Lato,
wakacje, urlopy, wyjazdy w nowe okolice, do nowych miejscowości,
spotkania z nowymi ludźmi, znajomymi i nieznajomymi; rozmowy i
odpoczynek, pobyt w górach, nad morzem, czy we własnym mieszkaniu –
ale bez lęku, że jutro czeka nas ciężka praca; więcej czasu
wolnego – to wszystko pozwala nam dziś spokojnie pomyśleć o
sobie, o bliskich, o naszych sprawach ukrytych w sercu, zaniedbanych
podczas miesięcy ciężkiej pracy czy nauki, odsuniętych na dalszy
plan zajęć.
A
myśląc o sobie, myśląc o innych, może staniemy również wobec
tych fundamentalnych pytań: Dokąd zmierzam? Czy idę właściwą
drogą? Co trzeba zmienić na tej mojej drodze? Czy realizuję swoje
powołanie życiowe?
Tym
pytaniom, tym naszym doświadczeniom dzisiejszym wychodzi naprzeciw
Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa i przypomina nam, że
przecież wybrał nas jeszcze przed założeniem świata, abyśmy
byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1, 4). Przypomina
nam też, że z miłości przeznaczył nas dla siebie jako
przybranych synów, przybrane córki. W Nim też mamy odkupienie i
darowanie grzechów. W Nim także usłyszeliśmy słowo prawdy, Dobrą
Nowinę o zbawieniu (Ef 1, 7).
Takie
jest powołanie człowieka, powołanie twoje i moje, powołanie,
które przeczuwamy w sobie i które Kościół ustami św. Pawła
dziś mi przypomina.
Ale
czy zawsze zdajemy sobie sprawę z tego wielkiego wybrania,
powołania, wyniesienia do godności dziecka Bożego. Nierzadko
przecież przeciwstawiamy się swemu powołaniu, zapominamy o naszym
wybraniu.
Oto
jedno ze świadectw, tak bliskie naszej rzeczywistości, choć tak
odległe w czasie: W połowie VIII w. przed narodzeniem Chrystusa,
Bóg posyła proroka Amosa, aby przypomniał narodowi wybranemu o
jego powołaniu i wybraniu. Mówił Bóg do Amosa: „Idź, prorokuj
do narodu mego” (Am 7, 15). Nie chcieli go słuchać i polecili mu
opuścić granice państwa: Wołali: „Widzący”, człowieku
znający prawdę, obdarowany przez Boga własną oceną
rzeczywistości – idź, uciekaj sobie, u nas więcej nie prorokuj
(Am 7, 12).
Amos
jest świadomy tego, że nie jest prorokiem zawodowym, doradcą
królewskim, nie jest też uczniem proroka. On jest zwykłym
pasterzem i hodowcą sykomory, ale jest także świadomy tego, że
właśnie jego Bóg wybrał i posłał głosić prawdę, o Bogu i
ludzkich sprawach.
Mijały
lata, nastała wreszcie pełnia czasów, Bóg posyła już nie
proroka, ale Syna swego Jezusa Chrystusa. Przychodzi Chrystus, aby
wszystko odnowić i odnowionego człowieka doprowadzić do Ojca.
Pracy misyjnej nie podejmuje sam. Wybiera 12 apostołów. Tych
wybranych i pouczonych wysyła po dwóch, a oni poszli posłuszni
rozkazom swego Mistrza.
Do
czego Jezus zobowiązał dwunastu apostołów? Przede wszystkim do
tego, żeby więcej zaufali Bogu aniżeli sobie. By raczej liczyli na
Bożą pomoc niż na własne siły. Stąd też otrzymali rozkaz:
Niczego z sobą na drogę nie zabierajcie (Łk 9, 3). Bądźcie wolni
od wszelkiego zewnętrznego obciążenia. Tylko wtedy możecie, w
sensie ścisłym, być misjonarzami. Apostoł musi głosić nie
siebie, ale Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. Jeżeli będzie
Chrystusa przepowiadał, będzie zawsze mówił skutecznie i
ciekawie. Takimi byli pierwsi apostołowie. Takimi powinni być dziś
ci wszyscy, którzy podejmują się na co dzień apostolskiej pracy.
Chrystus
zobowiązał apostołów, żeby wyszli i wzywali ludzi do nawrócenia,
oraz żeby ludziom czynili dobrze, a w szczególności, żeby
pamiętali o chorych. Tak jak Chrystusa poznawali ludzie po tym
szerokim geście miłości i miłosierdzia, po tym, że czynił
wszystkim dobrze, jak również po nauce prostej i chwytającej
wszystkich za serca, tak życie i nauczanie apostołów ma być
jednoznaczne i proste, ma być świadectwem.
Kto
bowiem nie ma miłości do bliźniego, nigdy nie powinien się
podejmować głoszenia słowa Bożego (św. Grzegorz Wielki).
Chrystus
rozsyła apostołów i zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszyscy
ich przyjmą, że nie wszyscy będą ich słuchać, nie zraża się
tym, lecz mówi: „Idźcie i głoście Ewangelię wszelkiemu
stworzeniu” (Mk 16, 15).
Chrystus
swoje wołanie: „Idźcie i głoście ...” kieruje dziś do nas,
bo przecież nas także wybrał i z miłości przeznaczył nas dla
siebie. Jesteśmy więc posłani, musimy się tym do głębi przejąć
– przejąć wielką Bożą sprawą ewangelizacji świata, naszego
kraju, naszego otoczenia, naszej rodziny. Chrześcijanin nie może i
nie powinien milczeć, ponieważ otrzymał nakaz: „Idźcie i
głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Czy
zrozumiałeś? Wszelkiemu! A ponieważ nie wszyscy chodzą do
kościoła, trzeba głosić naukę także i poza nim. Chrystus nie
powiedział: Głoście moją Ewangelię wszystkim, którzy do was
przyjdą, ale powiedział: Idźcie i głoście wszelkiemu stworzeniu,
aż po krańce ziemi. Nie można więc głoszenia nauki Bożej
zamknąć granicami kościoła, mieszkania, rodziny, narodu, państwa.
Bożemu słowu nie można wyznaczać granic.
Masz
rację, kiedy mówisz: najlepszym kazaniem jest przykład życia
chrześcijańskiego. Ale nie masz racji, kiedy mówisz, że wystarczy
tylko przykład. Bo jeśli ograniczysz się tylko do przykładu, nie
przedstawisz swojego Boga i nie pomożesz go poznać i nie pocieszysz
niewiedzących. Trzeba więc czynić jedno i drugie.
Masz
rację, kiedy twierdzisz, że wiara to wolna decyzja, ale nie masz
racji, kiedy mówisz, że ukazywanie wiary słowem i rzucanie na nią
światła jest naruszeniem wolności. Masz rację, kiedy mówisz, że
Kościół katolicki nie jest ugrupowaniem ani sektą, ale nie masz
racji, kiedy stoisz bezczynnie i nie przykładasz się do dzieła
ewangelizacji twego otoczenia.
Posłuchaj
na koniec kilku słów zmarłego Kardynała Prymasa o naszym posłaniu
z Ewangelią do ludzi: „Sługa Ewangelii jest świadom, że dzieła
oświecenia dokonał Chrystus przez krzyż. Samo słowo nie jest
wszechmocne. Nawet Słowo Przedwieczne dokonało zbawienia przez
krzyż i przez śmierć krwawą. To jest najmocniejszy argument
Zbawiciela świata. Szczęśliwy, komu dane jest przypieczętować
swoje posłannictwo cierpieniem. Śmierć z wysiłku apostolskiego
tak bardzo upodabnia nas do Chrystusa umierającego na krzyżu.
Apostolstwo to prosta droga do nieba, bo Chrystus nas zapewnił: »Do
każdego więc, kto się przyzna do mnie przed ludźmi, przyznam się
i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie«” (Mt 10, 32).
Niech
więc Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa przeniknie nasze serca
swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego
powołania. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz