Obchodzimy
dzisiaj doroczną uroczystość Wszystkich Świętych. Myśl nasza
przenosi się do nieba, dokąd uprzedzili nas wszyscy święci, ci
znani i ci nieznani.
Mówi
nam Pismo Św., że w niebie są przede wszystkim aniołowie.
Słyszeliśmy przecież w pierwszej lekcji mszalnej takie słowa: „I
ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca,
mającego pieczęć Boga żywego. I zawołał donośnym głosem do
czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i
morzu: nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż
opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego” (Ap 7, 2–4). W
niebie jest również Królowa aniołów i wszystkich świętych:
Najświętsza Maryja Panna. To właśnie o Niej mówi Księga
Apokalipsy św. Jana Ewangelisty: „Znak wielki ukazał się na
niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami a
na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12, 1). To właśnie
o Niej mówi Bóg do szatana w pierwszej księdze Pisma św. –
Księdze Rodzaju (3, 15): „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie
a Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo Jej; Ona zetrze
ci głowę, a ty będziesz czyhał na piętę Jej”. To właśnie
Ona wyśpiewała hymn pochwalny Bogu dziękując Mu. że stała się
Matką Zbawiciela: „Uwielbia dusza moja Pana i raduje się duch mój
w Bogu, Zbawicielu moim. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy
swojej. Oto błogosławić Mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił Mi Wszechmocny, a święte jest imię
Jego” (Łk 1, 46–49). Z pewnością tę właśnie pieśń
powtarza dziś w niebie Najświętsza Dziewica łącząc ją z
anielskim „Gloria”. Przypomina sobie radości Bożego Narodzenia,
smutki Golgoty i chwałę zmartwychwstania. Przeżywa na nowo swój
triumfalny pochód do nieba i swoje wniebowzięcie. „Wzięta jest
do nieba Królowa i cieszą się aniołowie”.
Cieszą
się dzisiaj tą wielką uroczystością wielcy święci Kościoła,
a wśród nich na pierwszym miejscu św. Jan Chrzciciel, o którym
sam Chrystus Pan powiedział: „Zaprawdę powiadam wam, między
narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela”
(Mt 11, 11). Cieszy się św. Jan Ewangelista, wierny uczeń
Chrystusa, który pod krzyżem stojąc usłyszał słowa: „Niewiasto
– oto syn twój. Oto Matka twoja” (J 19, 26–27). Cieszą się
wszyscy apostołowie ze św. Piotrem na czele, który wciąż
odpowiada Chrystusowi Panu te słowa, które ongiś – po
zmartwychwstaniu Pana – wyrzekł nad brzegiem Jeziora Genezaret:
„Tak, Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję” (J
21, 17).
Obok
tych wielkich świętych stoją i nasi patronowie i patronki.
Przypuszczalnie cieszą się również z tego, że idziemy w ich
ślady. Jest wśród nich św. Józef, Oblubieniec Bogurodzicy, bo
imię Józefa było i jest w Polsce bardzo popularne. Jest św.
Teresa Wielka i św. Teresa od Dzieciątka Jezus, sławna
cudotwórczyni dwudziestego wieku. Są tam Adam i Ewa – nasi
praojcowie z utraconego i wreszcie odzyskanego raju. Są tam św.
Franciszek z Asyżu i św. Klara – najwierniejsza jego uczennica.
Jest św. Wojciech biskup, pierwszy męczennik polski. Jest obok
niego Stanisław, również biskup i męczennik. Jest Stanisław
Kostka, osiemnastoletni nowicjusz jezuitów. Jest św. Andrzej
Bobola, męczennik. Są wszyscy patronowie polscy. Cieszą się
Bogiem w Trójcy Jedynym i dodają nam odwagi, abyśmy szli śmiało
tą drogą, którą oni już mają za sobą. A jako ostatni z ich
szeregu wzywa nas do oddania wszystkiego Maryi, słowami „Totus
tuus” – nasz wielki rodak – św. Jan Paweł II, papież.
Słyszeliśmy
w pierwszym czytaniu mszalnym, jak św. Jan Ewangelista mówi: „Potem
ujrzałem wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego
narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed
tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty a w ręku ich
palmy i głosem donośnym tak wołają: Chwała Bogu naszemu,
zasiadającemu na tronie i Barankowi” (Ap 7, 9–10).
Do
tej wielkiej rzeszy zbawionych, których nikt nie przeliczy, należą
w pierwszym rzędzie bohaterowie wiary, a więc męczennicy i
wyznawcy, których imion nie znajdziemy w kalendarzach kościelnych i
świeckich, ale którzy żyją w niebie i Bogu znane dobrze są ich
imiona oraz ich zasługi. To oni właśnie przede wszystkim orędują
za nami, gdy mówimy: „Wszyscy święci i święte Boże, módlcie
się za nami”.
Do
tej ogromnej rzeszy zbawionych należą również nasi bracia i
siostry – Polacy i Polki, polegli za ojczyznę. Jaka wielka rzesza
poległych i pomordowanych za świętą sprawę polską, w czasie
ostatniej wojny, znajduje się w niebie. Są to miliony. Ich dusze
nieustannie orędują za nami przed Bogiem i wyjednują nam wiele
łask, za które nie dziękujemy i nie wiążemy ich może z
właściwymi naszymi opiekunami tam, w niebie. A przecież winniśmy
im wdzięczność i cześć.
Wśród
tej rzeszy znajdują się również osoby dobrze nam znane, z naszej
rodziny. Może jest tam twój ojciec ukochany, który odszedł z tego
świata kilka czy kilkanaście lat temu? Może jest tam twoja matka,
która i dziś czuwa nad tobą, dyskretnie ale skutecznie – a ty
nawet o tym nie wiesz. Może jest tam twój brat, a może siostra?
Może jest tam twoje młodsze rodzeństwo, których dusze, jak
prawdziwe anioły nieustannie są wpatrzone w oblicze Ojca, który
jest w niebie?
W
drugiej lekcji mszalnej słyszeliśmy takie słowa: „Umiłowani,
obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło,
czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego
podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest" (1 J 3, 2). Św. Paweł
w 1 Liście do Koryntian tak mówi: „Ani oko nie widziało, ani
ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak
wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor
2, 9). „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno, wtedy zaś
zobaczymy Go twarzą w twarz” (1 Kor 13, 12). Takie jest niebo:
widzenie Boga twarzą w twarz. Jasność, szczęście i pokój nie na
ludzką, ale na Boską miarę.
A
droga do nieba jest jasno narysowana w dzisiejszej Ewangelii. Ci,
którzy dziś są zbawieni w niebie, byli na ziemi ludźmi ośmiu
błogosławieństw.- Byli ubodzy, często smutni, byli amharezami –
ludźmi na małym skrawku ziemi, byli nieraz głodni i zawsze
pragnęli sprawiedliwości. Byli miłosierni, czystego serca i
cierpliwi. A wreszcie – byli prześladowani dla sprawiedliwości,
dla Chrystusa. Teraz zaś „cieszą się i radują, albowiem nagroda
ich wielka jest w niebie” (Mt 5, 11).
Wszyscy
Święci, którzy cieszą się życiem wiecznym, szli drogą
błogosławieństw. To ich łączy, mimo różnicy w wykształceniu,
zajmowanych stanowisk, możliwościach działania.
Oni
wszyscy:
Byli
ubodzy w duchu - to znaczy byli otwarci na Boga, Jego Obecność i
Słowa, świadomi całkowitej zależności od Boga; w Nim szukali
codziennie światła i siły. Najważniejszego i najwięcej
spodziewali się od Boga, dlatego nagrodą jest Boże królestwo, nie
ludzkie i nie ziemskie.
Byli
smutni, gdyż pomimo tak wielkiej łaski Boga, która spłynęła na
świat przez Jezusa Chrystusa, oni sami i ludzkość uczyniła Boga
„wielkim nieobecnym” i niepotrzebnym w świecie. Wchodzili więc
świadomie w wynagrodzenie (pokutę) za grzechy swoje i świata.
Owocem takiego smutku i skruchy była pociecha i radość -
niewymowna - od samego Boga. Ta pociecha jest również dla nich
darem na wieki.
Byli
cisi, łagodni. Nie oburzali się z powodu pomyślności innych,
nawet ludzi nieprawych, ale ufali Bogu pośród pomyślności i
podczas wszelkich trudności, które na nich spadały. Potrafili w
łączności z Bogiem zachować cierpliwość. Jezus – ich
Nauczyciel był Królem łagodnym i pokornym, który zrezygnował z
przemocy i potępiania. Właśnie taka postawa jest lekarstwem na
złość, wrogość, brutalność. To wymaga – wbrew
powierzchownemu myśleniu – aktywności i wysiłku, a nie
rezygnacji i słabości.
Byli
spragnieni i złaknieni sprawiedliwości, dlatego przylgnęli i
postępowali według wskazań Jedynego Sprawiedliwego - Jezusa,
interpretującego Dekalog, słowo Boże. Żyli według woli Ojcu,
którą rozpoznawali wpatrując się w Oblicze Ukrzyżowanego i
Żyjącego Pana.
Byli
miłosierni. Miłosierdzie to konkretny czyn, który ma kształt
potrzeby bliźniego. Każdy dzień był do tego okazją. Okazywali je
słowem, czynem i modlitwą.
Byli
czystego serca. Serce to miejsce decyzji, symbol człowieka
wewnętrznego. Błogosławieni, którzy mają czyste źródło życia,
niezbrukaną zasadę życia, którzy przekształcają w przyjaźni z
Jezusem wszelkie nieczyste, spontaniczne reakcje swojego serca -
serca grzesznika.
Wprowadzali
pokój. Pokój (Szalom) to nie tylko brak wojny, ale taka postawa,
która daje każdemu możliwość rozwoju zgodnie z planem Stwórcy.
Wokół takich ludzi, każdy czuł się dobrze i mógł być sobą.
Cierpieli
prześladowania. Kiedy się żyje „na serio” Ewangelią nie jest
się neutralnym. Chodzi o prześladowania wyrażające się w
słowach, ale i fizyczne, łącznie z oddaniem życia, śmiercią.
Kto nie stawia „nic” i „nikogo” ponad Boga wcześniej czy
później spotka się z większym lub mniejszym sprzeciwem tego
świata i sił ciemności.
Urągano
im z powodu Imienia Jezusa. Dzielą los Jezusa, dlatego mają udział
w Jego chwale i radości. To Jezus nie był w nich przyjęty, dlatego
On ich przyjmie na wieki.
Dziś
obchodzimy radosną Uroczystość Wszystkich Świętych. Jutro dzień
modlitwy za tych, których dusze są jeszcze w czyśćcu –
zaduszki. Pamiętajmy o tym, że modlitwa za dusze zmarłych jest
jednym z naczelnych obowiązków naszych, jako chrześcijan,
katolików. „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią” (Mt 5, 7) – powiedział Chrystus w dzisiejszej
Ewangelii. Modlitwa za zmarłych jest wyrazem naszej miłości dla
nich, miłosierdzia i – dobrze zrozumianej roztropności...
albowiem jaką miarą odmierzacie, taką wam odmierzone będzie (Mk
4, 24). Amen.
Niema ani jednego dowodu że któryś z tych świętych jest w niebie ... ale okey , coś napisać trzeba bylo
OdpowiedzUsuńWbrew temu, co Pan pisze - są dowody - bowiem, zanim Kościół oficjalnie ogłosi jakąś osobę "świętą", trwa tzw. proces beatyfikacyjny , lub kanonizacyjny - proszę aby Pan sam pofatygował się , co to za proces i co ma na celu, zanim Pan napisze, że "Niema ani jednego dowodu..." - kłamstwo!
Usuń