Dzisiejsza
liturgia słowa prowadzi uważnego słuchacza do niepowtarzalnego
spotkania z Bogiem. Przeczytana przed chwilą scena ewangeliczna,
nakreślona żywo i dokładnie w najmniejszych szczegółach przez
św. Marka, pozwala przeżyć niemal namacalnie to osobliwe
pochylenie się Chrystusa nad cierpiącym człowiekiem. Ewangelista
nie zapomniał przekazać imienia niewidomego nieszczęśnika,
pamiętał również o tym, by poinformować słuchacza, że to był
żebrak. I zapisany jeszcze szczegółowo dialog. Wszystko po to, aby
pokazać, że sprawa toczy się w konkretnych warunkach i że chodzi
też o konkretnego człowieka.
Dla
bezpośrednich świadków tego wydarzenia i dla nas dzisiaj i dla
wszystkich, którym kiedykolwiek ta Ewangelia będzie głoszona jest
ważne, że to właśnie dla niewidomego żebraka Bartymeusza,
siedzącego przy drodze, w pobliżu Jerycha, przechodzący tą drogą
Chrystus okazał tyle uzdrawiającej łaski. I ważnym jest również
to, że tę samą łaskę i ąłowa miłosierdzia kieruje Jezus i
dziś do konkretnego człowieka. Iluż to chorym nie kto inny, tylko
Chrystus, przywrócił radość i siły. Nikt nie potrafi podać
liczby tych, którym jedynie On łzy ociera, przechodząc wśród
tylu ludzkich nieszczęść i krzywd.
Dziś,
kiedy czytana jest w kościele ta Ewangelia, warto pomyśleć o tych,
do których jakoś w szczególny sposób jest kierowana: o chorych,
opuszczonych, nieszczęśliwych. Może niejeden wnikliwy uczestnik
liturgii dzisiejszej razem z Chrystusem pochyli się bezinteresownie
nad ludzką biedą. To takie ważne. Pamiętać o drugich, o tym, że
żyje w nich Chrystus, i to ważne, by nie zapomnieć samemu
wyciągnąć ręki ku Niemu. To takie ważne w ciemnej nocy
niepewności, kiedy ukrzyżowano tyle ludzkich nadziei, mówić z
wiarą coraz natarczywiej: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade
mną'' (Mk 10, 47).
Dla
nas, chrześcijan, takie to ważne, by poddać się Temu, który oczy
otwiera w sposób duchowy. Człowiek poddany Chrystusowi,
uwrażliwiony być musi na grożącą 'zawsze ślepotę duchową,
znacznie gorszą od cielesnej. W tym sensie nauczyć się trzeba
wołać nieustannie do przechodzącego, to znaczy do wciąż obecnego
Chrystusa: „Panie, żebym przejrzał" (Mk 10, 51). Na tyle
spraw trzeba oczy otworzyć. Każde ze zdań Ewangelii, dobrze
zapamiętać, i te, na które człowiek łatwo się godzi, i te,
których przyjęcie budzi w nas sprzeciw. „Panie, spraw, żebym
przejrzał" (Mk 10, 51) - trzeba tak powiedzieć, gdy się
postawi przed sobą rejestr Bożych przykazań. Tyle tu problemów do
wnikliwego patrzenia i we wszystkich „tak" musi być „tak",
a „nie", musi oznaczać „nie".
„Panie,
spraw, żebym przejrzał" (Mk 10, 51) - i nie próbował naginać
Twoich przykazań do sytuacji, do życiowych porażek czy sukcesów.
Niech zbrodnia dzieciobójstwa nazywa się wykroczeniem przeciw
przykazaniu Bożemu: „Nie zabijaj", ą, nie „zabiegiem".
To wielka ślepota. Niech pogwałcenie praw człowieka, w
jakiejkolwiek formie, będzie nazywane po imieniu, bez próby
fałszerstwa czy dorabiania parawanu. To też wielkie kalectwo.
Bartymeusz,
ślepiec spod Jerycha, jak mówi Ewangelia dzisiejsza, natychmiast
przejrzał i szedł drogą za Jezusem. Jakże byłby niemądry ten
ślepiec, gdyby zmarnował szansę uzdrawiającego spotkania z
Jezusem, a zajął się tylko podliczeniem użebranych miedziaków.
Ślepcem będzie każdy, kto nie chce uznać, że nasz Zbawiciel
Jezus Chrystus śmierć zwyciężył, a na życie rzucił światło
przez Ewangelię (2 Tm 1, 10). Rzucił światło przez Ewangelię na
życie poszczególnych ludzi. Rzucił światło również na życie
całych społeczeństw i narodów.
W
świetle Chrystusa chcemy widzieć, jak cenną i wychowawczą jest
każda kartka Ewangelii i jak dzielnym jest człowiek, który nie
tylko ją czyta, ale według niej postępuje. Podejmując życie
zgodne z Ewangelią, może również naród cieszyć się i wysławiać
Pana, który wybawia swój lud.
Pierwsze
czytanie z księgi proroka Jeremiasza mówi nam o tej narodowej
radości, przychodzącej czasem po wielkim udręczeniu i łzach. Pan
Bóg zawsze chce uczynić wielkie rzeczy dla nas, potrzebne jest
tylko to jedno: „Panie, spraw, abym przejrzał" (Mk 10, 51).
Mam w tej chwili przed sobą niewielką narodową pamiątkę,
związaną z wydarzeniami z ulic warszawskich i sprzed kościoła św.
Krzyża. Mały, poczerniały krzyż, na nim palma męczeńska i kilka
dat poprzedzających Powstanie Styczniowe. Lecz nie o daty tu chodzi,
bo można by na ich miejsce wstawić tyle innych, ile o tę
najważniejszą sprawę, że naród ten nauczył się pisać swoje
dzieje na krzyżu.
Na
skrawku ziemi, wyznaczonym krzyżem z Giewontu, i trzema krzyżami z
Gdańska; na skrawku ziemi, zwanym Polską, ludzie nauczyli się
patrzeć poprzez krzyż na swoją rzeczywistość. Wciąż uczą się
ofiarować wszystko Chrystusowi, jako wiecznemu kapłanowi, by nasze
pełne krzyża życie przemienił, by krzyż stał się nam bramą.
Na tej ziemi nie można tego nigdy stracić z oczu.
Dlatego
ciągle wołamy: „Panie, spraw, abym przejrzał" (Mk 10, 51).
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz