maja 28, 2021
Niedziela Zesłania Ducha Świętego (B) - "Ja Was posyłam"
.
"Pokój Wam; jak Ojciec mnie postał, tak i Ja Was posyłam"
Drodzy w Chrystusie Panu Siostry i Bracia!
Słowa Chrystusa Pana kierowane do nas w liturgii Uroczystości Zesłania Ducha Świętego są nie tylko pięknym pozdrowieniem; są nie tylko owocem i radością Zmartwychwstania. Słowa te to przede wszystkim dziedzictwo posłannictwa. Zobowiązanie - a może drogowskaz w/g którego powinniśmy kierować nasze kroki ludzkiego i chrześcijańskiego życia. Posyłam Was tam, gdzie inni iść nie mogą; posyłam Was tam, gdzie inni iść nie chcą; posyłam Was do ubogich, odrzuconych, chorych i grzesznych. Posyłam Was tak, jak Ojciec mnie posłał.
Moi Drodzy!
Istnieją w życiu ludzkim sytuacje i problemy, które ujawniają się nie tylko w jakimś określonym czasie, albo dla określonej osoby. Istnieją problemy i sytuacje z którymi stykają się ludzie zawsze. Istnieją ludzie, którzy w takich sytuacjach potrafią jednoznacznie znaleźć miejsce przez swoje czyny i słowa, swoje działanie i postępowanie, przez swoje życie. Ludzie którzy nie ujawnili tych problemów, ale którzy nadali kierunek, wskazali jak w sytuacjach czasami bez wyjścia postępować.
Wiele nazwisk nasuwa się na ustach: św. Franciszek z Asyżu, Edyta Stein, Maksymilian Kolbe, Matka Teresa z Kalkuty, Martin Luter King i może Ojciec Damian Devester, którego Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił światu błogosławionym.
Przez 16 lat żył i pracował O. Damian wśród odrzuconych, wśród ludzi, których dotknęła straszliwa choroba - trądu. I choć mimo, że od śmierci Jego minęło już ponad 100 lat, ciągle znajdują się ludzie, których inspirowało Jego życie; życie w walce z niesprawiedliwością społeczną; w walce z każdą formą dyskryminacji; w walce z życiem bez miłości. Niektórym jest może znana postać O. Damiana Devestera ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi z książki Wilhelma Zimmermana Ojciec Damian. Ten belgijski misjonarz, kierowany pragnieniem służenia Bogu w miłości bliźnich nie chciał bezczynnie przyglądać się sytuacji, w której ludzie wyrwani brutalnie z ognisk rodzinnych zostają wyrzucani poza margines praw - i nie chciał zaakceptować, że ludzie chorzy stojący pod bramą śmierci muszą pozbyć się człowieczeństwa. Dla, O. Damiana było to nie do zniesienia, bo On wierzył w Boga; w Boga, który ma serce -który pała miłością do każdego człowieka.
On wierzył w bóstwo i człowieczeństwo Jezusa z Nazaretu, który po to przyszedł na świat, aby ten świat wyzwolić z nędzy, ubóstwa i grzechu. On wierzył w Boga, który złamał wszelkie normy nieludzkiego prawa; który siadał za jednym stołem z grzesznikami i celnikami; który nie mówił o karze Bożej ale uzdrawiał chorych i przebaczał grzechy; dla którego nie było przypadków beznadziejnych; dla którego każdy mary grzeszny człowiek przedstawiał ogromną wartość i jeżeli wiara w tego Boga miałaby być urzeczywistniona, to o Bożej miłości, o Jego wielkim Miłosierdziu nie można było tylko mówić, ale trzeba było ciągle i musi się tą miłością i miłosierdziem żyć i nim się dzielić. 16 lat na Wyspie Molokai - 16 lat młodego życia bez miłości, na wyspie bez perpektyw, na wyspie odrzucenia, gdzie ludzkie ciało gnijąc nie doznało szacunku i miłości, a dusza wyzuta z wszelkich ideałów - skazana była na potępienie i obojętność. I w ciągu tych lat swojego misjonowania; w ciągu tych lat oderwania; w ciągu tych lat życia z trędowatymi - nauczył ich Ojciec Damian szacunku dla własnego życia, szacunku dla własnej choroby i szacunku dla drugiego człowieka.
Z wyspy beznadziejności, z piekła na ziemi pragnął uczynić miejsce spotkania z Bogiem - miejsce, w którym wszyscy mają to samo prawo, tą samą godność - miejsce, w którym można się cieszyć tym kim się jest, tym co się osiągnęło i posiada - miejsce - które może być przecież rajem na ziemi.
Drogi Bracie i Siostro!
Czy wyobrażasz sobie siebie pośród ludzi odrzuconych, chorych trędowatych; pośród ludzi którzy myślą i wierzą inaczej? Czy wyobrażasz sobie siebie z dala od ludzi, od rodziny, przyjaciół - ze świadomością, że już ich nigdy nie zobaczysz? Posyłam Was, tak jak i mnie Ojciec posłał. To wezwanie - ta propozycja - a może nakaz Chrystusa dał O. Damianowi siłę, moc do przezwyciężania bólu, samotności, niezrozumienia, zawiści. I kiedy znamię trądu dotknęło także O. Damiana, mógł z dumą powiedzieć: "Ja trędowaty, odrzucony, chory - ja, który doznałem Boskiej miłości i Boskiego miłosierdzia, ja trędowaty pośród trędowatych -wypełniłem posłannictwo".
16 lat żył i pracował O. Damian Devester wśród trędowatych na wyspie śmierci. Z nimi dzielił stół i życie; z nimi podzielił się w końcu tajemnicą śmierci. Jeżeli On nikogo z trędowatych nie uzdrowił i jeżeli nikogo nie zachował przed śmiercią (uchronił przed śmiercią) – pozwolił im żyć i to żyć w godności. Jeżeli w tym roku świętować będziemy uroczystość wyniesienia O. Damiana - Sercanina z Tremelau na ołtarze -nie chcemy czcić Go - jak tylko bohatera postawionego na cokole historii; chcemy Go czcić jak człowieka, który zaimponował światu.
W czasach, kiedy ludzie chorzy, upośledzeni, niechciani, starzy - przez ludzką obojętność albo litość - zostają usuwani lub zamykani w murach opieki i w domach starców (bo nie są już nikomu potrzebni), kiedy dyskutuje się i ogranicza prawa ludzi niechcianych, inaczej myślących, szukających azylu, chorych na Aids - w czasach tych dobrze jest poznać albo przypomnieć sobie człowieka, dla którego najważniejsze było miłość i przebaczenie; dla którego było możliwe przełamanie murów bezsilności, obojętności, potępienia; który uczynił ludzkim życie ludzi - nie mających już nadziei, który szedł drogowskazem: "Posyłam Was tak - jak Ojciec mnie posłał" (J 20,21). Amen!
.
AUTOR:
Józef Władysław Tabor
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz