października 31, 2023

Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych - Świętość to codzienność.

Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych - Świętość to codzienność.

Dzisiejsza uroczystość ma swój początek w pierwszych wiekach Kościoła, kiedy wielu uczniów Pana Jezusa oddawało swoje życie za wiarę. Wielu nie znano z imienia, ale wierzono, że ich świadectwo jest powodem tego, by zamieszkali na zawsze w niebie. Potem przez całe wieki Kościół niektórych świętych ogłaszał po imieniu ukazując piękno ich życia. Jednocześnie też Kościół był świadomy, że wielu przechodzi przez tę ziemię w sposób cichy i pokorny. Są znani tylko Bogu i za swoją codzienną wierność na pewno są w Jego królestwie. Stąd ta dzisiejsza uroczystość gromadzi nas, aby tym wszystkim świętym oddać chwałę. Dzisiaj również dziękujemy Bogu, że Jego tron otaczają niezliczone rzesze aniołów i świętych. Przychodzimy dzisiaj dziękować, że my również powołani jesteśmy do tego samego. Bóg przygotował dla nas miejsce w niebie, a święci są dla nas przykładem, że trzeba tak iść, by znaleźć się tam, gdzie Bóg nas oczekuje. Święci otaczają nas modlitwą, towarzyszą nam zachętą, abyśmy nie ustawali w tym staraniu się, by się Bogu podobać każdego dnia.

Ta wspaniała uroczystość ukazuje nam wielkość miłości Boga i wielkość człowieka. Ukazuje nam jak wielką miłością obdarzył nas Bóg. Mówi św. Jan: ,,Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi". Bóg objawił swoją chwałę, ale jeszcze pełniej objawi się nam, gdy będziemy z Nim razem przebywać w niebie.

W czym się przejawia miłość Boga do nas, ta wielka miłość? Swego jedynego Syna dał, stał się człowiekiem, podobnym do nas we wszystkim oprócz grzechu. Przez swój krzyż i Zmartwychwstanie otworzył nam bramy nieba, odkupił nas umarł na krzyżu, zamiast ciebie i mnie, byśmy mogli być zbawieni przez Jego Krew i zmartwychwstanie. Popatrzcie jak wielką miłością obdarzył nas Ojciec. Powie św. Jan: ,,Nie ma większej miłości jak ta, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich". Taką miłością Bóg nas umiłował. Zamiarem Boga jest to, abyśmy wszyscy byli świętymi. Do tego powołał nas Bóg od początku i po to posłał swego jedynego Syna, abyśmy my, zranieni przez grzech, przez Niego byli uleczeni i przez Niego uświęcani. Mocą Jego laski, przez dar świętych sakramentów. Wszyscy jesteśmy powołani do tego by być świętymi. Tę prawdę trzeba nosić głęboko w sercu, żyć nią każdego dnia. Mam być święty. Taka jest wola Boża wobec mnie. Taka jest wola Boża wobec każdego z nas na naszej konkretnej drodze, tam gdzie jesteś, tam gdzie żyjesz. Bóg nas prowadzi swoimi drogami. Prowadzi nas jak ojciec, który bierze dziecko za rękę, przez konkretne wydarzenia, przez konkretne sytuacje, po to, byśmy byli świętymi. Zobaczmy dzisiaj. O świętości jest wiele powiedziane w różnych miejscach tego słowa. To nie jest takie życie infantylne, jakaś religijna naiwność.

Św. Jan widząc ten tłum otaczający tron Boga mówi: „Kim oni są i skąd przychodzą?" Kim oni są, ci przyodziani w białe szaty? Panie, ty wiesz, to ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Przychodzą z wielkiego ucisku. Czyż Chrystus nie mówi do nas, że brama, która wiedzie do życia jest wąska i niewielu nią idzie, a szeroka na zatracenie i wielu w nią wchodzi? Św. Paweł powie do nas, że ktoś, kto walczy o świętość jest jak zawodnik, który biegnie do mety. Codziennie trenuje, aby uzyskać wieczną nagrodę. Chrystus powie: ,,Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne". To jest codzienna walka z pokusami, przeciwnościami, z grzechem, w końcu z tym co nas od Boga odrywa. Jest to również troska o to, aby nie zatracić relacji z Bogiem. Konkludując, jest to wszystko, nie tylko pokusy, zło, które nas dotyka, ale nieraz i cierpienie, które przychodzi i stawia człowiekowi pytania o sens życia, o cel życia. Przechodzimy konkretną drogą. Jak mówi św. Jan: ,,Idziemy często pośród wielkiego ucisku". Dochować wierności Bogu, to często wyrzec się tego, co proponuje świat. Wybrać wolę Boga, to odrzucić często swoje pożądania i swoją pychę. Przychodzą z wielkiego ucisku, ale też płuczą swe szaty we krwi Baranka, czyli korzystają z wielkiego daru miłości zbawienia danego nam w Jezusie Chrystusie. Z Nim przeżywają swoje życie. Ewangelia w wielu obrazach mówi, że człowiek błogosławiony, należący do Boga, często żyje inaczej jak żyje świat.
 
Błogosławieni, którzy się smucą. I rzeczywiście człowiek duchowy ma powody do smutku. Nie tylko, gdy patrzy na swoje słabości, na swoją niewierność, ale również na tyle istniejącego w świecie cierpienia, zła i niesprawiedliwości. Ma prawo do smutku. Patrzy na zniszczone rodziny, na zagubioną młodzież. Smuci się w sposób Boży. Przeżywa to wszystko z Bogiem, Bogu to wszystko polecając. W ten sposób uobecnia w świecie Boże miłosierdzie, przez swój smutek i swoją modlitwę.

Błogosławieni cisi. Dzisiaj w świeci jest tak modne pokazywać swoje racje, głośno krzyczeć, walczyć o swoje prawa. Zająć postawę pokornego, cichego, ostatniego nie jest łatwo.

Błogosławieni miłosierni, którzy nie odpłacają złem na zło znosząc cierpienia i niesprawiedliwość. Znoszą utrapienia, odpłacają dobrem na zło. Miłosierni, miłosierni tą miłością jaką Bóg nas miłuje. To jest miłosierni wobec nas.

Błogosławieni czystego serca. Człowiek, który walczy o czystość swojego ciała, swojej duszy ze względu na Boga, z miłości do Niego, ponieważ jest Jego dzieckiem i nosi w sobie godność dziecka Bożego. Walczy o czystość. Jakie jest to niełatwe dzisiaj. Błogosławiony jest ten, kto tak żyje.

Błogosławieni, którzy znoszą prześladowania z powodu Jezusa Chrystusa. Ilu jest takich naszych braci i sióstr każdego dnia na całym świecie? Więzionych, torturowanych, zabijanych? Mających podpalone i zniszczone świątynie? Ukrywających się? To jest codzienność. Zobaczmy, że świętość dotykam niektórych tylko - spraw - to nie jest żadne infantylne życie. Jest to ważne zmaganie dochować wierności Chrystusowi. Wymaga to nieraz, aby przyjąć ze strony świata niesprawiedliwość, prześladowanie, a może nawet i śmierć. 
 
Świętość to być w jedności z Chrystusem, bo On nas Nasze życie nie jest tutaj na ziemi, ponieważ do innego życia prowadzi do życia wiecznego. Jesteśmy tutaj tylko przechodniami. idziemy, tam gdzie Bóg nas oczekuje w niebie. Chciejmy naprawdę iść tą drogą, którą Bóg nam wytycza każdego dnia. Chciejmy pełnić każdego dnia wolę Boga. Zobaczmy, że Kościół ma w tej rzeszy świętych przykłady osób ze wszystkich rodzajów i stanów. Począwszy od dzieci z Fatimy. Maleńkie dzieci podejmują modlitwę, aby błagać Boga o miłosierdzie dla świata. Odeszły wcześnie z tego świata, ale umiały odczytać ten Boży zamiar. Ilu młodych ludzi nastoletnich oddało życie broniąc czystości. Maria Goretti, Karolina Kózkówna, czy wielu innych. Ilu małżonków pielęgnowało świętość rodząc dzieci, przekazując im wiarę, budując jedność i miłość. Na przykład rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Wszystkie ich córki poszły do klasztorów, a oni sami są dzisiaj błogosławionymi. Ile osób dla świata zapomnianych, prawie nieznanych umiłowało Chrystusa całym sercem. Jak choćby służąca bł. Aniela Salawa, którą mało kto znał. Zagubiona, zapomniana, miłująca Boga. Ilu zakonników i zakonnic przeżywało swe życie w pokorze, ukryci dla Boga. Życie pełne modlitwy i miłości do Boga i do ludzi.

Każdy z nas znajdzie świętych. Tych, którzy będą dla niego przykładem. I ty możesz być świętym. Przeżywaj swoje życie poważnie. Szukaj woli Boga każdego dnia. Oczywiście rozumiemy dobrze jak nieodzowne jest we wzrastaniu w świętości codzienne pielęgnowanie modlitwy. Jak ważne jest stałe przyjmowanie świętych sakramentów. wyznawanie grzechów, błaganie Boga o miłosierdzie, Eucharystia, słowo Boże. Wszystko to co, w Kościele mamy dla naszego uświęcenia. Jesteśmy powołani do tego, by być świętymi. A święty w tym pokoleniu - jak w każdym - jest jak światło, które świeci w ciemności, jak sól ziemi. Święci zbawiają pokolenia. Święci ratują świat. Święci pokazują ludziom zagubionym piękno i prawdę życia. Bóg chce, by w każdym pokoleniu byli święci.

Zobaczmy jak jest w jakimś sensie dramatem to, że w szkołach gdzie odbywa się katechizacja, gdzie się uczy wiary, sama szkoła i nauczyciele szerzą dzisiaj Halloween, który jest obcy polskiej kulturze. Zobaczmy jak ośmiesza się wśród dzieci i młodzieży powagę śmierci i powagę życia. Ze wspomnienia zmarłych i kultu świętych robi się jakąś groteskę. Jak zubaża się patrzenie na piękno i głębię ludzkiego życia przez tę całą głupkowatość w dancingu z duchami i kpinach ze śmierci. Jak jest to dalekie od powagi dzisiejszego słowa Bożego.

Święty przychodzi z wielkiego ucisku i utrapienia
. On ciągle oczyszcza siebie we krwi Chrystusa. On znosi utrapienia tego świata i ponad wszystko pielęgnuje jedność z Bogiem. Świętość to nie jakaś śmieszność i groteska. Dzisiaj wstałem rano, dochodziła 6.00 godzina, szykując się na tę Mszę św., zauważyłem na ulicy całe hordy młodych ludzi wracających z tzw. imprez Halloween, wyjących i krzyczących jak dzikusy. W czasie kiedy wszyscy po- ważni ludzie przeżywają powagę śmierci i fakt, że w naszym życiu jesteśmy wezwani by być świętymi. Zobaczmy jak Halloween jest obce kulturze, która rodzi się z wiary. Tym bardziej jest to dla nas mocne wezwanie, aby w naszym życiu, naszym przykładem pielęgnować piękno chrześcijańskiego życia. I naprawdę pragnąć z całego serca chodzić drogami Boga, wzrastać w świętości, żyć nadzieją przyszłej chwały.

Polecajmy się wszystkim świętym. Oni nam dzisiaj towarzyszą modlitwą i przykładem abyśmy byli wszyscy świętymi przez nasze życie zgodne z wolą Boga. Amen.


października 31, 2023

Rozważania Codzienne - Przypowieści o ziarnku gorczycy i o zaczynie

Rozważania Codzienne - Przypowieści o ziarnku gorczycy i o zaczynie

 

Słowo Boże na dziś

Wtorek, 30 tygodnia Okresu Zwykłego

 

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
(Łk 13,18-21)

Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach». I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 
 
"Ziarenko gorczycy wyrosło i stało się wielkim drzewem(...), a zaczyn zakwasił wszystko". A zaczęło się od trzech miar mąki. Ziarenko gorczycy i zaczyn to symbole królestwa Bożego, które przyniósł na ziemię Jezus. Ziarenko było małe, niepozorne, może nawet niewidoczne, a stało się wielkim drzewem, rozrosło się na cały świat, stworzyło wartości i kulturę chrześcijańską. Ziarno gorczycy rosło, rozwijało się, podobnie zaczyn zakwasił mąkę.
Tak dzieje się i dziś, jeśli ktoś trwa w miłości Bożej, w miłości Chrystusa. Ona wzrasta, promienieje, rozprzestrzenia się. Jest jak promienie słońca - gdzie padną, tam rozkwita życie.
Warto przyjąć do swojego serca królestwo Boże, królestwo Jezusa, warto czynić Jego dobro, razem z Nim, ponieważ to dobro promieniuje i przemienia świat.
ZIARENKO GORCZYCY
Królestwo Boże przychodzi do człowieka w ziarenkach, takich nikłych, niepozornych, a przecież ogromnie cennych drobinach Łaski. Pada ziarenko słowa czytanego, mówionego, modlitwy w książce, gestu w liturgii, rozmowy przyjaznej, cichego natchnienia w kaplicy, spotkanego cierpienia, bliskości z jakimś człowiekiem.
A potem, dzięki sile, jaką Bóg chciał w nim zmieścić, zaczyna się człowiek nowy, pełniejszy, bogatszy, bardziej Boży.
Ale w dzisiejszym tekście zauważmy jeden szczegół: otóż, to ziarenko ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Właśnie ten osobisty udział człowieka który zaznaczył się w troskliwości palców, gdy maleńkie gorczyczne nasiono obejmuje palcami, przyjmuje, otula ciepłem rąk. A potem idzie do ogrodu, wypatruje dobrą ziemię, poruszy miejsce, aby było miękkie i pulchne dla ziarna. Musi to ziarenko tam ułożyć ze znajomością gospodarza. Wiedzieć jak głęboko, jak obsypać i wyrównać powierzchnię. Później odpędzać pta- ki, żeby nie wydziobały i dbać, żeby przechodnie nie deptali.
Właśnie to sobie podkreślmy i zapamiętajmy.
Ziarno przychodzi z łaski Boga obficie. Ziarenka są cudowne i rodziły prze- cież najwspanialszych świętych. Rzecz w tym, aby je przyjąć i stworzyć warunki do wzrastania. Ziarenko zastaje nas nieprzygotowanymi, bezmyślnymi, znużonymi. Nasze myśli są gęstwiną nieprzenikliwą. Zapatrzeni w swoje sprawy, zagubieni w ludzkich problemach. Wbiegamy w ostatniej chwili, jak ci, którzy chcieli wysłuchać pięknej muzyki, ale wbiegają akurat z dzwonkiem. Zanim usiądą, pomyślą, uciszą myśli, nastroją - ileż czasu upłynie. Przychodzimy, niczego nie oczekując, znudzeni powszechnością czynności. To samo miejsce, ci sami odprawiają, tego głos znam, znowu ten czyta... ludzkie wrażenia, zasłona przyzwyczajenia. Wybiegamy, byle sprawnie, żeby zdążyć. Już w drzwiach myślimy o czym innym, co będzie, kto przyjdzie, muszę powiedzieć, podać, przygotować... ziarenko dla biedaków... Nie marnujmy ziaren, które są skarbami łaski i darem dla gorczycy, cudowne dzieło, z którego mogło wyróść drzewo i schronienie znękanych ptaków.
Czy chcę przyjąć dziś Królestwo Boże, Królestwo Jezusa, samego Jezusa do mojego serca?

października 30, 2023

Rozważania Codzienne - Jezus ma moc nad Złym!

Rozważania Codzienne  - Jezus ma moc nad Złym!

Słowo Boże na dziś

Poniedziałek, 30 tygodnia Okresu Zwykłego
  Łk 13, 10-17
 

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
 Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!». Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?». Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego.
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 
Jezus znów dokonuje cudu. Tym razem zauważa chorą kobietę. Jej wygląd zwrócił Jego uwagę. Zatem mając moc uzdrowienia, wykorzystał tę moc, aby jej pomóc. Nie myślał, co na to powiedzą inni, przesadnie dbający o zachowanie zasad tradycji. Raczej starał się wykorzystać sytuację, aby wyprowadzić z błędu tych, którzy starają się bezmyślnie, bez empatii, stosować się do litery Prawa, zamiast kierować się współczuciem, miłosierdziem.
Zdarza się, że ludzie szukają kontaktu z szatanem, bo myślą sobie, że pakt z nim zawarty daje specjalne możliwości. Zło bardzo się nadyma i rzeczywiście przybiera wielkie rozmiary. Szatan też wydaje się niektórym potężny i chcieliby z tej potęgi skorzystać. Takie postawy i próby znajdujemy - jeśli nie w życiu - to przynajmniej w literaturze. Przypominamy sobie doktora Fausta, czy chociażby naszego rodzimego Pana Twardowskiego. Wszystkie opowieści o czarownicach również zawierają przeświadczenie o potędze szatana i o tym, że różne urocze panie mogą z tej potęgi korzystać, aby szkodzić ludziom.
W dzisiejszej Ewangelii pojawia się kobieta, która miała ducha niemocy. Kiedy odszukamy w Ewangelii miejsca, gdzie jest mowa o duchu głuchym i niemym (por. Mk 9,25), wtedy ukaże się nam inny obraz szatana i ten właśnie obraz jest prawdziwy. Zły duch nie daje człowiekowi żadnych możliwości, tylko je odbiera. Wszelkie działania, które człowiek podejmuje służąc złu, są działaniami pozornymi. Z takiej działalności nic nie wynika, nikt z niej nie ma korzyści, nawet ten, kto posługuje się szatańskimi metodami. Nie należy się temu dziwić, jeśli przyjmiemy naukę Akwinaty, według której zło nie jest żadnym bytem, lecz jego brakiem, a sam szatan egzystuje jedynie jako tragiczny fakt sprzeciwu względem Boga. Trudno to nawet nazwać istnieniem, a co najwyżej, balansowaniem na krawędzi istnienia. Potęga szatana jest wielkim oszustwem, a jego poplecznicy, a tym bardziej czciciele, są ludźmi najbardziej oszukanymi i pokrzywdzonymi na świecie.
Zły duch jest duchem niemocy i ten fakt staje się oczywisty i zauważalny, kiedy ten wielki pozorant staje wobec prawdziwej mocy, która jest w Chrystusie. Wtedy wśród wrzasków i konwulsji musi ustąpić.
Rzadko się zdarza, aby ludzie szukający kontaktu z szatanem otrzymali od niego jakąś moc. Przypuszczam, że takie przypadki można znaleźć tylko w literaturze i w ludowych gadkach o Rokicie i Borucie. Bardzo często jednak duch niemocy poraża ludzi mu oddanych niemocą. Ta niemoc odbiera im możliwość robienia czegokolwiek dobrego na tym świecie. Porażenie niemocą odbywa się w sposób paradoksalny. Niemoc kobiety z dzisiejszej Ewangelii objawia się w tym, że "była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować" (Łk 13,11). Opętanie polega na tym, że człowiekowi zostaje odebrana godność dziecka Bożego, które nawet postawą wyprostowaną wskazuje kierunek swego życia, który wyraża się słowami "Sursum corda". Szatan łamie człowieka i zgina go do ziemi. Nie mogąc się wyprostować, nie może już zobaczyć Boga, a widzi tylko ziemię. Paradoks polega na tym, że mając tak ograniczone pole widzenia i tak ograniczone pole działania, złamany przez szatana człowiek nawet na tak małym terenie nie może nic dobrego dla ziemi zrobić. Jedyną rzeczą, na którą stać człowieka porażonego duchem niemocy, to tę ziemię niszczyć.
Duch niemocy, który opanował wielu ludzi, zagnieżdżą się w ludzkiej duszy. Poraża umysł, który nie chce szukać prawdy, paraliżuje wolę, sprawiając, że opanowanemu przez niemoc, niczego się nie chce. Konsekwencją tego są spętane ręce i nogi. Nie przypadkiem słowa "opętanie" i "spętanie" pochodzi od tego samego rdzenia.
Na ducha niemocy jest jednak sposób. Nachylenie ku ziemi nie jest kwestią przymusu, lecz wyboru. Szatan, który jest duchem niemocy, nie może człowieka do niczego zmusić wbrew jego woli. Może wywierać swój wpływ tylko wtedy, gdy człowiek tego chce. Jeżeli ktoś chce, może przez całe życie chodzić w postawie pochylonej, ale też, jeżeli ktoś chce, może się wyprostować i chwalić Boga. To jest moment uzdrowienia i uwolnienia od ducha niemocy.
Czy i ja bezmyślnie nie przyłączam się do tych, którzy prawo ludzkie przedkładają nad prawo naturalne lub prawo Boże? Czy ja, który być może wiem więcej niż inni, gdyż czytam i staram się rozważać Ewangelię, nie oceniam pochopnie lub niemiłosiernie innych ludzi? Czy litera prawa mnie nie zaślepia na to, co jest naprawdę ważne, na miłość do drugiego człowieka, na działanie Boga w mojej obecności? Czy potrafię cieszyć się z powodu łask, które otrzymują od Boga inni ludzie? Czy może jestem zazdrosny lub pomniejszam sukcesy innych ludzi? Czy zawsze staję po stronie dobra pochodzącego od Boga?

października 29, 2023

30. Niedziela Zwykła (A) - "Będziesz miłował...!"

30. Niedziela Zwykła (A) - "Będziesz miłował...!"

 



Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza (Mt 22, 34-40)
 
Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?». On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».
 
Refleksja nad Słowem Bożym
 
Miłować to znaczy otworzyć się przed Bogiem i poddać. Być do dyspozycji. Udostępnić Bogu swoją mądrość, ażeby mógł z niej robić użytek, jaki uważa za stosowny. Żeby rozdał tym, którym uzna On, i dal tyle, ile będzie wiedział, że potrzeba.
 
Udostępnić swój czas, dzisiejszy dzień i wszystkie następne, żeby mógł nim obdzielać potrzebujących mojej obecności i bliskości ze mną. Nie wiem ile czasu Bóg złożył w moje posiadanie, ale cały - jaki jest, niech będzie w Jego władaniu. Czas mojej radości niech daje tym, którzy takiego czasu potrzebują. Czas bólu niech da tym, którym akurat w takim nastroju byłbym przydatny.
 
Udostępniam swoje zdrowie, siły fizyczne i duchowe, psychiczne wartości i zdolności przeżywania. Chciałabym, aby On wybierał miejsce dla zużycia moich sił, żeby On kierował ludźmi, którzy po nim przyjdą. Niech wykorzysta moje zdrowie w takim miejscu i w tych sytuacjach, w których będę pożyteczny. Udostępniam mój dom, sprzęty, dobra materialne, pieniądze, które trzymam w ręku, ale niech On rozdziela, komu uzna za konieczne, żeby posiadając, posiadać zawsze dla innych, którzy przyjdą od Niego. Bo miłować to znaczy udostępnić temu, kogo się umiłowało. Ale nie tylko udostępnić, trzeba jeszcze umiłowanemu przygotować obfitość.
 
Miłować więc to znaczy ubogacić dar dla umiłowanego. Dlatego moje zdrowie nie jest tylko moje, ale jest do dyspozycji Boga, musi być sprawne. Muszę je otaczać troską. Mądrość, jeżeli ma służyć Bogu, musi mieć całą możliwość posiadania wiedzy. Czas, który chcę dać Bogu, musi być uporządkowany. Narzędzie, które gotowe jest służyć - jak człowiek dla sprawy Bożej, musi być sprawny i wartościowy. Nad tym musi pracować, aby dać Bogu narzędzie godne dzieła.
 
Miłować to znaczy jeszcze wytrwać w geście otwarcia i udostępnienia siebie. Niech Bóg nami rozporządza według Swej woli, a my w trudzie pracy nad sobą postanowimy być sprawni i wytrwali do końca.
 
Pan Jezus wyraźnie wskazuje, jakie są największe i najważniejsze przykazania. Nie przeszkadza Mu to, że pytający wystawiają Go na próbę, wręcz wykorzystuje tę okazję, by streścić cały Dekalog, w który wpisana jest miłość Boga i bliźniego.
 
Miłość Boga, który kocha człowieka i oczekuje takiej samej odpowiedzi dla nas. Nie jakiejś powierzchownej i płytkiej, ale z całego serca, z całej duszy i całym umysłem. Znaczy to, że wszystko, co w nas jest i co nas tworzy, łączymy z Bogiem, żyjemy dla Boga, z Nim są związane nasze pragnienia, nasze tęsknoty - i te doczesne, i te duchowe, przenikające w wieczność. I Miłość bliźniego jak siebie samego.
 
Jezus w obu przypadkach używa formy nakazującej będziesz; więc skoro masz świadomość, człowiecze, że jesteś kochany przez Boga - to właśnie z tego źródła wypływa też zdolność kochania siebie - tak jak Bóg mnie kocha. Mam z tą miłością wyjść do mojego bliźniego.
Czy zawsze pamiętam o tym, że Bóg mnie kocha i posyła mnie z tą miłością do drugiego człowieka, pragnąc otrzymać taki dar z powrotem przez niego?

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger