kwietnia 30, 2022

3. Niedziela Wielkanocna (Rok C) - Obecność Zmartwychwstałego

3. Niedziela Wielkanocna (Rok C) - Obecność Zmartwychwstałego
Jezus żyjący, wskrzeszony przez Boga po śmierci krzyżowej, Jezus zmartwychwstały jest ze swoimi uczniami, jest obecny w ich codziennym życiu: takie jest orędzie odczytanej przed chwilą Ewangelii.
O wydarzeniu, jakim było trzecie ukazanie się uczniom Chrystusa Zmartwychwstałego, pisał Ewangelista kilkadziesiąt lat po śmierci i zmart­wychwstaniu Chrystusa, do ludzi, którzy, tak jak my, nie zetknęli się bezpośrednio z Jezusem ani przed Jego śmiercią ani po Jego zmartwychws­taniu. Pisał do ludzi, którzy, tak jak my, wierzyli w zmartwychwstanie Chrystusa. Wierzyli w Jego słowa: „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28. 20), ale, podobnie jak my, nie zawsze rozpoz­nawali Chrystusa, z trudem odkrywali Jego żywą, prawdziwą obecność w swym codziennym życiu.
Jak słyszeliśmy, także apostołowie, świadkowie życia, śmierci i zmart­wychwstania Chrystusa, nie rozpoznali Go od razu, gdy przyszedł do nich po raz trzeci - widzialnie i doświadczalnie. Po dwukrotnym spotkaniu ze Zmartwychwstałym w Jerozolimie: w dniu powstania z grobu i w tydzień później, gdy Tomasz był obecny, powrócili do swej ojczystej Galilei sami. Tak im się wydawało, bez Chrystusa. Powrócili do swych zajęć, do swej pracy, którą kiedyś porzucili, gdy poszli za Jezusem, wezwani przez Niego. Teraz znów szli łowić ryby. byli bowiem rybakami i (jak się to zdarza w tego rodzaju pracy) tym razem nic nie ułowili. Zmartwychwstanie Chrystusa niczego nie zmieniło w zwykłym trybie ich życia. Żadnych ułatwień, nadal ciężki trud, nawet bezowocny. Świadkowie Zmartwychwstania żyli i praco­wali jak inni ludzie, nie wiedząc, jak się dalej potoczy ich życie. Wierzyli tylko w zapowiedź Chrystusa, że się im ukaże w Galilei. Oczekiwali spełnienia tej obietnicy, żyjąc i pracując jak inni, którzy wiary nie mieli.
I właśnie w czasie ich zawodowej pracy, pracy na chleb powszedni, mozolnej i do tego bezowocnej, ukazuje się im zmartwychwstały Jezus.
Sprawia, że ich dotychczasowy, bezowocny wysiłek zostaje ukoronowany niespodziewanym, nieprawdopodobnie wielkim połowem. Czy to był przy­padek, że właśnie wtedy to się stało? Czy Bóg działa na zasadzie przypadku?
Apostołowie, może nie od razu, ale po Zesłaniu Ducha Świętego napewno zrozumieli to trzecie ukazanie się im Zmartwychwstałego Pana w zwykłym powszednim dniu. Gdy Piotr i Jan po uzdrowieniu człowieka pozbawionego władzy w nogach zostaną postawieni przed sądem i zapytani: „Czyją mocą, albo w czyim imieniu uczyniliście to?". Piotr odpowie: „W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, którego wy ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z martwych, przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy" (Dz 4, 7.10). Piotr już wtedy wiedział, że przez niego, Piotra, działał uzdrawiająco zmartwychwstały Chrystus, obecny w swoim Kościele co­dziennie, aż do skończenia świata. Wiara w obecność i działanie Chrystusa Zmartwychwstałego pośród swoich uczniów kazała napisać w Liście św. Jakuba: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie" (5, 14—15). „Pan" - to znaczy zmartwychwstały Chrystus, Jezus, który do dziś działa swą mocą w sakramencie namaszczenia chorych, przez pośrednictwo swoich sług - kapłanów.
To właśnie pierwsi uczniowie Chrystusa, którzy doświadczyli prawdziwo­ści Jego zmartwychwstania i spotykali się z całkowicie przemienionym lecz tym samym Jezusem, którego znali przed śmiercią Jego, przekazali nam wiarę w Jego obecność trwającą w Kościele. W sakramentach, w Eucharystii, w głoszonym Słowie Bożym. Ci uczniowie, którzy poznali, odkryli Jego obecność przy łamaniu chleba w Emaus: ci, co nad Morzem Tyberiadzkim, po cudownym połowie ryb, brali z Jego rąk chleb i rybę. a nie odważyli się zadać Mu pytania: „Kto Ty jesteś?", bo wiedzieli, że to jest Pan, oni to nauczyli nas odkrywać obecność Chrystusa pod znakami sakramentów. Przekazali nam wiarę w to, że gdy podczas chrztu obmywa się człowieka, to chrzci go, dając mu udział w swym życiu, zmartwychwstały Chrystus. Apostołowie przekazali nam wiarę w to, że gdy wypowiada się nad chlebem Jego słowa: „To jest ciało moje" - działa Zmartwychwstały Jezus, przemie­niając mocą Ducha Świętego chleb w swoje Ciało. Od nich też czerpiemy wiarę, że gdy ochrzczeni, a więc należący do Ciała Chrystusa, mężczyzna i kobieta zawierają z sobą przymierze małżeńskie na całe życie, wtedy też Zmartwychwstały Chrystus czyni z nich świętą i nierozerwalną jedność: „Tajemnica to jest wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła" - mówi o małżeństwie chrześcijańskim św. Paweł w Liście do Efezjan (5, 32).
Pierwszym, kto przy trzecim ukazaniu się Chrystusa po zmartwychws­taniu zauważył Jego obecność, rozpoznał Jezusa w nieznajomym człowieku stojącym na brzegu jeziora, był uczeń, którego Jezus miłował. A więc uczeń.
który w jakiś szczególny sposób wierzył w miłość Jezusa ku sobie. Był to ten sam uczeń, który stał pod krzyżem umierającego Zbawiciela i otrzyma! Matkę Jezusa za swoją matkę. I ten sam, co pierwszy uwierzył w zmartwych­wstanie nie widząc jeszcze Jezusa żyjącego po śmierci, lecz tylko pusty grób.
Wiara w to, że Jezus go miłował i miłuje, otwierała temu uczniowi oczy. udzielała mu szczególnej zdolności rozpoznawania Zmartwychwstałego Jezusa w znakach Jego działania, uwrażliwiała na obecność Chrystusa: ta wiara w miłość Chrystusa uzdolniła go do wyjątkowo głębokiego rozumienia tajemnicy Chrystusa o czym świadczy czwarta Ewangelia i Księga Apoka­lipsy.
Dlaczego o tym wspominamy? Bo Eucharystia, Msza święta, w której uczestniczymy teraz w tej świątyni - ilekroć jest sprawowana, jest wypełniona obecnością Chrystusa Zmartwychwstałego, żyjącego Pana. To On mówi do nas, gdy czyta się Pismo święte; Jego uwielbione, zmartwychwstałe Ciało i Krew są pod postaciami chleba i wina. i On nas napełnia swoją obecnością, gdy Go przyjmujemy w Komunii świętej: ..Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, trwa we mnie, a ja w nim" (J 6,56).Czy to, że nieraz z takim trudem odkrywamy Jego obecność, obecność Zmartwychwstałego Pana we Mszy świętej, a może nawet powracamy stąd do domów nieświadomi, że byliśmy bardzo blisko Niego, że On do nas mówił, nie ma źródła w tym, że nie uważamy się za uczniów, których Jezus miłuje? Czy niewrażliwość na Jego obecność we wspólnocie Kościoła nie wypływa z niedostatku wiary w Jego miłość do mnie.
A przecież - Ukochani Bracia i Siostry - Chrystus umarł za nas, zmartwychwstał dla nas i został z nami przez wszystkie dni, gdyż do końca nas umiłował. Każdy z nas ma prawo nazywać się uczniem, którego Jezus miłował. I jeśli w to uwierzymy, jeśli z tą wiarą wchodzić będziemy na sprawowanie Eucharystii zawsze dostrzeżemy obecnego tam Chrystusa Zmartwychwstałego, podobnie jak ów uczeń z Ewangelii dzisiejszej, którego Jezus miłował, odkrył Jego obecność nad Morzem Tyberiadzkim. AMEN.


kwietnia 30, 2022

3. Niedziela Wielkanocna (Rok C) - Trzy połowy

3. Niedziela Wielkanocna (Rok C) - Trzy połowy
W przedziwną scenerię wprowadza nas dziś św. Jan Ewangelista. Jest wczesny poranek spowity w mgielną promienność wschodzącego słońca. Piotr wraca z sześcioma towarzyszami z noc­nego połowu. Ciężka praca była daremna, wracają pustą łodzią. Na brzegu czeka na nich Jezus. Wszystko zaczyna się jakby od początku. Bo życie apostolskie Piotra i tych tu zebranych za­częło się właśnie od spotkania z Jezusem nad brzegiem Jeziora Genezaret. Może nawet jest to także to samo miejsce. Wtedy „Jezus wszedł do jednej łodzi, która należała do Szymona, po­prosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy" (Łk 5, 3). Gdy przestał mówić polecił Szymo­nowi zarzucić sieci na połów. Zarzucił i sieci zaczynały się rwać, tak wielkie mnóstwo ryb zagarnęli. Zdumienie, a może coś wię­cej, sprawia, że Szymon pochyla się do kolan Jezusowych i wyz­naje swoją grzeszność. Prosi, by odszedł od niego. Tymczasem właśnie wtedy słyszy słowa, które decydują o jego dalszym ży­ciu: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił" (Łk 5, 10). Zo­stawił wtedy wszystko: łodzie, ryby, sieci, rodzinę, unormowany tryb życia, swoją małą stabilizację i poszedł w świat z Tym, którego uznał za swego Mistrza, został pierwszym apostołem, no­we imię otrzymał... A teraz znów wraca z nocnego połowu, także pustą łodzią. I znów cudowny połów ryb, niesłychanie łatwy: wystarczyło zarzucić sieci po prawej stronie. Nie ma wątpliwości. Pan to jest.
Zaczyna się wszystko od nowa? Więc jak, znów przypaść do kolan Jezusowych i prosić: Odejdź ode mnie — jestem grzesz­nikiem? (Łk 5, 8). Ale powodów do takiego wyznania byłoby więcej niż przed trzema laty. Bo gorzkim wspomnieniem tkwi w pamięci to wydarzenie, gdy w drodze do Jerozolimy, a miała to być już ostatnia pielgrzymka, począł robić Jezusowi wyrzuty: Niech Cię Bóg broni. Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie — to wydanie w ręce starszych i arcykapłanów, cierpienie, śmierć, zmartwychwstanie... Zapomniałeś Piotrze, coś wtedy usłyszał? „Zejdź mi z oczu, szatanie. Jesteś mi zawadą" (Mt 16, 23). A pamiętasz, jakeś zapewniał, że nawet do więzienia pójdziesz, na śmierć jesteś gotów (Łk 22, 33). A co się stało wkrótce, gdy koguty piać zaczęły? Jak pewnie wyszedłeś z łodzi na słowo Jezusa i kroczyłeś po tafli jeziora. Wystarczył powiew wiatru, chwila wahania i już tonąć zacząłeś (Mt 14, 28 n). Byłeś wśród uczniów, gdy przyniesiono do Jezusa dzieci. Też sam szorstko wzbraniałeś im dostępu. Pamiętasz słowa upomnienia? (Mk 10, 13). Miecze przygotowałeś do obrony swego Mistrza. Nawet ude­rzyłeś sługę arcykapłana. Wstyd wspominać (J 18, 10). Ale naj­bardziej przygniata tamta godzina księcia ciemności, kiedyś nie­pomny na swe wyznanie „Ty jesteś Mesjaszem", zaparłeś się w żywe oczy wobec służącej, która niczym ci nie groziła, że nie wiesz i nie rozumiesz, że nie znasz tego człowieka (Mk 14, 66 n). Przyszło opamiętanie: wyszedłeś na zewnątrz i zapłakałeś gorzko. To był naprawdę straszny dzień w twoim życiu.
Nic nie zostało, zda się, z wielkości obietnicy: „Ty jesteś Piotr, to znaczy skała, opoka i na tej opoce zbuduję mój Koś­ciół" (Mt 16, 18). Czy teraz, gdy Chrystus ukazał się po zwycię­skim zmartwychwstaniu, tylko upaść na kolana i wołać: „Odejdź ode mnie, jestem niestety tylko grzesznikiem"? (Łk 5, 8). Nie zdążył. Zaskoczyło go pytanie: „Czy miłujesz mnie więcej, aniżeli ci?" (J 21, 15). Nie: tak samo, jak ci, co się mnie nie zaparli... Tego Piotr się nie spodziewał. Aluzja jest bardzo wyraźna do' jego pierwszeństwa w gronie apostołów. Piotr ma ponownie zło­żyć wyznanie uroczyste, jak kiedyś pod Cezareą Filipowa. Tam tylko on z grona uczniów wyznał: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego" (Mt 16, 16). Teraz tylko on ma w obecności najbliż­szych zapewnić, że miłuje więcej, że miłuje najbardziej. Ma to wyznać publicznie, ale nie to, że zawiódł, że nie jest niegodny, by być po prostu Piotrem, czyli skałą. Nie, na trzykrotne py­tanie Chrystusa trzy razy zapewnia, że kocha więcej. I co dalej? Odeśle go teraz Jezus gestem przebaczenia do sieci, które wy­ciągnięte z jeziora pełne są ryb wielkich. Bo Piotr teraz już wie na pewno, że Syn Boga żywego może wszystko i nawet bez pomocy apostołów nie przeciwstawi mu się żadna ziemska siła. Po pierwszym połowie ryb rola Apostołów nie była zdecydowa­nie jasna. Powołał ich Nauczyciel z Nazaretu jako uczniów. A może chciał zapewnić im miejsce po swojej stronie, gdy przy odrodzeniu zasiądzie na swym tronie chwały? (Mt 19, 28). Ale teraz dopiero po potrójnym zapewnieniu Piotra: „Panie, Ty wszy­stko wiesz, Ty wiesz, że cię kocham" (J 21, 17), pozwala mu objąć pieczę nad swoją owczarnią. Dobry Pasterz, który życie dał za owce swoje, oddał ster swego Kościoła w ręce rybaka, który już nigdy nie rozciągnie niewodu w jeziorze Tyberiadzkim. Rybak dopiero teraz jest Piotrem, fundamentem Kościoła. Wie on lepiej, niż ktokolwiek inny, po wszystkich swoich doświad­czeniach, że jedynie miłość Boża daje przebaczenie i pokój. I tyl­ko ona potrafi tych ludzi przemieniać, którzy na miłość Boga próbują odpowiedzieć miłością. Mocny tym przeświadczeniem bę­dzie Piotr umacniał braci w wierze, spełni zadanie, które Chrystus mu zlecił.
Bracia i siostry! Rozważaliśmy los człowieka, który nosił imię Szymon, a potem Piotr. Zatrzymaliśmy naszą uwagę nad prze­mianą w jego życiu między pierwszym a drugim połowem ryb. Czy jednak na pewno był to tylko los Piotra? Wszyscy jesteśmy przed połowem trzecim, o którym Chrystus Pan opowiedział po­równując królestwo niebieskie „do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wy­ciągnęli ją na brzeg i usiadłszy dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wy­łączą złych spośród sprawiedliwych" (Mt 13, 47 n). Staniemy wszy­scy przed Chrystusem, gdy nas życie wyrzuci na drugi brzeg, i będzie nas pytał...

kwietnia 26, 2022

Święty Wojciech, Patron Polski

Święty Wojciech, Patron Polski
Święty Wojciech, Patrona Polski
Z Ewangelii według świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec». (J 12,24-26)

Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Kościół uznaje moc Ducha Świętości, który jest w nim, oraz umacnia nadzieję wiernych dając im świętych jako wzory i orędowników. W ciągu całej historii Kościoła, w okolicznościach najtrudniejszych, święci byli zawsze źródłem i początkiem odnowy”.
W dniu dzisiejszym oddajemy cześć jednemu z głównych patronów Polski, św. Wojciechowi.
Pochodził z rodu Sławnikowców Czeskich, urodzony w Libicach w 956 roku. Od początku był chorowity. Może dlatego ojciec przeznaczył go – jeśli przeżyje – do stanu duchownego. Dziecko nie tylko przeżyło, ale wyrosło na silnego młodzieńca. Miał zatem wzmocnić świetność rodu i zrobić karierę. Gdy skończył 16 lat, wysłano go do Magdeburga, do szkoły katedralnej. Dziewięcioletni pobyt w niej nie zaznaczył się niczym szczególnym w życiu przyszłego świętego, chyba tylko uleganiem nie najlepszym wpływom otoczenia. W wieku 25 lat, w roku śmierci swojego ojca, wraca do Libic, a w następnym roku jest już w Pradze. Nie przejmuje się, na ile jego życie jest zgodne z Ewangelią. A jednak przemiana nastąpi szybko i niespodziewanie. Oto w 982 roku umiera biskup praski Dytmar; umiera, mając przy łożu śmierci Wojciecha, jako jednego z wielu świadków jego publicznej spowiedzi. Biskup wyznaje w niej, że zmarnował swoje życie. Wojciech przeżywa szok. Następuje w nim wewnętrzna przemiana, przemiana całkowita. Zostaje wybrany następcą Dytmara, biskupem Pragi. Nowy biskup wymaga bardzo wiele od siebie i od otoczenia. Zwalcza wielożeństwo, nie liczy się z dawnymi pogańskimi zwyczajami, wyrzuca wiernym rozwiązłość. To się ludziom nie podoba. Wkrótce zostaje przez wszystkich opuszczony i podejmuje dramatyczną decyzję: porzuca Pragę i ucieka do Rzymu. Tam oddaje się do dyspozycji Papieża. Stuka do furty na Monte Casino, ale nie zostaje przyjęty. Następnie wraca do Rzymu i przebywa 5 lat w klasztorze na Awentynie. Odtąd już nie chce przewodzić, chce słuchać i służyć. Tam, na Awentynie, owoce świętości św. Wojciecha pokazują się w sposób bardzo wyraźny. Na każdym, kogo spotyka, wywiera duże wrażenie. Zaprzyjaźnia się z młodym cesarzem Niemiec, Ottonem III. To właśnie między innymi na jego prośbę powraca do Pragi. I znowu wszyscy są przeciwko niemu, a on sam nie może nic zrobić. Po raz drugi ucieka do Rzymu. Ponieważ wytoczono przeciwko niemu proces o to, że opuścił stolicę biskupią, Papież obiecuje mu pomoc, ale pod warunkiem, że ruszy z misją do pogan. Rzeczywiście, Wojciech udaje się na północne krańce ziem słowiańskich. Chociaż ówczesnych ludzi nie oburzało nawracanie siłą, Wojciech głosi Ewangelię nie używając przemocy. Po przybyciu do Gniezna, Bolesław Chrobry wskazuje mu na Prusów, zamieszkujących ziemie północno-wschodnie. Wyrusza tam w towarzystwie między innymi swojego brata Radzima Gaudentego w ostatnich dniach marca 997 roku. Towarzyszących mu żołnierzy pozostawia w Gdańsku, w miejscowości Truso, a trójka pielgrzymów wysiada na brzeg. Gdy spotykają Prusów, ci każą im wrócić tam, skąd przybyli. Jednak zrobić tego nie mogli, bo już odesłali łódź do Gdańska. Pod wieczór, władca pruski przeprawia misjonarzy i prowadzi do wioski. Pośpieszny wódz plemienny nakazuje im kategorycznie opuścić ziemie pruską. Jeżeli ośmielą się wrócić, to zginą. W piątym dniu ich pobytu, 23 kwietnia 997 roku, biskup Wojciech zadecydował, że wrócą. W czasie drzemki zostają napadnięci, Wojciech związany, poprowadzony na najwyższe wzgórze i tam zabity. Towarzysze mogą wolno odejść.
Papież Sylwester kanonizuje biskupa Męczennika w 999 roku i w tym samym roku powstaje również arcybiskupstwo w Gnieźnie i biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. W roku 1000, 21-letni cesarz, Otton III udaje się z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha i koronuje króla symbolicznie w Gnieźnie.
Oto w zarysie historia św. Wojciecha. Przyznajmy, że patrząc w kategoriach ludzkiego sukcesu, nie miał on udanego życia. Należałoby może powiedzieć, że Pan Bóg zmieniał jego plany, i plany tych, których oczekiwania miał spełnić. Najpierw Bóg zmienił plany jego ojca, który chciał, aby syn zrobił karierę. Następnie plany samego Wojciecha, by korzystać z życia. Wreszcie plany tych, którzy liczyli, że jego biskupstwo nie naruszy ich interesów i przyzwyczajeń.
Św. Wojciech doświadczył nawrócenia, ale też dokonał podstawowego wyboru, a był to wybór świętości. I tego wyboru się nie wyrzekł, nigdy z niego już nie zrezygnował. Osiągnął pełnię chrześcijańskiego życia w świadectwie o Chrystusie, jakim stała się jego męczeńska śmierć. Owo obumieranie ziarna, słowa Bożego w nim, przyniosło plon obfity. Polska została włączona w cywilizację narodów chrześcijańskich, stała się dla innych narodów znakiem wierności Chrystusowi i Ewangelii i Kościołowi; znakiem wierności misji Kościoła wobec świata. Bo Kościół powołany jest, aby głosić Ewangelię.
Czego dzisiaj uczy nas św. Wojciech? Najpierw nam Polakom przypomina, jako mówił św. Jan Paweł II w dniu 3 czerwca 1997 r. w Gnieźnie, iż „Nie można zbudować nowego porządku, bez odnowionego człowieka”. Jeśli dzisiaj w naszej Ojczyźnie przeżywamy kryzys autorytetu, kryzys wartości, kryzys sprawowania służby publicznej, dzieje się tak dlatego, że po władzę i odpowiedzialność za innych sięgają ludzie, którzy w praktyce nie uznają zasad moralnych, którym brakuje wrażliwości społecznej na ludzi najbardziej potrzebujących, którzy wreszcie odrzucają głos swojego sumienia, którzy nie mają odwagi, by postawić przed innymi wymagania moralne i etyczne, gdyż sami ich sobie nie stawiają.
Chcemy dzisiaj prosić Pana dziejów, Pana historii, by św. Wojciech, jego świadectwo wyznaczały w sposób trwały drogi odnowy i rozwoju każdego człowieka, i każdej ludzkiej społeczności. Oby i w naszym trudnym „dziś” stał się on źródłem i początkiem rzeczywistej odnowy moralnej i duchowej. 

 

kwietnia 23, 2022

2. Niedziela Wielkanocna (C) - Miej miłosierdzie dla nas i świata całego

2. Niedziela Wielkanocna (C) - Miej miłosierdzie dla nas i świata całego


Ukochani Bracia i Siostry!

Niedziela dzisiejsza ma wiele wątków nakreślonych przez liturgię, czy choćby przez czytania mszalne przed chwilą wysłuchane. Przez pierwsze wieki chrześcijaństwa nazywano tę niedzielę „Białą", a to z racji białych szat jakie nosili nowo ochrzczeni podczas Wigilii Paschalnej. Kończył się dla nich „biały tydzień", czas uroczysty, a rozpoczynała szara rzeczywistość, w której trzeba było uczyć się mówić Chrystusowi Panu - „wierzę", a szatanowi - „wyrzekam się". Czyli sprawdzać na co dzień to, co się powiedziało podczas przedchrzcielnego egzaminu. Kościół, jak matka, zwracał się ze szczególną miłością do swoich nowo ochrzczonych dzieci; błogosławił, prosił i prze­strzegał. Mamy ślad takiego pouczania w pismach św. Augustyna: „Zwra­cam się do was wszystkich, dzieci nowo narodzone, niemowlęta Chrys­tusowe, nowe potomstwo Kościoła. Jesteście łaską Ojca i płodnością Matki-Kościoła, świeżą latoroślą, kwiatem naszej czci i owocem trudów, radością i nagrodą naszą, wy wszyscy, którzy trwacie w Panu. (...) Kroczycie teraz drogą wiary, dopóki pozostajecie w tym śmiertelnym ciele i jesteście pielgrzymami daleko jeszcze od Pana, lecz Jezus Chrystus, do którego zdążacie i który raczył dla nas stać się człowiekiem, jest dla nas drogą niezawodną. Pan zachował wielką słodkość dla tych, którzy się Go boją. Wyleje ją w obfitości na tych, którzy w Nim pokładają nadzieję, gdy dostąpimy tej rzeczywistości, którą obecnie posiadamy przez nadzieję." (z kazania 8 na Oktawę Wielk.). Jaki wniosek z tego pouczenia mamy wysnuć my, dawno ochrzczeni i nie noszący już białej szaty? Chyba taki, że o wiarę trzeba dbać jak o wzrost niemowlęcia, karmić ją Słowem Bożym i Ciałem Pańskim. I to również przekonanie niech nam będzie bliskie, że Kościół-Matka z miłością chce dopilnować naszego duchowego rozwoju. On nam zapewnia świeżość wiary, uczy nas chodzić i postępować w tym co można nazwać „nowością" życia.

Do dziś niedziela dzisiejsza nosi również nazwę - „Przewodniej". Przewo­dzi bowiem wszystkim powielkanocnym niedzielom jako dzień niezwykle ważny, tak jak i Chrystus przewodzi nam w wierze. Wniosek w tym miejscu sam się nasuwa - nie stracić z oczu Chrystusa, który zawsze jest naszym przewodnikiem. Dobrze więc będzie dziś szczególnie modlić się o rozpoz­nanie drogi, trafność wyboru. Dobrze utwierdzić się w przekonaniu, że On wszystkim kieruje i we wszystkim przewodzi.

Moi Drodzy!

Niedzielę dzisiejszą można by nazwać w jakimś sensie „dniem dotknięcia". Nazwę taką można wyprowadzić z czytań liturgii słowa. W przeczytanym fragmencie Apokalipsy Jezus kładzie swą rękę na oddającym Mu hołd uczniu i wyzwala go z lęku. Mówi do niego: „Przestań się lękać!" Jezus wskazuje na siebie jako na źródło wyzwolenia, w Nim znajduje sens i dopełnienie wszelki ucisk i wytrwałość, o których mówi św. Jan. To Jezusowe dotknięcie daje cudowną moc i pewność, że jest On z nami we wszystkich doświadczeniach życia. Sam bowiem przeszedł ze śmierci do życia i posiada, jako żyjący, klucze śmierci i Otchłani. Do takich natchnionych wniosków doszedł św. Jan podczas swego internowania na wyspie Patmos przekazując je wszystkim pokoleniom chrześcijan. Bo to dotknięcie i towarzyszące mu słowa: „Prze­stań się lękać" powtarza zmartwychwstały Pan nie tylko chrześcijanom w pierwszych wiekach w dalekiej Jerozolimie i Malej Azji. ale również dziś czyni to wobec wierzących na całym świecie. To położenie ręki jest również gestem wskazującym na wybranie, powołanie i przeznaczenie do określonych zadań stawianych przez Jezusa. Zadań ucznia Pańskiego wśród trudów i prześladowań. Ten gest dotknięcia, wybrania, powołania, tak wiele dla nas znaczy. Właśnie dziś, w Polsce jest tak potrzebny i wyczekiwany, gdy zalewa nas mnogość słów, deklaracji, spotkań, dyskusji i obietnic. Pośród naszego polskiego umęczenia staje Jezus, kładzie na naszych sprawach swoją rękę i mówi: „Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący." Popatrzmy również na drugie dotknięcie, o którym wspomina Ewangelia. Oto Tomasz, nieobecny podczas pierwszego spotkania ze Zmartwychwstałym, ma okazję namacalnego sprawdzenia, że Jezus żyje. Do tego dotknięcia ran boku i rąk zachęca sam Jezus, czyniąc Tomaszowi mały zaledwie wyrzut za zrodzone w jego sercu zwątpienie. Czy można na nowo olśnić rozczarowanego? Z pewnością tak. Jeśli tylko uczciwie szuka prawdy i chce ją znać, jak Tomasz. Jest więc coś godnego naśladowania w postawie Tomasza. Ta nieprzeparta chęć dotarcia do prawdy, walka ze zwątpieniem, niezatrzymywanie się w pół drogi. Dziś też to dla nas ważne, bo tylu u nas obojętnych, którzy nawet nie chcą wyciągnąć swojej ręki w kierunku Chrystusa. Nie stać ich na wysiłek, na pytanie o prawdę. Pozostają na najniższym stopniu życiowych aspiracji.

Od niedawna nazywa się dzisiejszą niedzielę „świętem Miłosierdzia". Święto Miłosierdzia obchodzone jest w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, czyli II Niedzielę Wielkanocną, zwaną obecnie Niedzielą Miłosierdzia Bożego. Wpisał je do kalendarza liturgicznego najpierw Franciszek kard. Macharski dla archidiecezji krakowskiej (1985), a potem niektórzy biskupi polscy w swoich diecezjach. Na prośbę Episkopatu Polski Ojciec Święty Jan Paweł II w 1995 roku wprowadził to święto dla wszystkich diecezji w Polsce. W dniu kanonizacji Siostry Faustyny 30 kwietnia 2000 roku Papież ogłosił to święto dla całego Kościoła.

Inspiracją  dla ustanowienia  tego święta  było pragnienie  Jezusa, które przekazała Siostra Faustyna. Pan Jezus powiedział do niej: Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299). Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła  miłosierdzia  Mojego. Która dusza  przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski (Dz. 699). W wielu objawieniach Pan Jezus określił nie tylko miejsce święta w kalendarzu liturgicznym Kościoła, ale także motyw i cel jego ustanowienia, sposób przygotowania i obchodzenia oraz wielkie obietnice. Największą z nich jest łaska „zupełnego odpuszczenia win i kar” związana z Komunią świętą przyjętą w tym dniu po dobrze odprawionej spowiedzi (bez przywiązania do najmniejszego grzechu), w duchu nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, czyli w postawie ufności wobec Boga i czynnej miłości bliźniego. Jest to – jak tłumaczy ks. prof. Ignacy Różycki – łaska większa od odpustu zupełnego. Ten polega bowiem tylko na darowaniu kar doczesnych należnych za popełnione grzechy, ale nie jest nigdy odpuszczeniem samychże win. Najszczególniejsza łaska jest zasadniczo również większa niż łaski sześciu sakramentów z wyjątkiem sakramentu chrztu: albowiem odpuszczenie wszystkich win i kar jest tylko sakramentalną łaską chrztu świętego. W przytoczonych zaś obietnicach Chrystus związał odpuszczenie win i kar z Komunią świętą przyjętą w święto Miłosierdzia, czyli pod tym względem podniósł ją do rzędu „drugiego chrztu”. Przygotowaniem do tego święta ma być nowenna polegająca na odmawianiu przez 9 dni, poczynając od Wielkiego Piątku, Koronki do Miłosierdzia Bożego. Święto Miłosierdzia Mojego wyszło z wnętrzności [Moich] dla pociechy świata całego (Dz. 1517) – powiedział Pan Jezus do Siostry Faustyny.

Ukochani Bracia i Siostry!

Prawda o Bożym miłosierdziu została nam przedstawiona w Ewangelii w specyficzny sposób. Miłosierdzie przychodzi do nas przez przebaczenie, przez sakrament pokuty. Jezus ukazując się apostołom powiedział najpierw: „Pokój wam", a później, gdy się uradowali Jego widokiem, mówił: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane". Tu otrzymujemy najlepszy dowód, że Pan Bóg kocha nas miłością nie sentymentalną, ale konkretną, przebaczającą miłosierną. Daje tego dowód tyle razy przy sprawowanym nieustannie w Kościele sakramencie pokuty, sakramencie miłosiernego pojednania z Ojcem. Miłosierdzie Boże leczy nas schodząc do głębi ludzkich zapo­trzebowań. Leczy fundamenty naszego człowieczeństwa w tej smutnej dobie, w której tak łatwo nam się zatrzymać tylko na powierzchni, tam gdzie główna treść życia rozmywa się na płaszczyźnie sentymentu, techniki, automatyzacji i komputeryzacji. I gdzie tragedią największą jest uprzedmiotowienie człowieka.

Uczestników nabożeństw do Miłosierdzia Bożego uderza żarliwość tej modlitwy, przechodząca czasem w pełen bólu jęk. W powtarzanym we­zwaniu wyczytać można ufną nadzieję: „Miej miłosierdzie dla nas i świata całego!" Gdyby tak tym wezwaniem opleść wszystkie człowiecze lęki, gdybyś tak się wyspowiadał, wierząc, że Pan grzechów nie będzie pamiętał, usłyszałbyś od miłosiernego Jezusa: Pokój wam! Z Tomaszem byś mówił: Pan mój i Bóg mój. Amen.

 

 

kwietnia 23, 2022

2. Niedziela Wielkanocna (C) – Niedziela Miłosierdzia Bożego

2. Niedziela Wielkanocna (C) – Niedziela Miłosierdzia Bożego


Po skończonym święcie wracali do codziennych zajęć. Warsztatów, pól, winnic, sklepów. W tej krzątaninie zapewne mało kto zauważył biegnących do pałacu Piłata żołnierzy i przemykającą uliczkami Marię Magdalenę. Wieść o zmartwychwstaniu bardziej była plotką niż spotkaniem. I – jak to z plotka bywa – wielu zapewne puściło ją mimo uszów.
W przeciwieństwie do uczniów. Drzwi były zamknięte nie tylko z obawy przed Żydami. Strach i owszem, ale i niespełnione nadzieje, i to głębokie przekonanie, że nie mają dokąd wracać. Przecież bez Tego, który nadał sens ich życiu już nic nie będzie takie same. Ani domy, ani rybackie łodzie… I te drwiące spojrzenia. Te szepty za plecami.
Paradoks wielkanocnego poranka. Zmartwychwstanie jest darem dla nie mających dokąd wrócić. Dla wydziedziczonych. Dla poranionych. I pychą (miejsce po prawej i lewej stronie). I zdradą. I ucieczką. Zranionych przyjaźnią. Tak łatwo otrzymaną i tak łatwo zdradzoną.
Pokój wam! Dotknij ran! Spotkanie ze Zmartwychwstałym to przede wszystkim uzdrowienie. 
W poranek Zmartwychwstania, z wyjątkiem pewnych zawodów służebnych, nie pójdziemy do pracy. Pójdziemy do domów i zasiądziemy przy rodzinnym stole, doświadczając kolejnego paradoksu ludzi, mających dokąd wrócić. Rodzinne świętowanie coraz częściej zamiast rozmową okraszone wspólnym oglądaniem telewizji, próby poważnej rozmowy przerywane co chwila zaproszeniem do spożywania sałatki, jajeczka, świątecznej baby i mazurka. A gdzieś na dnie serca przekonanie o kolejnej zmarnowanej szansie. Bo liczyliśmy, że z tego rodzinnego spotkania coś wyniknie, coś się pogłębi a może zapoczątkuje. A znów było powierzchownie, byle jak, bez wchodzenia w głąb, z rozdrapaniem – co prawda niechcący – starych ran, żalów i animozji. By wieczorem, w ciszy serca, znów pytać o pokój i radość głoszoną od pierwszego bicia wielkanocnych dzwonów.
Ten wieczór, nie poranek, pytań i dotykania ran, to idealne miejsce na spotkanie ze Zmartwychwstałym. Pokój! Dotknij ran!
To nie są rany Wielkiego Piątku. Budzące wstręt i odrazę. To rany pełne Bożej mocy i miłości, rany miłosierdzia, rany uzdrowienia, rany nowego początku.
Dotknij ran swymi ranami, swoja pustka i beznadzieją, swoją goryczą i zwątpieniem. Uczyń coś wbrew logice. Może nawet wbrew samemu sobie. Może nawet niedowierzając.
Dotknij ran. Wyciągnięta dłoń Jezusa, odsłonięty bok. Znów Bóg uczynił pierwszy krok. Następny, czyli dotknięcie, to już kwestia naszej wolności, naszego wyboru. Czasem wbrew logice. Bo w tym wszystkim, w Zmartwychwstaniu i poszukiwaniu uczniów, przyjaciół, starych miłości, naprawdę nie ma żadnej logiki. Tej ludzkiej. Wszystko jest Boże po to, by zostało Boże na zawsze.
Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana”. Przez zmartwychwstanie Jezusa to, co Boskie, nadprzyrodzone i wieczne, połączyło się na zawsze z tym, co ludzkie, ziemskie i czasowe. Przykład uczniów z Emaus, niewiernego Tomasza z dzisiejszej Ewangelii, wielu z nas i tylu milionów ludzi na całym świecie, przekonuje nas, że rzeczywistość wiary nie jest aktem automatycznym i jednostkowym doświadczeniem, lecz długofalowym i wieloetapowym procesem uwzględniającym zwątpienia, odejścia i oczywiście radosne odkrywanie całkowicie innej rzeczywistości, która ich i nas przerasta nowością treści i zakresem życiodajnego oddziaływania. Myślę, że w doświadczeniu wiary mojej, osobistej, dochodzi do czegoś, co można przyrównać do „przewrotu kopernikańskiego”. W jednej chwili zawala się nasz dobrze znany i uporządkowany świat, uważany dotychczas za jedynie możliwy i realny. Nowa i przekraczająca dotychczasowe wyobrażenia rzeczywistość Zmartwychwstałego staje się wielkim wyzwaniem dla zmysłów, rozumu i mentalności świata. Dotychczasowe filozofie, paradygmaty, przemyślne logiki, a zwłaszcza socjotechniki przekłamywania rzeczywistości, tracą swoją jedyną i niepodważalną obowiązywalność i pierwsze miejsce w mass mediach. „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Od tego momentu tylko Ewangelia Zmartwychwstania staje się najważniejszą, najradośniejszą i prawdziwie Dobrą Nowiną, która przemieniła i wciąż przemienia ludzi i świat.
Widzieliśmy Pana!”. Tak, myśmy Go widzieli i „pokazał” nam Swoje przebite ręce i Swój przebity bok. Nie ma żadnych wątpliwości: to On, nasz Pan i Mistrz. Lecz wielu z nas, tak jak Tomasz, stawia Bogu swoje wymagania czy kryteria wiary: „jeżeli nie zobaczę”, „jeżeli nie włożę mojego brudnego palucha”, „jeżeli nie zobaczę cudu w Lourdes, Fatimie, Rzymie…” – nie uwierzę. I masz rację! Wtedy wiara jest i będzie zawsze na twoją, małą i doniczkową miarę. Ale wszystko się zmieni, kiedy On sam przyjdzie do mnie i do ciebie. Bo wiara to nie „jakaś nauka”, opinia, przekonanie czy kalkulacja matematyczno-fizyczna, lecz spotkanie z Osobą. „Podnieś tutaj swój palec i zobacz”. Bóg i prawdziwa wiara nie boją się żadnej konfrontacji. Tomasz nie sprawdzał już „swojej wiary” na miarę dotyku swojego palca czy ręki. „Pan mój i Bóg mój!” Wszystkie wątpliwości przestały istnieć w obliczu Osoby, której zawierzył, za którą poszedł i za którą wkrótce umrze męczeńską śmiercią na kontynencie indyjskim.
Dzisiejsza Ewangelia mówi również o nas: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Tak, myśmy uwierzyli, najpierw naszym kochanym dziadkom i rodzicom, którzy na co dzień pokazywali nam Boga. Potem naszym katechetom, wychowawcom i wspaniałym świadkom wiary, takim jak: Jan Paweł II, Maksymilian M. Kolbe, Jerzy Popiełuszko, Faustyna Kowalska.
Ewangelia Miłosierdzia przekonuje najszybciej i najbardziej. Wie o tym doskonale papież Franciszek, ogłaszając 13 marca 2015r. nadzwyczajny czas łaski dla Kościoła i świata. Oficjalne i uroczyste ogłoszenie Nadzwyczajnego Roku Świętego – Jubileuszu Miłosierdzia (Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny – Łk 6, 36) odbyło się w Niedzielę Miłosierdzia podczas uroczystości wprowadzonej przez św. Jana Pawła II. Papież Franciszek, stojąc przed Drzwiami Świętymi w Bazylice św. Piotra na Watykanie, ogłosił oficjalnie Bullę ustanawiającą Rok Święty. „Potrzeba dziś miłosierdzia i istotnym jest, aby wierni świeccy żyli nim i zanieśli je do różnych sfer społecznych. Naprzód! Przeżywamy czas miłosierdzia
 

kwietnia 22, 2022

Rozważania Wielkanocne - Ukazanie się Zmartwychwstałego nad Jeziorem Tyberiadzkim

Rozważania Wielkanocne -  Ukazanie się Zmartwychwstałego nad Jeziorem Tyberiadzkim

Jezus nad Jeziorem Tyberiadzkim

Piątek w Oktawie Wielkanocy

Z Ewangelii według Świętego Jana

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. J 21, 1-14 
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Czas, który przeżywamy, zachęca nas do kontemplacji tajemnicy miłości Jezusa Chrystusa, tajemnicy Jego oddania, Jego ukochania. Zwłaszcza teraz, kiedy przeżywamy Oktawę Wielkanocy, najgłębiej możemy rozmyślać nad tajemnicą miłości Pana Jezusa, nad tajemnicą wyzwolenia i odkupienia.

Dzisiaj staje przed nami postać św. Piotra, o którym Dzieje Apostolskie mówią, że „napełniony Duchem Świętym, przemawiał do ludu: «Tego, którego wyście ukrzyżowali, Bóg wskrzesił z martwych i nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebie żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni»”.

Szymon Piotr ukochał Pana Jezusa, ukochał Go prawdziwie, chodził za Jezusem, a Jezus wyróżniał go spośród innych Apostołów. Już na przykład przy pierwszym spotkaniu Jezus zmienił mu imię z Szymona na Piotra, czyli skałę. Potem Piotr zapewniał gorąco, że nigdy nie wyprze się Jezusa, ale się wyparł, a potem gorzko płakał. A Jezus i tak jemu pierwszemu obmył nogi w Wieczerniku w czasie Ostatniej Wieczerzy. A potem, w niedzielę rano, Piotr biegnie razem z Janem do grobu Jezusa. I, według dzisiejszej Ewangelii, rzucił się w morze, by jak najszybciej znaleźć się blisko Jezusa, który stał na brzegu.

Św. Piotr pokazuje nam, jak odpowiadać miłością na miłość; pokazuje wręcz, że na miłość Jezusa nie ma innej odpowiedzi, jak tylko zawierzyć do końca i zaufać do końca. Przebywanie z Jezusem zmartwychwstałym, żyjącym pomaga i pozwala nam kochać mocniej, pełniej, głębiej, dojrzalej. A my przecież jesteśmy na co dzień z Jezusem zmartwychwstałym, bo każda Msza św. jest spotkaniem z żyjącym zmartwychwstałym Jezusem. I my w tej Mszy św. tak często uczestniczymy.

Co więcej, każda modlitwa jest spotkaniem ze Zmartwychwstałym. I każda myśl, którą do Pana zanosimy, nawet każdy ból, nasze strapienie Jemu oddane, może stać się spotkaniem z Jezusem zmartwychwstałym, z Jego pokojem, z Jego miłością, z Jego nadzieją i z Jego uzdrowieniem. Bo Jezus uzdrawia i fizycznie, i duchowo: uczy przebaczać, pokazuje, jak kochać tych, których nie umiemy obdarzyć miłością; Jezus pokazuje, że nasza modlitwa, zanoszona może w bólu, opuszczeniu, samotności, nie jest daremna, ani bezsensowna, bo zaufanie Jezusowi daje nam w konsekwencji zawsze „obfity połów”.

W dzisiejszej Ewangelii widzimy, że uczniowie na polecenie Jezusa zarzucają sieci i wydobywają całe mnóstwo ryb. Musimy się modlić, byśmy umieli, jak Piotr, zawierzyć do końca Jezusowi. Tak też po trosze się staramy, gdy uczestniczymy w Jego Ofierze Ciała i Krwi, i wtedy musimy Mu powierzyć samych siebie, i pójść za Nim, i uwierzyć w jego miłość. Panie, pomóż nam przyjąć otwartym sercem dar Twojego Zmartwychwstania, dar Twojej miłości, dar Twojej obecności między nami, dar Twojego życia, i pomóż nam kochać i przebaczać do końca, i pragnąć Ciebie jak Piotr. AMEN.

 

 

kwietnia 20, 2022

Rozważania Wielkanocne - Poznali Go przy łamaniu chleba

Rozważania Wielkanocne - Poznali Go przy łamaniu chleba


Środa w Oktawie Wielkanocy

Z Ewangelii według Świętego Łukasza

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało». Zapytał ich: «Cóż takiego?»  Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli». Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?» W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.  Łk 24, 13-35
 
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Niektórzy w Izraelu oczekiwali, iż Boże zbawienie będzie miało natychmiastowe skutki: polityczne, militarne, że siłą oręża uwolnią się od obcej niewoli. Gdy okazało się, że Jezus nie zamierza tego czynić, odstąpili od Niego. Inni zaczęli okopywać się w szańcach przepisów, zachowania tradycji. Jezus wyrzucał im ich ciasnotę i zatwardziałość. To ta grupa ludzi najusilniej domagała się śmierci Jezusa, w imię obrony swojej tradycji i idei.

Jezus nie opowiadał się po stronie żadnego odłamu politycznego, ani teologicznego; nie przyszedł, aby popierać jakąkolwiek partię. Przybył, aby obdarzyć bliskością Boga, i bliskością wzajemną, bliskością międzyludzką. Jego posłannictwo jest ponadczasowe, ponad wszelkimi schematami myślenia ludzkiego. Celem Jego posłannictwa jest pojednanie ludzi z Bogiem i zjednoczenie całej ludzkości ze sobą, na płaszczyźnie miłości Boga.

Również w gronie uczniów Jezusa nie wszyscy zrozumieli sens i cel Jego posłannictwa. Po śmierci Jezusa, zawiedzeni, dyskutują: „A myśmy się spodziewali, że On oswobodzi Izraela, i przywróci wolność polityczną”. Jezus długo tłumaczył uczniom, aby zrozumieli właściwy wymiar Jego posłannictwa. Sięgnął do argumentów Pisma św., do proroków. Przekonywał ich, że potrzeba, aby Jezus wszedł do chwały przez ofiarę swego życia. Lecz pełne rozpoznanie i zrozumienie Jego posłannictwa dokonało się podczas Łamania Chleba, czyli podczas sprawowania i uczestniczenia w Eucharystii. Kiedy rozpoznali Jezusa, dali wyraz swojej radości w okrzyku: „Bóg wskrzesił Jezusa! Jezus jest Panem!”.

W tych słowach zawiera się kwintesencja chrześcijańskiego wyznania wiary. Bowiem centrum chrystianizmu jest prawda, że Jezus Chrystus jest we wszystkim naszym Panem – Panem nas i całego świata. Centrum chrystianizmu jest również prawda, że Bóg kocha każdego człowieka. Dla potwierdzenia tej miłości posyła swojego Syna Jednorodzonego na świat. Centrum chrześcijaństwa jest wiara w miłość obecną w świecie, i wiara w to, że miłość potężniejsza jest od zła, jakiegokolwiek zła, w które uwikłany jest człowiek, ludzkość i cały świat.

Uczniowie i Apostołowie, gdy naprawdę uwierzyli, że Jezus jest Bogiem i Zbawicielem, który został posłany przez Ojca, aby przez cierpienie wszedł do chwały, aby wykazać i ujawnić tę samą drogę wszystkim ludziom, wówczas – jak mówią Dzieje Apostolskie – „świadczyli z wielką mocą o zmartwychwstaniu Pana Jezusa”. Świadectwo to składali słowem, życiem i męczeńską śmiercią.

W tej wierze Apostołów, uczniów, całego Kościoła; w wierze, że Jezus żyje, że przez trudy i cierpienia idzie do chwały – w tej wierzy my wszyscy mamy udział. I my włączyliśmy się w ten nurt wiary, który płynie przez ziemię od dwu tysięcy lat. W tym nurcie jest obecny prawdziwie Jezus. Możemy się z Nim spotkać: w Piśmie św., na modlitwie, w głosie sumienia, a najczęściej w Sakramentach, zwłaszcza w Sakramencie Eucharystii.

Jezus przychodzi tam, gdzie jest zapraszany. Zapytajmy więc dziś siebie: Czy często zapraszamy Jezusa? Czy podejmujemy wysiłki, aby Go lepiej zrozumieć, zrozumieć Jego posłannictwo względem nas i całego świata? Podczas dzisiejszego spotkania eucharystycznego, zwłaszcza po przyjęciu Komunii św., powiedzmy: Jezu, zostań z nami, prowadź nas drogami życia, pouczaj, umacniaj, i napełniaj radością, która jest przedsmakiem radości wiecznej. AMEN.

 

kwietnia 19, 2022

Rozważania Wielkanocne - "Widziałam Pana"

Rozważania Wielkanocne - "Widziałam Pana"


Ukazanie się Zmartwychwstałego Marii Magdalenie -
Wtorek w Oktawie Wielkanocy 

Z Ewangelii według Świętego Jana

Maria Magdalena stała przed grobem, płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś, sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona, obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy: Mój Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: «Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”». Poszła Maria Magdalena i oznajmiła uczniom: «Widziałam Pana», i co jej powiedział.  J 20, 11-18
 

Refleksja nad Słowem Bożym

Historia powrotu człowieka do Boga po upadku, jakim był grzech pierworodny, rozpoczyna się od momentu, kiedy Bóg zwrócił się w ogrodzie Eden do człowieka, wzywając go po imieniu: „Adamie, gdzie jesteś?” Na to, pełne przyjaźni wezwanie, człowiek odpowiedział: „Ukryłem się”, bo czuł się winnym tego, że oddalił się od Boga, gdyż pozostał niewierny słowu, jakie dał Pan; słowu, jakie dał Stwórca.

Od tego czasu człowiek uciekał przed Bogiem; uciekał, ponieważ w głębi serca czuł winę, czuł się niegodnym, aby zbliżyć się do Boga. To oddalenie, ten lęk człowieka przed Bogiem, trwałyby wieczność, gdyby nie przedziwna ingerencja Boga w historię ludzkości. Dokonało się to poprzez przyjście na ziemię Jezusa Chrystusa. On ponownie wzywa każdego z ludzi po imieniu, aby człowiek mógł przełamać bariery lęku.

Słuchając dzisiejszej Ewangelii, byliśmy świadkami tego, gdy w wielkanocny poranek, przed grobem, gdzie złożono Ciało Jezusa, On sam powołuje Marię. Maria Magdalena, napełniona smutkiem, spotyka Kogoś. Ale dopóki Ten Ktoś, kogo ona widziała, z kim rozmawiała, nie wypowiedział jej imienia, nie wezwał jej po imieniu, nie była w stanie rozpoznać w Tej Osobie zmartwychwstałego Jezusa. Dopiero słowo: „Mario” – wezwanie jej po imieniu przez Jezusa – sprawia, że zwraca swe oczy ku Zmartwychwstałemu i poznaje Go.

Odpowiedź Marii Magdaleny, w poranek wielkanocny, jest przeciwna do postawy, jaką zajął człowiek na wezwanie Boga w rajskim ogrodzie. Maria cieszy się, cieszy się, że mogła usłyszeć głos Mistrza, ponieważ wie, że to On, Jezus Zmartwychwstały, otworzył bramy raju, które przez nieposłuszeństwo zamknęli pierwsi rodzice. Jej radość jest wielka, ponieważ widziała, ponieważ zobaczyła to, co uczynił Jezus, i uznała, że dzieło Jezusa zmartwychwstałego przekracza granice historii.

W wielkanocny poranek, gdy promienie słońca odkrywają prawdę, że grób, gdzie zostało złożone Ciało Jezusa, jest pusty, a On zmartwychwstał, w pełni rozumiemy słowa Mistrza, który mówił: „ Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”.

Bóg nieustannie wzywa po imieniu każdego człowieka. Jakże smutno jest, gdy człowiek na to wezwanie pragnie ukryć się przed Stwórcą; pragnie ukryć się przed Stwórcą, jak uczynili to pierwsi rodzice, po grzechu pierworodnym. W Jezusie bowiem widzimy, kim jest Bóg, jaki jest nasz Bóg. Bóg jest Tym, który leczy; jest Tym, który uzdrawia, pochyla się, by podźwignąć najbardziej potrzebujących pomocy; jest to Bóg, który oddaje życie swojego Syna za nas, za ludzi.

Jak można ukrywać się przed takim Bogiem? Jak można uciekać przed takim Bogiem? Boga powinniśmy raczej poszukiwać, i smucić się, że utraciliśmy Go sprzed naszych oczu. Maria Magdalena zrozumiała to; zrozumiała tę prawdę, dlatego tak usilnie pragnęła odnaleźć Jezusa, tak usilnie pragnęła ujrzeć Jezusa, i to spotkanie sprawiło jej tak wiele radości.

Każdy z nas został kiedyś wezwany po imieniu. Dokonało się to na chrzcie św. Bóg wzywa nas również po imieniu codziennie. My, którzy żyjemy dwa tysiące lat po tym, jak Jezus zmartwychwstał, znajdujemy się w o wiele lepszej sytuacji, niż Maria Magdalena, ponieważ wiemy, że Jezus zmartwychwstał – zostało nam to przekazane przez uczniów, Tradycję Kościoła, i to nie my odkrywamy tajemnicę pustego grobu. Wobec tej tajemnicy, która została nam już odkryta, nie pozostańmy więc obojętni, ale z radosnym orędziem wychodźmy do innych braci, którzy żyją jeszcze w ciemnościach, bo boją się otworzyć swoje serce na wezwanie Jezusa; uciekają przed Bogiem, chcą schować się przed Nim, gdyż boją się Go poznać. Idźmy więc i oznajmiajmy to, co Maria Magdalena oznajmiła uczniom Jezusa w wielkanocny poranek: „Widzieliśmy Pana, i On nam to powiedział”. AMEN.

 

 

kwietnia 18, 2022

Rozważania Wielkanocne - Chrystus zmartwychwstały ukazuje się niewiastom

Rozważania Wielkanocne - Chrystus zmartwychwstały ukazuje się niewiastom

 


Poniedziałek I tygodnia w okresie Wielkanocy
 
Z Ewangelii według Świętego Mateusza

Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i pobiegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi, mówiąc: «Witajcie!» One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: «Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech udadzą się do Galilei, tam Mnie zobaczą». Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdy spaliśmy. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu».  Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami, i trwa aż do dnia dzisiejszego. Mt 28,8-15
 

Refleksja nad Słowem Bożym

Jakież zdumienie ogarnęło pobożne niewiasty, gdy nagle na ich drodze stanął sam Pan Jezus? Co może się równać z tą radością, pełną jeszcze lęku i niedowierzania, która stała się ich udziałem w ten niezwykły poranek? Św. Mateusz notuje, że uszczęśliwione kobiety, w niemym geście, bardziej wymownym niż wszelkie słowa, pokłoniły się i objęły za nogi Tego, w którego żywą obecność wciąż jeszcze trudno im było uwierzyć.

Trudno będzie uwierzyć także Apostołom. Toteż Chrystus posyła je do nich, by pomogły uczniom przezwyciężyć lęk i brak wiary w niesłychaną, doprawdy, nowinę, że oto żyje Ten, którego śmiertelną mękę bolesną i po ludzku haniebną dopiero co, z trwogą i bólem, na własne oczy oglądali. Tak oto, pobożne niewiasty i Apostołowie, stali się świadkami wskrzeszenia z martwych Chrystusa. Oni, i tylko oni.

To znamienne, że zmartwychwstały Pan, nie ukazał się tym, którzy Go odrzucili, a następnie posłali na śmierć: arcykapłanom, uczonym w Piśmie, Piłatowi, czy Herodowi. Ukazał się natomiast tym, którzy uwierzyli w Niego, i poszli za Nim jeszcze przed wydarzeniami Wielkiego Piątku; tym, którzy przestraszyli się wprawdzie, pouciekali, gdy nastała godzina władcy tego świata, ale przecież wybrali Jezusa na swego Mistrza, uznali w Nim Bożego Syna, oddali Mu całe swe życie, i dlatego właśnie tak boleśnie przeżywali jego śmierć.

Dziś pragniemy cieszyć się, szczególnie uroczyście, zwycięstwem Syna Bożego nad śmiercią, piekłem i szatanem. Chcemy wejść do radości naszego Pana; usłyszeć skierowane także do nas pełne otuchy wezwanie: „Nie bójcie się”. I Chrystus pragnie sprawić, by serce nasze pałało tak, jak uczniom w Emaus; pragnie tego, bardziej jeszcze, niż my sami. Ten tylko jednak spotka i rozpozna Zmartwychwstałego, kto przyznał się do Niego wtedy, gdy wybór Chrystusa oznaczał rezygnację z innych, atrakcyjnych, dóbr tego świata, gdy za życie Jego Ewangelią trzeba było płacić. Bywają okresy, kiedy wiara w Chrystusa wiele kosztuje. Iluż to katolików w Polsce, nie tak dawno jeszcze, płaciło znaczną cenę za wierność Chrystusowi i Ewangelii, zarówno w życiu osobistym, jak i społecznym oraz zawodowym.

Co znaczy dziś przyznać się do Chrystusa? W obecnych czasach wyzwaniem dla chrześcijan, jest nie tyle teoretyczny ateizm, ile raczej praktyczny materializm – takie zaprzątniecie głowy i serca dobrami tego świata: karierą zawodową, pomnażaniem pieniędzy, zabieganiem o władzę i popularność, że brakuje już miejsca dla Boga. W Liście apostolskim „Dies domini” 1998 roku, Ojciec św. Jan Paweł II przypomina, że „Czas ofiarowany Chrystusowi nigdy nie jest czasem straconym, ale raczej czasem, który zyskujemy, aby nadać głęboko ludzki charakter naszym relacjom z innymi i naszemu życiu”. Papież ma na myśli, przede wszystkim, świętowanie niedzieli, Pamiątki Zmartwychwstania Pana, ale słowa te odnoszą się do każdej Bogu poświęconej chwili, do codziennej modlitwy, do lektury Pisma św., oraz książek i czasopism pogłębiających naszą wiarę. Czas poświęcony Bogu, to pierwszy, najbardziej namacalny, sprawdzian naszej gotowości spotkania Zmartwychwstałego Pana. Nie spotka Boga ten, kto Go nie szuka.

Przyznać się do Chrystusa dziś, znaczy także, przyznać się do Niego wobec innych, bronić Jego Ewangelii tam, gdzie jest ona zniekształcana, lub wprost odrzucana, gdzie wierne jej wyznawanie narażone jest na krytykę, w imię rzekomej nowoczesności. Świadectwo wiary wobec innych, nie oznacza narzucania otoczeniu własnych przekonań, ani tym bardziej pochopnego potępiania kogokolwiek, w imię wyznawanej wiary; oznacza raczej to, by aktywnie włączyć się w dzieło nowej ewangelizacji, by głosić naukę Chrystusa tym, do których nas Bóg posyła, by z pokorną odwagą przy niej trwać, nawet wtedy, gdy inni mówią: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?”.

Dziś, w sposób szczególny, trzeba nam pamiętać, że Zmartwychwstały Pan, pragnie nas napełnić swoją mocą i radością, i pokojem, pogłębić naszą miłość. Te wartości, jak radość, pokój i miłość płyną z faktu zmartwychwstania Pana, i których nikt nam nie odbierze. AMEN.

 

 

kwietnia 15, 2022

Homilia na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego - Święto Chrystusowego zwycięstwa

Homilia na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego - Święto Chrystusowego zwycięstwa


 I Radosne Alleluja chrześcijan

Drodzy bracia i siostry! Miliony chrześcijan wypełniają dzisiaj dziesięć tysięcy kościołów w naszej ojczyźnie. Zbierają się chrześcijanie w swoich świątyniach, by uczestniczyć w dorocznych uroczystościach religijnych, upamiętniających przełomowe wydarzenie w dziejach ludzkości, najważniejsze wydarzenie w historii zbawienia człowieka, mianowicie: zwycięstwo Jezusa Chrystusa nad śmiercią. W poczuciu wspólnoty z wszystkimi chrześcijanami na świecie gromadzimy się i my w tej parafialnej świątyni, by przeżyć tutaj na sposób liturgiczny to niepojęte misterium zmartwychwstania Pana Jezusa. Wszyscy stanowimy wielomilionową wspólnotę osób, które koncentrują swoje myśli, uczucia i pragnienia na tym jednym: na zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie Panu naszym.

Moi drodzy! Jest stwierdzonym faktem, że na Wielkanoc kościoły polskie są jeszcze pełniejsze niż w zwykłe niedziele. Dlaczego ludzie tak chętnie i tłumnie przybywają na msze św. wielkanocne? Bo, uczestnicząc w świątecznej Eucharystii, która jest dziękczynieniem składanym Panu Bogu, pragną wszyscy: przeżyć niezwykłą radość religijną; ożywić w sobie nadzieję chrześcijańską; umocnić swój optymizm życiowy; ucieszyć się wielkim zwycięstwem Chrystusa; doznać osobistego wyzwolenia, czyli duchowego zmartwychwstania. Te właśnie wartości: radość, nadzieję, optymizm, udział w zwycięstwie oraz wyzwolenie zechciejmy teraz rozważyć i przyjąć jako świąteczne dary Chrystusa Zmartwychwstałego — również dla nas.

II Dary Chrystusa Zmartwychwstałego

Radość wielkanocna — oto dominujące przeżycie, które towarzyszy nam, gdy słyszymy o tym, że Chrystus naprawdę zwyciężył śmierć, naprawdę zmartwychwstał, naprawdę żyje w świecie Ducha i w Kościele. Tę radość wyśpiewują miliony polskich chrześcijan w pieśniach wielkanocnych: „Wesoły nam dzień dziś nastał..." — bo Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał; „Otrzyjcie już łzy, płaczący, żale z serca wyzujcie! Wszyscy w Chrystusa wierzący, weselcie się, radujcie! Bo zmartwychwstał samowładnie, jak przepowiedział dokładnie. Alleluja! Alleluja! Niechaj zabrzmi: Alleluja!" — czyli „chwalcie Boga!"

Niedziela wielkanocna — oto drugie przeżycie każdego człowieka, który przyjmuje prawdę o rzeczywistym zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Z prawdy tej bowiem wynika, że Jezus Chrystus to nie zwykły człowiek, który żył kiedyś, został ukrzyżowany i wszystko się skończyło; ale to prawdziwy Syn Boży, Bóg — Człowiek. A skoro swoje Bóstwo udowodnił cudem zmartwychwstania, to i cała Jego nauka jest wiarygodna. Nauczał zaś Pan Jezus wyraźnie, że tak jak On, tak i Jego uczniowie, czyli autentyczni chrześcijanie, również osiągną życie wieczne, że śmierć dla nich nie jest unicestwieniem — jak sądzą materialiści i ateiści — lecz jest tylko etapem przejściowym, jest progiem, za którym rozpoczyna się nowa, szczęśliwa egzystencja w Bogu i z Bogiem. I ta właśnie podstawowa prawda wiary stanowi źródło radosnej nadziei dla każdego chrześcijanina, dla każdego z nas.

Optymizm chrześcijański — oto następne przeżycie, jakiego doznaje człowiek, gdy się dowiaduje, że Chrystus jednak nie poniósł klęski, ale zwyciężył, że po dramacie Jego krzyżowej śmierci nastąpiło zwycięskie zmartwychwstanie. A więc nie musi człowiek pogrążać się w pesymistycznej perspektywie, że śmierć oznacza dla każdego koniec wszelkiej egzystencji, że nawet Syn Boży, Jezus Chrystus, który głosił tylko prawdę i czynił tylko dobro, zostaje ostatecznie zabity, pokonany i unicestwiony. Nie tak się skończyło! On zmartwychwstał — i żyje! Zwyciężył śmierć!

Wielkanocne zwycięstwo — oto kolejna prawda o dzisiejszym święcie, o Chrystusie Zmartwychwstałym. On nie przegrał walki z szatanem, ze złem, ze śmiercią, ale zwyciężył je — jak to od wieków — śpiewają Polacy na Wielkanoc: „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana, wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana. Naród niewierny trwoży się, przestrasza na cud Jonasza". Tak, zwycięstwem Chrystusa byli przerażeni Jego wrogowie, którzy Go prześladowali i ukrzyżowali. Nieustającym zwycięstwem Chrystusa są także dziś przerażeni Jego wrogowie, słudzy szatana, którzy prześladują, a nawet zabijają Jego uczniów — za to, że głoszą Ewangelię prawdy, Ewangelię sprawiedliwości społecznej, Ewangelię miłości, wolności i godności człowieka jako dziecka Bożego. Ale jak Chrystus ukrzyżowany zwyciężył, tak i mordowani za głoszenie chrześcijańskich ideałów uczniowie Jego zwyciężali zawsze i zwyciężają. Bo nawet śmierć, zwłaszcza męczeńska, nie jest unicestwieniem człowieka Bożego, ale jego przejściem do nowej egzystencji z Bogiem i w Bogu — w świecie Ducha.

Wreszcie wyzwolenie wielkanocne — oto jeszcze jedno przeżycie i zarazem fakt zbawczy, jaki dokonuje się w każdym chrześcijaninie, gdy osiąga on wolność dziecka Bożego: wolność od zła, od grzechu, od szatana, od śmierci wiecznej. Kiedy to następuje? Gdy człowiek grzeszny nawraca się całym sercem do Boga w Sakramencie Pojednania. I tu warto uświadomić sobie, moi drodzy, ten optymistyczny fakt, że w czasie czterdziestodniowego Wielkiego Postu we wszystkich parafiach całej Polski odbywały się kilkudniowe rekolekcje, podczas których miliony naszych rodaków przeżyło zbawcze wyzwolenie: wyzwolenie z ignorancji religijnej, z marazmu moralnego, z martwoty duchowej — czyli zmartwychwstało, na nowo ożywiło swoją religijność, swoją komunię z Bogiem, umocniło swoją chrześcijańską postawę miłości wobec Boga, ludzi i ojczyzny. Nastąpiło więc w milionach Polaków odrodzenie duchowe, odnowa religijno-moralna, a tym samym umocnił się wewnętrznie Kościół Chrystusowy w Polsce; odnowiło się w jakiejś mierze oblicze naszej ojczyzny — o co tak gorąco modlił się polski Papież na Placu Zwycięstwa w Warszawie: by Duch Święty zstępował na Jego współziomków i by odnawiał nieustannie oblicze tej tysiącletniej ziemi polskiej.

Zresztą od tamtej modlitwy papieskiej z dnia drugiego czerwca 1979 r. zaczęło się szczególne odnawianie oblicza duchowego Polski. I proces tego odnawiania religijno-moralnego oraz społecznego trwa nadal — musi trwać nieustannie w naszej ojczyźnie; musi trwać — żeby Polska nie zginęła; musi trwać — mimo zewnętrznych i wewnętrznych trudności. Nasze indywidualne i narodowe wyzwolenie z wszelkiego zła — oto zadanie i cel, przed którym stoi Kościół, chrześcijanie, wszyscy patrioci polscy. W czterdziestodniowym okresie Wielkiego Postu miał niewątpliwie miejsce kolejny zryw, kolejna mobilizacja milionów Polaków, którzy odwracali się od zła: od alkoholizmu, od zakłamania, nienawiści, korupcji i innych grzechów.

To wszystko, moi kochani, może nas bardzo cieszyć, napawać otuchą: że jednak naród polski, w swej ogromnej większości katolicki, broni się przed demoralizacją i przed ateizacją; że duch w narodzie nie gaśnie; że naród ten miał zawsze i ma także dzisiaj odważnych synów i córy, którzy w obronie wartości chrześcijańskich, w obronie Kościoła i ojczyzny gotowi są nawet życie oddać. Mamy tego dość liczne przykłady — przykłady męczenników za wiarę, za ojczyznę, za ideały chrześcijańskie. A skąd oni mieli i mają tę siłę ducha, tę odwagę i tę wolę, by nawet życie składać na ołtarzu miłości Boga i ojczyzny? Niewątpliwie mają je od samego Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, który powiedział: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą" (Mt 10, 28). Tak, nie zabili na wieki Chrystusa, nie zabiją na wieki chrześcijan! Nie zniszczą też Kościoła Bożego, w którym żyje i działa sam Chrystus zmartwychwstały. Bo Chrystus i Jego Ewangelia — to prawda, to dobro, to miłość, to sprawiedliwość, to pokój Boży. A tych wartości nie pokona nikt i nic — nawet sam szatan, ojciec kłamstwa, zła, nienawiści, a tym więcej nie pokonają ich słudzy szatana, ludzie słabi moralnie i zepsuci.

III Ku zwycięstwu prawdy i dobra

Drodzy bracia i siostry! W poczuciu wielkiej wspólnoty chrześcijan na całej ziemi, w duchowej łączności z naszym umiłowanym rodakiem Janem Pawłem II, w nastroju wielkanocnej radości, w głębokiej nadziei na ostateczne zwycięstwo dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, prawdy nad kłamstwem, życia nad śmiercią; w klimacie wielkopostnego odrodzenia religijno--moralnego, a także wpatrzeni w bohaterskie postacie naszych współczesnych męczenników za wiarę i ojczyznę, św. Maksymiliana Kolbego, ks. Jerzego Popiełuszki, zranionego Jana Pawła II, prośmy dziś ufnie Chrystusa Zmartwychwstałego, ażeby pomógł nam osiągać duchowe zwycięstwa nad wszelkim złem w życiu naszym osobistym i społecznym, aby ojczyzna nasza była domem ludzi szlachetnych, religijnych, wolnych (od wszelkiego zła) i mądrych, by każdy Polak był dla drugiego dobrym bratem, a nigdy Kainem — katem. Amen.

 

kwietnia 15, 2022

Nowenna przed Świętem Miłosierdzia Bożego

Nowenna przed Świętem Miłosierdzia Bożego

Nowennę tę kazał Pan Jezus siostrze Faustynie zapisać w sierpniu 1937 roku, polecając odprawianie jej przed , począwszy od Wielkiego Piątku.
Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. Czynić to będziesz w tym życiu i w przyszłym. I nie odmówię żadnej duszy niczego, którą wprowadzisz do źródła miłosierdzia mojego. W każdym dniu prosić będziesz Ojca mojego przez gorzką mękę moją o łaski dla tych dusz.
Odpowiedziałam: Jezu, nie wiem, jak tę nowennę odprawiać i jakie dusze wpierw wprowadzić w najlitościwsze Serce Twoje. – I odpowiedział mi Jezus, że powie mi na każdy dzień, jakie mam dusze wprowadzić w Serce Jego. (1209)

Wielki Piątek 
 Dzień pierwszy: Dusze grzeszników i cała ludzkość

Dziś sprowadź mi ludzkość całą, i zanurzaj ją w morzu miłosierdzia Mojego. A tym pocieszysz mnie w gorzkim smutku, w jaki mnie pogrąża utrata dusz.
Jezu najmiłosierniejszy, którego właściwością jest litować się nad nami i przebaczać nam, nie patrz na grzechy nasze, ale na ufność naszą, jaką mamy w nieskończoną dobroć Twoją, i przyjmij nas do mieszkania najlitościwszego Serca swego, i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię przez miłość Twoją, która Cię łączy z Ojcem i Duchem Świętym.
O wszechmocy miłosierdzia Bożego,
Ratunku dla człowieka grzesznego,
Tyś miłosierdziem i litości morze,
Wspomagasz tego, kto Cię uprasza w pokorze.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na ludzkość całą – a szczególnie na biednych grzeszników – która jest zamknięta w najlitościwszym Sercu Jezusa, i dla Jego bolesnej męki okaż nam miłosierdzie swoje, abyśmy wszechmoc miłosierdzia Twego wysławiali na wieki wieków. Amen. (1210-1211)
Koronka do Miłosierdzia Bożego



Wielka Sobota
 
Dzień drugi: Dusze kapłańskie i zakonne
Dziś sprowadź mi dusze kapłańskie i dusze zakonne, i zanurz je w niezgłębionym miłosierdziu Moim. One dały mi moc przetrwania gorzkiej męki, przez nich jak przez kanały spływa na ludzkość miłosierdzie moje.
Jezu najmiłosierniejszy, od którego wszystko co dobre pochodzi, pomnóż w nas łaskę, abyśmy godne uczynki miłosierdzia spełniali, aby ci, co na nas patrzą, chwalili Ojca miłosierdzia, który jest w niebie.
Zdrój Bożej miłości,
W sercach czystych gości,
Skąpane w miłosierdzia morzu,
Promienne jak gwiazdy, jasne jak zorza.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia swego na grono wybrane w winnicy swojej, na dusze kapłanów i dusze zakonne, i obdarz ich mocą błogosławieństwa swego, a dla uczuć Serca Syna swego, w którym to sercu są zamknięte, udziel im mocy światła swego, aby mogli przewodzić innym na drogach zbawienia, by wspólnie śpiewać cześć niezgłębionemu miłosierdziu Twemu na wieki wieczne. Amen. (1212-1213) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 



Wielka Niedziela

Dzień trzeci: Dusze pobożne i wierne

Dziś sprowadź mi wszystkie dusze pobożne i wierne, i zanurz je w morzu miłosierdzia Mojego; dusze te pocieszyły mnie w drodze krzyżowej, były tą kroplą pociech wśród goryczy morza.
Jezu najmiłosierniejszy, który wszystkim udzielasz łask swych nadobficie ze skarbca swego, przyjmij nas do mieszkania najlitościwszego Serca swego i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię o to przez niepojętą miłość Twoją, jaką pała Twe Serce ku Ojcu niebieskiemu.
Są niezbadane miłosierdzia dziwy,
Nie zgłębi ich ni grzesznik, ni sprawiedliwy,
Na wszystkich patrzysz okiem litości,
I wszystkich pociągasz do swej miłości.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze wierne jak na dziedzictwo Syna swego i dla Jego bolesnej męki, udziel im swego błogosławieństwa i otaczaj ich swą nieustanną opieką, aby nie utraciły miłości i skarbu wiary świętej, ale aby z całą rzeszą aniołów i świętych wysławiały niezmierzone miłosierdzie Twoje na wieki wieczne. Amen. (1214-1215) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 


Poniedziałek Wielkanocny
Dzień czwarty: Dusze pogan i nie znających jeszcze Jezusa

Dziś sprowadź mi dusze pogan i tych którzy mnie jeszcze nie znają, i o nich myślałem w gorzkiej swej męce, a przyszła ich gorliwość pocieszyła Serce Moje. Zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego.
Jezu najlitościwszy, który jesteś światłością świata całego, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze pogan, które Cię nie znają; niechaj promienie Twej łaski oświecają ich, aby oni wraz z nami wysławiali dziwy miłosierdzia Twego, i nie wypuszczaj ich z mieszkania najlitościwszego Serca swego.
Niech światło Twej miłości,
Oświeci dusz ciemności,
Spraw, aby Cię dusze poznały,
I razem z nami miłosierdzie Twe wysławiały.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze pogan i tych, co Cię jeszcze nie znają, a które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Pociągnij ich do światła Ewangelii. Dusze te nie wiedzą, jak wielkim jest szczęściem Ciebie miłować; spraw, aby i one wysławiały hojność miłosierdzia Twego na wieki wieczne. Amen. (1216-1217) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 



Wtorek Wielkanocny

Dzień piąty: Dusze heretyków i odszczepieńców

Dziś sprowadź mi dusze heretyków i odszczepieńców, i zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego; w gorzkiej męce rozdzierali mi ciało i serce, to jest Kościół mój. Kiedy wracają do jedności z Kościołem, goją się rany Moje i tym sposobem ulżą mi męki.
Jezu najmiłosierniejszy, który jesteś dobrocią samą, Ty nie odmawiasz światła proszącym Ciebie, przyjm do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze heretyków i dusze odszczepieńców, i pociągnij ich swym światłem do jedności z Kościołem, i nie wypuszczaj ich z mieszkania najlitościwszego Serca swego, ale spraw, aby i oni uwielbili hojność miłosierdzia Twego.
I dla tych co podarli szatę Twej jedności,
Płynie z serca Twego zdrój litości.
Wszechmoc miłosierdzia Twego, o Boże,
I te dusze z błędu wyprowadzić może.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze heretyków i odszczepieńców, którzy roztrwonili dobra Twoje i nadużyli łask Twoich , trwając uporczywie w swych błędach. Nie patrz na ich błędy, ale na miłość Syna swego i na gorzką mękę Jego, którą podjął dla nich, gdyż i oni są zamknięci w najlitościwszym Sercu Jezusa. Spraw, niech i oni wysławiają wielkie miłosierdzie Twoje na wieki wieczne. Amen. (1218-1219) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 



Środa Wielkanocna

Dzień szósty: Dusze ciche i pokorne i dusze małych dzieci

Dziś sprowadź mi dusze ciche i pokorne, i dusze małych dzieci, i zanurz je w miłosierdziu moim. Dusze te są najwięcej podobne do serca mojego, one krzepiły mnie w gorzkiej konania męce; widziałem je jako ziemskich aniołów, które będą czuwać u moich ołtarzy, na nie zlewam całymi strumieniami łaski. Łaskę moją jest zdolna przyjąć tylko dusza pokorna, dusze pokorne obdarzam swoim zaufaniem.
Jezu najmiłosierniejszy, któryś sam powiedział: uczcie się ode mnie, żem cichy i pokornego serca – przyjm do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze ciche i pokorne, i dusze małych dzieci. Dusze te wprowadzają w zachwyt niebo całe i są szczególnym upodobaniem Ojca niebieskiego, są bukietem przed tronem Bożym, którego zapachem sam Bóg się napawa. Dusze te mają stałe mieszkanie w najlitościwszym Sercu Jezusa i nieustannie wyśpiewują hymn miłości i miłosierdzia na wieki.
Prawdziwie dusza pokorna i cicha
Już tu na ziemi rajem oddycha,
A wonią pokornego jej serca
Zachwyca się sam Stwórca.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia, na dusze ciche, pokorne i dusze małych dzieci, które są zamknięte w mieszkaniu najlitościwszego Serca Jezusa. Dusze te są najwięcej upodobnione do Syna Twego, woń tych dusz wznosi się z ziemi i dosięga tronu Twego. Ojcze miłosierdzia i wszelkiej dobroci, błagam Cię przez miłość i upodobanie, jakie masz w tych duszach, błogosław światu całemu, aby wszystkie dusze razem wyśpiewywały cześć miłosierdziu Twemu na wieki wieczne. Amen. (1220-1223) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 



Czwartek Wielkanocny

Dzień siódmy: Dusze szczególnie czczące i wysławiające miłosierdzie Jezusa

Dziś sprowadź mi dusze, które szczególnie czczą i wysławiają miłosierdzie Moje, i zanurz je w miłosierdziu Moim. Te dusze najwięcej bolały nad moją męką i najgłębiej wniknęły w ducha Mojego. One są żywym odbiciem Mojego litościwego Serca. Dusze jaśnieć będą szczególną jasnością w życiu przyszłym, żadna nie dostanie się do ognia piekielnego, każdej szczególnie bronić będę w jej śmierci godzinie.
Jezu najmiłosierniejszy, którego Serce jest miłością samą, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze, które  szczególnie czczą i wysławiają wielkość miłosierdzia Twego. Dusze te są mocarne siłą Boga samego; wśród wszelkich udręczeń i przeciwności idą naprzód ufne w miłosierdzie Twoje, dusze te są zjednoczone z Jezusem i dźwigają ludzkość całą na barkach swoich. Te dusze nie będą sądzone surowo, ale miłosierdzie Twoje ogarnie je w chwili zgonu.
Dusza, która wysławia dobroć swego Pana,
Jest przez Niego szczególnie umiłowana.
Jest zawsze bliską zdroju żywego
I czerpie łaski z miłosierdzia Bożego.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze, które wysławiają i czczą największy przymiot Twój, to jest niezgłębione miłosierdzie Twoje – które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Dusze te są żywą Ewangelią, ręce ich pełne uczynków miłosierdzia, a dusza ich przepełniona weselem śpiewa pieśń miłosierdzia Najwyższemu. Błagam Cię, Boże, okaż im miłosierdzie swoje według nadziei i ufności, jaką w Tobie położyli, niech się spełni na nich obietnica Jezusa, który im powiedział, że: Dusze, które czcić będą to niezgłębione miłosierdzie moje – ja sam bronić je będę w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie, jako swej chwały. (1224-1225) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 



Piątek Wielkanocny

Dzień ósmy: Dusze czyśćcowe

Dziś sprowadź mi dusze, które są w więzieniu czyśćcowym i zanurz je w przepaści miłosierdzia mojego, niechaj strumienie krwi mojej ochłodzą ich upalenie. Wszystkie te dusze są bardzo przeze mnie umiłowane, odpłacają się mojej sprawiedliwości; w twojej mocy jest im przynieść ulgę. Bierz ze skarbca mojego Kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj za nie… O, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i  spłacała ich długi mojej sprawiedliwości.
Jezu najmiłosierniejszy, któryś sam powiedział, że miłosierdzia chcesz, otóż wprowadzam do mieszkania Twego najlitościwszego  Serca dusze czyśćcowe – dusze, które Ci są bardzo miłe, a które jednak wypłacać się muszą Twej sprawiedliwości – niech strumienie krwi i wody, które wyszły z Serca Twego, ugaszą płomienie ognia czyśćcowego, aby się i tam stawiła moc miłosierdzia Twego.
Ze strasznych upałów ognia czyśćcowego
Wznosi się jęk do miłosierdzia Twego.
I doznają pocieszenia, ulgi i ochłody
W strumieniu wylanym krwi i wody.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze w czyśćcu cierpiące, a które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Błagam Cię przez bolesną mękę Jezusa, Syna Twego, i przez całą gorycz, jaką była zalana Jego przenajświętsza dusza, okaż miłosierdzie swoje duszom, które są pod sprawiedliwym wejrzeniem Twoim; nie patrz na nie inaczej, jak tylko przez rany Jezusa, Syna Twego najmilszego, bo my wierzymy, że dobroci Twojej i litości liczby nie masz. (1226-1227) Koronka do Miłosierdzia Bożego
 


Sobota przed Świętem Miłosierdzia Bożego
Dzień dziewiąty: Dusze oziębłe

Dziś sprowadź mi dusze oziębłe i zanurz je w przepaści miłosierdzia Mojego. Dusze te najboleśniej ranią Serce Moje. Największej obrazy doznała dusza Moja w Ogrójcu od duszy oziębłej. One były powodem, iż wypowiedziałem: Ojcze, oddal ten kielich, jeżeli jest taka wola Twoja. – Dla nich jest ostateczna deska ratunku uciec się do miłosierdzia Mojego.
Jezu najlitościwszy, któryś jest litością samą, wprowadzam do mieszkania najlitościwszego serca Twego dusze oziębłe, niechaj w tym ogniu czystej miłości Twojej rozgrzeją się te zlodowaciałe dusze, które podobne są do trupów i takim Cię wstrętem napawają. O Jezu najlitościwszy, użyj wszechmocy miłosierdzia swego i pociągnij je w sam żar miłości swojej, i obdarz je miłością świętą, bo Ty wszystko możesz.
Ogień i lód razem nie może być złączony,
Bo albo ogień zgaśnie, albo lód będzie roztopiony.
Lecz miłosierdzie Twe, o Boże,
Jeszcze większe nędze wspomóc może.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze oziębłe, a które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Ojcze miłosierdzia, błagam Cię przez gorzkość męki Syna Twego i przez trzygodzinne konanie Jego na krzyżu, pozwól, aby i one wysławiały przepaść miłosierdzia Twego… (1228-1229) Koronka do Miłosierdzia Bożego


Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger