stycznia 30, 2021

4. Niedziela Zwykła (B) - Jezus naucza jak ten, który ma władzę

4. Niedziela Zwykła (B) - Jezus naucza jak ten, który ma władzę

Na wstępie zatrzymajmy się przy słowach, które słyszeliśmy podczas śpiewu przed Ewangelią: „Lud, który siedział w ciemno­ści, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmier­ci – wzeszło światło” (Mt 4, 16). Te słowa, wzięte z proroctwa Izajasza, stawia Ewangelista na początku swojej relacji o Jezusie Chrystusie. Tymi słowami otwiera opis publicznej działalności Tego, który mając władzę nad światem, zbawił świat służąc wszy­stkim jak sługa. Te słowa – o wielkim świetle rozpraszającym mroki ludzkiego życia – i nam mają otworzyć szeroko to orędzie, jakie dziś w liturgii słowa, tej wielkiej mowie Kościoła, głosi z mocą Pan.

Trzy dzisiejsze czytania – to jakby wspaniały tryptyk, ukazu­jący Mesjasza, który ma władzę nad człowiekiem i światem. Litur­gia czytań ukazuje Go na przestrzeni olbrzymiej połaci czasu – od Mojżesza, który zapowiada przyjście proroka o nadzwyczaj­nym znaczeniu – widzimy w nim właśnie Chrystusa, poprzez Ewangelię – do św. Pawła, który udzielając wskazówek uczniom Chrystusa, chce ich przysposobić do „godnego trwania przy Pa­nu” (1 Kor 7, 35). Patrząc na ten ponadczasowy obraz Chrystusa, nakreślony przez czytania, nie znajdziemy bardziej trafnego tytu­łu, wyrażającego Jego władzę, majestat i chwałę nad ten, który za św. Pawłem powtarzali z upodobaniem pierwsi chrześcijanie – „Jezus jest Panem” (Rz 10, 9). Jest to najważniejszy element dzi­siejszego orędzia, jakie głosi nam liturgia Kościoła – „Jezus jest Panem”.

Spójrzmy raz jeszcze w tekst Ewangelii św. Marka: w mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką; „uczył ich bowiem jak ten, który ma wła­dzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1, 21). Głoszone przez Jezusa słowo ma przedziwną moc. Otwiera przed słuchaczami nie spoty­kane dotąd głębiny prawdy i staje się, w jedynie Jemu znany sposób, źródłem światła, nowego życia, nowych wartości. To słowo Jezusa – Pana, budzi w ludziach przez swoją moc dwojaki od­ruch; u jednych wywołuje bezgraniczny podziw; u drugich staje się źródłem trwogi i niepokoju. Popatrzmy na jednych i na dru­gich. Pierwszych znamy po imieniu. Piotr, Andrzej, Jan ... i tylu innych, których imiona pozostaną na zawsze zapisane na kartach Ewangelii. Zapatrzeni w Jezusa jak w głębokie źródło. Zafascynowani i ­porwani nie tylko Jego słowem, ale nade wszystko mocą emanującą z Niego. Bo to On, ich Mistrz, mocą swej nadzwyczajnej władzy sprawia, że człowiek, jak owych dwunastu, zostawia wszystko i idzie za Nim, by choć w części mieć udział w wielkim procesie przemiany świata, by choć trochę światła zanieść ludziom, miesz­kańcom cienistej krainy śmierci. Drugich też widzimy w Ewangelii od początku. U nich także słowo Chrystusa dociera do najgłębszych pokładów duszy. Porusza nimi równie gwałtownie, bo jakże może być inaczej, ale powoduje zdecydowany bunt. Patrzmy na nich przez opis wydarzenia z dzisiejszej Ewangelii. Słyszymy złowrogie i pełne bólu: „Czego chcesz od nas Jezusie Nazarejczy­ku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś ...” (Mk 1, 24). Uwa­żaj, bo taki gotów opluć wszystko i pokrętnie pod szyld nienawi­ści podciągnąć nawet przejawy najwyższej, heroicznej miłości. Tak było od początku, od narodzin Tego, który jest samą Miłością. Uklękli przed Nim pasterze, rybacy, celnicy, grzesznicy i nierządnice; kłaniali Mu się Mędrcy, pokonując szmat drogi, a doznali panicznej trwogi ludzie pokroju Heroda, pracowników jego kan­celarii i funkcjonariuszy jego aparatu. Ale również im głoszona jest Ewangelia, bo Jezus jest Panem wszystkich i z nikogo nie rezygnuje. Takim widzimy Jezusa w dzisiejszej Ewangelii. Uzdra­wia i oczyszcza, bo ma władzę nad człowiekiem. Nawet łotr i zbrodniarz mocą tej władzy mają możliwość powrotu w ramiona Ojca. To najbardziej mocna mowa Jezusa, którą próbujemy wciąż czytać i przekładać na język życia poszczególnych ludzi. To naj­bardziej przekonujące orędzie – Jezus jest Panem człowieka.

Uzupełnieniem tej wspaniałej prawdy ewangelicznej jest treść pierwszego czytania, zaczerpniętego z Księgi Powtórzonego Pra­wa. Dobiegający kresu swych dni Mojżesz zapowiada ludowi na­dejście niezwykłego proroka. A potem – pamiętamy z dalszych wydarzeń – jak ten doświadczony naród – wśród niepowodzeń, niewoli, i Bóg wie jeszcze jakiego utrapienia, potrafił odczytać myśl Bożą i czekać ... Czekać, by mówił Ten, który jest Panem historii, czasów i narodów; czekać wśród wydarzeń, które mają również moc prorockiej mowy. Dlatego na dzisiejsze czasy po­wtórzmy sobie za narodem wybranym: „Obyśmy dzisiaj usłyszeli głos Jego, niech nie twardnieją nasze serca” (Ps 95, 7). Ta mięk­kość i podatność serca, wyczulony słuch i wzrok, i czujność w czytaniu wydarzeń sprawią, że lud, który siedzi w ciemności, ujrzy światło wielkie (Mt 4, 16). Takiej wrażliwości chrześcijańskiej bardzo nam dzisiaj potrzeba. Trzeba, byśmy – jak mówi dziś św. Paweł – „godnie i z upodobaniem trwali przy Panu” (1 Kor 7, 35).

Za kilka dni będziemy trzymać mocno światło w swoich dłoniach – będzie to w dniu Matki Gromnicznej. I stańmy wówczas razem, bliżej Światłości – wtedy wilk ucieka i Herod przestaje być straszny. Ten, który ma władzę – Chrystus, niech będzie nam Panem. Prośmy o to wraz z dziewiętnastowiecznym poetą:

„Niechaj życie pod śmiercią nie miota się dłużej,

Niech pęknie nad twym ludem dusząca go warstwa

Ze skorup samolubstwa, z mózgów niedowiarstwa,

Z umysłów najeżonych żądzą górowania [...]

Wybaw ducha polskiego, ziemię polską od niej,

Strzaskaj tę warstwę, przeorz choćby Twoim gromem,

Rozmiękcz Twoją miłością, Twym słowem zapłodnij

I sam już odtąd władaj Twoim polskim domem”.

Amen.

stycznia 14, 2021

Słowo Boże na Dziś - Uzdrowienie trędowatego

Słowo Boże na Dziś - Uzdrowienie trędowatego


EWANGELIA
(Mk 1,40-45)

Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: «Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić». A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony». Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Jezus nie uzdrawia dla zadymy. Nie przywraca trędowatemu zdrowia po to, żeby wyciągnąć go z jego środowiska, jego rodziny, nawet z jego religii. Każe mu wrócić, pokazać się kapłanowi i złożyć ofiarę za oczyszczenie, zgodnie z przepisami Prawa. Każde uzdrowienie jest dla normalnego życia.
Trędowaty nie wytrzymał presji. Mówił wszystkim naokoło o tym, co się wydarzyło. Z jednej strony trudno mu się dziwić. Stało się przecież w jego życiu coś niezwykłego. Ale z drugiej strony zrobił coś dokładnie przeciwnego niż było trzeba. Bo każda łaska, jakiej doświadczamy jest po to, żeby pogłębić naszą więź z Bogiem przeżywaną na co dzień. Chrześcijaństwo jest religią dowartościowanej codzienności. Dojrzewanie w chrześcijańskiej wierze nie polega na tym, żeby znaleźć sobie inną życiową przestrzeń, żeby uciec natychmiast od tego, w czym żyjemy. Raczej polega na tym, żeby w tym, w czym żyjemy odnaleźć obecność Boga. Żeby usłyszeć Jego głos w wydarzeniach, które nas spotykają. Żeby zobaczyć Jego twarz w ludziach, którzy stają na naszej drodze. Myślenie o tym, żeby uciec z naszej codzienności jest największym i najpewniejszym źródłem frustracji. Idealizujemy rzeczywistość, o której marzymy, jesteśmy przekonani, że gdybyśmy żyli w takich warunkach, jakie przychodzą nam na myśl, nasze życie byłoby o wiele prostsze i szczęśliwsze. I jesteśmy głęboko nieszczęśliwi, kiedy znów, kolejnego dnia budzimy się pośród tych samych spraw, ludzi i rzeczy. Gotowi bylibyśmy przekopać cały świat na głębokość jednego metra, byle tylko nie kopać już w tym miejscu, nie rozumiejąc, że właśnie w tym miejscu, gdzie stoimy, trzeba kopać jeszcze głębiej, aż dokopiemy się do źródła.
Sceny Ewangeliczne kończą się tak, jak dobry film. Musimy sobie dopowiedzieć, co było dalej, co dalej mogło się zdarzyć. Spotkanie z Jezusem dało trędowatemu nową szansę. Jak ją wykorzystał? Czy w końcu zamilkł i zaczął żyć normalnym, zwyczajnym, swoim życiem, ale już patrząc i rozumiejąc głębiej? Trudno powiedzieć. Ale to nie ma aż tak wielkiego znaczenie. Ważne jak ten film zakończy się dla nas.
 
 

stycznia 12, 2021

Słowo Boże na Dziś - Jezus naucza jak ten, kto ma władzę

Słowo Boże na Dziś - Jezus naucza jak ten, kto ma władzę


EWANGELIA
(Mk 1,21-28)

W mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: Milcz i wyjdź z niego. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 
 
Bez wchodzenia w jakąkolwiek dyskusję - jednym zdaniem Jezus nakazuje duchowi nieczystemu, aby opuścił człowieka i przestał go dręczyć. Gdybyśmy mieli w sobie tyle zdecydowania wobec zła, dużo łatwiej byłoby nam się nieraz uporać z duchami, które nas próbują niszczyć. Słowo Jezusa, Słowo, w którym czuć rzeczywistą Bożą władzę, a nie tylko ludzką mądrość, to prawdziwa siła.
Zły duch próbuje wciągnąć Jezusa w dialog, aby przynajmniej odwlec koniec swojej władzy nad tym biednym człowiekiem. Próbuje brać Jezusa na litość. Potem jeszcze, nazywając Go "Świętym Bożym" chce sprowokować Jezusa do udowadniania, że jest kimś więcej niż tylko prorokiem. Chce, żeby Jezus podjął z nim polemikę na temat swojego statusu, swojej tożsamości. Jezus ignoruje te zaczepki i uwalnia człowieka. Daje nam w ten sposób poznać nie tylko swoją prawdziwą tożsamość i moc, ale zwraca nam także uwagę na to jak działa demon i jak należy się w tej sytuacji zachować. Każde wejście w dyskusję z demonem właściwie skazuje nas na porażkę. Przecież grzech pierwszych rodziców właśnie od zupełnie niewinnej dyskusji się zaczął. Szatan stopniowo podważał ich zaufanie do Boga, stawiał pod znakiem zapytania Jego prawdomówność i dobre intencje, aż wreszcie udało mu się skłonić ich do grzechu.Demony to nie są podwórkowe głupki, które nie mają pojęcia o tym, jaki jest człowiek. To istoty duchowe, które mają o wiele lepsze niż my sami rozeznanie w tym, jak funkcjonują nasze myśli, jakie prawa nimi rządzą. Dlatego tak łatwo im wciągać nas w różne gierki, dlatego tak łatwo sobie radzą w wyprowadzaniu nas na duchowe manowce. A nasza odpowiedź, biorąc globalnie, jest dokładnie odwrotna niż potrzeba. Współczesna kultura to jedna wielka dyskusja nad najbardziej podstawowymi sprawami, nad którymi nie ma co dyskutować. Potrafimy znajdować argumenty za najbardziej niedorzecznymi tezami, bronić najbardziej godnych potępienia postaw. Bywamy przy tym przekonani, że to najwspanialsze przejawy naszego oświeconego rozumu. Nie postąpimy ani o krok przez takie dyskusje. Jedynym, co może nas uratować jest głębokie nawrócenie - przyjęcie w postawie wielkiej pokory Słowa, które wypowie nad nami Bóg.
Więcej konkretnego działania, a mniej bezpłodnych dysput. Bardziej konsekwentne przylgnięcie do Jezusa, a mniej szukania dziury w całym. Ten bardzo prosty program tak trudno zastosować. I dlatego tak często łapiemy się za głowę, jak to możliwe, że znowu daliśmy się oszukać. Ale Słowo jest. Nie takie, jak mają uczeni w Piśmie, lecz takie, jakie tylko Bóg może mieć. I to Słowo uwalnia.
 
 

stycznia 12, 2021

Słowo Boże na Dziś - Jezus uzdrawia chorych

Słowo Boże na Dziś - Jezus uzdrawia chorych



EWANGELIA
(Mk 1,29-39)

Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Na pewno byłoby Mu dobrze wśród tych, których uzdrawiał. Zawdzięczali Mu wiele, więc byliby dla Niego dobrzy i serdeczni. Mógłby się wśród nich osiedlić i korzystać ze sławy i wdzięczności. Wszyscy Go szukali, bo chcieli mieć między sobą tego, który miał tak niezwykłą moc. Chcieli Go mieć na wyciągnięcie ręki.
Ale Jezus chce iść dalej. Świadom jest bowiem, że ani teściowa Szymona, ani chorzy i opętani, których uzdrowił przebywając w jej domu, to jeszcze nie koniec Jego misji. Wiedział Kim jest i po co przyszedł. Nie chciał się dać usidlić ludzkiej wdzięczności i dobrej opinii, jaką o Nim mieli. Są różne formy zniewolenia. Czasem dokonuje się ono wówczas, gdy ulegamy złu. Bywa, że stajemy się bezradni wobec naszych własnych błędów, nie potrafimy sobie poradzić ze złem, które wydarzyło się za naszym przyzwoleniem, z naszym udziałem, z naszej winy. Ale zniewalać może także dobro. Dzieje się tak wówczas, gdy człowiek wykorzysta je do budowania swojej pozycji. Jeśli nie potrafi oddać tego dobra bezinteresownie, jeśli oczekuje na wdzięczność, chcąc za nie gratyfikacji, dobro stanie się dla niego pułapką, która może jeszcze subtelniej niż zło przywiązać go do siebie samego. W innym miejscu Ewangelii Jezus mówił: "Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa". Wejście w układ wymiany: dobro za wdzięczność, pozwolenie na to, by natychmiast odpłacono nam za najmniejszy przejaw naszej wolności, sprowadza dobro do roli zwykłego towaru na wielkim targu życia. Może być tak, że nasze bycie dobrymi wobec ludzi, każdy akt współczucia i pomocy, wykorzystamy instrumentalnie. Możemy tez instrumentalnie wykorzystać ludzi, których będziemy szukać tylko dlatego, żeby, jako ich dobroczyńcy, lepiej się poczuć. Wobec zła człowiek musi być wolny. Ale musi być wolny także wobec dobra. Inaczej złym, czy dobrym - i tak będzie niewolnikiem.
Uczniom by to pewnie wystarczyło. Zwłaszcza Szymonowi, który miałby teraz w domu bardzo dobrze, bo teściowa okazywałaby mu wdzięczność, że przyprowadził do niej takiego uzdrowiciela. Ale Jezus nie przyszedł po to, żeby mieć dobrze. Przyszedł po to, żeby dobro mogło się rozlewać wszędzie tam, gdzie się pojawił. Nie wchodził na targ, wystawiając kramik z dobrocią, za którą inni zostawiali należność w rozmaitej walucie. Nie po to przyszedł.
 
 
 

stycznia 05, 2021

Uroczystość Objawienia Pańskiego (B) - Syn Człowieczy, Syn Boży

Uroczystość Objawienia Pańskiego (B) - Syn Człowieczy, Syn Boży


Pasterzom powiedziano: „Znajdziecie Dziecię, owinięte w pieluszki, położone w żłobie” (Łk 2, 12). Poszli aż do Betlejem, po­tem wracali z radością, że znaleźli wszystko tak, jak im to było zapowiedziane.

Jakże wymowna prostota wydarzeń, które miały miejsce w Mieście Dawidowym, w dniach pamiętnego spisu ludności, zarzą­dzonego przez cezara Oktawiana Augusta! Małe, bezbronne Niemo­wlę! Nawet ściany domu nie chronią Matki i Jej Dziecka przed tymi, którzy przybiegli, aby złożyć pokłony Grota betlejemska otwarta na cały świat! Gdy wraz z pasterzami patrzymy na małe­go Jezusa, wiara wydaje się nam tak prosta. Wystarczy przyjąć to Niemowlę, złożyć Mu pokłon tak, jak to uczynili pasterze. Wszyscy jesteśmy ogarnięci tajemnicą Jego Narodzenia. Nie ma żadnych ścian ani barier, które od Niego dzielą. To Narodzenie dotyczy każdego człowieka. Chrystus narodził się dla każdego z ludzi. Słyszeliśmy to już tyle razy! Może właśnie dlatego nie umiemy tej prawdy odnieść do siebie. Chrystus narodził się dla każdego z ludzi, a więc narodził się dla mnie! Narodził się dla ciebie! Stajnia betlejemska jest otwarta, abyś mógł zobaczyć Sło­wo, które stało się Ciałem.

Gdy Jan Paweł II po raz pierwszy stanął na polskiej ziemi, to w sercu Warszawy powiedział te pamiętne słowa: „Chrystus w jakiś sposób zjednoczył się z każdym człowiekiem”. Trzeba więc teraz za Papieżem powtórzyć: Chrystus zjednoczył się ze mną. Bronisz się przed przyjęciem tej prawdy. Mówisz: „Przecież ja jestem tylko słabym człowiekiem”. Popatrz, jak słabym i bez­bronnym jest On. Mówisz: „Moje życie jest pasmem cierpień, jest przepełnione bólem”. Popatrz, jakim bólem jest naznaczone życie Tego, dla którego nie było miejsca w gospodzie. Mówisz: „Moje życie jest tak bardzo szare, nie ma w nim nic godnego czyjejkol­wiek uwagi”. Popatrz, o latach, które przeżył w Nazarecie, nie napisano prawie nic, tak były szare i zwyczajne. Mówisz: „W mo­im życiu jest tyle grzechów, noszę przytłaczający mnie ciężar wła­snych czynów”. Zobacz, że Jego miłość jest większa niż zło przez nas popełnione.

U progu naszej wiary odnajdujemy prawdę, która mówi, że Betlejem jest w nas. Trzeba odbyć z Mędrcami długą wędrówkę, trzeba czasem wiele ksiąg przestudiować, trzeba wielu o drogę py­tać, aby pewnego dnia zobaczyć, że gwiazda tu się zatrzymała, że Chrystus narodził się w nas; że rozwalone są mury wątpliwości, niewierności, że od Jezusa nic nas nie dzieli, że Syn Człowieczy jest pośród nas. Wpatrujemy się więc wraz z pasterzami w grotę betlejemską, aby na co dzień żyć obecnością Jezusa. Teraz, dziś, gdy razem z Mędrcami stajemy przed Maryją i Dzieciątkiem, aby złożyć Mu pokłon, uczymy się, co to znaczy, że nasza wiara speł­nia się w codzienności.

Próbujemy sobie wyobrazić kim był On dla swojej Najświęt­szej Matki w ciągu tych trzydziestu lat przeżytych wspólnie w za­ciszu Nazaretu. Jak ważną osobą, i to ważną w każdej chwili, stał się Ten, którego musiała złożyć w żłobie. Może matki pochy­lone nad kołyską dziecka mogą to zrozumieć. Dziś, w uroczystość Objawienia Pańskiego, trzeba siebie zapytać, kim jest Chrystus dla mnie na co dzień? Czy liczę się z Jego obecnością? Czy jest w mojej codzienności ważną Osobą? Chrystus jest obecny w życiu każdego człowieka. Wiara jest odkryciem tej obecności! Syn Czło­wieczy jest w każdym, kto podejmie trud tworzenia swego czło­wieczeństwa. Nie mówmy już o odmawianiu modlitw, umiejmy każdego dnia w domu naszego serca składać Mu pokłon. Nie mówmy już o ciężarze przykazań, umiejmy każdego dnia w do­mu naszego serca składać mu skarby naszej wierności. Gdy uwie­rzymy, że w stajni naszego życia jest Syn Człowieczy,/ob jawi się On nam jako Syn Boży. Powtórzmy: Sam Bóg objawia się w życiu człowieka! Bóg objawia swą moc w moim życiu! U progu naszej wiary odnajdujemy prawdę, która mówi, że Betlejem jest w nas, a w tym Betlejem narodził się z Maryi Ten, którego my ludzie przyjęliśmy, bo jest Synem Człowieczym, Ten, który się nam ob­jawił jako Syn Boży.

Wokół nas jest tyle niepokoju, ale Ten, który jest źródłem po­koju, pokoju, jakiego świat dać nie może, jest w nas. Wokół nas jest tyle fałszu, ale Ten, który jest Prawdą, zamieszkał wśród nas. Wokół nas jest tyle nienawiści i obojętności, ale w Nim ob­jawiła się Miłość. Wokół nas i w nas również jest tyle zła, ale On jest przebaczeniem -naszych grzechów. Boleśnie nas dotyka śmierć, ale w nas zamieszkał Ten, który jest życiem i zmartwych­wstaniem.

Przyjmujemy Syna Człowieczego, a On nam się objawił jako Syn Boży. Wróćmy jeszcze na chwilę do słów Ojca świętego, wy­powiedzianych na placu Zwycięstwa. „Chrystus - mówił Jan Paweł II - jest kluczem do zrozumienia tej wielkiej i pod­stawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może sam siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa” (Warszawa, 2 VI 1979). Człowiek przyjmując Syna Człowieczego nie jest już skazany na życie w niepokoju, na dźwiganie ciężaru win, bez nadziei prze­baczenia, na niewolę fałszu i nienawiści, bo przyjął Syna Bożego, który jest Drogą, Prawdą, Życiem.

Dziś, w święto Objawienia Pańskiego, stajemy z pokorą przed tajemnicą Syna Człowieczego i Syna Bożego w jednej Osobie, na­szego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Byli w historii Kościoła tacy, którzy w Chrystusie widzieli tylko Boga, który ukazał się nam w ludzkiej postaci. Jakże ubogie stało się ich życie, zabrakło w nim tej istotnej dla chrześcijaństwa prawdy, że w ludzkiej co­dzienności, że w człowieczej codzienności jest rzeczywiście obecny Ten, który naprawdę dla nas stał się człowiekiem. Byli też w historii Kościoła i tacy, którzy w Chrystusie widzieli jedynie pro­roka potężnego w mowie i czynie. Widzieli szlachetnego czło­wieka, twórcę nowej moralności. I chociaż Chrystus stawał się dla nich wzorem człowieka, to tracili z pola widzenia moc Boga, a w Nim zamieszkała. Cóż mogły dla nich znaczyć słowa Zbawiciela: „Ja jestem drogą, prawdą, życiem” (J 14, 6). Dziś w dniu Objawienia Pańskiego z pokorą wyznajemy, że wśród nas jest ten, którego ciągle na nowo poznajemy - Jezus Chrystus, syn Maryi, w którego Osobie są dwie natury: ludzka i boska - Bóg i Człowiek. Dlatego nie bójmy się odnieść do siebie słów proroka: „Oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija narody, a ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad to­bą” (Iz 60, 2).

Podziwiamy dziś wiarę Mędrców. Szukali Króla, szukali Zbaw­cy świata, szukali Tego, który był wyczekiwany przez narody. Upadli w pokłonie na progu zwykłego domu, upadli na twarz przed Dzieciątkiem i Jego Matką. Z prostotą złożyli swe dary Sy­nowi Człowieczemu. Bo właśnie tak, w ten sposób odwieczne Słowo Ciałem się stało. Dziś imiona Mędrców, przekazane nam przez tradycję, wypisujemy na drzwiach naszych domów, aby sobie przypomnieć, że to w nas przebywa Bóg, że to tak, w ten .sposób, odwieczne Słowo Ciałem się staje w naszym życiu!

Śmiertelny, grzeszny człowiek, uwikłany w codzienność, czło­wiek podlegający cierpieniu, każdego dnia konający - staje się silny Bogiem, do którego należy zwycięstwo. Człowieka silnego Bogiem można zabić, ale nie można zwyciężyć. Dlatego z wdzięcz­nością wołamy za św. Pawłem: jesteśmy współdziedzicami, współ­uczestnikami Bożych obietnic, w Chrystusie Jezusie (Ef 3, 6). Amen.

 

 


Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger