kwietnia 28, 2024

Rozważania wielkanocne - Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity

Rozważania wielkanocne - Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity

Słowo Boże na dziś

Niedziela, 5 tygodnia Okresu Wielkanocnego
J 15, 1-8

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».

Refleksja nad Słowem Bożym

 
Oto przed chwilą słyszeliśmy ten fragment Ewangelii, który proklamowany był w ostatnią niedzielę; fragment Ewangelii św. Jana, która mówi o trwaniu w Jezusie Chrystusie. Ten obraz winorośli, którą jest Chrystus, i ta alternatywa: być w Chrystusie, albo zostać odciętym od Chrystusa, odciętym od Winnego Krzewu.
Można dzisiaj postawić pytanie: Co znaczy być chrześcijaninem? Co znaczy wierzyć w Jezusa Chrystusa? I odpowiedź jest jakże bardzo konkretna: to jedno słowo w Ewangelii św. Jana, tak bardzo znaczące: „trwać w Chrystusie”. „Trwać w Jezusie”, to znaczy być chrześcijaninem.
Kto może trwać? Jak się trwa w Jezusie? Można trwać w Jezusie mocą Ducha Świętego. Co znaczy „Trwać w Chrystusie?”. To znaczy pozwalać się dotykać tą uprzedzającą łaską Pana Boga; tą wychodzącą cały czas miłością, którą Bóg daje za darmo, którą Bóg daje w sposób uprzedzający – możemy powiedzieć: bardziej pozwalać się kochać, niż samemu kochać, chociaż również, umocnieni mocą Ducha Świętego, jesteśmy w stanie dokonywać czynów wielkich. Bo potrzebna jest nam ta miłość: jedyna miłość, wyjątkowa miłość, której nie można porównać do żadnej innej miłości międzyludzkiej, nawet miłości matki do dziecka, męża do żony, bo to jedyna, wyjątkowa miłość Boga do człowieka, miłość uprzedzająca, miłość za darmo, miłość kochająca grzesznika. Ta wyjątkowa miłość, to znaczy trwać w Winnym Krzewie, i pozwalać się kochać tą miłością, być otwartym na tę miłość, nie budować czegoś osobno, czegoś dla swojej chwały, ale być włączonym w Jezusa Chrystusa.
Alternatywa bardzo jednoznaczna: albo się „trwa w Winnym Krzewie”, albo się trwa w tej miłości, albo się pozwalamy kochać tą miłością, albo jesteśmy odcięci, odrzuceni. Czytanie z Dziejów Apostolskich ukazuje nam mężczyzn, ukazuje nam pierwotny Kościół, ukazuje nam św. Pawła i Barnabę, którzy trwają w tej miłości, którzy trwają w Winnym Krzewie, i „przynoszą owoc obfity”. Ich odwaga, możemy nawet powiedzieć: ich męstwo bierze się z tego wszczepienia i trwania w Winnym Krzewie.
Czytanie z Godziny Czytań, przewidziane na dzień dzisiejszy, z Listu do Diogeneta, mówi o pierwotnym Kościele, o chrześcijanach: „Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obcą jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowonarodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia”.
Oto obraz pierwotnego Kościoła. My jesteśmy dzisiaj tym samym Kościołem. Zadania Kościoła są dzisiaj, dla współczesnego świata, takie same: być znakiem miłości Boga do współczesnego człowieka, nie potępiać tego świata, ale miłością, pracą, modlitwą zbawiać ten świat – być wszczepionym w Winny Krzew i owoc obfity przynosić.
Dzisiaj, patrząc na Maryję, która była wszczepiona w Winny Krzew, żyła dla Chrystusa, żyła z Chrystusem, całe swoje życie, pełnią mocy Ducha Świętego, owoc obfity przynosiła. Życie Jej, po ludzku biorąc, wcale łatwym nie było – wiele kłopotów, trudności od samego początku: najpierw narodziny Jezusa w niewygodnym miejscu, ucieczka z Betlejem, a później szereg różnych trudnych wydarzeń, ale owoc przeobfity, Ta Niewiasta izraelska, Najświętsza Maria Panna, przyniosła.
Dzisiaj, my, karmieni słowem Bożym, wpatrzeni w Maryję – Wspomożycielkę wiernych, powołani jesteśmy do tego, by trwać i owoc obfity przynosić. AMEN.


kwietnia 27, 2024

5. Niedziela Wielkanocna (B) - Ja jestem krzewem winnym!

5. Niedziela Wielkanocna (B) - Ja jestem krzewem winnym!


Bracia i Siostry! Porównajmy przypowieść Pana Jezusa o krzewie winnym ze starotestamentalnym obrazem Ludu Bożego jako winnicy. Przypomnę może pieśń proroka Izajasza o miłości Boga do swojej winnicy: „Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl. Spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona wydała cierpkie jagody". Spodziewał się sprawiedliwości i miłości, ale ta winnica owocowała niewdzięcznością i bylejakością.

Przypowieść Pana Jezusa o krzewie winnym w tym jest podobna do przedstawianego przez proroków obrazu Ludu Bożego jako win- nicy, że wszystkie te teksty zgodnie podkreślają, że Ludem Bożym jesteśmy nie dlatego, żeśmy Pana Boga szukali i znaleźli, a w końcu postanowiliśmy czcić Go wspólnie. Ludem Bożym jesteśmy dlatego, że to On nas szukał i znalazł, i zgromadził w jeden swój lud. Jesteśmy Ludem Bożym, ponieważ Bogu na nas zależy. On daje nam w darze samego siebie i jest wierny swojej miłości, ale zarazem oczekuje od nas wzajemności i wierności.

Ale pod jednym względem ewangeliczna przypowieść o krzewie winnym jest radykalnie nowa w stosunku do tego, jak obraz winnicy przedstawiany jest w Starym Testamencie. Dopiero po przyjściu do nas Syna Bożego stała się możliwa aż tak niepojęta jedność ludzi z Bogiem, jak to wyraził Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii, że „Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami".

Już w Starym Testamencie Bóg otaczał swój lud miłością i wielokrotnie wyznawał mu swoją miłość. Dzięki Panu Jezusowi dowiedzieliśmy się czegoś więcej jeszcze niż nawet tego, że Bóg nas kocha. On, Syn Boży niepojęcie zjednoczony ze swoim Ojcem, stał się jednym z nas nie tylko po to, żeby nas wyzwolić z niewoli grzechów. On przyszedł do nas, żeby dać nam udział w swojej boskiej naturze. On chce doprowadzić do tego, żebyśmy się stali jedno z Nim, tak jak On jest jedno ze swoim Ojcem, żebyśmy byli jedno z Nim, tak jak w ciele głowa jest zjednoczona z innymi członkami ciała, tak jak krzew winny jest jedno ze swoimi latoroślami.

Zbawiciel chce poniekąd podzielić się z nami swoim bóstwem, On najdosłowniej chce doprowadzić nas do swojego Ojca. To dlatego życie wieczne przekracza wszelkie nasze wyobrażenia o szczęściu - „Czego oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, czego serce człowieka nie zdoła pojąć, tak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1Kor 2, 9). W życiu wiecznym będziemy więcej niż szczęśliwi, będziemy wreszcie cali i bez reszty Chrystusowi.

„Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami". Jesteśmy latoroślami tego krzewu winnego nie dlatego, żeśmy wybrali Pana Jezusa i postanowili się do Niego przyłączyć, ale dlatego, że to On nas wybrał. Stało się to w dniu, kiedy zostałem ochrzczony. To wtedy Pan Jezus przygarnął mnie do siebie i złączył z sobą tak ściśle, jak ściśle złączona jest latorośl z krzewem winnym. Dopiero dzięki naszemu złączeniu ze Zbawicielem staliśmy się zdolni wydawać owoce na życie wieczne. I Boże zachowaj, ażeby ktoś z nas, mimo że został ochrzczony i wszczepiony w Chrystusa, miał stać się latoroślą uschniętą. Sucha latorośl zostanie odcięta i w ogień wrzucona. Chryste Panie, nie dozwól mi, nie dozwól nikomu z nas odłączyć się od Ciebie!

Co ja, co ty możemy zrobić, żeby trwać w Chrystusie i nigdy nie odłączyć się od Niego? Wsłuchajmy się uważnie, jaką odpowiedź na to pytanie daje nam sam Pan Jezus: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim" (J 6, 56). Zatem pilnujmy skrupulatnie coniedzielnej Eucharystii, przystępujmy często do komunii świętej to nas będzie przy Panu Jezusie trzymało. Bo jeżeli zacznę opuszczać coniedzielną Mszę św., jeżeli będę się pojawiał w kościele na przykład tylko co drugą niedzielę, to chociaż nie przestaję być katolikiem, jednak robię się katolikiem byle jakim i od Pana Jezusa się oddalam.

Drugie pouczenie, co robić, żeby się nie zgubić Panu Jezusowi, żeby się nie stać suchą latoroślą, która w końcu zostanie od Krzewu Winnego odcięta, znajduje się w dzisiejszym czytaniu z Listu apostoła Jana: "Zachowujmy Boże przykazania i czyńmy to, co się Jemu podoba. Bo kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Zauważmy, że nawet struktura tych trzech zdań jest identyczna. W przypowieści o krzewie winnym Pan Jezus mówi: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę". Przedtem, w synagodze w Kafarnaum, powiedział: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim". A przed chwilą słyszeliśmy apostoła Jana, który nas pouczył, że „kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim".

Panie Jezu, Twoja nauka jest taka prosta, a my tak często nie chcemy jej rozumieć i może dlatego nieraz tak bardzo się od Ciebie oddalamy!

Idźmy dalej. Zauważmy, że gałązek w tej winorośli jest wiele, ale krzew winny jest jeden. Tylko w Nim, tylko w Jezusie Chrystusie, możemy osiągnąć życie wieczne. Mówił o tym apostoł Piotr od razu w pierwszych dniach istnienia Kościoła: „Nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12). Wielość nas wierzących, którzy w Chrystusie stanowimy jedno, każe powiedzieć chociaż kilka zdań na temat tego wielkiego daru Bożego, jakim jest Kościół. Chrystus Pan tak przecież ustanowił, żebyśmy rzeczywisty dostęp do Niego mieli właśnie dzięki Kościołowi.

Szczególnie znamienne pod tym względem są dzieje nawrócenia Pawła Apostoła. Sam zmartwychwstały Chrystus wyszedł naprzeciw swojemu prześladowcy i odtąd Paweł ukochał Go całym sercem. Otóż pierwszym poleceniem, jakie Paweł usłyszał od Chrystusa, było: Pójdź do moich wyznawców, „tam ci powiedzą, co masz czynić" (Dz 9, 6). Nawrócił go osobiście Pan Jezus, ale od razu wysłał go do Kościoła, aby tam w Kościele - jego nawrócenie zostało uwieńczone przyjęciem chrztu. Dopiero przez chrzest Paweł jako nowa latorośl został włączony w ten Krzew Winny, którym jest Chrystus.

Przeczytany dzisiaj fragment z Dziejów Apostolskich opisuje następny etap włączania się nowej latorośli, jaką stał się Paweł, w Krzew Winny, którym jest Chrystus. Podobnie jak winna latorośl dąży do tego, żeby rodzić owoce, tak świeżo nawrócony Paweł - już ochrzczony, już karmiący się Eucharystią - odczuwa wręcz przymus dzielenia się swoją wiarą z innymi. Z dwóch powodów nie było to jednak proste. Wielu ludzi pamiętało go jako prześladowcę chrześcijan. Czy można mu zaufać? A może on prowadzi jakąś podstępną grę? – zastanawiano się.

Drugi powód nieufności, jaką budziła gorliwość dopiero, co nawróconego Pawła, był jeszcze poważniejszy: Czy można mieć pewność - niepokojono się we wspólnocie wiernych – że on już dobrze poznał prawdę wiary? Przecież głoszenie Chrystusa ma sens tylko wtedy, kiedy głosi się Go prawdziwie, zgodnie z wiarą Kościoła. Wówczas Barnaba, kuzyn ewangelisty Marka, zrobił najmądrzejszą rzecz, jaką w tej sytuacji można było zrobić. Zaprowadził gorliwego neofitę do apostołów, ci uznali jego prawowierność i upoważnili do głoszenia Ewangelii w imieniu Kościoła. Z Listu do Galatów dowiadujemy się, że Paweł Apostoł, również kiedy był już uznanym w Kościele głosicielem Ewangelii, co najmniej dwa razy wybrał się do Jerozolimy specjalnie w tym celu, ażeby głoszoną przez siebie naukę przedstawić do oceny Piotrowi oraz innym apostołom. Jak sam napisał, chciał się upewnić, co do tego, "czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno" (Ga 2, 2). I nigdy dość przypominania, że trwanie w wierze Kościoła jest warunkiem naszej jedności z Chrystusem.

Jeszcze jedno pytanie postawmy sobie w związku z przypowieścią o krzewie winnym: A może ja jestem taką latoroślą, która nie wydaje owocu? Może jestem latoroślą jałową?

Nieraz starzy rodzice wtajemniczają księdza w swój ból, że ich dzieci odeszły od Boga i od Kościoła – żyją bez ślubu, nie chodzą do kościoła, rozwiodły się i żyją w następnych związkach, ciągle krytykują Kościół i księży. Nie miałbym odwagi powiedzieć takim rodzicom: Jesteś latoroślą jałową, bo wiary nie potrafiłeś przekazać nawet własnym dzieciom. Bo jeżeli nawet ci ludzie przykładali zbyt mało wagi do religijnego wychowania swoich dzieci, to było wczoraj i dziś się już tego nie odwróci. Dziś liczy się to, że nieustannie modlicie się o nawrócenie swoich dzieci i że one widzą, jak ogromnie wam na tym zależy.

Ale właśnie w takich momentach, kiedy jacyś starzy rodzice opłakują swoje zaniedbania, że kiedy dzieci były małe, niewiele dbali o przekazanie im wiary mocnej, głębokiej, gorącej – właśnie w takich momentach chciałoby się wołać do tych rodziców, którzy obecnie wychowują swoje dzieci: Kochani! O swoją własną wiarę więcej dbajcie, bo tylko pod tym warunkiem dla waszych dzieci wiara będzie czymś naprawdę ważnym! Niech coniedzielna Msza św. będzie w waszej rodzinie czymś oczywistym! Niech z waszego domu zniknie mowa antyreligijna i antykościelna! I czymś oczywistym niech w waszym domu będzie to, że mężem i żoną jest się aż do śmierci!

Jeżeli tego będziecie pilnować, jest wielka nadzieja, że nie tylko sami będziecie mocno trwać w Winnym Krzewie, ale razem z waszymi dziećmi będziecie Jezusowi przynosili wspaniałe owoce na życie wieczne. Oby tak było, oby tak się stało! Amen.



kwietnia 27, 2024

5. Niedziela Wielkanocna (B) - Abyście przynosili obfity owoc!

5. Niedziela Wielkanocna  (B) - Abyście przynosili obfity owoc!


Dzieje Apostolskie, to właściwie historia jednego człowieka - św. Pawła Apostoła. Jest to księga, która mogłaby służyć jako źródło dla pasjonującego serialu o życiu Szawła, który po nawróceniu, jako Paweł, staje się prawdziwym "Apostołem Narodów".

Właśnie dziś widzimy go, jak po chrzcie próbuje swoim odkryciem Chrystusa dzielić się z innymi. Włączony przez chrzest do Kościoła chce swym braciom wskazać tę drogę, którą sam odkrył. Wszczepiony w żywy organizm Kościoła, chce natychmiast dla niego pracować. Nie dziwimy się, że niedawny prześladowca chrześcijan, nie cieszy się ich zaufaniem. Nie dziwimy się, że jego dawni mocodawcy chcą go zabić. I oto ten, który kiedyś poniesie Imię Chrystusa na krańce ówczesnego świata, musi, niechciany przez nikogo, odejść do rodzinnego Tarsu. Przyjdzie jednak czas, w którym się okaże, że ten okres, miał ważne znaczenie w jego życiu: przyniesie owoc w bogatej działalności misyjnej. Powinieneś tej historii Szawła - Pawła słuchać z wielką nadzieją.

Została ona opowiedziana dziś z myślą o tobie. Mówię teraz te słowa do ciebie człowieku, który czujesz się odepchnięty przez innych. Mówię do ciebie, bo czujesz się niezrozumiany nawet przez bliskich. Mówię do chorych, którzy sądzą, że ich dzień dzisiejszy jest bezowocny. Mówię wreszcie do siebie, abym nie zwątpił w to, że trudne dni w moim życiu mają sens. Jeszcze tak niedawno, w dniu pierwszego maja wypisywano na transparentach hasła, które wzywały do owocnej pracy. Na wielkich planszach umieszczono fotografie przodowników pracy, fotografie tych, których działalność była w sposób szczególny owocna. Dziś zmienił się język, w którym się mówi o pracy ludzkiej, ale w dalszym ciągu liczą się wskaźniki produkcji, liczy się zarobiony pieniądz.

Właśnie wobec takiego oceniania owocności życia ludzkiego, czujemy się czasem niepotrzebni, czujemy się jakby zawieszeni w próżni; ludzie, których życie jest nikomu niepotrzebne. Jest bezowocne, bo nie przynosi korzyści materialnych. Któż nie zna smaku beznadziejnych pustych dni? Któż nie wie co znaczą bezsenne noce?

Dziś nasze kolejne spotkanie ze Zmartwychwstałym. W Wieczerniku zasiadł z nami do stołu, głosi nam prawdę. Choć drzwi nasze są zamknięte, choć z obawy przed tyloma problemami załamuje się nasza wiara, On przychodzi. Pokonuje szkody. Otwiera nasze serca, aby wlać w nie otuchę, aby umocnić wiarę. Oto Jego słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten przynosi owoc obfity". Trwajcie we mnie, a ja w Was trwać będę". Oto proste słowa niosące tyle otuchy.

Bardzo szybko upływa nasze życie. Zapracowani walczymy o utrzymanie się na powierzchni. Wiele wysiłku wkładamy w to, aby warunki życia były godne człowieka. A przecież potrzeba czegoś więcej. Pragniemy, aby w dniu ostatnim nie stanąć wobec pustki. Chcemy, aby nasz codzienny trud, owocował pełnią życia. Do tego jesteśmy powołani. I oto Bóg jednoczy się z nami, aby nasze życie przynosiło owoc. Religia przestaje być zbiorem obrzędów i uczuć. Jest zjednoczona z Bogiem, który jest naszym Ojcem.

"Ja jestem krzewem winnym, a Ojciec mój jest ogrodnikiem". - mówi do nas Pan Jezus. "Każdą latorośl, która przynosi owoc oczyszcza, aby przyniosła owoc obfitszy". Bardzo potrzebne są nam te słowa, abyśmy przetrwać mogli trudne dni, w czasie których Ojciec oczyszcza nas z naszego egocentryzmu. "Jeżeli we mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o co chcecie, a to wam się spełni". Takimi słowami pełnymi otuchy kończy się dzisiejsza Ewangelia. Po swym zmartwychwstaniu Pan Jezus zasiadł z uczniami do stołu. Otwierał im oczy na swą obecność, leczył ich niewiarę, wyznaczał im zadania.

Tak właśnie dzieje się dziś. Mimo mocno nieraz zatrzaśniętych drzwi zasiada z nami do stołu. Najpierw leczy nasze oczy, abyśmy mimo wielu trosk, umieli Go dostrzegać w naszej codzienności. Umacnia nas, abyśmy w dniach trudnych, w dniach oczyszczenia z egoizmu, nie zwątpili. Umacnia naszą wiarę, aby Jego słowa były dla nas drogowskazem. Przede wszystkim jednak uczy nas, że kto spełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Amen.


kwietnia 27, 2024

5. Niedziela Wielkanocna (B) - Co znaczy trwać w Chrystusie?

5. Niedziela Wielkanocna (B) - Co znaczy trwać w Chrystusie?

Kto trwa we Mnie, a Ja w nim ten przynosi owoc obfity… (J 15, 5)

Można czasami spotkać takich ludzi, którzy mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. Doskonale sobie daję radę w życiu, sam do wszystkiego doszedłem, sam sobie zawdzięczam swoją karierę. I nieraz długo trwają w takim przekonaniu. Jednak gdy pojawi się jakiś kryzys i coś nie pójdzie zgodnie z planem, wtedy człowiek się załamuje, zniechęca i może nawet nieraz wpada w depresję.

Tak bywa również w naszej wierze i w naszym życiu religijnym. Bywa, że ktoś chce sam o własnych siłach być doskonały. Bywa, że nawet wynosi się nad innych z tą swoją doskonałością np. w modlitwie czy zachowywaniu chrześcijańskich zasad moralnych. A gdy to przekonanie czasami legnie w gruzach wskutek zwykłej ludzkiej słabości, bywa, że ktoś taki dosyć szybko zniechęca się i mówi, że tak dziś nie da się żyć.

Takie myślenie jest dosyć charakterystyczne dla wielu współczesnych ludzi, zapatrzonych w siebie i przesiąkniętych indywidualizmem. A tymczasem nauczanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii stawia tę sprawę zupełnie inaczej. Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity. Tak więc Jezus zupełnie przestawia akcenty i jasno daje do zrozumienia, że człowiek sam z siebie tak naprawdę niewiele może dobrego uczynić…

Ten obraz winnego krzewu – którego Jezus używa w dzisiejszej Ewangelii – z jednej strony jest bardzo sugestywny i przemawiający. Ale z drugiej strony był on lepiej zrozumiały dla ludzi bliskiego wschodu, gdzie uprawianie winnic było sposobem na życie. W naszym kraju rzadziej można spotkać winnice, więc ten obraz się trochę zaciera. Może lepiej byśmy to rozumieli, gdyby Jezus użył w tym obrazie np. kwitnącej gałązki jabłoni. Gdy taką gałązkę oderwiemy od głównego pnia drzewa, to ona uschnie i kwiaty opadną. A wtedy żadnego owocu z tego nie będzie.

Tak samo bywa i w naszym życiu. Jesteśmy jak te gałązki kwitnącej jabłoni, które oderwane od głównego pnia – czyli od Jezusa działającego w swoim Kościele i poprzez Kościół – stają się martwe i nie przynoszą owocu. Beze mnie nic nie możecie uczynić – mówi dziś bardzo wyraźnie Jezus.

Takie próby budowania lepszego świata w oderwaniu od Jezusa i Jego Ewangelii są dzisiaj właściwie na porządku dziennym. Już przed ponad ćwierć wiekiem – kiedy Polska wychodziła z totalitarnego zniewolenia – zaczęły podnosić się głosy, że nie można przesadzać z tym wpływem religii na życie społeczne. I pomimo tego, że w czasach zniewolenia Kościół odgrywał rolę swoistej oazy wolności, gdzie ukrywali się liczni przeciwnicy ówczesnego reżimu, to jednak w wolnej Polsce wielu zaczęło ten sam Kościół uznawać za zagrożenie dla odzyskanej wolności. I zaczęła dominować tendencja do oddzielania spraw społecznych od moralności, która swoje źródło ma w Dekalogu.

A czy dziś – ponad ćwierć wieku po tamtych wydarzeniach – dzieje się inaczej? Iluż ludzi uważa, że Ewangelia i wypływające z niej zasady życia nie mają zastosowania w nowoczesnym i demokratycznym społeczeństwie? Iluż jest takich, którzy najchętniej w imię wolności słowa chcieliby zamknąć usta tym, którzy próbują wnosić chrześcijańskie wartości w życie społeczne?

I to nie dotyczy tylko jakiejś niewielkiej części społeczeństwa, która uważa się za ateistów. Tak myśli również bardzo wielu takich, którzy kiedyś zostali ochrzczeni, przystąpili do pierwszej Komunii i bierzmowania, i uważają się za ludzi wierzących.

Jestem chrześcijaninem, ale… Kościół jest nietolerancyjny, gdy podkreśla zło aborcji czy też zapłodnienia „in vitro”. Kościół jest nienowoczesny, gdy trzyma się tradycyjnej moralności i zabrania Komunii ludziom żyjących w związkach niesakramentalnych. I w ogóle ten Kościół za dużo się wtrąca w politykę i życie publiczne. A przecież państwo ma być świeckie i neutralne światopoglądowo!

Taki sposób myślenia jest dziś czymś oczywistym dla wielu wyznawców Chrystusa. Tak, jakby nie pamiętali tych Jego słów:

Beze mnie nic nie możecie uczynić!

Prawdziwy uczeń Jezusa nie może się zgodzić na takie postawienie sprawy. Powinniśmy mieć pełną świadomość, że jeśli wyeliminujemy Ewangelię z życia społecznego, to nasze wysiłki budowania lepszej przyszłości muszą spełznąć na niczym. Tyle razy przypominał nam przecież tę prawdę wielki nasz rodak – św. Jan Paweł II.

To nie oznacza – rzecz jasna – że pasterze Kościoła mają wchodzić bezpośrednio do struktur władzy czy na państwowe urzędy. Kościół tę sprawę postawił jasno już ponad pół wieku temu na Soborze Watykańskim II. Duchowni nie należą do partii politycznych, nie piastują państwowych stanowisk, nie wchodzą do parlamentu. Ale dlaczego ktoś miałby mieć prawo zamknąć usta tym, których Jezus wybrał, aby głosili Ewangelię ludziom żyjącym w społeczeństwie i tworzącym to społeczeństwo? Czy można oddzielić bycie katolikiem od bycia obywatelem ziemskiej społeczności? Otóż, nie można, bo w przeciwnym razie byłaby to swoista schizofrenia i sztuczny podział w człowieku!

Wręcz przeciwnie! Jako ludzie wierzący powinniśmy się dopominać, aby głos Kościoła głoszącego Ewangelię mocno wybrzmiewał w dzisiejszym społeczeństwie! Im bardziej to się nie podoba niektórym wrogom Boga i Kościoła, tym bardziej nie wolno nam ustawać w pracy nad tym, aby struktury społeczne były w możliwie najlepszy sposób przeniknięte duchem Ewangelii! Jeśli tak się będzie działo, to możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość, bo ta przyszłość będzie budowana na mocnym fundamencie tych wartości, które dwa tysiące lat temu wniósł w dzieje ludzkości Ten, który mówi:

Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić!

A że tak jest, to doskonale pokazują wydarzenia ostatnich dziesięcioleci w naszej ojczyźnie. Gdy ponad 20 lat temu ojciec święty Jan Paweł II przemawiał w Skoczowie, powiedział znamienne słowa: Polska i świat woła dziś o ludzi sumienia. Być może wtedy wielu nie chciało się z tym zgodzić. Ale dziś, kiedy uświadamiamy sobie to, co przez późniejsze lata działo się w naszym kraju – tak liczne afery, przekręty, nieuczciwości, pogarda dla zwykłego człowieka i nieliczenie się z jego potrzebami oraz wiele innych patologii w niemal każdej dziedzinie życia – to trudno się nie zgodzić z tamtą diagnozą. To były naprawdę święte słowa świętego człowieka!

Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić.

Jezus Zmartwychwstały jest tutaj z nami i proponuje nam, abyśmy mocno przy Nim trwali. Dlatego nigdy nie oddalajmy się od Niego! Z Nim budujmy naszą osobistą przyszłość, ale i przyszłość naszych rodzin i naszej ojczyzny. Bo wbrew przekonaniu wielu współczesnych ludzi, bez Jezusa i Jego Ewangelii nie da się zbudować lepszego świata i lepszej przyszłości.

 

kwietnia 27, 2024

Rozważania Wielkanocne - Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca!

Rozważania Wielkanocne - Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca!

Sobota, IV tydzień wielkanocny

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 14, 6-14)
 
Jezus powiedział do Tomasza: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście». Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy». Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: „Pokaż nam Ojca”? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. To Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię».
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Dzisiejsza Ewangelia przypomina słowa Jezusa: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła". A jakich dzieł dokonywał Jezus? Uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych, dokonywał cudów nad przyrodą, nauczał nie jak ten, co tylko przekazuje wiedzę, ale jako ten, który ma władzę. Jest to podobna różnica, jak między uczniem a profesorem: Uczeń mówi, co wie, a profesor wie, co mówi!
 
On jest naszą Drogą, Prawdą, którą powinniśmy przyjąć i naszym Życiem, które nigdy się nie skończy. On chce, abyśmy na zawsze zamieszkali w domu Jego Ojca, ale droga do tego domu wiedzie tylko przez Niego. Jezus Chrystus jest Drogą, a więc Jego słowa, Jego życie na tej ziemi sprzed 2000 lat, uczą nas przede wszystkim miłości Boga i miłości bliźniego. Uczą kochać i przebaczać. Uczą miłować tak, jak On nas umiłował, oddając życie za nas, aby i Ojciec Bóg nam przebaczył wszystkie nasze grzechy, abyśmy wciąż na nowo mogli podejmować próby stawania się coraz lepszymi, doskonalszymi, podążając za naszym niedoścignionym Mistrzem Jezusem Chrystusem. On, który uczył i nadal uczy (między innymi w przypowieściach o synu marnotrawnym, o zagubionej owcy, o dłużnikach i nieuczciwych rolnikach). Uczy o ziarnie, które padło na rolę i o chwaście. Mówi jeszcze w wielu innych przypowieściach, ale na te warto zwrócić szczególną uwagę, bo one wskazują na drogę do zbawienia poprzez darowanie win. Mówią też o słowie, które pada na różną glebę i w różne miejsca tak, że może przynieść różny plon i to nie z powodu jakości ziarna, ale z powodu jakości roli, na którą padło. Tą rolą jest zapewne ludzkie serce, rozumiane w sensie ewangelicznym. Tą rolą jest serce każdego z nas. Jaka to jest rola? Być może każdemu z nas wydaje się, że na pewno żyzna, więc wszystko jest w najlepszym porządku, ale czy naprawdę? Warto zrobić sobie taki szczery rachunek sumienia choćby z minionego dnia, tygodnia, miesiąca, a może nawet z kilku ostatnich lat: jaki owoc przynieśliśmy, jaki owoc ja przyniosłem. Owoc, który podobałby się Bogu. Owoc, który jest pójściem za Chrystusem, uzdrawiającą i przebaczającą miłością.
 
Jezus nie potępił nikogo. Nikogo nie odrzucił, ale sam na siebie wziął grzechy wszystkich i w swoim ciele poniósł je na krzyż. Jezus nikogo nie odepchnął z tych, którzy pragnęli Go zobaczyć, którzy pragnęli Go słuchać i nawiązać z Nim kontakt. Uzdrawiał chorych, leczył także trędowatych, aby ich wrócić społeczeństwu, aby też oni sami mogli wrócić do swych bliskich. Wyrzucał złe duchy, aby ci biedni, udręczeni ludzie byli wolni. A jak jest z nami? Ilu ludzi Bóg uwolnił przez moje ręce? Ilu uzdrowił, ilu przywrócił do praktyk religijnych w Kościele lub może przyprowadził do Kościoła kogoś, kto był daleko lub może bardzo daleko? Czy rzeczywiście Jezus jest moją Drogą, Prawdą i Życiem? Czy nie zbaczam z tej Drogi do Ojca, jaką wskazał mi Jezus?
 
Jezus też pozostawił nam obietnicę, a zarazem sprawdzian naszej wiary: "Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię". Niby to takie proste, a jakże mało ludzi Z tego korzysta. Jeśli się rozejrzeć wokół siebie, a także jeśli się choć chwilę zatrzymać nad własnym życiem, to można zauważyć wiele problemów trudnych do rozwiązania. Są problemy w świecie, jak i w kraju. Trudności polityczne, dyplomatyczne, gospodarcze, finansowe, zdrowotne, brak zrozumienia, niesprawiedliwość czy złośliwość za darmo. To wszystko utrudnia normalne spokojne życie współczesnym świecie i wydawać by się mogło, że jesteśmy samotni i bezsilni wobec otaczającego nas zła.
 
Jezus jednak nie pozostawia nas samymi z ciężarem, który nas przytłacza, ale zachęca: o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. Korzystajmy z tej możliwości.
 
 

kwietnia 26, 2024

Rozważania Wielkanocne - Jezus jest drogą do Ojca!

Rozważania Wielkanocne - Jezus jest drogą do Ojca!
Piątek, IV tydzień wielkanocny
 
Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 14, 1-6)
 
Jezus powiedział do swoich uczniów: 
«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę». Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie».
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie".

Nasze doświadczenie życiowe często jest pełne ran, krzywd, jakie wyrządzili nam ludzie lub sami je spowodowaliśmy poprzez błędne decyzje.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus ukazuje nam, jak bardzo zależy Mu, by dotknąć naszego doświadczenia rany. Jak zależy Mu, by przywrócić właściwy obraz Boga, który opatruje rany, uzdrawia. To On jest Prawdą, a Prawda to Jego imię.
 
Prawda Jezusa daje życie, leczy rany i pamięć. Prawda stawia nas przed decyzją, by być w Ojcu, do którego Jezus prowadzi. Prawda wymaga wyrzeczenia się siebie i własnego konformizmu względem współczesnych ideologii chcących ją zafałszować. Prawda nie uzależnia, lecz daje prawdziwą wolność.
Jezus otwiera przed nami perspektywę życia wiecznego - poprzez bycie dla nas drogą i prawdą, i życiem.
 
Z jakim nastawieniem odnoszę się do Prawdy?
Czy ją przyjmuję?
Jakiej zmiany w życiu wymaga ode mnie przyjęcie Prawdy?

"W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. (...) Idę przecież przygotować wam miejsce" - mówi dziś Chrystus. Rembrandt van Rijn, barokowy malarz holenderski, namalował piękny obraz zatytułowany „Powrót syna marnotrawnego". Ojciec w tej przypowieści jest obrazem Boga Ojca. Syn jest obrazem nas, ludzi. Obraz przedstawia klęczącego przed ojcem syna, w podartych łachmanach i dziurawych butach, przytulającego swoją głowę do serca ojca. Syn jeszcze za życia ojca zabrał część przypadającego mu majątku, ale gdy zmarnował wszystko, osiągnął swoje dno, podjął decyzję powrotu do ojca, nie licząc nawet na łaskę przebaczenia. Wrócił, bo miał nadzieję być u ojca chociaż służącym. Ojciec już z daleka go dostrzegł i wybiegł na drogę, ciesząc się, że widzi go żywego i całego. Syn, przez uklęknięcie przed ojcem, wyraził skruchę i żal. Ojciec, pomimo, że syn zmarnował połowę jego ciężko zarobionego majątku, nie odrzucił go, ale przyjął do domu nie jako sługę, ale jako syna. Na obrazie malarz ukazał ojca, który przytula syna obiema rękami. Jedna z jego dłoni jest męska, a druga jest dłonią delikatną, kobiecą. Rembrandt chciał w ten sposób wyrazić, że Bóg Ojciec jest nie tylko sprawiedliwy, ale i przebaczający, nie tylko silny i mocny, ale też wrażliwy, kochający i delikatny... Ojciec ma w sercu i tych, którzy za nim wiernie idą, ale i tych, którzy błądzą. Jego miłość jest bezwarunkowa dla wszystkich swoich dzieci.
 
Jezus nazywa Boga Ojcem, "Abba". Słowo "Abba" oznacza z jednej strony kogoś bliskiego, Tatę, ale też autorytet, nauczyciela, na którego dziecko patrzy i na którym się wzoruje. To słowo - Ojciec Abba - zwraca naszą uwagę na to, jaki jest Bóg, przed którym każdy z nas kiedyś stanie.
 
Dziękujemy Ci, Jezu, że swoim życiem ukazałeś nam obraz Ojca, takiego, jakim On jest. Niech się nie trwoży serce wasze. Naucz nas, jak Ty, ufać Ojcu, wracać do Niego - czasem z żalem za grzechy - ale bez lęku. Pomóż nam całe życie wytrwale iść drogą do kochającego nas Ojca. Bądź naszym Nauczycielem, bo chcesz naszego rozwoju, chcesz naszych dojrzałych decyzji w kierunku prawdy, uczciwości i wyboru życia. Chcesz naszego szczęścia, wiecznego szczęścia i każdemu swojemu dziecku przygotowałeś mieszkanie w niebie.
 
Obyśmy nie zboczyli z drogi i spotkali się z Chrystusem i naszymi bliskimi w domu Ojca.

 

kwietnia 25, 2024

Rozważania Wielkanocne - Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!

Rozważania Wielkanocne - Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!


Czwartek, IV tydzień wielkanocny

Słowa Ewangelii według Świętego Marka (Mk 16, 15-20)
 
Jezus, ukazawszy się Jedenastu, powiedział do nich:
«Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie». Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Nauka i znaki, słowo i czyn, głoszenie słowa Bożego i dokonywanie cudów - to wszystko charakteryzowało zbawczą misję Jezusa - Zbawiciela. Ale również to ma charakteryzować uczniów Pana, tych, którzy uwierzą w Niego, pójdą za Nim i staną się Jego apostołami, posłanymi, aby ogłaszać nowinę zbawienia w Chrystusie. Możemy sobie zadawać pytanie, czemu i dziś nie dokonują się takie znaki, czynione przez dzisiejszych apostołów?
 
Odpowiedzieć można na dwa sposoby. Takie znaki się dokonują, tylko nie zawsze i nie wszędzie (może ze względu na brak naszej wiary?).
 
Jednakże na pewno wielu z nas doświadczyło, czy widziało, jak poprzez posługę charyzmatyczną, wielu doznawało uzdrowienia, uwolnienia od złego itp.
 
Trzeba jednak od razu powiedzieć, że same znaki, cuda nie są celem w samym sobie, ale drogą, poprzez którą ma się dokonać nasze nawrócenie, przemiana naszego serca, naszego wnętrza. I to jest największy cud, kiedy ktoś się nawróci do Boga, zmieni się na lepsze, skoryguje swoje złe postępowanie. Bo na pewno znane są też przypadki, kiedy ktoś doświadczył cudu uzdrowienia czy ocalenia od jakiegoś wypadku, ale to niestety nie nawróciło go do Boga, nie przemieniło jego wnętrza...
Dlatego trzeba wciąż się modlić o nawrócenie, najpierw siebie samego, a potem naszych bliźnich. Na pewno też dzisiejszy świat potrzebuje znaków, widzialnych znaków Bożej działalności, ale tak samo, a może nawet więcej potrzebuje świadków, świadków miłości, świadków zbawienia, tych, którzy poprzez swoje postępowanie, poprzez swoją uczciwość, prawdomówność, szczerość, wyrozumiałość, dobroć, będą innych prowadzić do Jezusa, do nawrócenia, do zbawienia.
 
O takich przede wszystkim apostołów dziś się módlmy, o takie „znaki" Bożej miłości i miłosierdzia, dokonywane poprzez posługę dzisiejszych apostołów, prośmy dziś Pana.
 
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii św. Marek wyraźnie przekazuje powołanie, polecenie i wolę Jezusa jednym słowem, mówi o misji powszechnej. Ukazując się apostołom, Jezus „wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego" (Mk 16, 14). Jezus wysyła pierwszych uczniów, apostołów. Daje im jasne instrukcje: iść na cały świat, na całe stworzenie. Mówi, że ich główną misją powinno być głoszenie Ewangelii, Dobrej Nowiny. Wyjaśnia im również jak rozpoznać i przekonać nawet tych, którzy nie chcą uwierzyć. Świat jest polem, na które ich posyła. Są zaproszeni do osobistego przeżywania tej misji, zaproszeni do bycia jej autentycznymi ambasadorami. Bycie uczniem Jezusa oznacza często być odrzuconym przez świat, bo trzeba ogłosić tego, który daje życie w pełni temu światu, który daje to wewnętrzne szczęście i satysfakcję.
 
Oprócz apostołów, Bóg powołuje także innych swoich uczniów - posyła nas wszystkich, abyśmy swoim życiem dawali świadectwo, że spotkaliśmy Zmartwychwstałego, który daje nam swój pokój. Kochaj, ufaj, nie poddawaj się... W ten sposób Pan użyje nas, naszego głosu, naszej wyciągniętej ręki, która jest gotowa dawać i pomagać, użyje również naszych nóg, które pójdą, by roznosić Ewangelię. Bądźmy zawsze gotowi iść do tych marginalnych, pozostawionych, zapomnianych, porzuconych...
 
Panie, pomóż nam otworzyć się na Twoją postawę, abyśmy byli Twoimi współpracownikami w tym świecie.
 
 

kwietnia 24, 2024

Rozważania Wielkanocne - Przyszedłem, aby świat zbawić!

Rozważania Wielkanocne - Przyszedłem, aby świat zbawić!


Środa, IV tydzień wielkanocny

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 12, 44-50)
 
Jezus tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś słyszy słowa moje, ale ich nie zachowuje, to Ja go nie potępię. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić. Kto Mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ojciec, który Mnie posłał, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział».
 
MODLITWA EWANGELIĄ DNIA - USŁYSZEĆ GŁOS OJCA W WOŁANIU JEZUSA
 
Pierwsze słowa dzisiejszej Ewangelii zwracają uwagę na to, że przemawianie Jezusa zamienia się w wołanie. Jezus woła: „Zależy mi na tym, abyś usłyszał to, co chcę teraz powiedzieć!". Będę prosił Ducha Świętego, aby otworzył moje uszy i uwrażliwił mnie na wołanie Jezusa.
 
Jezus stara się skupić moją uwagę na Ojcu. Tak jest w całej Ewangelii. Przyszedł, aby objawić mi Ojca. Każdy Jego gest, każde słowo, każdy czyn – wszystko mówi mi o Jego dobroci. Przylgnąć do Niego, oznacza przylgnąć do Ojca.
 
Jezus jest światłem, którego nieustannie potrzebuję. Co mogę powiedzieć o moim obecnym stanie ducha. Czego jest we mnie więcej: światła czy ciemności? Przylgnę do Jezusa i powiem Mu całą prawdę, którą jestem w stanie dostrzec.
 
Przed Jezusem mogę odsłonić moje największe ciemności. On nie przyszedł sądzić, ale zbawiać. Zły posługuje się lękiem i kusi do zamykania się z obawy przed wzrokiem Jezusa. Oddam Jezusowi lęki, które nie pozwalają mi stawać przed Nim w prawdzie.
 
Słowo jest moim sędzią. To znaczy, jeśli będę je zgłębiał, ono pomoże mi już dzisiaj odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu. Nie wolno mi uciekać przed Słowem, ono jest zawsze na początku. Tak będzie również w dniu ostatecznym.
 
Ojciec posłał Syna, Słowo Wcielone, aby pokazał mi drogę do Jego ojcowskich ramion. Tak naprawdę całe życie szukamy ramion Ojca - od pierwszego przytulenia po narodzinach. Moje życie jest powrotem w ramiona Ojca, który umiłował mnie zanim znalazłem się pod sercem matki.
 
Które słowa Jezusa z Ewangelii najbardziej pomagają mi zbliżyć się do Ojca? Odszukam je w Biblii. Jakie to słowa? Będę modlił się nimi w ciągu dnia. Mogę rozwijać je na różańcu jako szczególną tajemnicę światła.
 
 

kwietnia 23, 2024

Rozważania Wielkanocne - Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity!

Rozważania Wielkanocne -  Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity!

Wtorek, IV tydzień wielkanocny

Uroczystość Świętego Wojciech, biskupa i męczennika - Patrona Polski.
 
Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 12, 24-26)
 
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec».
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Kluczem do zrozumienia dzisiejszej Ewangelii są słowa Chrystusa: "jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec".
 
Te słowa spełniły się w życiu samego Chrystusa, który wypełnił wolę Ojca, oddał za nas życie z miłości i doświadczył chwały zmartwychwstania...
 
Tajemnica paschalna - przejścia ze śmierci do życia, do chwały i wywyższenia przez Boga ma być też treścią - naszego życia. Wiara w obietnicę przyszłej chwały, nagrody, wzrostu, szczęścia pomaga podejmować dzisiaj nieegoistyczne decyzje, trudne wyzwania, być konsekwentnym w miłości.
 
Słowa "kto kocha swoje życie, traci je", należy rozumieć jako zachętę do podejmowania wyzwań, wychodzenia poza krąg myślenia o tym, by tylko mi było dobrze.
Takie egoistyczne życie może skończyć się utratą życia wiecznego. Podobnie jak rolnik musi wiele natrudzić się, zanim ujrzy obfity plon, tak uczeń Chrystusa musi podejmować czasem trudne decyzje i być konsekwentnym na swojej drodze, by osiągnąć obiecaną przez Boga nagrodę.
 
Miłość, która łączy nas z Bogiem, nie jest egoistyczna. Jest zawsze ukierunkowana na drugą osobę – czy to na Boga, czy na człowieka - i wiąże się nie tylko z miłymi chwilami, ale też z poświęceniem się dla ukochanej osoby, z „traceniem" życia.
 
Człowiekiem, który wypełniał powyższe słowa Ewangelii, był św. Wojciech. Z miłości do Boga, „tracąc" dla Niego życie, niósł Ewangelię ludziom i doświadczył pewnej chwały ludzkiej, docenienia swojego wysiłku: został mianowany biskupem. Nie ludzka chwała była jednak jego celem. Dlatego nie zatrzymał się na tym, dalej chciał „tracić" życie dla Pana.
 
Wiara w Chrystusa, w Jego obietnice, spowodowała podejmowanie kolejnych wyzwań. Św. Wojciech spotkał się z nienawiścią pogan, do których wyruszył. Ostatecznie oddał życie jako męczennik.
 
Z pewnością uczcił go Ojciec niebieski, a ziarno Ewangelii - dzięki jego posłudze - przyniosło obfity plon na naszych ziemiach.
 
Św. Wojciech dokonał w swoim życiu podstawowego wyboru, a był to wybór świętości. I tego wyboru się nie wyrzekł, nigdy z niego już nie zrezygnował. Osiągnął pełnię chrześcijańskiego życia w świadectwie o Chrystusie, jakim stała się jego męczeńska śmierć. Owo obumieranie ziarna, słowa Bożego w nim, przyniosło plon obfity. Polska została włączona w cywilizację narodów chrześcijańskich, stała się dla innych narodów znakiem wierności Chrystusowi i Ewangelii i Kościołowi; znakiem wierności misji Kościoła wobec świata. Bo Kościół powołany jest, aby głosić Ewangelię.
 
Czego dzisiaj uczy nas św. Wojciech? Najpierw nam Polakom przypomina, jako mówił św. Jan Paweł II w dniu 3 czerwca 1997 r. w Gnieźnie, iż „Nie można zbudować nowego porządku, bez odnowionego człowieka”. JEŚLI DZISIAJ W NASZEJ OJCZYŹNIE PRZEŻYWAMY KRYZYS AUTORYTETU, KRYZYS WARTOŚCI, KRYZYS SPRAWOWANIA SŁUŻBY PUBLICZNEJ, DZIEJE SIĘ TAK DLATEGO, ŻE PO WŁADZĘ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA INNYCH SIĘGAJĄ LUDZIE, KTÓRZY W PRAKTYCE NIE UZNAJĄ ZASAD MORALNYCH, KTÓRYM BRAKUJE WRAŻLIWOŚCI SPOŁECZNEJ NA LUDZI NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄCYCH, KTÓRZY WRESZCIE ODRZUCAJĄ GŁOS SWOJEGO SUMIENIA, KTÓRZY NIE MAJĄ ODWAGI, BY POSTAWIĆ PRZED INNYMI WYMAGANIA MORALNE I ETYCZNE, GDYŻ SAMI ICH SOBIE NIE STAWIAJĄ.
 
Chcemy dzisiaj prosić Pana dziejów, Pana historii, by św. Wojciech, jego świadectwo wyznaczały w sposób trwały drogi odnowy i rozwoju każdego człowieka, i każdej ludzkiej społeczności. Oby i w naszym trudnym „dziś” stał się on źródłem i początkiem rzeczywistej odnowy moralnej i duchowej.
Panie Jezu, wierzę w Twoje obietnice.
Ty oddałeś życie, krew za mnie.
Prowadź mnie, prowadź i chroń moją ukochaną Ojczyznę!
Pomóż mi tracić życie z miłości do Ciebie i bliźnich!
 
Modlitwa za Ojczyznę.
Święty Wojciechu, przez miłość, którąś miał dla narodu polskiego prosimy Cię, zachowaj Ojczyznę naszą od wojny, wad i grzechów oraz innych niebezpieczeństw. Uproś stałą opiekę Bożą dla naszej Ojczyzny, a nam wyjednaj Twoją skuteczną pomoc, abyśmy tu na ziemi Bogu szczerym sercem służyli, a po śmierci mogli Go oglądać i czcić na wieki wraz z Tobą. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen Alleluja!
 
 

kwietnia 22, 2024

Rozważania Wielkanocne - Jezus jest bramą owiec!

Rozważania Wielkanocne - Jezus jest bramą owiec!


Poniedziałek, IV tydzień wielkanocny

Słowa Ewangelii według Świętego Jana (J 10, 1-10)
 
Jezus powiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych». Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć.
 
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
 
Dziś, w Ewangelii, Jezus mówi do nas: "Ja jestem bramą owiec. Jeśli kto wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie i znajdzie paszę. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości".
 
Otóż ten pasterz, Jezus Chrystus, daje nam jeszcze inny pokarm, daje nam samego siebie w Eucharystii, abyśmy w sobie mieli zadatek życia wiecznego. Oprócz tego każdy z nas może sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rzeczywiście jest z Chrystusowej owczarni. Mówiąc o pasterzu, Jezus stwierdził, że owce znają swego pasterza i słuchają jego głosu. Zatem ważne jest, aby owce znały swego pasterza i słuchały, co do nich mówi, bo inaczej za nim nie pójdą, a tym samym pozbawią się możliwości korzystania z pastwiska, na którym mogą znaleźć konieczne do ich życia pożywienie. Zastanówmy się przez chwilę, co dla nas oznacza to stwierdzenie.
 
Dziś już nie mamy tak jasnego obrazu pasterza, owiec, pastwiska, bo to nie te czasy. Jedynie jeszcze w górach możemy zobaczyć podobny obraz, jak kiedyś to powszechnie miało miejsce na terenach Palestyny, gdzie żył i nauczał Jezus. Jedno jednak wiemy: dobry pasterz chroni swe owce przed dzikimi zwierzętami, aby ich nie pożarły. Dobry pasterz dba o to, aby znaleźć dla swych owiec żyzne pastwiska, aby miały paszy pod dostatkiem. To obrazowe przedstawienie Jezusa, jako pasterza owiec, a nas, ludzi, jako owce z Jego owczarni, ma wymiar ponadczasowy i ponadziemski.
 
Bóg, w swej bezgranicznej miłości, nie pozostawił nas samymi. Dał nam sakramenty, przez które doświadczamy cudów Jego miłości, aby mieć wszystko, co jest nam potrzebne, aby mieć życie wieczne. Jako największy sakrament, czyli znak widzialny działania łaski Bożej, dał nam Kościół, a w nim siedem sakramentów świętych, które towarzyszą nam od naszego przyjścia na świat, a kończąc na namaszczeniu przed śmiercią. Pierwszy sakrament, jakim jest chrzest, uwalnia nas od grzechu pierworodnego i wprowadza nas w życie Boże w Kościele.
 
Eucharystia daje nam możliwość umacniania się Ciałem Chrystusa na co dzień, aby mieć siły tak żyć, aby mieć życie wieczne.
 
Kiedy zbłądzimy, mamy szansę ponownego pojednania z Panem Bogiem, Kościołem i samym sobą w sakramencie pokuty i pojednania. W chorobie Pan nas podźwignie i umocni lub nawet uzdrowi poprzez sakrament chorych.
 
Na nowej drodze życia błogosławi nam w sakramencie małżeństwa lub kapłaństwa. A życie Boże w nas umacnia i ożywia Duch Święty, który obdarza nas siedmioma darami w sakramencie bierzmowania.
 
W ten sposób całe nasze życie, od początku do końca, przebiega umacniane łaską Boga w Kościele. Aby jednak ten cud łaski Bożej mógł mieć miejsce, wszędzie i w każdym czasie, trzeba szafarzy tych łask, a więc wielu dobrych i świętych powołań kapłańskich i zakonnych, aby wszyscy ludzie mogli poznać Pana Boga i korzystać z łask płynących z sakramentów.
 
Jak często korzystam z tego daru, jakim są sakramenty święte?
Czy pośród innych głosów, które słyszę w świecie, potrafię odróżnić głos naszego Dobrego Pasterza, Jezusa?
Czy świadomie idę za Nim do życia, do szczęścia wiecznego?
Czy tu i teraz, rzeczywiście, jestem w Chrystusowej owczarni - Kościele?
Jak słucham głosu Chrystusa?
Czy Jezus, obecny w swoim słowie i sakramentach świętych, jest dla mnie drogą, prawdą i życiem?
 
 

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Dobry-Pasterz i powołanie.

4. Niedziela Wielkanocna (B) -  Dobry-Pasterz i powołanie.


Bracia i Siostry! Kiedy budzi się dzień, biją dzwony, przyzywają na Mszę Świętą. Oto Bóg staje pośród swojego ludu. Przychodzi przez ręce kapłana. Codzienne Betlejem, codzienna Kalwaria, codzienny Wieczernik - wielka tajemnica wiary, a dzieje się to w takiej zwykłej scenerii. Wiejski kościół, biskupia katedra, bazylika w Watykanie a On ten sam, teraz i na wieki.

Aby ta codzienność ludzka stawała się Bożą codziennością, ustanowił Jezus kapłaństwo. Codziennie gromadźcie mój lud, codziennie głoście mu słowa życia. Codziennie bierzcie chleb i wino, przyzywajcie nad nim Ducha Świętego. Codziennie dawajcie im jeść. I tak kropla po kropli, dzień po dniu ludzka codzienność staje się Bożą codziennością.

„Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny" - prosił Mistrza Piotr, gdy usłyszał słowa powołania. Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie - wspomina św. Paweł. Lecz Pan mi powiedział - ,,wystarczy ci mojej łaski".

Od dwudziestu wieków Pan powołuje słabych ludzi, a oni jak Piotr i Paweł boją się, wzbraniają i tłumaczą się przed Mistrzem. A On każdemu cierpliwie powtarza uspokajające słowa: „Ja jestem z wami", „wystarczy ci mojej łaski". Świat głosi, nam inną katechezę. Nie dasz rady. Nie ma sensu marnować życia. Wszyscy są tak samo zepsuci. A jeśli używają wielkich słów – to sami w nie wierzą.

Kapłan - dla większości mediów bohater negatywny. Zauważą każde potknięcie, nie zauważą codziennej pracy. Odnotują z satysfakcją każdego, który nie wytrwał, szybko zapominają o świętych. Zainteresowani sensacją, znudzeni tym co jest misterium, tym co najważniejsze. Więc prawdziwe kapłaństwo wymyka się współczesnym mediom. Wydaje się im, że widzą wszystko, a oni nie potrafią dostrzec tajemnicy. Kapłaństwo odarte z nadprzyrodzoności. Takie kapłaństwo nie ma sensu. Takie kapłaństwo nie pociaga. Gdyby młodzi ludzie słuchali tylko mediów, to już dawno wszystkie seminaria duchowne i klasztory byłyby puste. Ale to nie media powołują. I ostatecznie nie ludzie. To Jezus powołuje.

Był rok 1965. Do Warszawskiego Seminarium wstępuje młody chłopak z Suchowoli Jurek Popiełuszko. Atmosfera wokół kościoła i jego kapłanów była wówczas bardzo zła. Mediami nie rządził wtedy pieniądz, lecz ideologia. Gazety codzienne, radio i telewizja pełne były zjadliwych słów pod adresem Kościoła przeżywającego Millenium Chrztu Polski. Niemal w każdym przemówieniu ludzie rządzący Polską pluli nienawiścią na polskich biskupów, którzy ośmielili się na gest chrześcijańskiego pojednania z Niemcami. Ale to nie media powoływały, ani rządzący. Powołał młodego Jurka Pan Jezus. Zwykły człowiek, słaby człowiek, ale postawił wszystko na jedną kartę. Postanowił zmarnować życie dla Jezusa. I nie zmarnował życia. Wygrał je. Wierny w posłudze, wierny i w śmierci.

W każdym czasie Pan powołuje młodych ludzi do pójścia za sobą. I w każdym czasie nie jest im łatwo. Boją się zaryzykować, boją się zaufać, boją się zmarnować życie. Ale przecież życie marnuje się dzień po dniu. Z tego, co każdy otrzymał przychodząc na świat, godzina po godzinie tracimy. Zycie przecieka nam przez palce. Życie się marnuje. Chyba, że ... stanie się ofiarą.

Kilkanaście temu zmarł w Paryżu kardynał Jean-Marie Lustiger. Był z pochodzenia Żydem. Dlatego ceremonię pogrzebową podzie- lono na dwie części. Przed katedrą Notre-Dame Żydzi odprawiali swoje nabożeństwo. W pewnym momencie do trumny kardynała zbliżyła się jego żydowska rodzina. Jego siostrzeniec podszedł do niej i położył na trumnie torebkę z ziemią, którą przywiózł ze sobą z Jerozolimy. Zbliżył się do mikrofonu i powiedział mniej więcej takie słowa: „To było moje ostatnie spotkanie z Wujem. Był w szpitalu. Czuł się bardzo źle. Siedziałem przy łóżku. W pewnej chwili Wujek zapytał mnie: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Wzruszyło mnie to bardzo głęboko. Schorowany człowiek, zbliżająca się śmierć a On pyta: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Posiedziałem jeszcze trochę, pożegnałem się i wyszedłem. Zmierzając do wyjścia, powróciło we mnie pytanie: co ja mogę dla Ciebie zrobić? Pomyślałem, że przecież ja nie zapytałem: Wujku, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Zawstydzony wróciłem do sali - podszedłem do niego, wziąłem go za rękę i mówię: Przepraszam, Wujku, a co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Bracia i Siostry. Tak często przychodzimy do Kościoła z sercem pełnym próśb. Pociesz, pomóż, ulecz, wzmocnij... A na ołtarzu kona Jezus. Może przyszedł czas, by zbliżyć się do Niego i zapytać: „Jezu, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Czy mógłbym Ci jakoś pomóc?". Po trzęsieniu ziemi we Włoszech, polska telewizja pokazała rozmiar dramatów mieszkańców miasta Aguila. Pokazała też leżący częściowo w gruzach kościół, w którym posługuje polski ksiądz. I krótki z nim wywiad. Ksiądz przez łzy mówi: rodzice dzwonili do mnie z Polski, abym wracał. I co im ksiądz powiedział - zapytał dziennikarz. Powiedziałem - moje miejsce jest tutaj. A przecież już nie ma kościoła dodaje dziennikarz. Kościołem jesteśmy my więc moje miejsce jest tutaj. Wieczernik w gruzach i wieczernik żywy. Kapłan pośród cierpiących, zbolałych ludzi. Nie ma kościoła i Kościół jest, Msza Święta i kapłan. Pasterz pośród swojego ludu.

Kapłaństwo, to szczęście, to dar. Dar od Boga, dla ludzi i dla samych kapłanów.

Świat wmawia nam, że wiele się nam od życia należy. Zamienia nas w maszynki do konsumowania coraz to nowych wrażeń, rzeczy a nie rzadko i osób. A Jezus mówi - więcej szczęścia w dawaniu, niż w braniu. Nie bój się - więc zapytaj Jezusa - może bym Ci mógł w czymś pomóc - co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Drodzy Bracia i Siostry! Jest wśród was wielu starszych, chorych i samotnych. Macie czasem wrażenie, że nie tylko nie jesteście kochani, ale i nie potrzebni. Wydaje się wam, ze usychacie jak piękne stare drzewa. Nie jesteście niepotrzebni. Bardzo jesteście potrzebni. Jaką wartość miałaby biblioteka, gdyby wyrzuciło się z niej wszystkie stare księgi? W biegu ludzkiego życia Bóg przewidział młodość, wiek dojrzały i starość. Przewidział Bóg-Stwórca zdrowie i chorobę. Wszystko jest potrzebne. Młodzi starym a starzy młodym. Zdrowi chorym a chorzy zdrowym. Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni. Spróbujcie częściej na modlitwie pytać - Boże jak mogę Ci pomóc? Może Ci się przyda moja samotność, moje łzy i bezradność. Może Ci się przyda to, choćby jako ofiara za tych młodych, którzy dopiero szukają drogi. Wasza mądrość życia, mądrość wyrastająca z wieku, bądź cierpienia jest tak bardzo potrzebna młodym, którzy szukają drogi życia. Wydaje się nam, że młodzi nie chcą nas słuchać, że chcą żyć szybko, dynamicznie...

To nie prawda - wielu młodych szuka mądrości i piękna. Jest przecież piękno starości - piękno zachodzącego słońca. Na zachód słońca wychodzimy popatrzeć, by cieszyć się jego pięknem. Jest też piękno jesiennych liści. Zbieramy je na pamiątkę dla siebie, albo dla ukochanej osoby. Podobnie czyni dziś Kościół. Patrzy na was doświadczonych, pięknych starszych ludzi. Patrzy jak na piękno zachodzącego słońca. I zbiera też dar waszego cierpienia, osamotnienia i łez, jak jesienne złote liście dla tych młodych ludzi, którzy noszą w sobie dar powołania, aby się odważyli dać serce Jezusowi i aby w nich wzeszło słońce - Jezus. Nikt nie zna kresu swoich dni. Nie mów jestem stary, chory, nic już przede mną. Jest pewne, póki żyję mogę czynić dobro. Więc czyńcie, pomóżcie młodym wybrać pięknie. Mówcie im, dlaczego warto żyć? I co zostaje w życiu, gdy już nic nie zostaje? I mówcie do Boga - daj młodym odważne serca. Daj im odwagę marnowania życia dla spraw najważniejszych. Spraw, aby nigdy nie brakło tych, którzy będą powtarzać uspokajające słowa: Oto Baranek Boży, oto nadzieja na życie i śmierć i na wieczność. AMEN.

kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Jezus jest moim Pasterzem!

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Jezus jest moim Pasterzem!

Drodzy Bracia i Siostry! Obchodzimy dziś Niedzielę Dobrego Pasterza. Na tę szczególną niedzielę Kościół wybrał przepiękny fragment Ewangelii wg św. Jana, w którym Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem: „Ja jestem Dobrym. Pasterzem. Dobry Pasterz daje życie swoje za owce" (J 10, 11-18). Co to znaczy, że Jezus jest Dobrym Pasterzem? Jezus nie pochodził z rodziny pasterskiej, a porównywał się do pasterza. Pasterz jednak to nie skromny, ubogi, beztroski pastuszek o figlarnym spojrzeniu z fujarką przy boku ani nie prosty, nieokrzesany, ciemny, niestały pastuch, który dziś jest, a jutro go nie będzie. Pasterz to ktoś poważnie oddany swojemu stadu, odpowiedzialny, pilnujący je, strzegący je.

KRÓL KRÓLÓW STAŁ SIĘ PASTERZEM PASTERZY

Ojciec Augustyn Pelanowski zauważa, że słowo hebrajskie RAAH" oznacza co prawda pasterza oraz wypasanie, ale też strzeżenie kogoś, chronienie, nawet bycie towarzyszem w sensie bycia przyjacielem. Słowo to zostało użyte na przykład w księdze Izajasza (Iz 11,7), gdzie mowa o mesjańskich znakach: krowa i niedźwiedzica będą paść się razem, co znaczy, że przestawać będą w przyjaźni, choć z natury nie ma jej między nimi. Starożytny pasterz, który nie był najemnikiem, spędzał cały czas ze swoją trzodą, przesiąkał jej zapachem, nawet spał z nią, kładąc się na ziemi obok kudłatych ciał. Prowadził też do najlepszych pastwisk. Zwierzęta znały jego głos, charakterystyczne dźwięki, którymi dawał im sygnały do wyruszenia czy snu albo do zachowania ostrożności. Pasterz więc to ktoś gatunkowo różny od swego stada. Przebywając ze swoją trzodą, zniżał się jednak do niej: jest to niewątpliwie obraz zbliżenia się Syna Bożego do poziomu ludzi, a spośród nich do najniżej usytuowanych celników, grzeszników i cudzołożnic! Czyli do nas, bez wyjątku. Chrystus dokonał zatem aktu kenozy (uniżenia się), aby być blisko każdego człowieka. On, Król królów, stał się Pasterzem pasterzy.

WSPÓŁCZUCIE PROWADZI GO DO DZIAŁANIA

W byciu pasterzem jest jeszcze jeden ważny aspekt. Otóż pasterz prowadzi swe owce na najlepsze łąki, gdzie jest obfitość dobrej, zielonej, sycącej trawy. Pasterz wyprowadza z pastwisk, które już nie dają pożywienia, już nie mogą zaspokoić głodu owiec, są wypalone, nie urodzajne, suche, nagie, wyjałowione.

Jezus jako Dobry Pasterz także zachęca, aby porzucić swoje różnorakie pastwiska, często już nieożywcze, niezielone, niepiękne, niedające radości, do których jednak przywykliśmy i na których zostalibyśmy, gdyby nie Jego głos. Głos, który wyprowadza z sfery wątpliwego komfortu, zła, uwikłań, złudnych rażeń, chorych pragnień, pożądań władzy za wszelką cenę, zatracenia w nienawiści, gniewie, złości, Każdy ma swoje inne i zużyte, zdewastowane, brudne pastwiska, na których może nawet nie chce się dłużej paść, bo widzi ich obmierzłość, ale uparcie tkwi na nich, bo stare wydają mu się znane, swojskie i przewidywalne i jako tako ogarnięte. Chrystus jednak mówi: opuść w końcu ten teren, bo on grozi wieloma niebezpieczeństwami. Teraz tego nie widzisz, ale skoro cię wołam, to zostaw go, bo możesz na nim się zagubić, zniszczyć się, do cna wyjałowić. Możesz stracić wszystko lub niczego nie uzyskać z tego, o czym marzysz bo wszystko, co jest na tym świecie, może cię zatrzymać, oderwać od wieczności. Chrystus więc, ponieważ cię kocha, czasami sam, nie wysłuchując twoich modlitw, wydobywa cię od wszystkiego z tego świata, co może ci zagrażać, aby dać ci jeszcze lepszą paszę. Czasami jednak bywa tak, że owca baranek są tak uparci, tak niesforni, tak chcą się wciąż oddalać od swojego Pasterza, że Jezus musi wziąć je nawet na swoje ramiona, aby wyprowadzić je na inne lepsze pastwisko, choć owca lub baranek na początku tego nie rozumieją lub nie widzą w tym sensu.

Jezus zaś chce, w swej nieskończonej hojności, odsłaniać najpiękniejsze sekrety boskiego istnienia, chce zabierać na obfite łąki raju, chce ci pokazać, że on jest najlepszym Pasterzem i niczego ci już nie będzie brak, że da ci "leżeć na zielonych pastwiskach, poprowadzi cię nad wody, gdzie będziesz mógł odpocząć, orzeźwi twoją duszę".

Ale ty wciąż nic, zero reakcji. Jakbyś był owcą, która nie chce słyszeć i rozumieć głosu swego pasterza, i co więcej, zamierza oddalić się na niebezpieczną odległość, choć przecież to sam Bóg chce cię „wieść po właściwych ścieżkach" przez wzgląd na swoje imię. Nie żałujmy więc tych zużytych pastwisk naszego życia. Słuchajmy Jego głosu, bo On nas zna najlepiej, On da nam życie wieczne i nigdy nie zginiemy, i nikt nas nie wyrwie z Jego ręki (J 10, 27-28).

Jakaż cudowna bliskość i bezpieczeństwo kryją się za tą relacją, którą zapewnia nam Jezus Dobry Pasterz. Czyż nie dlatego święty Piotr nazwał Jezusa „Pasterzem i Stróżem dusz waszych", co odnosi się do troski Chrystusa o swoje owce oraz o ich duchowe bezpieczeństwo (1 List św. Piotra 2,25)?

Jezus jako Pasterz okazuje też wielkie współczucie wobec swoich owiec. On rozumie ich cierpienia, ból i słabości, ponieważ sam doświadczył ludzkiego życia i jego trudności. Jego współczucie prowadzi Go do działania, aby przynieść ulgę, uzdrowienie i pocieszenie swoim owcom, pokazując, że nie jest obojętny na ich los.

IDŹMY ZA JEGO GŁOSEM

W Chrystusie jako Dobrym Pasterzu odkrywamy również nie tylko troskliwe prowadzenie, ale także bezwarunkową miłość i opiekę. On chce się troszczyć o nas i chce dać nam najlepszy pokarm, którym jest Jego Słowo zawarte na kartach Biblii oraz Stół Eucharystyczny z chlebem i winem, czyli Jego Przenajświętszym Ciałem i Jego Krwią. Czy może być lepszy pasterz, który ofiaruje sam siebie, który oddaje swoje życie za owce? Jezus nie umarł tak po prostu. On oddał Swe życie za nas. Jezus Chrystus jako Dobry Pasterz wyraża swoje największe oddanie poprzez złożenie życia za swoje owce.

To niezwykłe poświęcenie pokazuje głębię Jego miłości i zobowiązanie do zbawienia każdego z nas bez wyjątku. Jego śmierć na krzyżu stanowi najwyższy akt miłosierdzia i ofiary, który daje owcom życie wieczne i zbawienie. Czy ktoś zna takiego pasterza? To właśnie Jego miłosierdzie prowadzi zagubionego baranka czy krnąbrną owieczkę z powrotem do owczarni (Łk 15, 1-7). Jego pasterstwo objawia się więc w poszukiwaniu, leczeniu i ochronie nas, którzy jesteśmy słabi, potrzebujący i zagubieni. Ewangelia według Łukasza (12, 32) przypomina, że Jezus mówi do swoich uczniów: „Nie bój się, mała trzódko, bo Ojciec wasz upodobał sobie dać wam królestwo". Nie zapominajmy o tym, dajmy się prowadzić i nieustannie idźmy za Jego głosem.


ON NIE ZOSTAWIŁ NAS SAMYMI

Jezus, w swej bezgranicznej miłości, nie pozostawił nas samymi. Dał nam sakramenty, przez które doświadczamy cudów Jego miłości, aby mieć wszystko, co jest nam potrzebne, aby mieć życie wieczne.
Jako największy sakrament, czyli znak widzialny działania łaski Bożej, dał nam Kościół, a w nim siedem sakramentów świętych, które towarzyszą nam od naszego przyjścia na świat, a kończąc na namaszczeniu przed śmiercią. Pierwszy sakrament, jakim jest chrzest, uwalnia nas od grzechu pierworodnego i wprowadza nas w życie Boże w Kościele. Eucharystia daje nam możliwość umacniania się Ciałem Chrystusa na co dzień, aby mieć siły tak żyć, aby mieć życie wieczne. Kiedy zbłądzimy, mamy szansę ponownego pojednania z Panem Bogiem, Kościołem i samym sobą w sakramencie pokuty i pojednania. W chorobie Pan nas podźwignie i umocni lub nawet uzdrowi poprzez sakrament chorych. Na nowej drodze życia błogosławi nam w sakramencie małżeństwa lub kapłaństwa. Życie Boże w nas umacnia i ożywia Duch Święty, który obdarza nas siedmioma darami w sakramencie bierzmowania.

W ten sposób całe nasze życie, od początku do końca, prze biega umacniane łaską Boga w Kościele. Aby jednak ten cud łaski Bożej mógł mieć miejsce, wszędzie i w każdym czasie, trzeba szafarzy tych łask, a więc wielu dobrych i świętych powołań kapłańskich i zakonnych, aby wszyscy ludzie mogli poznać Pana Boga i korzystać z łask płynących z sakramentów.
Bardzo ważne jest, abyśmy prosili Boga, który najpierw powołał Piotra na pasterza, aby i w tych czasach powołał do pracy w swojej owczarni, którą jest Kościół, wielu młodych ludzi, gotowych z miłości poświęcić swoje życie na służbę Bogu i ludziom. I taka jest istota Niedzieli Dobrego Pasterza. Dlatego proszę Was, kochani bracia i siostry, abyśmy oto się dziś,
i nie tylko dziś, bardzo, ale to bardzo modlili. Amen.



w sposób szczególny módlmy


Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger