kwietnia 28, 2024
Rozważania wielkanocne - Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity
kwietnia 27, 2024
5. Niedziela Wielkanocna (B) - Ja jestem krzewem winnym!
Bracia i Siostry! Porównajmy przypowieść Pana Jezusa o krzewie winnym ze starotestamentalnym obrazem Ludu Bożego jako winnicy. Przypomnę może pieśń proroka Izajasza o miłości Boga do swojej winnicy: „Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl. Spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona wydała cierpkie jagody". Spodziewał się sprawiedliwości i miłości, ale ta winnica owocowała niewdzięcznością i bylejakością.
Przypowieść Pana Jezusa o krzewie winnym w tym jest podobna do przedstawianego przez proroków obrazu Ludu Bożego jako win- nicy, że wszystkie te teksty zgodnie podkreślają, że Ludem Bożym jesteśmy nie dlatego, żeśmy Pana Boga szukali i znaleźli, a w końcu postanowiliśmy czcić Go wspólnie. Ludem Bożym jesteśmy dlatego, że to On nas szukał i znalazł, i zgromadził w jeden swój lud. Jesteśmy Ludem Bożym, ponieważ Bogu na nas zależy. On daje nam w darze samego siebie i jest wierny swojej miłości, ale zarazem oczekuje od nas wzajemności i wierności.
Ale pod jednym względem ewangeliczna przypowieść o krzewie winnym jest radykalnie nowa w stosunku do tego, jak obraz winnicy przedstawiany jest w Starym Testamencie. Dopiero po przyjściu do nas Syna Bożego stała się możliwa aż tak niepojęta jedność ludzi z Bogiem, jak to wyraził Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii, że „Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami".
Już w Starym Testamencie Bóg otaczał swój lud miłością i wielokrotnie wyznawał mu swoją miłość. Dzięki Panu Jezusowi dowiedzieliśmy się czegoś więcej jeszcze niż nawet tego, że Bóg nas kocha. On, Syn Boży niepojęcie zjednoczony ze swoim Ojcem, stał się jednym z nas nie tylko po to, żeby nas wyzwolić z niewoli grzechów. On przyszedł do nas, żeby dać nam udział w swojej boskiej naturze. On chce doprowadzić do tego, żebyśmy się stali jedno z Nim, tak jak On jest jedno ze swoim Ojcem, żebyśmy byli jedno z Nim, tak jak w ciele głowa jest zjednoczona z innymi członkami ciała, tak jak krzew winny jest jedno ze swoimi latoroślami.
Zbawiciel chce poniekąd podzielić się z nami swoim bóstwem, On najdosłowniej chce doprowadzić nas do swojego Ojca. To dlatego życie wieczne przekracza wszelkie nasze wyobrażenia o szczęściu - „Czego oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, czego serce człowieka nie zdoła pojąć, tak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1Kor 2, 9). W życiu wiecznym będziemy więcej niż szczęśliwi, będziemy wreszcie cali i bez reszty Chrystusowi.
„Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami". Jesteśmy latoroślami tego krzewu winnego nie dlatego, żeśmy wybrali Pana Jezusa i postanowili się do Niego przyłączyć, ale dlatego, że to On nas wybrał. Stało się to w dniu, kiedy zostałem ochrzczony. To wtedy Pan Jezus przygarnął mnie do siebie i złączył z sobą tak ściśle, jak ściśle złączona jest latorośl z krzewem winnym. Dopiero dzięki naszemu złączeniu ze Zbawicielem staliśmy się zdolni wydawać owoce na życie wieczne. I Boże zachowaj, ażeby ktoś z nas, mimo że został ochrzczony i wszczepiony w Chrystusa, miał stać się latoroślą uschniętą. Sucha latorośl zostanie odcięta i w ogień wrzucona. Chryste Panie, nie dozwól mi, nie dozwól nikomu z nas odłączyć się od Ciebie!
Co ja, co ty możemy zrobić, żeby trwać w Chrystusie i nigdy nie odłączyć się od Niego? Wsłuchajmy się uważnie, jaką odpowiedź na to pytanie daje nam sam Pan Jezus: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim" (J 6, 56). Zatem pilnujmy skrupulatnie coniedzielnej Eucharystii, przystępujmy często do komunii świętej to nas będzie przy Panu Jezusie trzymało. Bo jeżeli zacznę opuszczać coniedzielną Mszę św., jeżeli będę się pojawiał w kościele na przykład tylko co drugą niedzielę, to chociaż nie przestaję być katolikiem, jednak robię się katolikiem byle jakim i od Pana Jezusa się oddalam.
Drugie pouczenie, co robić, żeby się nie zgubić Panu Jezusowi, żeby się nie stać suchą latoroślą, która w końcu zostanie od Krzewu Winnego odcięta, znajduje się w dzisiejszym czytaniu z Listu apostoła Jana: "Zachowujmy Boże przykazania i czyńmy to, co się Jemu podoba. Bo kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Zauważmy, że nawet struktura tych trzech zdań jest identyczna. W przypowieści o krzewie winnym Pan Jezus mówi: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę". Przedtem, w synagodze w Kafarnaum, powiedział: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim". A przed chwilą słyszeliśmy apostoła Jana, który nas pouczył, że „kto wypełnia przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim".
Panie Jezu, Twoja nauka jest taka prosta, a my tak często nie chcemy jej rozumieć i może dlatego nieraz tak bardzo się od Ciebie oddalamy!
Idźmy dalej. Zauważmy, że gałązek w tej winorośli jest wiele, ale krzew winny jest jeden. Tylko w Nim, tylko w Jezusie Chrystusie, możemy osiągnąć życie wieczne. Mówił o tym apostoł Piotr od razu w pierwszych dniach istnienia Kościoła: „Nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12). Wielość nas wierzących, którzy w Chrystusie stanowimy jedno, każe powiedzieć chociaż kilka zdań na temat tego wielkiego daru Bożego, jakim jest Kościół. Chrystus Pan tak przecież ustanowił, żebyśmy rzeczywisty dostęp do Niego mieli właśnie dzięki Kościołowi.
Szczególnie znamienne pod tym względem są dzieje nawrócenia Pawła Apostoła. Sam zmartwychwstały Chrystus wyszedł naprzeciw swojemu prześladowcy i odtąd Paweł ukochał Go całym sercem. Otóż pierwszym poleceniem, jakie Paweł usłyszał od Chrystusa, było: Pójdź do moich wyznawców, „tam ci powiedzą, co masz czynić" (Dz 9, 6). Nawrócił go osobiście Pan Jezus, ale od razu wysłał go do Kościoła, aby tam w Kościele - jego nawrócenie zostało uwieńczone przyjęciem chrztu. Dopiero przez chrzest Paweł jako nowa latorośl został włączony w ten Krzew Winny, którym jest Chrystus.
Przeczytany dzisiaj fragment z Dziejów Apostolskich opisuje następny etap włączania się nowej latorośli, jaką stał się Paweł, w Krzew Winny, którym jest Chrystus. Podobnie jak winna latorośl dąży do tego, żeby rodzić owoce, tak świeżo nawrócony Paweł - już ochrzczony, już karmiący się Eucharystią - odczuwa wręcz przymus dzielenia się swoją wiarą z innymi. Z dwóch powodów nie było to jednak proste. Wielu ludzi pamiętało go jako prześladowcę chrześcijan. Czy można mu zaufać? A może on prowadzi jakąś podstępną grę? – zastanawiano się.
Drugi powód nieufności, jaką budziła gorliwość dopiero, co nawróconego Pawła, był jeszcze poważniejszy: Czy można mieć pewność - niepokojono się we wspólnocie wiernych – że on już dobrze poznał prawdę wiary? Przecież głoszenie Chrystusa ma sens tylko wtedy, kiedy głosi się Go prawdziwie, zgodnie z wiarą Kościoła. Wówczas Barnaba, kuzyn ewangelisty Marka, zrobił najmądrzejszą rzecz, jaką w tej sytuacji można było zrobić. Zaprowadził gorliwego neofitę do apostołów, ci uznali jego prawowierność i upoważnili do głoszenia Ewangelii w imieniu Kościoła. Z Listu do Galatów dowiadujemy się, że Paweł Apostoł, również kiedy był już uznanym w Kościele głosicielem Ewangelii, co najmniej dwa razy wybrał się do Jerozolimy specjalnie w tym celu, ażeby głoszoną przez siebie naukę przedstawić do oceny Piotrowi oraz innym apostołom. Jak sam napisał, chciał się upewnić, co do tego, "czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno" (Ga 2, 2). I nigdy dość przypominania, że trwanie w wierze Kościoła jest warunkiem naszej jedności z Chrystusem.
Jeszcze jedno pytanie postawmy sobie w związku z przypowieścią o krzewie winnym: A może ja jestem taką latoroślą, która nie wydaje owocu? Może jestem latoroślą jałową?
Nieraz starzy rodzice wtajemniczają księdza w swój ból, że ich dzieci odeszły od Boga i od Kościoła – żyją bez ślubu, nie chodzą do kościoła, rozwiodły się i żyją w następnych związkach, ciągle krytykują Kościół i księży. Nie miałbym odwagi powiedzieć takim rodzicom: Jesteś latoroślą jałową, bo wiary nie potrafiłeś przekazać nawet własnym dzieciom. Bo jeżeli nawet ci ludzie przykładali zbyt mało wagi do religijnego wychowania swoich dzieci, to było wczoraj i dziś się już tego nie odwróci. Dziś liczy się to, że nieustannie modlicie się o nawrócenie swoich dzieci i że one widzą, jak ogromnie wam na tym zależy.
Ale właśnie w takich momentach, kiedy jacyś starzy rodzice opłakują swoje zaniedbania, że kiedy dzieci były małe, niewiele dbali o przekazanie im wiary mocnej, głębokiej, gorącej – właśnie w takich momentach chciałoby się wołać do tych rodziców, którzy obecnie wychowują swoje dzieci: Kochani! O swoją własną wiarę więcej dbajcie, bo tylko pod tym warunkiem dla waszych dzieci wiara będzie czymś naprawdę ważnym! Niech coniedzielna Msza św. będzie w waszej rodzinie czymś oczywistym! Niech z waszego domu zniknie mowa antyreligijna i antykościelna! I czymś oczywistym niech w waszym domu będzie to, że mężem i żoną jest się aż do śmierci!
Jeżeli tego będziecie pilnować, jest wielka nadzieja, że nie tylko sami będziecie mocno trwać w Winnym Krzewie, ale razem z waszymi dziećmi będziecie Jezusowi przynosili wspaniałe owoce na życie wieczne. Oby tak było, oby tak się stało! Amen.
kwietnia 27, 2024
5. Niedziela Wielkanocna (B) - Abyście przynosili obfity owoc!
Dzieje Apostolskie, to właściwie historia jednego człowieka - św. Pawła Apostoła. Jest to księga, która mogłaby służyć jako źródło dla pasjonującego serialu o życiu Szawła, który po nawróceniu, jako Paweł, staje się prawdziwym "Apostołem Narodów".
Właśnie dziś widzimy go, jak po chrzcie próbuje swoim odkryciem Chrystusa dzielić się z innymi. Włączony przez chrzest do Kościoła chce swym braciom wskazać tę drogę, którą sam odkrył. Wszczepiony w żywy organizm Kościoła, chce natychmiast dla niego pracować. Nie dziwimy się, że niedawny prześladowca chrześcijan, nie cieszy się ich zaufaniem. Nie dziwimy się, że jego dawni mocodawcy chcą go zabić. I oto ten, który kiedyś poniesie Imię Chrystusa na krańce ówczesnego świata, musi, niechciany przez nikogo, odejść do rodzinnego Tarsu. Przyjdzie jednak czas, w którym się okaże, że ten okres, miał ważne znaczenie w jego życiu: przyniesie owoc w bogatej działalności misyjnej. Powinieneś tej historii Szawła - Pawła słuchać z wielką nadzieją.
Została ona opowiedziana dziś z myślą o tobie. Mówię teraz te słowa do ciebie człowieku, który czujesz się odepchnięty przez innych. Mówię do ciebie, bo czujesz się niezrozumiany nawet przez bliskich. Mówię do chorych, którzy sądzą, że ich dzień dzisiejszy jest bezowocny. Mówię wreszcie do siebie, abym nie zwątpił w to, że trudne dni w moim życiu mają sens. Jeszcze tak niedawno, w dniu pierwszego maja wypisywano na transparentach hasła, które wzywały do owocnej pracy. Na wielkich planszach umieszczono fotografie przodowników pracy, fotografie tych, których działalność była w sposób szczególny owocna. Dziś zmienił się język, w którym się mówi o pracy ludzkiej, ale w dalszym ciągu liczą się wskaźniki produkcji, liczy się zarobiony pieniądz.
Właśnie wobec takiego oceniania owocności życia ludzkiego, czujemy się czasem niepotrzebni, czujemy się jakby zawieszeni w próżni; ludzie, których życie jest nikomu niepotrzebne. Jest bezowocne, bo nie przynosi korzyści materialnych. Któż nie zna smaku beznadziejnych pustych dni? Któż nie wie co znaczą bezsenne noce?
Dziś nasze kolejne spotkanie ze Zmartwychwstałym. W Wieczerniku zasiadł z nami do stołu, głosi nam prawdę. Choć drzwi nasze są zamknięte, choć z obawy przed tyloma problemami załamuje się nasza wiara, On przychodzi. Pokonuje szkody. Otwiera nasze serca, aby wlać w nie otuchę, aby umocnić wiarę. Oto Jego słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten przynosi owoc obfity". Trwajcie we mnie, a ja w Was trwać będę". Oto proste słowa niosące tyle otuchy.
Bardzo szybko upływa nasze życie. Zapracowani walczymy o utrzymanie się na powierzchni. Wiele wysiłku wkładamy w to, aby warunki życia były godne człowieka. A przecież potrzeba czegoś więcej. Pragniemy, aby w dniu ostatnim nie stanąć wobec pustki. Chcemy, aby nasz codzienny trud, owocował pełnią życia. Do tego jesteśmy powołani. I oto Bóg jednoczy się z nami, aby nasze życie przynosiło owoc. Religia przestaje być zbiorem obrzędów i uczuć. Jest zjednoczona z Bogiem, który jest naszym Ojcem.
"Ja jestem krzewem winnym, a Ojciec mój jest ogrodnikiem". - mówi do nas Pan Jezus. "Każdą latorośl, która przynosi owoc oczyszcza, aby przyniosła owoc obfitszy". Bardzo potrzebne są nam te słowa, abyśmy przetrwać mogli trudne dni, w czasie których Ojciec oczyszcza nas z naszego egocentryzmu. "Jeżeli we mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o co chcecie, a to wam się spełni". Takimi słowami pełnymi otuchy kończy się dzisiejsza Ewangelia. Po swym zmartwychwstaniu Pan Jezus zasiadł z uczniami do stołu. Otwierał im oczy na swą obecność, leczył ich niewiarę, wyznaczał im zadania.
Tak właśnie dzieje się dziś. Mimo mocno nieraz zatrzaśniętych drzwi zasiada z nami do stołu. Najpierw leczy nasze oczy, abyśmy mimo wielu trosk, umieli Go dostrzegać w naszej codzienności. Umacnia nas, abyśmy w dniach trudnych, w dniach oczyszczenia z egoizmu, nie zwątpili. Umacnia naszą wiarę, aby Jego słowa były dla nas drogowskazem. Przede wszystkim jednak uczy nas, że kto spełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Amen.
kwietnia 27, 2024
5. Niedziela Wielkanocna (B) - Co znaczy trwać w Chrystusie?
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim ten przynosi owoc obfity… (J 15, 5)
Można czasami spotkać takich ludzi, którzy mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. Doskonale sobie daję radę w życiu, sam do wszystkiego doszedłem, sam sobie zawdzięczam swoją karierę. I nieraz długo trwają w takim przekonaniu. Jednak gdy pojawi się jakiś kryzys i coś nie pójdzie zgodnie z planem, wtedy człowiek się załamuje, zniechęca i może nawet nieraz wpada w depresję.
Tak bywa również w naszej wierze i w naszym życiu religijnym. Bywa, że ktoś chce sam o własnych siłach być doskonały. Bywa, że nawet wynosi się nad innych z tą swoją doskonałością np. w modlitwie czy zachowywaniu chrześcijańskich zasad moralnych. A gdy to przekonanie czasami legnie w gruzach wskutek zwykłej ludzkiej słabości, bywa, że ktoś taki dosyć szybko zniechęca się i mówi, że tak dziś nie da się żyć.
Takie myślenie jest dosyć charakterystyczne dla wielu współczesnych ludzi, zapatrzonych w siebie i przesiąkniętych indywidualizmem. A tymczasem nauczanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii stawia tę sprawę zupełnie inaczej. Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity. Tak więc Jezus zupełnie przestawia akcenty i jasno daje do zrozumienia, że człowiek sam z siebie tak naprawdę niewiele może dobrego uczynić…
Ten obraz winnego krzewu – którego Jezus używa w dzisiejszej Ewangelii – z jednej strony jest bardzo sugestywny i przemawiający. Ale z drugiej strony był on lepiej zrozumiały dla ludzi bliskiego wschodu, gdzie uprawianie winnic było sposobem na życie. W naszym kraju rzadziej można spotkać winnice, więc ten obraz się trochę zaciera. Może lepiej byśmy to rozumieli, gdyby Jezus użył w tym obrazie np. kwitnącej gałązki jabłoni. Gdy taką gałązkę oderwiemy od głównego pnia drzewa, to ona uschnie i kwiaty opadną. A wtedy żadnego owocu z tego nie będzie.
Tak samo bywa i w naszym życiu. Jesteśmy jak te gałązki kwitnącej jabłoni, które oderwane od głównego pnia – czyli od Jezusa działającego w swoim Kościele i poprzez Kościół – stają się martwe i nie przynoszą owocu. Beze mnie nic nie możecie uczynić – mówi dziś bardzo wyraźnie Jezus.
Takie próby budowania lepszego świata w oderwaniu od Jezusa i Jego Ewangelii są dzisiaj właściwie na porządku dziennym. Już przed ponad ćwierć wiekiem – kiedy Polska wychodziła z totalitarnego zniewolenia – zaczęły podnosić się głosy, że nie można przesadzać z tym wpływem religii na życie społeczne. I pomimo tego, że w czasach zniewolenia Kościół odgrywał rolę swoistej oazy wolności, gdzie ukrywali się liczni przeciwnicy ówczesnego reżimu, to jednak w wolnej Polsce wielu zaczęło ten sam Kościół uznawać za zagrożenie dla odzyskanej wolności. I zaczęła dominować tendencja do oddzielania spraw społecznych od moralności, która swoje źródło ma w Dekalogu.
A czy dziś – ponad ćwierć wieku po tamtych wydarzeniach – dzieje się inaczej? Iluż ludzi uważa, że Ewangelia i wypływające z niej zasady życia nie mają zastosowania w nowoczesnym i demokratycznym społeczeństwie? Iluż jest takich, którzy najchętniej w imię wolności słowa chcieliby zamknąć usta tym, którzy próbują wnosić chrześcijańskie wartości w życie społeczne?
I to nie dotyczy tylko jakiejś niewielkiej części społeczeństwa, która uważa się za ateistów. Tak myśli również bardzo wielu takich, którzy kiedyś zostali ochrzczeni, przystąpili do pierwszej Komunii i bierzmowania, i uważają się za ludzi wierzących.
Jestem chrześcijaninem, ale… Kościół jest nietolerancyjny, gdy podkreśla zło aborcji czy też zapłodnienia „in vitro”. Kościół jest nienowoczesny, gdy trzyma się tradycyjnej moralności i zabrania Komunii ludziom żyjących w związkach niesakramentalnych. I w ogóle ten Kościół za dużo się wtrąca w politykę i życie publiczne. A przecież państwo ma być świeckie i neutralne światopoglądowo!
Taki sposób myślenia jest dziś czymś oczywistym dla wielu wyznawców Chrystusa. Tak, jakby nie pamiętali tych Jego słów:
Beze mnie nic nie możecie uczynić!
Prawdziwy uczeń Jezusa nie może się zgodzić na takie postawienie sprawy. Powinniśmy mieć pełną świadomość, że jeśli wyeliminujemy Ewangelię z życia społecznego, to nasze wysiłki budowania lepszej przyszłości muszą spełznąć na niczym. Tyle razy przypominał nam przecież tę prawdę wielki nasz rodak – św. Jan Paweł II.
To nie oznacza – rzecz jasna – że pasterze Kościoła mają wchodzić bezpośrednio do struktur władzy czy na państwowe urzędy. Kościół tę sprawę postawił jasno już ponad pół wieku temu na Soborze Watykańskim II. Duchowni nie należą do partii politycznych, nie piastują państwowych stanowisk, nie wchodzą do parlamentu. Ale dlaczego ktoś miałby mieć prawo zamknąć usta tym, których Jezus wybrał, aby głosili Ewangelię ludziom żyjącym w społeczeństwie i tworzącym to społeczeństwo? Czy można oddzielić bycie katolikiem od bycia obywatelem ziemskiej społeczności? Otóż, nie można, bo w przeciwnym razie byłaby to swoista schizofrenia i sztuczny podział w człowieku!
Wręcz przeciwnie! Jako ludzie wierzący powinniśmy się dopominać, aby głos Kościoła głoszącego Ewangelię mocno wybrzmiewał w dzisiejszym społeczeństwie! Im bardziej to się nie podoba niektórym wrogom Boga i Kościoła, tym bardziej nie wolno nam ustawać w pracy nad tym, aby struktury społeczne były w możliwie najlepszy sposób przeniknięte duchem Ewangelii! Jeśli tak się będzie działo, to możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość, bo ta przyszłość będzie budowana na mocnym fundamencie tych wartości, które dwa tysiące lat temu wniósł w dzieje ludzkości Ten, który mówi:
Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić!
A że tak jest, to doskonale pokazują wydarzenia ostatnich dziesięcioleci w naszej ojczyźnie. Gdy ponad 20 lat temu ojciec święty Jan Paweł II przemawiał w Skoczowie, powiedział znamienne słowa: Polska i świat woła dziś o ludzi sumienia. Być może wtedy wielu nie chciało się z tym zgodzić. Ale dziś, kiedy uświadamiamy sobie to, co przez późniejsze lata działo się w naszym kraju – tak liczne afery, przekręty, nieuczciwości, pogarda dla zwykłego człowieka i nieliczenie się z jego potrzebami oraz wiele innych patologii w niemal każdej dziedzinie życia – to trudno się nie zgodzić z tamtą diagnozą. To były naprawdę święte słowa świętego człowieka!
Kto trwa we mnie, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze mnie nic nie możecie uczynić.
Jezus Zmartwychwstały jest tutaj z nami i proponuje nam, abyśmy mocno przy Nim trwali. Dlatego nigdy nie oddalajmy się od Niego! Z Nim budujmy naszą osobistą przyszłość, ale i przyszłość naszych rodzin i naszej ojczyzny. Bo wbrew przekonaniu wielu współczesnych ludzi, bez Jezusa i Jego Ewangelii nie da się zbudować lepszego świata i lepszej przyszłości.
kwietnia 27, 2024
Rozważania Wielkanocne - Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca!
Sobota, IV tydzień wielkanocny
kwietnia 26, 2024
Rozważania Wielkanocne - Jezus jest drogą do Ojca!
kwietnia 25, 2024
Rozważania Wielkanocne - Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!
Czwartek, IV tydzień wielkanocny
kwietnia 24, 2024
Rozważania Wielkanocne - Przyszedłem, aby świat zbawić!
Środa, IV tydzień wielkanocny
kwietnia 23, 2024
Rozważania Wielkanocne - Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity!
Wtorek, IV tydzień wielkanocny
kwietnia 22, 2024
Rozważania Wielkanocne - Jezus jest bramą owiec!
Poniedziałek, IV tydzień wielkanocny
kwietnia 20, 2024
4. Niedziela Wielkanocna (B) - Dobry-Pasterz i powołanie.
Bracia i Siostry! Kiedy budzi się dzień, biją dzwony, przyzywają na Mszę Świętą. Oto Bóg staje pośród swojego ludu. Przychodzi przez ręce kapłana. Codzienne Betlejem, codzienna Kalwaria, codzienny Wieczernik - wielka tajemnica wiary, a dzieje się to w takiej zwykłej scenerii. Wiejski kościół, biskupia katedra, bazylika w Watykanie a On ten sam, teraz i na wieki.
Aby ta codzienność ludzka stawała się Bożą codziennością, ustanowił Jezus kapłaństwo. Codziennie gromadźcie mój lud, codziennie głoście mu słowa życia. Codziennie bierzcie chleb i wino, przyzywajcie nad nim Ducha Świętego. Codziennie dawajcie im jeść. I tak kropla po kropli, dzień po dniu ludzka codzienność staje się Bożą codziennością.
„Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny" - prosił Mistrza Piotr, gdy usłyszał słowa powołania. Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie - wspomina św. Paweł. Lecz Pan mi powiedział - ,,wystarczy ci mojej łaski".
Od dwudziestu wieków Pan powołuje słabych ludzi, a oni jak Piotr i Paweł boją się, wzbraniają i tłumaczą się przed Mistrzem. A On każdemu cierpliwie powtarza uspokajające słowa: „Ja jestem z wami", „wystarczy ci mojej łaski". Świat głosi, nam inną katechezę. Nie dasz rady. Nie ma sensu marnować życia. Wszyscy są tak samo zepsuci. A jeśli używają wielkich słów – to sami w nie wierzą.
Kapłan - dla większości mediów bohater negatywny. Zauważą każde potknięcie, nie zauważą codziennej pracy. Odnotują z satysfakcją każdego, który nie wytrwał, szybko zapominają o świętych. Zainteresowani sensacją, znudzeni tym co jest misterium, tym co najważniejsze. Więc prawdziwe kapłaństwo wymyka się współczesnym mediom. Wydaje się im, że widzą wszystko, a oni nie potrafią dostrzec tajemnicy. Kapłaństwo odarte z nadprzyrodzoności. Takie kapłaństwo nie ma sensu. Takie kapłaństwo nie pociaga. Gdyby młodzi ludzie słuchali tylko mediów, to już dawno wszystkie seminaria duchowne i klasztory byłyby puste. Ale to nie media powołują. I ostatecznie nie ludzie. To Jezus powołuje.
Był rok 1965. Do Warszawskiego Seminarium wstępuje młody chłopak z Suchowoli Jurek Popiełuszko. Atmosfera wokół kościoła i jego kapłanów była wówczas bardzo zła. Mediami nie rządził wtedy pieniądz, lecz ideologia. Gazety codzienne, radio i telewizja pełne były zjadliwych słów pod adresem Kościoła przeżywającego Millenium Chrztu Polski. Niemal w każdym przemówieniu ludzie rządzący Polską pluli nienawiścią na polskich biskupów, którzy ośmielili się na gest chrześcijańskiego pojednania z Niemcami. Ale to nie media powoływały, ani rządzący. Powołał młodego Jurka Pan Jezus. Zwykły człowiek, słaby człowiek, ale postawił wszystko na jedną kartę. Postanowił zmarnować życie dla Jezusa. I nie zmarnował życia. Wygrał je. Wierny w posłudze, wierny i w śmierci.
W każdym czasie Pan powołuje młodych ludzi do pójścia za sobą. I w każdym czasie nie jest im łatwo. Boją się zaryzykować, boją się zaufać, boją się zmarnować życie. Ale przecież życie marnuje się dzień po dniu. Z tego, co każdy otrzymał przychodząc na świat, godzina po godzinie tracimy. Zycie przecieka nam przez palce. Życie się marnuje. Chyba, że ... stanie się ofiarą.
Kilkanaście temu zmarł w Paryżu kardynał Jean-Marie Lustiger. Był z pochodzenia Żydem. Dlatego ceremonię pogrzebową podzie- lono na dwie części. Przed katedrą Notre-Dame Żydzi odprawiali swoje nabożeństwo. W pewnym momencie do trumny kardynała zbliżyła się jego żydowska rodzina. Jego siostrzeniec podszedł do niej i położył na trumnie torebkę z ziemią, którą przywiózł ze sobą z Jerozolimy. Zbliżył się do mikrofonu i powiedział mniej więcej takie słowa: „To było moje ostatnie spotkanie z Wujem. Był w szpitalu. Czuł się bardzo źle. Siedziałem przy łóżku. W pewnej chwili Wujek zapytał mnie: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Wzruszyło mnie to bardzo głęboko. Schorowany człowiek, zbliżająca się śmierć a On pyta: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Posiedziałem jeszcze trochę, pożegnałem się i wyszedłem. Zmierzając do wyjścia, powróciło we mnie pytanie: co ja mogę dla Ciebie zrobić? Pomyślałem, że przecież ja nie zapytałem: Wujku, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Zawstydzony wróciłem do sali - podszedłem do niego, wziąłem go za rękę i mówię: Przepraszam, Wujku, a co ja mogę dla Ciebie zrobić?
Bracia i Siostry. Tak często przychodzimy do Kościoła z sercem pełnym próśb. Pociesz, pomóż, ulecz, wzmocnij... A na ołtarzu kona Jezus. Może przyszedł czas, by zbliżyć się do Niego i zapytać: „Jezu, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Czy mógłbym Ci jakoś pomóc?". Po trzęsieniu ziemi we Włoszech, polska telewizja pokazała rozmiar dramatów mieszkańców miasta Aguila. Pokazała też leżący częściowo w gruzach kościół, w którym posługuje polski ksiądz. I krótki z nim wywiad. Ksiądz przez łzy mówi: rodzice dzwonili do mnie z Polski, abym wracał. I co im ksiądz powiedział - zapytał dziennikarz. Powiedziałem - moje miejsce jest tutaj. A przecież już nie ma kościoła dodaje dziennikarz. Kościołem jesteśmy my więc moje miejsce jest tutaj. Wieczernik w gruzach i wieczernik żywy. Kapłan pośród cierpiących, zbolałych ludzi. Nie ma kościoła i Kościół jest, Msza Święta i kapłan. Pasterz pośród swojego ludu.
Kapłaństwo, to szczęście, to dar. Dar od Boga, dla ludzi i dla samych kapłanów.
Świat wmawia nam, że wiele się nam od życia należy. Zamienia nas w maszynki do konsumowania coraz to nowych wrażeń, rzeczy a nie rzadko i osób. A Jezus mówi - więcej szczęścia w dawaniu, niż w braniu. Nie bój się - więc zapytaj Jezusa - może bym Ci mógł w czymś pomóc - co ja mogę dla Ciebie zrobić?
Drodzy Bracia i Siostry! Jest wśród was wielu starszych, chorych i samotnych. Macie czasem wrażenie, że nie tylko nie jesteście kochani, ale i nie potrzebni. Wydaje się wam, ze usychacie jak piękne stare drzewa. Nie jesteście niepotrzebni. Bardzo jesteście potrzebni. Jaką wartość miałaby biblioteka, gdyby wyrzuciło się z niej wszystkie stare księgi? W biegu ludzkiego życia Bóg przewidział młodość, wiek dojrzały i starość. Przewidział Bóg-Stwórca zdrowie i chorobę. Wszystko jest potrzebne. Młodzi starym a starzy młodym. Zdrowi chorym a chorzy zdrowym. Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni. Spróbujcie częściej na modlitwie pytać - Boże jak mogę Ci pomóc? Może Ci się przyda moja samotność, moje łzy i bezradność. Może Ci się przyda to, choćby jako ofiara za tych młodych, którzy dopiero szukają drogi. Wasza mądrość życia, mądrość wyrastająca z wieku, bądź cierpienia jest tak bardzo potrzebna młodym, którzy szukają drogi życia. Wydaje się nam, że młodzi nie chcą nas słuchać, że chcą żyć szybko, dynamicznie...
To nie prawda - wielu młodych szuka mądrości i piękna. Jest przecież piękno starości - piękno zachodzącego słońca. Na zachód słońca wychodzimy popatrzeć, by cieszyć się jego pięknem. Jest też piękno jesiennych liści. Zbieramy je na pamiątkę dla siebie, albo dla ukochanej osoby. Podobnie czyni dziś Kościół. Patrzy na was doświadczonych, pięknych starszych ludzi. Patrzy jak na piękno zachodzącego słońca. I zbiera też dar waszego cierpienia, osamotnienia i łez, jak jesienne złote liście dla tych młodych ludzi, którzy noszą w sobie dar powołania, aby się odważyli dać serce Jezusowi i aby w nich wzeszło słońce - Jezus. Nikt nie zna kresu swoich dni. Nie mów jestem stary, chory, nic już przede mną. Jest pewne, póki żyję mogę czynić dobro. Więc czyńcie, pomóżcie młodym wybrać pięknie. Mówcie im, dlaczego warto żyć? I co zostaje w życiu, gdy już nic nie zostaje? I mówcie do Boga - daj młodym odważne serca. Daj im odwagę marnowania życia dla spraw najważniejszych. Spraw, aby nigdy nie brakło tych, którzy będą powtarzać uspokajające słowa: Oto Baranek Boży, oto nadzieja na życie i śmierć i na wieczność. AMEN.
kwietnia 20, 2024
4. Niedziela Wielkanocna (B) - Jezus jest moim Pasterzem!
Drodzy Bracia i Siostry! Obchodzimy dziś Niedzielę Dobrego Pasterza. Na tę szczególną niedzielę Kościół wybrał przepiękny fragment Ewangelii wg św. Jana, w którym Jezus nazywa siebie Dobrym Pasterzem: „Ja jestem Dobrym. Pasterzem. Dobry Pasterz daje życie swoje za owce" (J 10, 11-18). Co to znaczy, że Jezus jest Dobrym Pasterzem? Jezus nie pochodził z rodziny pasterskiej, a porównywał się do pasterza. Pasterz jednak to nie skromny, ubogi, beztroski pastuszek o figlarnym spojrzeniu z fujarką przy boku ani nie prosty, nieokrzesany, ciemny, niestały pastuch, który dziś jest, a jutro go nie będzie. Pasterz to ktoś poważnie oddany swojemu stadu, odpowiedzialny, pilnujący je, strzegący je.
KRÓL KRÓLÓW STAŁ SIĘ PASTERZEM PASTERZY
Ojciec Augustyn Pelanowski zauważa, że słowo hebrajskie RAAH" oznacza co prawda pasterza oraz wypasanie, ale też strzeżenie kogoś, chronienie, nawet bycie towarzyszem w sensie bycia przyjacielem. Słowo to zostało użyte na przykład w księdze Izajasza (Iz 11,7), gdzie mowa o mesjańskich znakach: krowa i niedźwiedzica będą paść się razem, co znaczy, że przestawać będą w przyjaźni, choć z natury nie ma jej między nimi. Starożytny pasterz, który nie był najemnikiem, spędzał cały czas ze swoją trzodą, przesiąkał jej zapachem, nawet spał z nią, kładąc się na ziemi obok kudłatych ciał. Prowadził też do najlepszych pastwisk. Zwierzęta znały jego głos, charakterystyczne dźwięki, którymi dawał im sygnały do wyruszenia czy snu albo do zachowania ostrożności. Pasterz więc to ktoś gatunkowo różny od swego stada. Przebywając ze swoją trzodą, zniżał się jednak do niej: jest to niewątpliwie obraz zbliżenia się Syna Bożego do poziomu ludzi, a spośród nich do najniżej usytuowanych celników, grzeszników i cudzołożnic! Czyli do nas, bez wyjątku. Chrystus dokonał zatem aktu kenozy (uniżenia się), aby być blisko każdego człowieka. On, Król królów, stał się Pasterzem pasterzy.
WSPÓŁCZUCIE PROWADZI GO DO DZIAŁANIA
W byciu pasterzem jest jeszcze jeden ważny aspekt. Otóż pasterz prowadzi swe owce na najlepsze łąki, gdzie jest obfitość dobrej, zielonej, sycącej trawy. Pasterz wyprowadza z pastwisk, które już nie dają pożywienia, już nie mogą zaspokoić głodu owiec, są wypalone, nie urodzajne, suche, nagie, wyjałowione.
Jezus jako Dobry Pasterz także zachęca, aby porzucić swoje różnorakie pastwiska, często już nieożywcze, niezielone, niepiękne, niedające radości, do których jednak przywykliśmy i na których zostalibyśmy, gdyby nie Jego głos. Głos, który wyprowadza z sfery wątpliwego komfortu, zła, uwikłań, złudnych rażeń, chorych pragnień, pożądań władzy za wszelką cenę, zatracenia w nienawiści, gniewie, złości, Każdy ma swoje inne i zużyte, zdewastowane, brudne pastwiska, na których może nawet nie chce się dłużej paść, bo widzi ich obmierzłość, ale uparcie tkwi na nich, bo stare wydają mu się znane, swojskie i przewidywalne i jako tako ogarnięte. Chrystus jednak mówi: opuść w końcu ten teren, bo on grozi wieloma niebezpieczeństwami. Teraz tego nie widzisz, ale skoro cię wołam, to zostaw go, bo możesz na nim się zagubić, zniszczyć się, do cna wyjałowić. Możesz stracić wszystko lub niczego nie uzyskać z tego, o czym marzysz bo wszystko, co jest na tym świecie, może cię zatrzymać, oderwać od wieczności. Chrystus więc, ponieważ cię kocha, czasami sam, nie wysłuchując twoich modlitw, wydobywa cię od wszystkiego z tego świata, co może ci zagrażać, aby dać ci jeszcze lepszą paszę. Czasami jednak bywa tak, że owca baranek są tak uparci, tak niesforni, tak chcą się wciąż oddalać od swojego Pasterza, że Jezus musi wziąć je nawet na swoje ramiona, aby wyprowadzić je na inne lepsze pastwisko, choć owca lub baranek na początku tego nie rozumieją lub nie widzą w tym sensu.
Jezus zaś chce, w swej nieskończonej hojności, odsłaniać najpiękniejsze sekrety boskiego istnienia, chce zabierać na obfite łąki raju, chce ci pokazać, że on jest najlepszym Pasterzem i niczego ci już nie będzie brak, że da ci "leżeć na zielonych pastwiskach, poprowadzi cię nad wody, gdzie będziesz mógł odpocząć, orzeźwi twoją duszę".
Ale ty wciąż nic, zero reakcji. Jakbyś był owcą, która nie chce słyszeć i rozumieć głosu swego pasterza, i co więcej, zamierza oddalić się na niebezpieczną odległość, choć przecież to sam Bóg chce cię „wieść po właściwych ścieżkach" przez wzgląd na swoje imię. Nie żałujmy więc tych zużytych pastwisk naszego życia. Słuchajmy Jego głosu, bo On nas zna najlepiej, On da nam życie wieczne i nigdy nie zginiemy, i nikt nas nie wyrwie z Jego ręki (J 10, 27-28).
Jakaż cudowna bliskość i bezpieczeństwo kryją się za tą relacją, którą zapewnia nam Jezus Dobry Pasterz. Czyż nie dlatego święty Piotr nazwał Jezusa „Pasterzem i Stróżem dusz waszych", co odnosi się do troski Chrystusa o swoje owce oraz o ich duchowe bezpieczeństwo (1 List św. Piotra 2,25)?
Jezus jako Pasterz okazuje też wielkie współczucie wobec swoich owiec. On rozumie ich cierpienia, ból i słabości, ponieważ sam doświadczył ludzkiego życia i jego trudności. Jego współczucie prowadzi Go do działania, aby przynieść ulgę, uzdrowienie i pocieszenie swoim owcom, pokazując, że nie jest obojętny na ich los.
IDŹMY ZA JEGO GŁOSEM
W Chrystusie jako Dobrym Pasterzu odkrywamy również nie tylko troskliwe prowadzenie, ale także bezwarunkową miłość i opiekę. On chce się troszczyć o nas i chce dać nam najlepszy pokarm, którym jest Jego Słowo zawarte na kartach Biblii oraz Stół Eucharystyczny z chlebem i winem, czyli Jego Przenajświętszym Ciałem i Jego Krwią. Czy może być lepszy pasterz, który ofiaruje sam siebie, który oddaje swoje życie za owce? Jezus nie umarł tak po prostu. On oddał Swe życie za nas. Jezus Chrystus jako Dobry Pasterz wyraża swoje największe oddanie poprzez złożenie życia za swoje owce.
To niezwykłe poświęcenie pokazuje głębię Jego miłości i zobowiązanie do zbawienia każdego z nas bez wyjątku. Jego śmierć na krzyżu stanowi najwyższy akt miłosierdzia i ofiary, który daje owcom życie wieczne i zbawienie. Czy ktoś zna takiego pasterza? To właśnie Jego miłosierdzie prowadzi zagubionego baranka czy krnąbrną owieczkę z powrotem do owczarni (Łk 15, 1-7). Jego pasterstwo objawia się więc w poszukiwaniu, leczeniu i ochronie nas, którzy jesteśmy słabi, potrzebujący i zagubieni. Ewangelia według Łukasza (12, 32) przypomina, że Jezus mówi do swoich uczniów: „Nie bój się, mała trzódko, bo Ojciec wasz upodobał sobie dać wam królestwo". Nie zapominajmy o tym, dajmy się prowadzić i nieustannie idźmy za Jego głosem.
ON NIE ZOSTAWIŁ NAS SAMYMI
Jezus, w swej bezgranicznej miłości, nie pozostawił nas samymi. Dał nam sakramenty, przez które doświadczamy cudów Jego miłości, aby mieć wszystko, co jest nam potrzebne, aby mieć życie wieczne.
Jako największy sakrament, czyli znak widzialny działania łaski Bożej, dał nam Kościół, a w nim siedem sakramentów świętych, które towarzyszą nam od naszego przyjścia na świat, a kończąc na namaszczeniu przed śmiercią. Pierwszy sakrament, jakim jest chrzest, uwalnia nas od grzechu pierworodnego i wprowadza nas w życie Boże w Kościele. Eucharystia daje nam możliwość umacniania się Ciałem Chrystusa na co dzień, aby mieć siły tak żyć, aby mieć życie wieczne. Kiedy zbłądzimy, mamy szansę ponownego pojednania z Panem Bogiem, Kościołem i samym sobą w sakramencie pokuty i pojednania. W chorobie Pan nas podźwignie i umocni lub nawet uzdrowi poprzez sakrament chorych. Na nowej drodze życia błogosławi nam w sakramencie małżeństwa lub kapłaństwa. Życie Boże w nas umacnia i ożywia Duch Święty, który obdarza nas siedmioma darami w sakramencie bierzmowania.
W ten sposób całe nasze życie, od początku do końca, prze biega umacniane łaską Boga w Kościele. Aby jednak ten cud łaski Bożej mógł mieć miejsce, wszędzie i w każdym czasie, trzeba szafarzy tych łask, a więc wielu dobrych i świętych powołań kapłańskich i zakonnych, aby wszyscy ludzie mogli poznać Pana Boga i korzystać z łask płynących z sakramentów.
Bardzo ważne jest, abyśmy prosili Boga, który najpierw powołał Piotra na pasterza, aby i w tych czasach powołał do pracy w swojej owczarni, którą jest Kościół, wielu młodych ludzi, gotowych z miłości poświęcić swoje życie na służbę Bogu i ludziom. I taka jest istota Niedzieli Dobrego Pasterza. Dlatego proszę Was, kochani bracia i siostry, abyśmy oto się dziś, i nie tylko dziś, bardzo, ale to bardzo modlili. Amen.
w sposób szczególny módlmy