października 31, 2022

Uroczystość Wszystkich Świętych - Czeka cię niebo!

Dzisiejsza uroczystość Wszystkich Świętych, to pociągający uśmiech nieba w stronę ziemi, a niebo nie jest puste.
Kierujemy nasze serca do nieba i modlimy się do Tych, którzy już zaznają wiecznej szczęśliwości. Patrząc w wieczność, nie pomniejszmy - oczywiście niczego na ziemi. Wszystko jest dla nas ważne na swoim miejscu. Wznosimy oczy ku niebu nie po to , by zapomnieć o ziemskich utrapieniach, ale by tym bardziej stawiać im czoło. Bo warto dla tego największego skarbu - jakim jest zbawienie - podjąć każdy trud.
Święci, których czcimy to nie tylko ci kanonizowani, ale wszyscy wierzący, którzy żyją i umierają wierni Bogu.
Dzisiejsze święto pozwala nam współuczestniczyć w ich radości i po­maga nam odnowić świadomość naszego powołania do świętości.
Wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu, czy zawodu - przy­pomina Sobór - powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do dosko­nałości” (Lumen Gentium, 40). Chrześcijanin – to człowiek powołany do świętości, a normą jego życia jest sam Chrystus.
Prawdziwa świętość jest autentycznie ludzka, zwyczajna, człowiecza – posiada ludzką twarz. To co różni Świętych od innych – to jedynie sposób, w jaki realizują swoje człowieczeństwo. Dla nich być człowiekiem – to znaczy żyć na ziemi, owszem wrosnąć w nią, ale nie dać się tej ziemi pochłonąć, pochłonąć złu!.
Święci to ludzie, którzy wobec zła nie narzekają, ale angażują się z zapałem po stronie dobra.
My czasem zniekształcamy świętych, otaczając ich zabobonną czcią.
Świadectwem tego są choćby spotykane czasem żałosne karteczki przepisywane po kilkadziesiąt razy w obawie przed grożącymi nieszczęściami...
Tak łatwo zniekształcić wiarę, a nawet ją ośmieszyć!
Kto jednak tkwi w życiu Kościoła, modli się tak, jak modli się Kościół, nie zboczy z drogi prawdziwego kultu Świętych.
Kochajmy Świętych w niebie, ale i tych, którzy są wśród nas...
Bo jutro mogą być już u Boga i będą szczęśliwi, ale my pozostaniemy biedniejsi z powodu ich braku, czy trzeba aż śmierci, by święci, którzy są z nami otrzymali od nas dobre słowo, serdeczny gest?
Czy dopiero trzeba odprowadzić ich ciała na cmentarz, aby ich zacząć odwiedzać, okazywać serdeczność, zanieść kwiaty?
Miłujmy Świętych w naszych społecznościach, rodzinach... Maleńką świętość dziecka, umęczonej pracą matki, u której wszystko musi być akuratne, świętość ojca, cierpiącego w szpitalu, obłożnie chorego kalekę leżącego w domu, świętość oddanego bez reszty pielęgniarza, czy lekarza.
Święci są blisko nas. Tylko, że my oddalamy się od nich przez fał­szywe o nich pojęcia. Bo dlaczego uważamy ich za wyjątkowych ludzi, przecież oni wyszli z tej samej, co my ziemi, pochodzili ze wszystkich narodów, ras i języków. Są wśród nich niezliczone rzesze rodaków, z któ­rych chlubimy się śpiewając: „Gaude, Mater Polonia prole fecunda nobili” - „Raduj się Matko Polska, w szlachetne potomstwo bogata”. Wprawdzie żyli po bratersku, ale wierni byli codzienności.
Często oddalamy się od Świętych, bo wolimy przeciętność, wygodę, miernotę. A przecież niebo zdobywają ludzie radykalni, zdecydowani, ambitni.
Wielki pochód Świętych wprawia w zdumienie, ale i dodaje otuchy każdemu z nas. Bo chyba nie chcesz trwać w zniechęceniu, zobojętnieniu, zachowywać się jak kibic, obserwator... Siostro, Bracie: czeka cię niebo!
Świętość jest możliwa na każdej drodze życia i w każdym stanie. „Przedziwny jest Bóg w Świętych swoich”. Pomyśl: Oni mogli, to i my mo­żemy. Ten entuzjazm i zachętę podaje nam dzisiaj kochająca, dobra Mat­ka Kościół, Wychowawczyni człowieka.
Są tacy, którzy chcieliby, że tak powiem, wyłudzić zbawienie, ale za najniższą cenę. Są i tacy, którzy z założonymi rękami czekają, kiedy niebo znajdzie się na przecenie, by nie musieli za nie dużo zapłacić. A kiedy Bóg nie obniża ceny, odchodzą znudzeni kupują szczęście gdzie indziej i upijają się nim, mimo że ono odurza tylko, a nie uszczęśliwia.
Niebo, zbawienie – jest zbyt wielką wartością, bo wartością najwyższą, wieczną – nie może być nagrodą za minimalizm życia, za byle jakość.
Rozważ: czeka cię niebo, ale by je osiągnąć ile ci jeszcze potrzeba... a więc załatw wszystkie sprawy z Bogiem i ludźmi i to prędko, bo jak się z nimi spotkasz w niebie?
Pięknie tę sprawę streścił w strofie poetyckiej Leopold Staff pisząc w 1957 r.:
Szukałem Ciebie, w chmurach, na niebiosach
I na tej niskiej, pełnej grobów glebie
I dzisiaj widzę, w radosnych łez rosach,
Że Bóg był bliżej mnie – niż ja sam siebie.
I wiem to jedno, że gdy mnie ułożą
Na sen wieczysty, żmudnego pielgrzyma,
Na ten czas ujrzę wieczną światłość Bożą
Zamkniętymi na wieki oczyma”.
Jarosław Iwaszkiewicz w dramacie "Kosmogonia" - przez usta głównego bohatera wypowiada pełne sarkazmu słowa o końcu ludzkiego życia: „nie ma gdzie wrócić, czy to nie komedia?”.
Każdy z nas, wierzących wie dokąd wrócić. Wie, gdzie znajduje się jego dom.
Papież Jan XXIII - przemawiając do członków korpusu dyplo­matycznego w Watykanie w Nowy Rok 1961 (Akta Stol. Św. 61) powiedział: „Panowie, wy tak zwykle mówicie wiele słów, a jedno jest ważne, że wyszliśmy od Boga i do Boga wrócić mamy”.
Drodzy Siostry i Bracia! Wpatrujemy się w Świętych – tych nieulęknionych świadków wierności Bogu. Naśladujemy ich przykład życia. Być świętym – to powołanie każdego z nas.
W tej wspinaczce ku niebu, pośród radości, a najczęściej trosk i trudów ziemskich prowadzi nas przede wszystkim Matka Boża.
Maryja otacza nas swoją matczyną opieką i wspomaga na drodze do nieba, bo jest Wspomożycielką.
Kochani Bracia i Siostry - „Wolą Bożą jest uświęcenie wasze” - przypomina św. Paweł. Pamiętajmy , że od krótkotrwałego pobytu na tej ziemi, zależy nasz wieczny los.
Gdzie kto będzie po śmierci – za życia odgadnie? Gdzie się chyli za życia - tam po śmierci wpadnie”. (A. Mickiewicz). Obyśmy zawsze nachylali się ku Bogu, ku dobru, ku niebu. Dzisiaj odbywa się prawdziwa "wędrówka ludów". Tysiące ludzi przemieszcza się z jednego krańca kraju na drugi, byleby tylko dotrzeć na cmentarz. I dobrze, że tak jest, że bierzesz w dłonie znicze, aby stanąć nad grobem matki, ojca, czy przyjaciela, ale i tych, którzy, jak pisał Gałczyński: „prosto do nieba, czwórkami szli...”. Nie pozostawimy w zapomnieniu żadnej mogiły tych, którzy za Polskę i wiarę oddali życie. Miłość jest mocniejsza niż śmierć!
I pomyśl jeszcze: kiedyś przyjdą takie "Zaduszki", że obok naszego grobu przechodzić będą ludzie... Zatrzymają się? Zapalą świecę? Zmówią "zdrowaśkę"? Co będą wspominać z naszego życia? Co po nas zostanie? Obyśmy mogli jak, jak poeta Edward Słoński (1926) do Boga powiedzieć: „Teraz jam mocny... teraz wiem, o Panie
Że będę płonął w Twym blasku słonecznie.
Że moc ta we mnie kiedyś z prochu wstanie
I pójdzie w wieczność, i żyć będzie wiecznie
Wszystkiego świata jednym wielki graniem
Wszystkiego życia jednym wielkim śniciem
I będzie dla mnie ta moc zmartwychwstaniem
I będzie dla mnie ta moc nowym życiem”.
Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger