stycznia 12, 2021

Słowo Boże na Dziś - Jezus uzdrawia chorych



EWANGELIA
(Mk 1,29-39)

Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
 

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Na pewno byłoby Mu dobrze wśród tych, których uzdrawiał. Zawdzięczali Mu wiele, więc byliby dla Niego dobrzy i serdeczni. Mógłby się wśród nich osiedlić i korzystać ze sławy i wdzięczności. Wszyscy Go szukali, bo chcieli mieć między sobą tego, który miał tak niezwykłą moc. Chcieli Go mieć na wyciągnięcie ręki.
Ale Jezus chce iść dalej. Świadom jest bowiem, że ani teściowa Szymona, ani chorzy i opętani, których uzdrowił przebywając w jej domu, to jeszcze nie koniec Jego misji. Wiedział Kim jest i po co przyszedł. Nie chciał się dać usidlić ludzkiej wdzięczności i dobrej opinii, jaką o Nim mieli. Są różne formy zniewolenia. Czasem dokonuje się ono wówczas, gdy ulegamy złu. Bywa, że stajemy się bezradni wobec naszych własnych błędów, nie potrafimy sobie poradzić ze złem, które wydarzyło się za naszym przyzwoleniem, z naszym udziałem, z naszej winy. Ale zniewalać może także dobro. Dzieje się tak wówczas, gdy człowiek wykorzysta je do budowania swojej pozycji. Jeśli nie potrafi oddać tego dobra bezinteresownie, jeśli oczekuje na wdzięczność, chcąc za nie gratyfikacji, dobro stanie się dla niego pułapką, która może jeszcze subtelniej niż zło przywiązać go do siebie samego. W innym miejscu Ewangelii Jezus mówił: "Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa". Wejście w układ wymiany: dobro za wdzięczność, pozwolenie na to, by natychmiast odpłacono nam za najmniejszy przejaw naszej wolności, sprowadza dobro do roli zwykłego towaru na wielkim targu życia. Może być tak, że nasze bycie dobrymi wobec ludzi, każdy akt współczucia i pomocy, wykorzystamy instrumentalnie. Możemy tez instrumentalnie wykorzystać ludzi, których będziemy szukać tylko dlatego, żeby, jako ich dobroczyńcy, lepiej się poczuć. Wobec zła człowiek musi być wolny. Ale musi być wolny także wobec dobra. Inaczej złym, czy dobrym - i tak będzie niewolnikiem.
Uczniom by to pewnie wystarczyło. Zwłaszcza Szymonowi, który miałby teraz w domu bardzo dobrze, bo teściowa okazywałaby mu wdzięczność, że przyprowadził do niej takiego uzdrowiciela. Ale Jezus nie przyszedł po to, żeby mieć dobrze. Przyszedł po to, żeby dobro mogło się rozlewać wszędzie tam, gdzie się pojawił. Nie wchodził na targ, wystawiając kramik z dobrocią, za którą inni zostawiali należność w rozmaitej walucie. Nie po to przyszedł.
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger