Kochani
moi! Odpocznijcie trochę. Cudowny jest nasz Pan, że mówi to do nas
właśnie dziś, i że mówi to do dzieci, do ludzi młodych, do
dorosłych, do starszych, do chorych, do spracowanych: odpocznijcie
nieco!
Bo
każdy z nas: uczeń z podstawowej – chce trochę odpocząć,
licealista i student – chcą trochę odpocząć, rodzice utrudzeni
dniem każdym – chcą trochę odpocząć, i ci, którzy napracowali
się przez całe życie – też chcą trochę odpocząć.
Odpoczynek
nie jest lenistwem. Potrafić odpoczywać – to wielka umiejętność
życia. Odpoczynek jest sposobnością ku temu, aby człowiek stał
się mądrzejszy, lepszy, mocniejszy. Odpocząć nieco to znaczy:
nauczyć się lepiej patrzeć, lepiej słyszeć, lepiej mówić.
Więc
naucz nas, Panie, odpocząć nieco. „Odejdźcie na miejsce
ustronne” (Mk 6, 31) – mówi Pan. Tam gdzie jest mniej ludzi,
gdzie lepiej słychać, gdzie lepiej widać, tam, gdzie jeszcze
czysty świat. Naucz się dobrze patrzeć. Tak mało widać w
mieście: tłum, mury, betony, światła, pojazdy, przejścia.
Więc
wyjdź kiedyś na miejsce ustronne i spójrz tam daleko, gdzie ziemia
łączy się z niebem. Podnieś oczy i zobacz, że jest jeszcze
słońce, że nocą są gwiazdy, że jest niebo. Zobacz, że na ziemi
jest jeszcze czysta woda, jest jeszcze czyste powietrze, że jeszcze
są drzewa, które żyją stojąc i kwiaty, które kwitną na łąkach
jak dawniej.
I
w tym wszystkim mówi do ciebie Pan: „Popatrzcie na ptaki
niebieskie” (Mt 6, 26) – nie zazdrościsz im? Popatrzcie na lilie
polne, nawet Salomon w całej swej chwale nie był tak przyodziany
jako jedna z nich ... Jeżeli więc Bóg o nie tak się troszczy, to
jakże daleko więcej o was (Mt 6, 28–30). Tylko my jesteśmy małej
wiary i nie umiemy dobrze patrzeć. Zobacz kiedyś na Mazurach zachód
słońca – długo nie zaśniesz tej nocy. Zobacz kiedyś wschód
słońca z Trzech Koron – nie wytrzymasz, zaczniesz w sercu śpiewać
– „Kiedy ranne wstają zorze”.
Naucz
się dobrze słuchać. Zauważ, jak człowiek w mieście mało
słyszy. Nawet zgiełku nie słyszy; nawet tego, co przez głośniki
mówią – nie słyszy. A czy słyszałeś kiedy ciszę? To wielka
przygoda. Ludzie się jej boją. Biorą nawet w góry tranzystor do
ucha, bo to strach usłyszeć ciszę; bo wtedy możesz usłyszeć
siebie, możesz usłyszeć tajemnice, możesz usłyszeć Boga.
„Ta
jedna licha drzewina
nie
trzeba dębów tysięcy
z
szeptem się ku mnie nagina
jest
Bóg i czegóż ci więcej” – to J. Kasprowicz.
I
gdy
tak się napatrzysz na orłów latanie i przejrzysz się w Morskim
Oku, pójdziesz w Dolinę Kościeliską, aby zrobić rachunek
sumienia.
Naucz
się dobrze mówić. A gdy się tak napatrzysz, nadziwisz,
nasłuchasz, to nie wytrzymasz. Zaczniesz jak szalony mówić sam do
siebie. Próbowałeś kiedy mówić kazanie do ptaków? A mówiłeś
kazanie do ryb – jak Franciszek? Śpiewałeś kiedy hymn do słońca?
Wiesz, gdy ludzie mówią do kwiatów, wtedy one szybciej rosną?
Wiesz, że gdy człowiek mówi dobrze do wilka to ten stanie ze
zdziwienia? Lubię bardzo turystów, którzy się pozdrawiają.
Cudowni są ludzie, którzy potrafią dobrze popatrzeć, dobrze
słyszeć, dobrze mówić. Więc wspominam was wszystkich, coście ze
mną po górach chodzili i uczyliście mnie patrzeć, słuchać.
Podziwiam was wszystkich, nauczyciele, wychowawcy, siostry i księża,
co włóczycie się po górach, nad morzem i w lasach i „umiecie –
cieszyć się życiem – łapać w ręce halnego włosy”. I
znów,
po takich wieczorach nie zaśniesz spokojnie. Będziesz pod
kocem
przez łzy radości mówił Bogu jedno słowo – kocham Cię!
A
cóż mam powiedzieć do was, kochani chorzy, starsi i spracowani?
Was tylko podziwiam i wam zazdroszczę. Patrzę na wasze ręce –
ile wyście się napracowali – odpocznijcie trochę. Wy to naprawdę
umiecie odpoczywać. Zamykacie często oczy, aby już nie widzieć
grzechu tego świata. Nie chcecie już słuchać bełkotu
człowieczych słów – a tak jesteście zasłuchani. Słuchacie
ciszy. To dopiero zachód słońca, które jest zmęczone, jeszcze
się trzeba obmyć, pousypiać Boże grajki i być wolnym.
Cóż
mam powiedzieć wam, kochani żniwiarze, rolnicy, co w tych dniach
zaczęliście kosić. Szczęść Boże wam! Panie Boże dopomóż!
Gdy my się opalamy i czekamy na słońce – wam słońce dokucza.
Wy dziś, z chłopską roztropnością, powiecie Panu Jezusowi: O
nie, Panie Jezu, my dziś odpocząć nie możemy. Zobacz, Panie, pola
już bieleją, żniwa będą wielkie, a nas na wsi mało pozostało.
Znam was i kocham was za to. Wy, na kolanach ziemię całujecie, „że
was zbożami swoich pól, jak mlekiem wykarmiła”. Wy, w skwarze
południa i zmęczeni wieczorem, mówicie na polu – „Anioł
Pański”. Więc pozwólcie mi jeszcze przejść miedzą, pośród
łanów i dotknąć kłosów. Boże, który chleb rozmnażasz i
dajesz pokarm we właściwym czasie. A tu jeden wielki cud, jeden
wielki chleb, pachnący, zdrowy jak od matki, jedno wielkie Boże
ciało.
Wy
to umiecie mówić prośbę: „chleba naszego powszedniego, daj...”
wy ziarnka nie zmarnujecie a chlebem podzielicie się z tymi, którzy
są domowi – świniom zaś chleba nigdy nie rzucajcie, żeby go nie
podeptały. Kocham was za to. Lubię przebywać na wsi. Bo gdzież
lepiej odpocząć? Mówią, że ptaki na koniec życia wracają do
pierwszych gniazd. Człowiek chyba też. Wróć ze mną do domu. Nowi
już tam ludzie. Ale znajdziesz duży kamień i klon przy wjeździe i
gniazdo bocianie to samo i malwy przy oknie i miejsce pierwszej
modlitwy. Nie przynoś tylko tutaj grzechów z miasta, bo ta ziemia
jest święta, a ludzie w niej godni szacunku, bo to oni „żywią i
bronią”.
A
cóż mam powiedzieć wam, którzy mimo utrudzenia i wakacji nie
możecie jeszcze odpocząć? Trzeba nam trochę zatęsknić, aby z
wdzięcznością przyjąć zaproszenie Chrystusa: odpocznijcie
trochę? Przyjdą kiedyś takie długo oczekiwane wakacje. I trzeba
pojechać wtedy na urlop w góry, nad morze, na Mazury, aż do nieba.
I powie Pan Bóg – odpocznijcie nieco, upracowaliście się...
Weźmiemy ze sobą najurodziwsze kłosy, najdorodniejsze owoce i
wszystkie polskie kwiaty i w drzwiach staniemy jak dumne Lechity i
powiemy Panu Bogu: nie, Panie nam wystarczy tu, w drzwiach, te kłosy
i owoce weź od nas – bo to na Boże Ciało, a kwiaty to dla Twojej
Matki a naszej Matki Boskiej Zielnej. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz