Na wstępie zatrzymajmy się przy słowach, które słyszeliśmy podczas śpiewu przed Ewangelią: „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci – wzeszło światło” (Mt 4, 16). Te słowa, wzięte z proroctwa Izajasza, stawia Ewangelista na początku swojej relacji o Jezusie Chrystusie. Tymi słowami otwiera opis publicznej działalności Tego, który mając władzę nad światem, zbawił świat służąc wszystkim jak sługa. Te słowa – o wielkim świetle rozpraszającym mroki ludzkiego życia – i nam mają otworzyć szeroko to orędzie, jakie dziś w liturgii słowa, tej wielkiej mowie Kościoła, głosi z mocą Pan.
Trzy dzisiejsze czytania – to jakby wspaniały tryptyk, ukazujący Mesjasza, który ma władzę nad człowiekiem i światem. Liturgia czytań ukazuje Go na przestrzeni olbrzymiej połaci czasu – od Mojżesza, który zapowiada przyjście proroka o nadzwyczajnym znaczeniu – widzimy w nim właśnie Chrystusa, poprzez Ewangelię – do św. Pawła, który udzielając wskazówek uczniom Chrystusa, chce ich przysposobić do „godnego trwania przy Panu” (1 Kor 7, 35). Patrząc na ten ponadczasowy obraz Chrystusa, nakreślony przez czytania, nie znajdziemy bardziej trafnego tytułu, wyrażającego Jego władzę, majestat i chwałę nad ten, który za św. Pawłem powtarzali z upodobaniem pierwsi chrześcijanie – „Jezus jest Panem” (Rz 10, 9). Jest to najważniejszy element dzisiejszego orędzia, jakie głosi nam liturgia Kościoła – „Jezus jest Panem”.
Spójrzmy raz jeszcze w tekst Ewangelii św. Marka: w mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką; „uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1, 21). Głoszone przez Jezusa słowo ma przedziwną moc. Otwiera przed słuchaczami nie spotykane dotąd głębiny prawdy i staje się, w jedynie Jemu znany sposób, źródłem światła, nowego życia, nowych wartości. To słowo Jezusa – Pana, budzi w ludziach przez swoją moc dwojaki odruch; u jednych wywołuje bezgraniczny podziw; u drugich staje się źródłem trwogi i niepokoju. Popatrzmy na jednych i na drugich. Pierwszych znamy po imieniu. Piotr, Andrzej, Jan ... i tylu innych, których imiona pozostaną na zawsze zapisane na kartach Ewangelii. Zapatrzeni w Jezusa jak w głębokie źródło. Zafascynowani i porwani nie tylko Jego słowem, ale nade wszystko mocą emanującą z Niego. Bo to On, ich Mistrz, mocą swej nadzwyczajnej władzy sprawia, że człowiek, jak owych dwunastu, zostawia wszystko i idzie za Nim, by choć w części mieć udział w wielkim procesie przemiany świata, by choć trochę światła zanieść ludziom, mieszkańcom cienistej krainy śmierci. Drugich też widzimy w Ewangelii od początku. U nich także słowo Chrystusa dociera do najgłębszych pokładów duszy. Porusza nimi równie gwałtownie, bo jakże może być inaczej, ale powoduje zdecydowany bunt. Patrzmy na nich przez opis wydarzenia z dzisiejszej Ewangelii. Słyszymy złowrogie i pełne bólu: „Czego chcesz od nas Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś ...” (Mk 1, 24). Uważaj, bo taki gotów opluć wszystko i pokrętnie pod szyld nienawiści podciągnąć nawet przejawy najwyższej, heroicznej miłości. Tak było od początku, od narodzin Tego, który jest samą Miłością. Uklękli przed Nim pasterze, rybacy, celnicy, grzesznicy i nierządnice; kłaniali Mu się Mędrcy, pokonując szmat drogi, a doznali panicznej trwogi ludzie pokroju Heroda, pracowników jego kancelarii i funkcjonariuszy jego aparatu. Ale również im głoszona jest Ewangelia, bo Jezus jest Panem wszystkich i z nikogo nie rezygnuje. Takim widzimy Jezusa w dzisiejszej Ewangelii. Uzdrawia i oczyszcza, bo ma władzę nad człowiekiem. Nawet łotr i zbrodniarz mocą tej władzy mają możliwość powrotu w ramiona Ojca. To najbardziej mocna mowa Jezusa, którą próbujemy wciąż czytać i przekładać na język życia poszczególnych ludzi. To najbardziej przekonujące orędzie – Jezus jest Panem człowieka.
Uzupełnieniem tej wspaniałej prawdy ewangelicznej jest treść pierwszego czytania, zaczerpniętego z Księgi Powtórzonego Prawa. Dobiegający kresu swych dni Mojżesz zapowiada ludowi nadejście niezwykłego proroka. A potem – pamiętamy z dalszych wydarzeń – jak ten doświadczony naród – wśród niepowodzeń, niewoli, i Bóg wie jeszcze jakiego utrapienia, potrafił odczytać myśl Bożą i czekać ... Czekać, by mówił Ten, który jest Panem historii, czasów i narodów; czekać wśród wydarzeń, które mają również moc prorockiej mowy. Dlatego na dzisiejsze czasy powtórzmy sobie za narodem wybranym: „Obyśmy dzisiaj usłyszeli głos Jego, niech nie twardnieją nasze serca” (Ps 95, 7). Ta miękkość i podatność serca, wyczulony słuch i wzrok, i czujność w czytaniu wydarzeń sprawią, że lud, który siedzi w ciemności, ujrzy światło wielkie (Mt 4, 16). Takiej wrażliwości chrześcijańskiej bardzo nam dzisiaj potrzeba. Trzeba, byśmy – jak mówi dziś św. Paweł – „godnie i z upodobaniem trwali przy Panu” (1 Kor 7, 35).
Za kilka dni będziemy trzymać mocno światło w swoich dłoniach – będzie to w dniu Matki Gromnicznej. I stańmy wówczas razem, bliżej Światłości – wtedy wilk ucieka i Herod przestaje być straszny. Ten, który ma władzę – Chrystus, niech będzie nam Panem. Prośmy o to wraz z dziewiętnastowiecznym poetą:
„Niechaj życie pod śmiercią nie miota się dłużej,
Niech pęknie nad twym ludem dusząca go warstwa
Ze skorup samolubstwa, z mózgów niedowiarstwa,
Z umysłów najeżonych żądzą górowania [...]
Wybaw ducha polskiego, ziemię polską od niej,
Strzaskaj tę warstwę, przeorz choćby Twoim gromem,
Rozmiękcz Twoją miłością, Twym słowem zapłodnij
I sam już odtąd władaj Twoim polskim domem”.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz