listopada 04, 2023

31. Niedziela Zwykła (A) - Na czym polegała obłuda faryzeuszów?

31. Niedziela Zwykła (A) - Na czym polegała obłuda faryzeuszów?


Ukochani Bracia i Siostry!

Swoją mowę przeciw uczonym i faryzeuszom Pan Jezus zakończył siedmioma przejmującymi ,,biada wam". Jest to Jego ostatnie i najmocniejsze słowo upomnienia pod adresem ówczesnych przywódców ludu Starego Przymierza. Ewangeliści Mateusz, Marek i Łukasz są zgodni co do tego, że Pan Jezus mowę tę wygłosił już po swoim uroczystym wjeździe do Jerozolimy i po wypędzeniu przekupniów ze świątyni jerozolimskiej. Już w najbliższy piątek miał umrzeć za nas wszystkich na drzewie krzyża.

Była to z Jego strony ostatnia próba uratowania tych ludzi. Ciągle musimy mieć przed oczyma, że Pan Jezus jest Synem Bożym i nawet jeżeli wypowiada słowa gniewu, to w Jego ustach są to słowa miłości. Kiedy On mówi do faryzeuszy,,biada wam", to dlatego, że chodzi Mu o ich dobro, że pragnie nimi wstrząsnąć, aby porzucili wreszcie swoją niewiarę. Podobnie jak czasem trzeba potrząsnąć człowiekiem nieprzytomnym, żeby ten odzyskał świadomość. Pan Jezus aż siedem razy mówił faryzeuszom,,biada wam", bo niewątpliwie byli oni ludźmi duchowo nieprzytomnymi.

Przypomnijmy sobie, że już wkrótce te Pana Jezusowe,,biada wam" zaczęły przynosić błogosławione owoce. Już za dwa-trzy miesiące - a stało się to dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu wręcz wielu faryzeuszów, a nawet starotestamentalnych kapłanów miało uwierzyć w Pana Jezusa i przyjąć chrzest. Dzieje Apostolskie wspominają o tym w jednej z pierwszych informacji na temat rozszerzania się wiary w Chrystusa (6, 7). W tych samych Dziejach Apostolskich czytamy, że w tzw. Soborze Jerozolimskim wzięli udział,,niektórzy nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów" (15, 5).

Trzech wspaniałych faryzeuszów, których Kościół zachowa w czci aż do końca świata, Nowy Testament wspomina z imienia. Pierwszy z nich to, oczywiście, faryzeusz Nikodem. Człowiek prawy i odważny, który razem z Józefem z Arymatei zajął się w Wielki Piątek pogrzebem Pana Jezusa. Drugi to faryzeusz Gamaliel, który podczas posiedzenia Sanhedrynu wziął w obronę uwięzionych apostołów, mimo że sam nie był uczniem Chrystusa, ale tak mu kazało jego poczucie sprawiedliwości.

Faryzeuszem był wreszcie zatwardziały w swojej niewierze i zapiekły w nienawiści do uczniów Chrystusa Szaweł, którego łaska Boża przemieniła w naczynie wybrane i apostoła narodów. Apostoł Paweł nawet po swoim nawróceniu mówił o sobie:,,Jestem faryzeuszem i uczniem faryzeuszów" (Dz 23, 6) - bo łaska Boża rozjaśniła w Pawle jego ciemności i oczyściła go z jego grzechów, ale zachowała w nim to wszystko, co w jego faryzejskiej formacji było dobre.

Przypominam o tych różnych dobrych wydarzeniach, jakie miały miejsce w środowisku faryzeuszów już po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa, bo dopiero w ich świetle możemy peł- niej zrozumieć niezwykle ostrą mowę przeciw faryzeuszom, której początek słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Bo również dzisiaj - kiedy Pan Jezus mówi do kogoś z nas,,biada tobie", „biada wam" nie są to słowa potępienia, ale upomnienia. Pan Jezus nawet jeśli sam sobie, a również innym wydaje się całkiem nienawracalny – zwraca się do twojego zatwardziałego serca, ażebyś w końcu się jednak opamiętał i nawrócił.

W swojej mowie piętnuje Pan Jezus obłudę i egocentryzm faryzeuszów, ich zadufanie w sobie, brak zrozumienia dla innych, jałowy formalizm ich religijności. A wszystko po to, żeby odsłonić złą glebę, z której wyrosła ich niewiara - niewiara agresywna, która już wkrótce, w Wielki Piątek miała się ujawnić w sposób wręcz przerażający.

Bracia i Siostry!

Ja tylko próbuję pokazać, że miłosierdzie Boże jest większe nawet od tych grzechów, które tak mocno piętnuje u faryzeuszów Pan Jezus. Szukanie własnej chwały, formalizm i hipokryzja były to grzechy naprawdę niemałe, skoro uczyniły ich niezdolnymi do uwierzenia w Syna Bożego, a nawet popchnęły ich do tego, żeby rzucić się na Niego i Go zamordować. A jednak miłosierdzie Boże jest większe nawet od tak wielkich grzechów i przynajmniej nie- którzy faryzeusze jednak się nawrócili.

W świetle dzisiejszej Ewangelii z wielką jasnością można zobaczyć, że niewiara może się zdarzyć nawet u ludzi formalnie religijnych. Ponadto, dzisiejsza Ewangelia każe zweryfikować popularny pogląd, jakoby niewiara była niewinnym wyborem światopoglądowym. Niewiara faryzeuszów z całą pewnością nie była moralnie neutralnym wyborem światopoglądowym. Była ciężkim grzechem, który był owocem uprzednich przewinień moralnych i który miał ich doprowadzić do udziału w zamordowaniu samego Chrystusa.

Boże zachowaj, gdyby w tym, co przed chwilą powiedziałem, ktoś chciał usłyszeć zaproszenie do osądzania niewierzących z powodu ich niewiary. Jeden Bóg zna ludzkie serca. Nam nie wolno uzurpować sobie boskiej władzy osądzania drugiego człowieka. W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus zaprasza nas do czegoś zupełnie innego. Zaprasza do zastanowienia się, czy przypadkiem ty sam swoimi grzechami nie oddalasz się od Boga, a może nawet już dojrzewa w tobie twoja przyszła niewiara. Innych ludzi nie wolno ci osądzać, ale jeżeli zauważyłeś, że Pan Bóg w twoim życiu coraz mniej znaczy, jest to dzwonek alarmowy, że najwyższy czas, abyś zaczął wystawiać się na osąd swojego własnego sumienia.

Kryzys wiary przejawia się u różnych ludzi różnie. U jednego przyjmowanie sakramentów przemieniło się w rutynę, ktoś inny już bardzo dawno nie był u spowiedzi, a jeszcze komuś innemu coraz częściej zdarza się opuszczać coniedzielną Mszę świętą. Zjawiskom tym nieraz towarzyszy naśladowanie prarodziców w ich udawaniu, że jesteśmy równi Bogu. Jeden - zamiast zobaczyć, jak wiele zła wprowadzamy w nasze życie własnymi grzechami krytykuje Pana Boga, że źle urządził świat, i zapomina o tym, że Bóg jest nie tylko naszym Ojcem, ale zarazem źródłem i wzorem wszelkiego prawdziwego ojcostwa. Drugi dochodzi do wniosku, że lepiej od Boga poznał różnicę między dobrem i złem, i próbuje ustanawiać swoje własne normy moralne, zapominając o tym, że "jeden jest tylko nasz Nauczyciel, Chrystus". Jeszcze ktoś inny zachowuje się tak, jak gdyby modlitwa i słowo Boże i sakramenty były mu praktycznie niepotrzebne. Kryzys wiary może się przejawiać bardzo różnie.

Otóż przyjmijmy słowo Chrystusa Pana przeciw niewierze faryzeuszów jako szczególny dar, którym On chce nas obdarzyć właśnie dzisiaj. Nie wolno ci osądzać drugiego człowieka z powodu jego niewiary, ale może w sobie zauważasz jakieś narastanie religijnej obojętności, jakieś oddalanie się od Pana Boga. Jeżeli tak, to zacznij pytać własnego sumienia, czy nie kryją się za tym jakieś twoje grzechy, może nawet grzechy bardzo ciężkie. Porzucenie grzechów i ożywienie modlitwy to najważniejsze sposoby ocalenia wiary, która znalazła się w kryzysie.

Również środowisko może komuś utrudniać wiarę. Wśród faryzeuszów, którym Pan Jezus wygłosił swoje siedem,,biada wam", na pewno byli również ludzie zacni, którzy niestety ulegli złym wpływom swojego środowiska.

To jest również nasz problem współczesny. Podam może konkretny przykład. Swego czasu na słupach ogłoszeniowych w wielu miastach Polski pojawiła się reklama pewnego tygodnika z rzucającym się w oczy hasłem:,,Niewierność zaczyna być w modzie". Od czasu do czasu przez radio lub w jakiejś gazecie pojawiają się twierdzenia, że poligamia jest to naturalna potrzeba każdego mężczyzny, że żony dopuszczają się zdrady małżeńskiej może nawet częściej niż mężowie, a różni ludzie publicznie głoszą, że nie widzą nic złego w uprawianiu rozpusty. Wydaje się, że bezwstyd ujawnia się publicznie na skalę dotychczas u nas nieznaną. Łatwo głosić różne nieodpowiedzialne poglądy, ale warto czasem pomyśleć, ile krzywdy kiedyś z tego wyniknie. W XIX wieku różni - nieraz osobiście bardzo zacni dziennikarze i profesorowie głosili, że najbardziej skuteczną drogą do ustanowienia sprawiedliwości społecznej będzie zrobienie rewolucji. A przecież mogli przewidzieć, że takie poglądy muszą zaowocować ogromem ludzkiej krzywdy, przelaniem morza ludzkiej krwi.

Podobnie jeżeli przyzwyczaimy się do twierdzeń, że w seksualnym promiskuityzmie nie ma nic złego, musi to w przyszłości owocować, zwiększeniem liczby rozbitych małżeństw, krzywdą niewinnych dzieci, nieszczęściem porzuconych żon i mężów, deformacją wzorów życia rodzinnego. Musi się to również skończyć społecznym kryzysem wiary. Przecież to byłby absurd, gdyby to samo społeczeństwo odznaczało się wysokim poziomem wiary i jednocześnie wysokim poziomem lekceważenia Bożych przykazań. Stoimy wobec albo-albo. Albo wzrośnie wśród nas poszanowanie dla Bożych przykazań, albo czeka nas masowe odchodzenie od wiary. Przecież nie robimy Panu Bogu łaski, że się do Niego przyznajemy. Obyśmy usłyszeli te siedem ,,biada wam", jakie wypowiedział Pan Jezus przeciwko niewierze faryzeuszów. Obyśmy się nawrócili i w wierze naszej - również na skalę społeczną - wytrwali.

Doprawdy niespodziewanej aktualności nabierają dziś słowa, jakie ponad dwadzieścia lat temu skierował do nas św. Jan Paweł II: "Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale - pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego «wolno»? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć
«nie» temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło".

Czy można porzucić Chrystusa? Bracia i Siostry, prośmy Chrystusa, abyśmy przy Nim trwali i wytrwali do końca! Amen.


listopada 04, 2023

Rozważania Codziene - Proszę Cię, Jezu, o łaskę pokory!

Rozważania Codziene - Proszę Cię, Jezu, o łaskę pokory!

 

Słowo Boże na dziś

Sobota, 30 tygodnia Okresu Zwykłego

 Przypowieść o zaproszonych na ucztę  (Łk 14, 1. 7-11)


Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: «Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

Refleksja nad Słowem Bożym

W dzisiejszej Ewangelii czytamy o tym, jak Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek. Jako zapewne wiemy z różnych fragmentów Ewangelii, faryzeusze nie jadali z byle kim. Ludzi, których uważali za nieczystych, nie tylko, że nie zapraszali, ale nawet nie przystawali z nimi. Zatem zaproszenie Jezusa na wspólny posiłek świadczy o tym, iż mimo, że wciąż Go śledzili i wciąż im coś zarzucał, był dla nich niewygodny, to jednak nie uważali Go za nieczystego. Pamiętamy również, że faryzeusze lubili robić wiele rzeczy na pokaz. W jednej z Ewangelii możemy przeczytać, że nosili długie frędzle u płaszczy, modlili się głośno na rogach ulic, na rynku, żeby ich widziano, pościli na pokaz i zajmowali pierwsze miejsca w synagogach. Na różnych przyjęciach, gdzie bardzo ważnym miejscem był suto zastawiony stół, miejsca przy stole były związane Zgodnością lub bliskością osoby względem gospodarza, lubili zajmować pierwsze miejsca. Zatem nic dziwnego, że Jezus, będąc właśnie w takiej sytuacji, wykorzystał okazję, aby zganić ich pychę.
Powiedział do nich wyraźnie: Jeśli cię kto zaprosi na ucztę nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. I musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Jezus mówił też, że jeśli usiądziesz na ostatnim miejscu, to wtedy ten, co cię zaprosił, każe ci się przesiąść i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich.
Z tych prostych słów Jezusa widać wyraźnie, że pycha się nie opłaca, a pokora przynosi pozytywne efekty i tu wcale nie chodzi tylko o miejsca przy stole, ale o zachowanie ludzi w ogóle. Tu trzeba właściwej samooceny, trzeba też zauważyć innych ludzi wokół siebie. W życiu jest trochę podobnie jak w sporcie. Wielu sportowców z całego świata przygotowuje się do olimpiady z jakiejś konkretnej dyscypliny, ale na pierwszym stopniu podium może stanąć tylko jeden. Reszta musi się zadowolić kolejnymi miejscami. Proszę więc sobie wyobrazić, co by było, gdyby wszyscy zawodnicy byli pewni, że są najlepsi, więc muszą być pierwszymi. Zapewne po przegranej nie wiedzieliby, co z sobą zrobić. Zdrowi zawodnicy jednak nie załamują się, ale już przygotowują się do kolejnej olimpiady. Niestety, ta faryzejska cecha, aby pokazać się lepszym od innych, aby wywyższać się ponad innych, nie wiedząc nawet, kim oni są lub zwalać winę na innych, aby samemu uniknąć nieprzyjemności, była i jest zauważalna przez wieki i prowadzi do wielu niepotrzebnych cierpień. Jezus zaś przed ostatnią wieczerzą umywał nogi swoim uczniom i polecił apostołom, aby czynili podobnie. Jezus był ich Mistrzem, Nauczycielem, a zajął miejsce sługi.
Tę samą postawę zajmował wciąż wobec Boga Ojca, mówiąc, że po to przyszedł na świat, aby pełnić Jego wolę. Był też posłuszny Ojcu aż do śmierci krzyżowej. Ojcu, a nie komukolwiek z ludzi, jeśli ktoś wymagał od Niego czegoś, co nie było zgodne z prawdą. Postawę służby wykazywał również przez uzdrowienia, nauczanie, w którym nikt nie może dopatrzyć się choćby odrobiny pychy.
Dobrze by było raz jeszcze wczytać się w Ewangelię, aby w stosunkach międzyludzkich móc naśladować naszego Mistrza Jezusa Chrystusa.
Mamy przez pokorę, przez rezygnację z przyznawania samemu sobie pierwszego miejsca, zwłaszcza na rzecz innych naśladować swego Mistrza. Nie oznacza to poniżania się, ale uniżenie - na wzór Jezusa, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć.
Prośmy dzisiaj - przez wstawiennictwo św. Karola Boromeusza - o dar prawdziwej pokory, która jest wyznaniem prawdy o Bogu i nas samych.
 
 

listopada 02, 2023

Rozważania Codzinne - Słowo Boże na Dzień Zaduszny

Rozważania Codzinne - Słowo Boże na Dzień Zaduszny

 

Słowo Boże na dziś

Czwartek, 30 tygodnia Okresu Zwykłego

 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele (J 14, 1-6) 


Słowa Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę». Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie». 
 

Refleksja nad Słowem Bożym

Nie tylko dni, w których wspominamy tych, co odeszli już do Pana (świętych w Niebie i oczyszczających się w czyśćcu), ale nawet obecna pora roku i cała ta atmosfera wprowadza w nasze życie pewną duchową nostalgię i kieruje nasze myśli ku wieczności, ku tej rzeczywistości jeszcze przed nami zakrytej, ale ku której każdy z nas nieuchronnie zmierza.
Myślenie o śmierci, o końcu naszego życia, nie należy być może do przyjemności, jednak to również jest nam potrzebne i jest dla nas pomocne.
Św. Kasper del Bufalo w kilku swoich sentencjach o pokorze również zawarł motyw eschatologiczny: „Kiedy doświadczasz niesprawiedliwości, pamiętaj, że z prochu jesteś stworzony": „Przypatrz się uważnie otwartemu grobowi - będziesz znów pokorny". Myślenie o śmierci, o naszej wędrówce do wieczności nie tylko pomaga nam w ćwiczeniu się w cnocie pokory, ale ukierunkowuje nasze myślenie i spojrzenie na Boga, na ten właściwy kierunek, ku któremu zdążamy przez całe nasze życie.
Jezus mówi o tym swoim uczniom w dzisiejszej Ewangelii, aby wierzyli w życie wieczne, aby zdążali do tego życia, aby oczekiwali tej wiecznej rzeczywistości... On sam, jako Bóg - Człowiek, przejdzie przez bramę śmierci i wejdzie do domu Ojca. Pójdzie tam przed nami, aby przygotować dla nas miejsce, gdyż jest tam dostatecznie dużo miejsca dla każdego z nas. Sam Jezus nas o tym zapewnia.
Są to bardzo pocieszające dla nas słowa. Jezus chce, abyśmy byli razem z Nim w Niebie i przyjdzie, aby nas tam zabrać. Ale jest tylko jedna droga, która tam prowadzi, tą drogą jest sam Jezus. Dlatego trzeba nam mieć ciągle nasz wzrok utkwiony w Nim samym, trzeba nam ciągle słuchać Jego słów i iść za ich wskazaniami, trzeba iść tą drogą, którą jest On sam. A wtedy niezawodnie dojdziemy do tej upragnionej przez nas szczęśliwości wiecznej.
I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa: módlmy się dziś i w tych dniach za zmarłych, oni bardzo potrzebują i oczekują naszej modlitwy.
Bo oni nie mogą już modlić się za siebie samych, ale mogą modlić się za nas i z wdzięczności za naszą modlitwę uczynią to chętnie.
Panie Jezu, dziękujemy Ci, że będąc Bogiem, dla nas stałeś się człowiekiem. Bądź nie tylko naszym przewodnikiem do Domu Ojca, a pomóż nam zaufać Tobie, słuchać słów Twojej praw i realizować Je. Twoja Krew przelana za wszystkich nich obdarza zmarłych zbawieniem. Amen.
 


Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger