Ukochani Bracia i Siostry!
Swoją mowę przeciw uczonym i faryzeuszom Pan Jezus zakończył siedmioma przejmującymi ,,biada wam". Jest to Jego ostatnie i najmocniejsze słowo upomnienia pod adresem ówczesnych przywódców ludu Starego Przymierza. Ewangeliści Mateusz, Marek i Łukasz są zgodni co do tego, że Pan Jezus mowę tę wygłosił już po swoim uroczystym wjeździe do Jerozolimy i po wypędzeniu przekupniów ze świątyni jerozolimskiej. Już w najbliższy piątek miał umrzeć za nas wszystkich na drzewie krzyża.
Była to z Jego strony ostatnia próba uratowania tych ludzi. Ciągle musimy mieć przed oczyma, że Pan Jezus jest Synem Bożym i nawet jeżeli wypowiada słowa gniewu, to w Jego ustach są to słowa miłości. Kiedy On mówi do faryzeuszy,,biada wam", to dlatego, że chodzi Mu o ich dobro, że pragnie nimi wstrząsnąć, aby porzucili wreszcie swoją niewiarę. Podobnie jak czasem trzeba potrząsnąć człowiekiem nieprzytomnym, żeby ten odzyskał świadomość. Pan Jezus aż siedem razy mówił faryzeuszom,,biada wam", bo niewątpliwie byli oni ludźmi duchowo nieprzytomnymi.
Przypomnijmy sobie, że już wkrótce te Pana Jezusowe,,biada wam" zaczęły przynosić błogosławione owoce. Już za dwa-trzy miesiące - a stało się to dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu wręcz wielu faryzeuszów, a nawet starotestamentalnych kapłanów miało uwierzyć w Pana Jezusa i przyjąć chrzest. Dzieje Apostolskie wspominają o tym w jednej z pierwszych informacji na temat rozszerzania się wiary w Chrystusa (6, 7). W tych samych Dziejach Apostolskich czytamy, że w tzw. Soborze Jerozolimskim wzięli udział,,niektórzy nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów" (15, 5).
Trzech wspaniałych faryzeuszów, których Kościół zachowa w czci aż do końca świata, Nowy Testament wspomina z imienia. Pierwszy z nich to, oczywiście, faryzeusz Nikodem. Człowiek prawy i odważny, który razem z Józefem z Arymatei zajął się w Wielki Piątek pogrzebem Pana Jezusa. Drugi to faryzeusz Gamaliel, który podczas posiedzenia Sanhedrynu wziął w obronę uwięzionych apostołów, mimo że sam nie był uczniem Chrystusa, ale tak mu kazało jego poczucie sprawiedliwości.
Faryzeuszem był wreszcie zatwardziały w swojej niewierze i zapiekły w nienawiści do uczniów Chrystusa Szaweł, którego łaska Boża przemieniła w naczynie wybrane i apostoła narodów. Apostoł Paweł nawet po swoim nawróceniu mówił o sobie:,,Jestem faryzeuszem i uczniem faryzeuszów" (Dz 23, 6) - bo łaska Boża rozjaśniła w Pawle jego ciemności i oczyściła go z jego grzechów, ale zachowała w nim to wszystko, co w jego faryzejskiej formacji było dobre.
Przypominam o tych różnych dobrych wydarzeniach, jakie miały miejsce w środowisku faryzeuszów już po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa, bo dopiero w ich świetle możemy peł- niej zrozumieć niezwykle ostrą mowę przeciw faryzeuszom, której początek słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Bo również dzisiaj - kiedy Pan Jezus mówi do kogoś z nas,,biada tobie", „biada wam" nie są to słowa potępienia, ale upomnienia. Pan Jezus nawet jeśli sam sobie, a również innym wydaje się całkiem nienawracalny – zwraca się do twojego zatwardziałego serca, ażebyś w końcu się jednak opamiętał i nawrócił.
W swojej mowie piętnuje Pan Jezus obłudę i egocentryzm faryzeuszów, ich zadufanie w sobie, brak zrozumienia dla innych, jałowy formalizm ich religijności. A wszystko po to, żeby odsłonić złą glebę, z której wyrosła ich niewiara - niewiara agresywna, która już wkrótce, w Wielki Piątek miała się ujawnić w sposób wręcz przerażający.
Bracia i Siostry!
Ja tylko próbuję pokazać, że miłosierdzie Boże jest większe nawet od tych grzechów, które tak mocno piętnuje u faryzeuszów Pan Jezus. Szukanie własnej chwały, formalizm i hipokryzja były to grzechy naprawdę niemałe, skoro uczyniły ich niezdolnymi do uwierzenia w Syna Bożego, a nawet popchnęły ich do tego, żeby rzucić się na Niego i Go zamordować. A jednak miłosierdzie Boże jest większe nawet od tak wielkich grzechów i przynajmniej nie- którzy faryzeusze jednak się nawrócili.
W świetle dzisiejszej Ewangelii z wielką jasnością można zobaczyć, że niewiara może się zdarzyć nawet u ludzi formalnie religijnych. Ponadto, dzisiejsza Ewangelia każe zweryfikować popularny pogląd, jakoby niewiara była niewinnym wyborem światopoglądowym. Niewiara faryzeuszów z całą pewnością nie była moralnie neutralnym wyborem światopoglądowym. Była ciężkim grzechem, który był owocem uprzednich przewinień moralnych i który miał ich doprowadzić do udziału w zamordowaniu samego Chrystusa.
Boże zachowaj, gdyby w tym, co przed chwilą powiedziałem, ktoś chciał usłyszeć zaproszenie do osądzania niewierzących z powodu ich niewiary. Jeden Bóg zna ludzkie serca. Nam nie wolno uzurpować sobie boskiej władzy osądzania drugiego człowieka. W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus zaprasza nas do czegoś zupełnie innego. Zaprasza do zastanowienia się, czy przypadkiem ty sam swoimi grzechami nie oddalasz się od Boga, a może nawet już dojrzewa w tobie twoja przyszła niewiara. Innych ludzi nie wolno ci osądzać, ale jeżeli zauważyłeś, że Pan Bóg w twoim życiu coraz mniej znaczy, jest to dzwonek alarmowy, że najwyższy czas, abyś zaczął wystawiać się na osąd swojego własnego sumienia.
Kryzys wiary przejawia się u różnych ludzi różnie. U jednego przyjmowanie sakramentów przemieniło się w rutynę, ktoś inny już bardzo dawno nie był u spowiedzi, a jeszcze komuś innemu coraz częściej zdarza się opuszczać coniedzielną Mszę świętą. Zjawiskom tym nieraz towarzyszy naśladowanie prarodziców w ich udawaniu, że jesteśmy równi Bogu. Jeden - zamiast zobaczyć, jak wiele zła wprowadzamy w nasze życie własnymi grzechami krytykuje Pana Boga, że źle urządził świat, i zapomina o tym, że Bóg jest nie tylko naszym Ojcem, ale zarazem źródłem i wzorem wszelkiego prawdziwego ojcostwa. Drugi dochodzi do wniosku, że lepiej od Boga poznał różnicę między dobrem i złem, i próbuje ustanawiać swoje własne normy moralne, zapominając o tym, że "jeden jest tylko nasz Nauczyciel, Chrystus". Jeszcze ktoś inny zachowuje się tak, jak gdyby modlitwa i słowo Boże i sakramenty były mu praktycznie niepotrzebne. Kryzys wiary może się przejawiać bardzo różnie.
Otóż przyjmijmy słowo Chrystusa Pana przeciw niewierze faryzeuszów jako szczególny dar, którym On chce nas obdarzyć właśnie dzisiaj. Nie wolno ci osądzać drugiego człowieka z powodu jego niewiary, ale może w sobie zauważasz jakieś narastanie religijnej obojętności, jakieś oddalanie się od Pana Boga. Jeżeli tak, to zacznij pytać własnego sumienia, czy nie kryją się za tym jakieś twoje grzechy, może nawet grzechy bardzo ciężkie. Porzucenie grzechów i ożywienie modlitwy to najważniejsze sposoby ocalenia wiary, która znalazła się w kryzysie.
Również środowisko może komuś utrudniać wiarę. Wśród faryzeuszów, którym Pan Jezus wygłosił swoje siedem,,biada wam", na pewno byli również ludzie zacni, którzy niestety ulegli złym wpływom swojego środowiska.
To jest również nasz problem współczesny. Podam może konkretny przykład. Swego czasu na słupach ogłoszeniowych w wielu miastach Polski pojawiła się reklama pewnego tygodnika z rzucającym się w oczy hasłem:,,Niewierność zaczyna być w modzie". Od czasu do czasu przez radio lub w jakiejś gazecie pojawiają się twierdzenia, że poligamia jest to naturalna potrzeba każdego mężczyzny, że żony dopuszczają się zdrady małżeńskiej może nawet częściej niż mężowie, a różni ludzie publicznie głoszą, że nie widzą nic złego w uprawianiu rozpusty. Wydaje się, że bezwstyd ujawnia się publicznie na skalę dotychczas u nas nieznaną. Łatwo głosić różne nieodpowiedzialne poglądy, ale warto czasem pomyśleć, ile krzywdy kiedyś z tego wyniknie. W XIX wieku różni - nieraz osobiście bardzo zacni dziennikarze i profesorowie głosili, że najbardziej skuteczną drogą do ustanowienia sprawiedliwości społecznej będzie zrobienie rewolucji. A przecież mogli przewidzieć, że takie poglądy muszą zaowocować ogromem ludzkiej krzywdy, przelaniem morza ludzkiej krwi.
Podobnie jeżeli przyzwyczaimy się do twierdzeń, że w seksualnym promiskuityzmie nie ma nic złego, musi to w przyszłości owocować, zwiększeniem liczby rozbitych małżeństw, krzywdą niewinnych dzieci, nieszczęściem porzuconych żon i mężów, deformacją wzorów życia rodzinnego. Musi się to również skończyć społecznym kryzysem wiary. Przecież to byłby absurd, gdyby to samo społeczeństwo odznaczało się wysokim poziomem wiary i jednocześnie wysokim poziomem lekceważenia Bożych przykazań. Stoimy wobec albo-albo. Albo wzrośnie wśród nas poszanowanie dla Bożych przykazań, albo czeka nas masowe odchodzenie od wiary. Przecież nie robimy Panu Bogu łaski, że się do Niego przyznajemy. Obyśmy usłyszeli te siedem ,,biada wam", jakie wypowiedział Pan Jezus przeciwko niewierze faryzeuszów. Obyśmy się nawrócili i w wierze naszej - również na skalę społeczną - wytrwali.
Doprawdy niespodziewanej aktualności nabierają dziś słowa, jakie ponad dwadzieścia lat temu skierował do nas św. Jan Paweł II: "Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale - pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego «wolno»? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć «nie» temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło".
Czy można porzucić Chrystusa? Bracia i Siostry, prośmy Chrystusa, abyśmy przy Nim trwali i wytrwali do końca! Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz