maja 28, 2021

Uroczystość Najświętszej Trójcy - Jakim jest Bóg?

    Przed kilku laty, jeden z ośrodków badań socjologii religii, przeprowadził wśród uczniów szkół średnich ankietę, na temat: "Co najbardziej interesuje cię na katechezie?" Opracowane wyniki pokazały, że około 60% młodzieży najbardziej interesują sprawy ludzkie np. problem aborcji, etyki seksualnej, wzajemnych relacji dzieci i rodziców. Około 30% młodych ludzi odpowiedziało, że najbardziej interesują ich sprawy bosko-ludzkie: modlitwa, powołanie, a tylko kilka procent respondentów napisało, że interesuje ich Bóg. Jeden z młodych ludzi zapytał w swojej wypowiedzi wprost: "Jak to jest, że kiedy w kościele mówi się o sprawach doczesnych, to jest to w miarę ciekawe, ale kiedy zaczyna się mówić o Bogu to staje się to nudne?" 
Czy Bóg jest naprawdę nudny? Dla wielu tych, którzy nie mają czasu na lekturę Pisma Świętego, na kontemplację, na przeżycie Eucharystii, może tak. Może dla nich Bóg w swojej niezmiennej doskonałości, transcendentnym oddaleniu, nieustannym wypowiadaniu do człowieka jednego i tego samego orędzia miłości, może taki Bóg jest dla nich nieciekawy. Wielu ludzi nosi w swoim sercu taką karykaturę Boga, u którego nic się nie dzieje. Samotny Bóg w niebie, który jedynie dopomina się od nas spełniania przykazań. 
Czy Bóg może być ciekawy, fascynujący? Czy można w Nim coś nieustannie odkrywać? Przecież określamy Go często słowami wzniosłymi ale i przerastającymi nasz rozum i serce. Bóg wszechmocny, potężny, doskonały, odwieczny. Wielkie słowa i wciąż te same słowa. 
Czy Bóg może być ciekawy? 
Przed kilku laty jechałem pociągiem. W przedziale kolejowym podróżowało ze mną młode małżeństwo wraz ze swoim kilkuletnim synem. W czasie podróży żona położyła swemu mężowi głowę na ramieniu i tak jechali przytuleni do siebie. Mały chłopiec przez chwilę przyglądał się swoim rodzicom i powiedział: "Ja też tak chcę". Wtedy ojciec wziął go na kolana i siedzieli tak razem przytuleni do siebie, rozmawiając po cichutku i śmiejąc się serdecznie. Przyglądałem się im i widziałem, że ta młoda żona i matka wpatruje się z radością w to, jak jej mąż kocha jej syna. Widziałem w oczach tego młodego mężczyzny zachwyt nad miłością jego żony do jego dziecka. Widziałem radosną twarz małego chłopczyka, patrzącego się na zakochanych rodziców. 
I wtedy przyszło mi na myśl, że to jest właśnie wspaniały obraz Trójcy Przenajświętszej. Ojciec kochający Syna miłością Ducha. Syn miłujący oddanie Ojca w Duchu. Duch, ten płynący w obie strony potok miłości między Ojcem i Synem. Jak Oni się miłują! Cała Ewangelia to wielka opowieść miłości Syna Bożego do swojego Ojca. Kto tego nie widzi, nie rozumie Nowego Testamentu. Także Msza św. to ogromny spektakl miłości Ojca i Syna w Duchu Świętym. 
Katecheci i katechetki nieustannie poszukują najodpowiedniejszego porównania, aby na lekcjach religii jak najlepiej zobrazować tę niewyobrażalną tajemnicę troistej jedności. Mówią o drzewie, które choć ma korzeń, pień i koronę to jednak pozostaje czymś jednym, pokazują dzieciom rysunek, na którym płomienie trzech świec łączą się w jeden płomień. Być może te porównania jakoś przemawiają do dziecięcej wyobraźni, ale chyba jeszcze lepszy obraz Trójcy Przenajświętszej zobaczyć można choćby w parkach. Siedzą tam na ławkach zakochani ludzie o siwych włosach. Trzymają się za pomarszczone już ręce. Prawdziwa miłość, choć na pewno nie bez konieczności nieustannego wysiłku. Ale tu już nie chodzi o młodzieńcze zakochanie, o jedynie fizyczne pragnienie, o bycie ze sobą spowodowane jedynie ludzką kalkulacją. Ktoś powie, że dwoje ludzi kochających się nawet tak czystą miłością, to nie jest najlepszy obraz Trójcy Świętej, która jest jednym Bogiem ale w trzech osobach. Nie, ci starsi ludzie spacerujący pod rękę w parkach nigdy nie są we dwoje. Są zawsze zapatrzeni w radości i kłopoty swoich dzieci i wnuków. I już do końca życia będą przeżywać egzaminy maturalne, choroby, śluby i zagraniczne wyjazdy tych, którym poświęcili swoje życie. Rok Rodziny, który przeżywamy, to także rok troski o ten najwspanialszy na ziemi obraz Boga. Z tej miłości, która łączy Ojca i Syna i Ducha wyszliśmy, w tej miłości zostaliśmy zrodzeni, za tą miłością, wiemy o tym czy nie, nieustannie tęsknimy. 
Przybiegł do mnie kiedyś młody student i z wyraźnym podekscytowaniem zapytał czy oglądałem poprzedniego dnia w telewizji ekranizację powieści "Nad Niemnem". Kiedy powiedziałem, że widziałem kiedyś ten film w kinie, zapytał czy pamiętam wstrząsającą scenę z tego filmu. Na próżno wysilałem swoją pamięć, i kiedy nic takiego nie mogłem sobie przypomnieć, on powiedział: "Bo na tym filmie jest taka scena, że dorosły już chłopak Witold Korczyński, po odbyciu bardzo szczerej i pojednawczej rozmowy ze swoim ojcem całuje go w rękę. Wie ksiądz co, nie wiem dlaczego, ale to zrobiło na mnie wielkie wrażenie". Tak sobie przypominam niekiedy tego studenta i tę scenę, która mi także utkwiła w pamięci i zastanawiam się czy jest taka poruszająca dlatego, że dziś już prawie wcale synowie nie całują swoich ojców w rękę, a może też dlatego, że każdy z nas ma gdzieś w głębi serca zapisane to, że wszyscy zostaliśmy zrodzeni z takiego właśnie pocałunku odwiecznej miłości Ojca i Syna w Duchu Świętym. My o tym może nie pamiętamy ale pamięta o tym nasze serce. Pamięta i tęskni. "Bo niespokojne jest moje serce dopóki nie spocznie w Tobie", Boże Miłości, Boże, którego imię Jedność Trzech. I tęsknią często za miłością ci, którzy pomylili to piękne słowo z pożądliwością. Tęsknią za miłosną akceptacją ci, którzy robią kariery, dorabiają się majątków, aby tylko u innych wzbudzić podziw i zachwyt, aby mieć przyjaciół, nie tyle swoich, co swoich pieniędzy. Tęsknią za bezpieczeństwem miłości ci, którzy rozpaczliwie budują wysokie mury w obawie przed wrogiem, którzy oszukują kalendarz, by uciec przed słowem "koniec". Wszyscy oni tęsknią za domem Trzech, Ojca, Syna i Ducha. Tęsknią, ale zwiedzeni przez złego pogrążają się w jeszcze większej samotności, poczuciu zagrożenia i wewnętrznym rozdarciu. Czy Tajemnica Trójcy Przenajświętszej została nam dana jedynie jako wzór dla wszelkiej ludzkiej wspólnoty? Czy ma ona dla nas być jedynie wzniosłą ideą, ukojeniem tęsknot? Jedna z najsłynniejszych ikon świata, Trójca Święta Andrieja Rublowa, przedstawia Boga jako trzech aniołów siedzących przy jednym stole. Obraz nasycony jest głęboką symboliką, ale jeden znak przemawia szczególnie mocno. Oto aniołowie siedzą przy stole, który ma cztery krawędzie. Jedna z nich, ta od strony patrzącego na ikonę, pozostaje pusta. Czyżby to jakieś niedopatrzenie ze strony malarza? Nie. Ta czwarta krawędź czeka na ciebie. Bóg, Trójca Święta czeka na ciebie przy stole gdzie pokój, harmonia i jedność. Ale gdzie znaleźć można drogę prowadzącą do tego stołu? Przed kilku laty byłem na autokarowej pielgrzymce z grupą niewidomych dzieci. W czasie postoju, kiedy rozmawiałem z jedną z opiekunek, podeszła do nas niewidoma dziewczynka i powiedziała "Czy mogę sobie księdza obejrzeć". Stanąłem w wielkim zakłopotaniu. Cóż odpowiedzieć niewidomemu dziecku, które zwraca się z taką prośbą? Wychowawczyni, widząc moją rozterkę szepnęła mi cicho: Niech się ksiądz trochę pochyli. Kiedy tak uczyniłem, dziewczynka, swoją małą rączką zaczęła mnie pilnie oglądać. Już po chwili wiedziała ile mam guzików w sutannie, ile wstążek jest w moim brewiarzu. 
Kiedy to dziecko tak mnie sobie "oglądało" wtedy uświadomiłem sobie, że Bóg też uklęknął przed nami. Dwa tysiące lat temu w Betlejem. Pochylił się nad nami jak ojciec pochyla się nad dzieckiem, by go przytulić ramieniem i dźwignąć do góry. 
Jezus Chrystus jest Drogą, który wiedzie do Domu miłości Trzech. To on wprowadza do tajemnicy Boga wszystkich, którzy pozwolą Mu się wziąć na ręce. Dzieje się to szczególnie na każdej Mszy św. Jest ona czymś więcej niż tylko spektaklem Bożej miłości. Eucharystię można porównać do sytuacji kiedy głodne, wystraszone dzieci, przyglądają się nieśmiało z daleka wytwornej uczcie bogatych ludzi. Ktoś wstaje od stołu, podchodzi do nich, przytula ramieniem i zaprasza do stołu. 
My także przychodzimy do kościoła z sercem pełnym żalu, goryczy. "Co to się na tym świecie porobiło, jakie to czasy nastały" - mówimy. Przychodzą do kościoła żony, które usłyszały od mężów słowo - żegnaj, przychodzą dzieci, którym rodzicielska miłość objawia się tylko w banknotach. 
Eucharystia sprawowana jest w domach opieki społecznej, gdzie starzy ludzie na daremno wyglądają przez okna w niedzielne popołudnia. Im wszystkim Chrystus mówi: "Chodź, ja Cię przygarnę do stołu miłości, tej prawdziwej, bezwarunkowej". 
Trudno mówić homilię o największej z Tajemnic. Niech więc dokończeniem tych słów będzie to, co dokona się tu na białym ołtarzu w tym kościele. Msza Św., to obok rodziny najwspanialszy obraz Przenajświętszej Trójcy. To nawet coś więcej niż tylko obraz. To próg do świata, o którym tak pisał poeta: 
"Przy stole gdzieś tak blisko trwa 
Rozmowa w której słowo Ty 
Piękniejsze jest niż słowo Ja 
Tak brzmi. 
Tak cudownie brzmi miłości Bożej świat. 
Tam Ojcu jest posłuszny Syn 
Synowi tam wtóruje Duch 
Ojciec znajduje szczęście w tym 
Że tak miłowany jest w rozmowie tej bez słów. 
Przy stole jedno miejsce jest 
To Oni, 
On zaprasza cię 
Byś siadł i ogrzał dłonie swe 
Bo tam, tylko tam wypełnia miłość pustkę serc". Amen. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger