary. Odczucie zdumienia, zadziwienia, zachwytu nad tajemnicą paschalną towarzyszy przez wieki wyznawcom zmartwychwstałego Pana. Również my w tę paschalną noc, słuchając słów Łukaszowej Ewangelii, możemy uwierzyć na słowo jak kobiety lub przeżywać podobne zdumienie jak apostołowie. Ale trzeba podkreślić, że jedna i druga reakcja może prowadzić do spotkania ze zmartwychwstałym Panem, jak to opowiadają w dalszych słowach Ewangeliści.
 
Od tej paschalnej nocy będzie nam towarzyszyć radosne zawołanie „Alleluja, Chrystus zmartwychwstał”. Będzie ono rozbrzmiewać z mocą w różnych formach i tonacjach przez kolejne tygodnie okresu wielkanocnego. Im bardziej uświadamiamy sobie głęboki sens, jaki nadaje naszemu życiu zmartwychwstanie Jezusa, tym głośniej i z większym przekonaniem możemy wołać: „Chrystus zmartwychwstał”. Tym większa też będzie nasza radość wielkanocna, którą możemy dzielić się z innymi w naszych rodzinach, wśród przyjaciół i znajomych.
 
Dlaczego świętowanie tego wydarzenia może i powinno wnosić radość w nasze codzienne życie? Otóż dlatego, że zmartwychwstanie Jezusa jest najpełniejszym objawieniem mocy zbawczej Boga i Jego panowania nad światem. Jest zwycięstwem dobra nad złem. Jest gwarancją, że ostatecznie prawda zwycięża nad kłamstwem, sprawiedliwość nad niesprawiedliwością, miłość nad nienawiścią, niewinność nad nikczemnością. Zmartwychwstały Chrystus wskazuje na Boga Ojca, który wskrzesił Go z martwych i który czuwa nad światem, a w nim nad każdym, kto słuchając słów Jezusa, wstępuje na drogę budowania królestwa Bożego. To wydarzenie i jego świadome ponowne przeżywanie przywraca wiarę w moc Boga, zachęca do zaufania Mu, do budowania swojego życia w oparciu o Niego, nie zważając na pojawiające się przeciwności.
 
Podobnie jak radość kobiet w wielkanocny poranek, tak i nasza radość jest znakiem, że spotkaliśmy Jezusa. Radość ta płynie z głębszego poznania Jezusa i z doświadczenia Jego łaski w sakramencie chrztu, którego przyrzeczenia za chwilę odnowimy, z miłosierdzia, które przyjęliśmy w sakramencie pojednania i z udziału w Jego boskim życiu umacnianym przez Eucharystię. Radość płynie z tego, że to zmartwychwstały Jezus nieprzerwanie uśmiecha się do nas, a przez nas do innych. Zachęca nas, abyśmy umacniali w sobie tę radość i dzielili się nią z innymi. Być może niewiele możemy dać innym, ale zawsze możemy dzielić się radością. Czasem jedno życzliwe słowo lub przyjazny gest może przemienić czyjś dzień, a nawet pomóc zupełnie inaczej spojrzeć na swoje życie. W ten sposób możemy przybliżyć kogoś drugiego do wiecznego szczęścia, które pochodzi od Boga.
 
Ukochani Bracia i Siostry!
Jutro, w poranek wielkanocny, wyjdziemy ze świątyni, aby w procesji wyśpiewać, że Jezus żyje. Będziemy szli za Jezusem Zmartwychwstałym, obecnym w Najświętszym Sakramencie, który przeprowadza nas w tę noc z niewoli do wolności, ze smutku do radości, z żałoby do świętowania, z ciemności do światła, z poddaństwa do Odkupienia.
 
Tak więc, bracie i siostro, przeżywaj te święta paschalne z zadziwieniem, zdumieniem i radością. Nawet jeśli wstydzisz się swoich upadków i zdrad, to zmartwychwstały Jezus ma moc, aby ci je przebaczyć. On, który jest pełen miłosierdzia i dobroci względem każdego z nas, w tę paschalną noc przypomina ci, że ponad grzech potężniejsza jest Miłość. Potrzeba tylko twojego zawierzenia i świadomego wyboru, może nawet po okresie zastanawiania się, poszukiwania, zdziwienia i wreszcie zdumienia nad tą tajemnicą. Bracia z Taize wraz z młodzieżą śpiewają: „Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy”. Przyjmij więc te słowa jako skierowane do ciebie. A zmartwychwstały i żyjący Chrystus także podczas tej liturgii paschalnej powie do ciebie: „Pokój z tobą!”. Powierz więc Jemu swoją drogę, zaufaj Mu, a On sam będzie działał. Odrzuć od siebie wszelki smutek i raduj się z aniołami i świętymi, a to nie ma nic do rzeczy także razem z twoimi najbliższymi, że Jezus zwyciężył śmierć, że zmartwychwstał. Otwórz twoje serce na radość Jego zmartwychwstania i wprawiaj innych w zdumienie i zadziwienie nad Jego miłością i wiernością. Amen.
 
 

marca 28, 2024

Wielki Czwartek - Dar i tajemnica

Wielki Czwartek - Dar i tajemnica

 



 „Dar i tajemnica” to tytuł książki napisanej przez św. Jana Pawła II w 50-tą rocznicę jego święceń kapłańskich. W tych dwóch słowach ten wielki papież zawarł najtrafniej to, co o dzisiejszej uroczystości powiedzieć możemy. Wchodzimy w czas święty. Dziś rozpoczynamy Triduum Paschalne – trzy święte dni – pełne darów i tajemnic, które można nie tylko spróbować odkryć, ale przede wszystkim z wiarą przyjąć i cudownie przeżyć.


Jest wieczór. Powoli zaczyna zapadać zmrok. Na ulicach miasta jest jeszcze gwarno. Wielu ludzi pośpiesznie przechodzi. Wśród różnych odgłosów można usłyszeć i rozróżnić kilka obcobrzmiących języków, którymi posługują się pielgrzymi przybyli z wielu zakątków ziemi na najważniejsze święta w roku. Przychodzą całymi rodzinami. Niektórzy z przybyłych na uroczystości są w świętym mieście po raz pierwszy w życiu. Zwiedzają je, pochłaniając ciekawymi oczyma – podobnie jak czynią to dzieci, kiedy dostrzegą coś, co je zainteresuje. Pielgrzymka staje się dobrą okazją do odwiedzin krewnych i przyjaciół. W całym mieście panuje radosna atmosfera, przepełniona oczekiwaniem. Wszyscy wyczekują świąt paschalnych – świąt najważniejszych dla narodu wybranego. W pierwszym miesiącu hebrajskiego roku, w czternastym dniu miesiąca Nisan, Żydzi obchodzą święto dla uczczenia Pana. Tego dnia należy zabić jednorocznego baranka, jego mięso przyprawić gorzkimi ziołami na pamiątkę niedostatków i ucisków, jakich doświadczano w ziemi egipskiej podczas niewoli. Baranka należy spożyć pośpiesznie, niczego nie zostawiając na później. Jeść należy w postawie stojącej, a krwią baranka należy oznaczyć odrzwia domu, w którym się przebywa. Na pamiątkę wyjścia z niewoli egipskiej, gdzie Bóg przez znaki i cuda ukazywał, że jest ze swoim ludem. Żydzi świętują Paschę zgodnie z tym, co przykazał im Mojżesz: Po wszystkie pokolenia – na zawsze w tym dniu będziecie obchodzić święto (Wj 14, 12).

Na dwa dni przed świętem Paschy do celu swej podróży, dociera również Jezus wraz z apostołami. Przekraczają bramę miasta świętego – Jerozolimy, i wąskimi uliczkami, wypełnionymi jeszcze pielgrzymami, zmierzają do domu, w którym mieszka znany im człowiek. Wchodzą do odświętnie przystrojonej sali na górze. Dwóch z uczniów Jezusa przybyło tu wcześniej, aby wszystko przygotować. Pozostali apostołowie, przekraczając próg owej sali, są zdumieni efektami pracy swoich braci. Sala jest gotowa do świętowania. Apostołowie powoli wchodzą do środka, rozglądają się po sali, którą dobrze znają, a która dziś wygląda nieco inaczej niż zazwyczaj. Jest oświetlona światłem świec i ozdobiona. Na podłodze leżą przygotowane posłania, jak to jest w tradycji ludzi wschodu. Apostołowie powoli i w milczeniu zajmują miejsca na podłodze, przy miejscu, w którym będą spożywać wieczerzę. Wszyscy zdają się jakby instynktownie przeczuwać to, co za chwilę się wydarzy. Uczniowie wyczekują tego momentu w napięciu. W trakcie wieczerzy dzieje się coś, co zapada apostołom nie tylko głęboko w pamięć, ale i w serce. To, co teraz się dzieje na ich oczach, to, czego teraz są świadkami, w przyszłości sami będą powtarzać przez całe swe życie; co więcej, będą tego uczyć innych, których później wyświęcą na biskupów i kapłanów.

Św. Paweł, który kilka lat po zmartwychwstaniu Jezusa i po swoim nawróceniu przybywa do Jerozolimy (Ga 1, 18), aby spotkać się ze św. Piotrem i innymi apostołami, ze względu na trwające wówczas prześladowania, nie może pozostać w Jerozolimie dłużej, niż zaledwie piętnaście dni. Czas ten wystarcza apostołom, aby przekazać mu coś niezwykle istotnego. On sam relacjonuje to w ten sposób: Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!» Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!» (1 Kor 11, 23b-25). Te słowa zapisane w Pierwszym Liście do Koryntian były pierwszą modlitwą eucharystyczną, jaką posługiwał się Kościół od samego początku. Kiedy apostołowie sprawowali Eucharystie – Łamanie Chleba – jak wówczas mówiono, wypowiadali słowa Jezusa, które On im polecił wypowiadać podczas ostatniej wieczerzy. Łamali chleb i rozdawali go. Tak, jak czynią to kapłani na całym świecie po dziś.

Apostołowie w trakcie trwania ostatniej wieczerzy również mieli wątpliwości. Jak to możliwe, że chleb staje się Ciałem Jezusa, a wino Jego Krwią? To tajemnica, jedna z największych i najwspanialszych tajemnic, jaką Kościół posiada. Jezus jest nowym Barankiem, którego spożywamy na pamiątkę wyjścia z niewoli grzechu (J 8, 34-36).

Hymn eucharystyczny napisany przez św. Tomasza z Akwinu Adoro Te devote (Zbliżam się w pokorze) dobrze obrazuje to, czego doświadczamy, mając kontakt z Eucharystią:

Mylą się, o Boże, w Tobie wzrok i smak, kto się im poddaje, temu wiary brak, ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, że w postaci Chleba utaiłeś się.

O tym, że Jezus prawdziwie obecny jest pod postaciami eucharystycznymi, zaświadczają wszystkie cuda eucharystyczne, które dokonały się na świecie. Szczególnie głośno zdają się wołać dwa ostatnie, które miały miejsce w naszej ojczyźnie w Sokółce (2008 r.) i w Legnicy (2013 r.). Te cuda zmuszają nas do postawienia pytania nie o to, czym jest Eucharystia, lecz kim jest Eucharystia? Podczas każdej Mszy Świętej kapłan, trzymając w dłoniach kielich już nie z winem, lecz z Krwią Jezusa, już nie chleb, a Jego Najświętsze Ciało, wypowiada słowa: Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Kapłan czyni to, po to, aby pokazać, na Kogo patrzą nasze oczy i Kogo widzi nasza dusza. W języku niemieckim brzmi to jeszcze dobitniej Seht das Lamm Gottes, das hinwegnimmt die Sünde der Welt, czyli dosłownie Zobacz Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata.

Wiele razy nasza ojczyzna przechodziła przez trudne momenty. Wiele razy ciężko było jej się podnieść. W najtrudniejszych momentach naszej wspólnej historii nasi przodkowie wpatrywali się w Jezusa eucharystycznego i u Niego szukali ratunku.

W Małopolsce, nieopodal Tarnowa, w małym mieście Tuchów jest sanktuarium maryjne. W tym miejscu przy klasztorze redemptorystów jest muzeum, a w nim, jednym z najcenniejszych skarbów jest mała patena i kielich do sprawowania Eucharystii. Kielich i patena – dość niezwykłe, choć wcale niewykonane ze szlachetnego kruszcu, nieprzyozdobione drogimi kamieniami. Całkiem proste i jednocześnie bezcenne. Kielichem jest malutka szklana brązowa buteleczka po lekach, a pateną starannie wypolerowane denko metalowego kubka. Zostały przywiezione z rosyjskiego łagru, w którym jeden z redemptorystów jako jeniec w obozie przy ich pomocy w tajemnicy sprawował Eucharystię, która pozwoliła mu przeżyć ten trudny czas. Mówi się, że człowiek zniesie każde „jak”, byleby miał tylko wyraźne „po co”.

Po wieczerzy dzieje się coś, co zdumiewa uczniów jeszcze mocniej, niż to wszystko, co stało się dotąd. Jezus wstaje od wieczerzy. Zdejmuje z siebie wierzchnią szatę i na tunikę przywdziewa prześcieradło. Później nalewa wody do misy. Następnie podchodzi do każdego z uczniów i klęka przed każdym z nich bez wyjątku. Pragnie umyć im nogi. Apostołowie są wyraźnie zmieszani, zawstydzeni. Piotr próbuje się wymówić. Dlaczego Jezus to czyni? On, Pan, wykonuje posługę, która należy do obowiązków najniższych rangą sług. On, Nauczyciel, zajmuje teraz miejsce u stóp swoich uczniów. W Palestynie był zwyczaj, że to uczniowie siadali u stóp nauczyciela, aby się uczyć, aby go słuchać. A tymczasem Jezus, prawdziwy Bóg-Stwórca, klęka przed swoim stworzeniem i chce mu służyć. Po co to czyni? On pragnie pokazać, jak należy kochać. Po łacinie obrzęd obmycia nóg w Wielki Czwartek nazywany jest „Mandatum”, co oznacza przykazanie. Przykazanie miłości, które Jezus pozostawia jako swój testament. Dlatego często podczas dokonywania tego obrzędu chór śpiewa słowa Ewangelii: Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali (J 15, 12. 17). Nikt z grona apostołów nie został wykluczony. Wszyscy bez wyjątku uczestniczą w ostatniej wieczerzy: Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził (Mt 10, 2b-4). Dopiero po tym, jak najpierw Jezus każdego z uczniów dopuści do największej tajemnicy, jak każdemu z nich pozwoli uczestniczyć w Eucharystii, a później wobec każdego z nich uczyni ten gest miłości w postaci obmycia nóg, dopiero wówczas Jezus wskaże, kto Go zdradzi.

To czym w swej istocie jest Eucharystia można najkrócej i najtrafniej określić jako dar i tajemnica. Dar, ponieważ nikt na niego nie zasługuje. Jest otrzymywany darmo z łaski Boga za pośrednictwem kapłana. Każda Msza Święta jest tajemnicą, bo nie sposób ogarnąć jej naszym umysłem. Jezus przez to, co dokonało się w Wieczerniku, chce nam powiedzieć, że nie wystarczy tylko z wiarą Go przyjąć w Eucharystii, lecz swoim życiem trzeba zaświadczyć wobec innych o miłości, jakiej od Niego doświadczyliśmy.

marca 09, 2024

4. Niedziela Wielkiego Postu (B) - Kochać miłością płynącą z Chrystusowego Krzyża!

4. Niedziela Wielkiego Postu (B) - Kochać miłością płynącą z Chrystusowego Krzyża!


Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".

Siostry i Bracia!
Przepiękne słowa z dzisiejszej Ewangelii. Objawienie i przypomnienie jak bardzo Bóg nas kocha. Tak umiłował świat, tak ukochał człowieka, że nie zawahał się przed posłaniem swojego Syna. Nie ma bowiem większej miłości, niż oddać życie za kogoś. A Chrystus oddał. Nieustannie potrzebujemy przypomnienia prawdy o Bożej miłości. Słowo miłość odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Pragniemy miłości, tęsknimy za nią, potrzebujemy jej w każdym momencie naszego życia i nie ważne ile mamy lat, czy tęskni ktoś za wielką miłością swojego życia, czy potrzebujemy pomocnej dłoni, wsparcia, pamięci w podeszłym wieku. Człowiek nie może żyć bez miłości. Możemy żyć bez wielu rzeczy materialnych czy nawet duchowych, ale nie bez miłości. Jak pisał święty papież Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis: „Jeśli nie znajdziemy uczestnictwa w miłości, nasze życie zatraca swój sens".

O miłości na całe życie marzą ludzie młodzi, dzieci poszukają bezpieczeństwa i miłości u swoich rodziców, małżonkowie każdym dniem starają się wyrażać i na nowo budować swoją wierną miłość, osoby starsze pragną ciepła i czułości ze strony swojego otoczenia. Nieważne ile mamy lat, co robimy, jaki zawód wykonujemy, czy jesteśmy małżonkami, osobami samotnymi - każdy z nas pragnie kochać i być kochanym. Czy jest w tym coś dziwnego? Nie, zostaliśmy bowiem stworzeni na obraz i podobieństwo Boga (por. Rdz 1, 26). Boga, który jest miłością, który jest najdoskonalszą wspólnotą miłujących się Trzech Osób Boskich. Z miłości powstaliśmy i w miłość musimy się obrócić" (ks. Jan Twardowski).

Jak nauczyć się miłości? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy nie jest ona raczej spontanicznym uczuciem wyrywającym się z głębi naszego serca? Miłości przecież nie można nikomu nakazać, ani nikogo do niej zmusić. Benedykt XVI w swojej encyklice o Bogu, który jest miłością wskazuje, że Ten, który powołał nas do istnienia z miłości może wręcz nakazać nam miłość: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem" (Mt 22, 37). Ale to tylko Bóg może ,,nakazać" czy wręcz błagać człowieka o miłość, bo pierwszy nas umiłował. I to miłością bezgraniczną i bezwarunkową. Miłością do końca. Do szaleństwa krzyża. Miłością ponad wszystko. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15, 13). 

Jak nauczyć się takiej miłości? Wpatrując się i kontemplując miłość samego Boga. Niejednokrotnie słyszeliśmy słowa, że „Bóg nas kocha", że Bóg jest miłością". Ale co to znaczy konkretnie w naszym życiu? Jak przeżywamy ową fundamentalną prawdę naszej wiary? Czy trwamy w zdumieniu nad tym niezwykłym wyznaniem Boga? 

W kulturze greckiej, w czasach współczesnych Jezusowi wyznanie, że Bóg kocha człowieka dla wielu było wręcz zgorszeniem i zaskoczeniem. Jak Bóg może kochać człowieka? To niemożliwe i nierealne! Dlaczego? Bo miłość to nic innego jak zachwyt dobrem, to potężna siła, która sprawia, że dążymy do dobra doskonałego. Albo miłość to, co najwyżej wymiana dobra między ludźmi, którzy są sobie równi. Jak więc Bóg może kochać człowieka!? Co on znajdzie godnego swojej miłości w nędznym człowieku!? Jakim dobrem zachwyci się w człowieku, którego sam już wcześniej nie posiadałby!? Nawet tak wielcy myśliciele starożytni, jak Platon czy Arystoteles, którzy w swoich rozważaniach dochodzili do istnienia Boga, nie wierzyli, że Bóg mógłby kochać człowieka. Taki Bóg nie istnieje i nie może istnieć. Jak bardzo mylili się ci wielcy filozofowie! Bóg, który miłuje istnieje, co więcej - tylko taki Bóg istnieje! Bóg, który stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Stworzył go mężczyzną i niewiastą" i przeznaczył do miłości. Bóg, który po upadku człowieka wychodzi na jego poszukiwanie i woła: „Adamie, gdzie jesteś?" (por. Rdz 3, 9). Bóg nawołuje Adama, aby ten wiedział, że od tej chwili Jego miłość nieustanie, będzie szukała każdego zagubionego stworzenia. Bóg, który nieustannie objawia się w historii i troszczył się o swoje dzieci. Bo istnieje tylko On, który tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (por. J 3, 16).

Siostry i Bracia! W dzisiejszą niedzielę Wielkiego Postu po raz kolejny odkryjmy i przeżyjmy nowość naszej wiary" - nowość i niezwykłość miłości Boga do człowieka. Słyszeliśmy niejednokrotnie o naszym Bogu w Trójcy Jedynym, że jest wszechmocny, wszechwiedzący, nieskończony. To prawda. Tak jest w istocie jak od wieków naucza nas święta teologia. Ale pamiętajmy, że Bóg nie ma innej wszechmocy niż wszechmoc miłości. To ona jest w stanie przezwyciężyć wszystko, zniweczyć nasz grzech, pokonać śmierć i przeprowadzić nas ze śmierci do życia. Wszechwiedza Boga? Nie lękajmy się jej! Bóg nie podpatruje człowieka, aby złapać" go na jakimś grzechu. On patrzy na nas z miłością. W swej Wszechwiedzy, wie co kryje się na dnie naszego serca, widzi to dobro, którego my sami niejednokrotnie nie jesteśmy w stanie zobaczyć. On jest bliżej nas, niż my sami sobie" - powtarzał św. Augustyn. Bóg spogląda na człowieka i widzi to, co dobre. Tak wygląda owa wszechwiedza Boga. Wie o każdym naszym dobru, nawet o tym najmniejszym poruszeniu naszego dobrego serca i żadnemu z nich nie pozwoli zginąć. 

Nieskończoność Boga!? To nieskończoność miłości. „Jedyną granicą miłości jest miłość bez granic" - i o takiej właśnienieskończonej miłości mówił nam przed laty, na sopockim hipodromie, Jan Paweł II (por. homilia Ojca św. Jana Pawła II podczas Mszy św. w Sopocie w trakcie podróży apostolskiej do Polski, 5 czerwca 1999).

Ale miłość Boga do nas i nasza do Niego nierozerwalnie jest związana z miłością do człowieka. Jest związana do tego stopnia, że nie ma dwóch przykazań - jest jedno przykazanie miłości - Boga i bliźniego. „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1J 4, 20) - przypomina nam św. Jan. I tu pojawia się kolejna nowość naszej wiary. Nowość zdumiewająca, a dla wielu wręcz nierealna i niezrozumiała. Chrześcijanin ma miłować bowiem każdego człowieka. Bez wyjątku. Po prostu każdego. „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?" (Mt 5, 46) - nauczał Jezus w Kazaniu na Górze. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół" (Mt 5, 44) - konkluduje Chrystus - oto przedmiot i cel miłości chrześcijańskiej. To nie jest jakiś nieosiągalny kres naszej chrześcijańskiej pielgrzymki, to jest początek drogi z Chrystusem. Być chrześcijaninem, to miłować każdego, a przede wszystkim tych, którzy wyrządzają nam krzywdę i popełniają zło. Pięknie to brzmi, ale pewnie każdy z nas zastanawia się jak tego  dokonać. Jak to jest możliwe, aby miłować tych, którzy wyrządzają nam i innym krzywdę? Jakże często pierwszym odruchem na słowa „miłość nieprzyjaciół" jest bunt: „Nie, taka miłość jest po prostu niemożliwa, to nie dla mnie".

Z jak wielkim trudem przychodzi nam miłowanie bliskich osób, a co dopiero kochanie ludzi nam nieżyczliwych! Benedykt XVI w swojej encyklice wskazuje na konkretną przyczynę takiego stanu rzeczy. Nasz sprzeciw wobec miłości nieprzyjaciół płynie ze skojarzenia słowa „kochać" z całym bogactwem uczuć, które towarzyszą naszemu doświadczeniu miłości (por. Benedykt XVI, Deus caritas est, 17). Dla większości z nas miłość kojarzy się z przeżywaniem radości, pogodą ducha, euforią. Miłość to nic innego jak przyspieszone bicie serca wywołane obecnością drogiej nam osoby. 

Siostry i Bracia, ale czy miłość to uczucie? Intensywne uczucie i nic więcej? Uczucia z pewnością towarzyszą miłości, ale nie stanowią jej istoty. I tu leży klucz do zrozumienia chrześcijańskiej miłości nieprzyjaciół. Jeśli przyjmiemy, że miłość jest jedynie uczuciem, czyli emocjonalną reakcją na drugą osobę, to rzeczywiście pokochanie nieprzyjaciół jest niemożliwe. Uczucia są niezależne od mojej woli, są moimi reakcjami na sytuacje zewnętrzne. Nie mogę na siłę wywołać jakiegoś uczucia, zwłaszcza do krzywdzących nas osób. I dlatego trudno sprawić, aby spontanicznie zjawiły się te cudowne emocje na widok tych, którzy wyrządzili nam wielkie lub mniejsze zło. Ale uczucie to nie jest sedno miłości. Pamiętajmy o tym! Kochać to pragnąć autentycznego dobra dla drugiej osoby. Pragnąć i realizować je ze wszystkich sił. Gdy przyjmiemy taką wizję miłości, to pokochanie nieprzyjaciół staje się możliwe. Jeśli ktoś wyrządził nam krzywdę, nie mścijmy się. Nie odpowiadajmy złem na zło. Nie sięgajmy po pomówienia, oszczerstwa i plotki. Domagajmy się sprawiedliwości, ale nigdy - w imię źle rozumianej sprawiedliwości - nie poniżajmy drugiego człowieka. Każdy jest człowiekiem i w każdym należy uszanować jego podobieństwo do Stwórcy, nawet jeśli jego czyny tak mocno obraz ten zatarły. Módlmy się za tych ludzi, bo to także jest przejaw naszej miłości. Błagajmy Boga za czyniących zło, tak jak uczynił to Jezus na krzyżu. Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Kochajmy nieprzyjaciół, nawet jeśli należy potępić ich czyny. Miłość do wroga, nieprzyjaciela polega na udzieleniu mu koniecznego dobra, jeśli w tym momencie go potrzebuje. Nie patrzmy na nasze uczucia i emocje, bo można kogoś nie lubić a jednocześnie autentycznie go kochać! Kochać miłością płynącą z Chrystusowego Krzyża! Amen.

marca 04, 2024

Słowo Boże na Święto Św. Kazimierza, królewicza - Trwajcie w miłości mojej!

Słowo Boże na Święto Św. Kazimierza, królewicza - Trwajcie w miłości mojej!


 Poniedziałek, 3. tydzień wielkiego postu
 
✠ Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali».
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
"To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem".
Coraz częściej w życiu publicznym obserwujemy, że rozumienie pojęcia miłości jest wypaczane. Jest mylnie utożsamiane jedynie ze stanem uczuciowym, a nawet zredukowane do sfery seksualnej. Jezus podczas ostatniej wieczerzy z uczniami zostawia nam „Testament". Nowe przykazanie ustanawia nie tylko prawem obowiązującym, ale też darem dla Boga, innego człowieka i siebie samych. Ten dar Miłości do Boga, innego człowieka i samego siebie jest powszechny - każdy człowiek go otrzymał. Do nas należy rozwijać go w tych relacjach we współpracy z łaską Bożą.
To sam Pan Jezus uczy nas prawdziwej miłości. Nie jesteśmy pozostawieni samym sobie. Uczy nas osobiście, a także przez wzorce świętych. Dzisiaj w sposób szczególny przemawia przykład św. Kazimierza. Ten książę uczy nas, że miłość rozgrzewa serce ucznia do coraz większego miłowania Jezusa Chrystusa.
Jakże piękne przesłanie niesie dzisiejsza Ewangelia. TO WAM PRZYKAZUJĘ, ABYŚCIE SIĘ WZAJEMNIE MIŁOWALI. Jakże dziwne to przykazanie! Cudowne to przykazanie!
Na tym przykazaniu bazuje całe Boże prawo miłości. Na tym przykazaniu opiera się szczęście człowieka, rodziny, zgromadzeń, Kościoła, świata. Takie to proste. W jednym zdaniu zawiera się wszystko. Problem tylko w tym, aby każdy człowiek je przyjął. Problem w tym, aby zostało ono przyjęte w rodzinach, zakładach pracy, społeczeństwach, wspólnotach, państwach. Nie byłoby wojen, rozlewu krwi, zabójstw, łez i tego ogromu cierpienia, jakie zadaje człowiek człowiekowi. W II wojnie światowej miliony zabitych, obozy koncentracyjne, krematoria. Po wojnie choćby w Polsce, miliony zabitych dzieci nienarodzonych, aborcje...
To ludzie ludziom zgotowali ten los! Dlaczego? Bo odrzucono prawo miłości Boga i bliźniego. Odrzucono lub wypaczono, zabrakło też uniwersalności. Jakby różne narody były stworzone przez różnych bogów, jakby człowiek mógł stawiać się w miejscu Boga i oceniać, osądzać drugiego człowieka według własnych kryteriów, a nie według Bożego prawa miłości.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem".
A jak Jezus umiłował swych uczniów? Po prostu był z nimi! Dzielił ich los, pouczał, wybawiał z opresji... Potem życie oddał za nich, a po śmierci zmartwychwstał i ukazywał się im, bo ich umiłował.
Nas też umiłował. On też przychodzi do nas każdego dnia najpełniej w Eucharystii. Wszyscy spożywamy ten sam Chleb eucharystyczny, pijemy Jego Krew z tego samego kielicha. Jesteśmy braćmi i siostrami, przez Jego Ciało i Jego Krew. Jesteśmy też Jego braćmi i Jego siostrami, gdy pełnimy wolę Bożą. A wolą Bożą jest nasze uświęcenie.
Zatem jak to jest z nami?
Czy umiemy kochać naszych braci, nasze siostry miłością służebną, aż po ofiarę z samych siebie?
Czy naprawdę umiemy wybaczać?
To nie psychologia i ludzkie nauki mają dać nam odpowiedź na to pytanie, ale Jezus Chrystus, który za nas oddał życie, który mimo naszych wad, grzechów, wzlotów i upadków, przygotował nam miejsce w niebie, abyśmy mogli być razem, razem z Nim na zawsze. Nie przebaczył nam tylko w słowach, ale w miłości, która trwa i czeka na spotkanie. Jezus w Eucharystii stal się dla mnie, dla ciebie, darem Miłości, miłości do końca.
Co robię z darem miłości?
Czy rozwijam miłość w relacji do Boga?
Czy rozwijam miłość w relacji do innego człowieka, we wspólnocie?
Czy rozwijam miłość w relacji do siebie samego?
 
MODLITWA DO ŚWIĘTEGO KAZIMIERZA
O, Święty Kazimierzu królewiczu,
Patronie nasz, wzorze cnoty i miłości,
Wysłuchaj naszych próśb i modlitw,
Pomóż nam na naszej drodze ku świętości.
Twoja miłość do Boga była niezwykła,
Twoja troska o biednych i chorych nieskończona,
Pomóż nam naśladować twe przykłady dobroci,
Byśmy mogli wzrastać w miłości i pokorze.
Wskaż nam drogę, jaką należy iść,
Byśmy w życiu naszym zawsze byli wierni,
I daj nam siłę, by pokonywać trudności,
Zawsze ufając w Bożą opiekę i miłosierdzie.
Święty Kazimierzu, módl się za nami,
Abyśmy byli prawdziwymi dziećmi Bożymi,
I doprowadź nas do wiecznej chwały,
Gdzie będziemy razem cieszyć się niebem nieustającym. Amen

marca 02, 2024

Zamyślenia Wielkopostne - Wyjść z zagubienia i odnaleźć Ojca!

Zamyślenia Wielkopostne - Wyjść z zagubienia i odnaleźć Ojca!

 Sobota, 2. tydzień wielkiego postu


✠ Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza (Łk 15, 1-3. 11-32)
 
W owym czasie przybliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi».
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:
«Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał na służbę do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: „Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu przymieram głodem. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników”. Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz ojciec powiedział do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się weselić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: „Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”. Rozgniewał się na to i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”.
Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”».
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
"W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Nie ma nawrócenia bez słuchania Pana Jezusa!"
Nawrócenie oznacza przemianę swojego myślenia. Ono nie dokonuje się bez słuchania słowa Bożego, bez Bożej pomocy z zewnątrz. Celnicy i grzesznicy wiedzieli, że są słabi. Wiedzieli, że sami nie poradzą sobie. Zanurzeni w swojej biedzie, pokornie przyjmują prawdę o sobie, że potrzebują Boga. Dla Niego otworzyli serce i zaufali mocy słowa Bożego.
Paradoksalnie, faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy powinni być blisko Boga, nie trwają przy Nim, gdyż nie uznają swojej słabości. W swojej pysze uważają, że ich uczynki mogą ich zbawić. Stają się jakby samowystarczalni. Ich słowa „szemrania" są trucizną od złego. On zatruwa i mąci ich myśli, niszczy serca. Trucizna samowystarczalności i pychy ukrytej pod płaszczem suchego wypełniania prawa, nie pozwala im otworzyć się na obecność Boga w Chrystusie.
Dzisiaj kolejny raz odkrywamy obraz Boga, który w synu marnotrawnym przyjmuje z otwartymi ramionami grzeszników i czeka na nich, w tym i na mnie.
Czy dostrzegam i uznaję swoją słabość?
Czy oddaję ją w pokorze Bogu, ufając w Jego moc przemiany serca?
Czy mam pragnienie zbliżania się do Boga, aby słuchać Jego słowa?
Jak postrzegam innego człowieka?
"...wszystko, co moje, do ciebie należy".
Gdyby młodszy syn wcześniej miał świadomość tych słów, które teraz starszy słyszy od ojca, może inaczej wyglądałaby historia tej rodziny. Może młodszy syn nie odszedłby z domu, a starszy nie zazdrościłby bratu większej bliskości i miłości ojca.
Ta przypowieść odnosi się oczywiście do relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Jakże często i nam brak tej świadomości, kim jesteśmy w Bogu? Jaka jest nasza tożsamość płynąca z udziału w życiu samego Boga?
Jesteśmy Jego dziedzicami: "...wszystko, co moje, do ciebie należy..." - mówi dziś Ojciec Niebieski do każdego z nas przez usta ojca z dzisiejszej przypowieści.
Jak często nie korzystamy pełnymi garściami z tych łask, które Bóg nam udostępnił w Chrystusie. Bóg jest bogaty w miłosierdzie, tylko czy chcemy z tego niewyczerpalnego źródła łask korzystać?
Dziś także wielu odchodzi z domu rodzicielskiego, zrywają z Kościołem, bo nie znajdują tam miejsca dla siebie, nie odnajdują miłości, nie czują się kochani, a niejednokrotnie i ci, którzy zostali, nie mają świadomości, jak wielu dóbr i łask są dziedzicami, jak mogą czerpać z Miłości do woli.
W tym kontekście rozważę historię starszego syna: jego związek z domem i z ojcem, ale także jego niezadowolenie, pretensjonalność, upór, rozżalenie, które gromadziły się w nim tyle lat. Czy widzę jakieś podobieństwo między nim a sobą?
I skupię się na ojcu. Zobaczę w nim Boga Ojca, który wybiega naprzeciw mnie, gdy wracam w łachmanach. Wychodzi po mnie na zewnątrz, gdy rozżalony nie chcę wejść do domu. Zatopię się w kontemplacji Ojca, który głęboko wzrusza się na mój widok.
Będę modlił się do Ojca jak dwaj synowie. Wtulę się w Jego ramiona i wyznam Mu moje odejścia. Przyznam się do moich żali, pretensji, które zamykają mnie na Boga i ludzi i nie pozwalają cieszyć się życiem. Usłyszę Ojca: „Moje dziecko!"
Na zakończenie medytacji zwrócę się do Jezusa z serdeczną prośbą. Będę powtarzał ją w ciągu dnia: „Jezu, pomóż mi odnaleźć kochającego Ojca!. Proszę Cię, Jezu, o wewnętrzne uzdrowienie mojej relacji z Bogiem Ojcem".
Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger