1.
„W piekle znajduje się mnóstwo cnót, ale nie ma tam pokory. W
niebie znajduje się mnóstwo wad, ale nie ma pychy” - mawiała
święta siostra karmelitanka Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, zwana
też Małą Arabką. Sama siebie najchętniej nazywała „Maleńką
Nic”. Uczyła się pokory w szkole Ukrzyżowanego, z którym
łączyły ją zarówno życiowe przeciwności, jak i zakonne
imię. Miriam Baouardy pochodziła z rodziny arabskich katolików.
Urodziła się w wiosce Abellin, położonej w połowie drogi między
Hajfą
a Nazaretem. Jej dwunastu starszych braci zmarło w okresie niemowlęctwa. Po tych doświadczeniach jej rodzice udali się pieszo do oddalonego o sto siedemdziesiąt kilometrów Betlejem. Uprosili tam córkę, obiecując, że na cześć Matki Bożej nazwą ją Miriam. Ich modlitwa została wysłuchana i 5 stycznia 1846 roku urodziła się upragniona córka, a rok później jeszcze jeden syn, Paweł. Wkrótce potem oboje rodzice zmarli: najpierw ojciec, a po kilku dniach matka.
a Nazaretem. Jej dwunastu starszych braci zmarło w okresie niemowlęctwa. Po tych doświadczeniach jej rodzice udali się pieszo do oddalonego o sto siedemdziesiąt kilometrów Betlejem. Uprosili tam córkę, obiecując, że na cześć Matki Bożej nazwą ją Miriam. Ich modlitwa została wysłuchana i 5 stycznia 1846 roku urodziła się upragniona córka, a rok później jeszcze jeden syn, Paweł. Wkrótce potem oboje rodzice zmarli: najpierw ojciec, a po kilku dniach matka.
Po
trudnym dzieciństwie i młodości wypełnionej upokorzeniami i
cierpieniami fizycznymi Miriam wstąpiła do zakonu karmelitanek
bosych w Pau we Francji. Będąc w zakonie, w wieku 25 lat, podczas
homilii 21 listopada 1871 roku usłyszała w swym wnętrzu słowa,
które utwierdziły ją w pokorze: „Oto ty, nędzne stworzenie; ty,
biedna «Mała Nic»; ty, pełna słabości i grzechu, w jednej
chwili, przez trzy śluby, wzniesiona zostaniesz do niepojętej
godności oblubienicy Króla Niebios... Jezusa Ukrzyżowanego”.
Zmarła niespełna siedem lat później, 26 sierpnia 1878 roku. 13
listopada 1983 roku została ogłoszona błogosławioną przez
papieża Jana Pawła II, a 17 maja 2015 roku - świętą przez
papieża Franciszka. Choć doznała wielu przeżyć mistycznych,
podkreślała, że „świętość to nie modlitwa ani widzenia, ani
objawienia, ani umiejętność dobrego przemawiania, ani pokuta -
świętość to pokora”. Bóg ma upodobanie w ludziach
pokornych. Mówiła: „Serce pokorne jest kielichem, który zawiera
Boga”. Modlitwa człowieka pokornego, biednego przed Bogiem
„przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu” (Syr 36,
17) - napisał mędrzec Syrach. Tak! Pokora upodabnia nas do
Chrystusa.
2.
„Ufali sobie, innymi gardzili”. Przypowieść Chrystusowa z
dzisiejszej Ewangelii ukazuje dwóch ludzi - jakże odmiennych -
na modlitwie w świątyni. Sylwetki wyraziste, ostro z sobą
kontrastujące: faryzeusz i celnik. W tym obrazie celnik zajmuje
skromniutkie miejsce. Stoi w kąciku ze spuszczonym pokornie
wzrokiem. Uznając swoje winy, w głębokim poczuciu słabości
moralnej, bije się w piersi i prosi - postawą ciała, gestem dłoni,
szeptem warg - „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”.
Inaczej faryzeusz. On się szeroko rozpostarł w planie obrazu,
zajmując w nim miejsce nie tylko centralne, ale prawie wyłączne.
Chce, by go widzieli wszyscy: i Bóg, i ludzie. I by wyłącznie jego
widzieli, bo tylko on jest tu ważny.
W
opisie faryzeusza Chrystus nie poprzestaje na ukazaniu zewnętrznej
jego pozycji w czynności, która ma być modlitwą. Maluje też
wnętrze faryzeusza, pełne pychy, hipokryzji i pogardy dla
ludzi innego niż on
sam pokroju. W słowach kierowanych do Boga faryzeusz ujawnia
obrzydliwą mieszaninę sformalizowanej pobożności, absolutnego
zapatrzenia się w swą rzekomą doskonałość i okrutnego
oskarżenia kierowanego pod adresem innych ludzi, branych
zarówno generalnie jak i konkretnie.
Faryzeuszów
ukazuje nam Ewangelia nie tylko w przypowieści. Widzimy ich
rzeczywistych, jak otaczają Chrystusa, towarzyszą Mu w Jego
wędrówkach, pilnie wsłuchują się w Jego słowa. Rzadko jednak
dostrzec w nich można pragnienie poszukiwania prawdy. Kieruje nimi
wyłącznie nienawiść i przewrotna chęć przychwycenia na czymś
Mistrza z Nazaretu, by Go poniżyć, ośmieszyć czy też oskarżyć.
Chrystus zna dobrze tę ich przewrotność i nieraz ją ujawnia. Nie
odtrąca ich jednak. Odpowiada na stawiane Mu pytania, nawet
podchwytliwe. Nawołuje ich, niekiedy w dramatycznych i ostro
formułowanych zwrotach, do zmiany postawy duchowej, do zerwania
z zakłamaniem i pychą.
By
odmalować z pełną wyrazistością, czym był faryzeizm, trzeba
zestawić z sobą różne wypowiedzi Jezusa o faryzeuszach; te w
rodzaju „groby pobielane” czy „rodzaj jaszczurczy”.
Należałoby również zebrać ostrzeżenia przed modelem ich
postępowania, przed tym „kwasem faryzejskim”, te kierowane pod
ich adresem „biada”. Do tego trzeba by dodać liczne dane
ujawnione w odnoszeniu się faryzeuszów do Chrystusa. W całym
tym bogactwie opisów nie straciłaby jednak na znaczeniu
przypowieść Chrystusa o faryzeuszu w świątyni i to bardzo
charakterystyczne zdanie z modlitwą faryzeusza: „Boże, dziękuję
Ci, że nie, jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści,
cudzołożnicy, albo jak i ten celnik”.
Ostrzeżenie
Chrystusa przed faryzeuszem ma wymiary powszechne i odniesienie
ponadczasowe. Jest skierowane do chrześcijan wszystkich czasów.
Chociaż bowiem nazwa tej deformacji myśli i serca wywodzi się od
grupy ludzi działającej w Palestynie w czasach Chrystusa, jednak
to, co nazwa wyraża, nie dotyczy tylko tych ludzi. Faryzeusze żyli
przed Chrystusem. Nie brakuje ich także w świecie współczesnym,
również wśród chrześcijan, mimo żarliwych napomnień naszego
Mistrza. Faryzeizm jest nieśmiertelny, jak nieśmiertelna jest
głupota, pycha, formalistyka religijna i nieżyczliwość do ludzi -
składniki faryzejskiej postawy ducha.
3.
Zadowolenie z
siebie.
Przynajmniej niektóre składniki faryzeizmu potrafimy odkryć w
sobie. Kto z nas bowiem nie uważa się w głębi duszy za
sprawiedliwego, nie ma wysokiego mniemania o sobie i nie jest gotów
stawiać się wyżej od innych, zwłaszcza tych, których grzechy są
publicznie znane?
Jakże
trudno nam dojrzeć swe winy. A jeśli nawet było coś złego, tak
łatwo potrafimy to usprawiedliwić, a jeszcze łatwiej - zrzucić na
innych. Jest to widoczne w gniewach i sporach, które tak często
wybuchają wśród nas. Ich źródło jesteśmy skłonni widzieć
tylko w innych, nigdy w sobie. Popatrzmy dla przykładu życie
małżeńskie. Czy nie zawsze jest tak, że obwinia się tylko
drugą stronę, a nie siebie, za nieporozumienia, rozdźwięki,
osłabienie, wreszcie zerwanie więzi miłości? Kto ze
współmałżonków potrafi uznać w sobie źródło i obwinie
siebie, swą niewierność, zły charakter, egoizm - gdy
dochodzi do rozwodu - za rozbicie małżeństwa, złamanie życia
drugiej strony, przyszłą tragedię dzieci?
Prośmy
Boga, który przenika do głębi nasze dusze, o światło wewnętrzne
i prostotę serca, abyśmy poznali prawdę o sobie. I prośmy, aby
był miłosierny dla nas, gdy uznamy się za grzesznych. Może ułatwi
nam to modlitwa poety:
Ty
znasz mnie lepiej, Panie, niż ja siebie
-
Korzenie ciemne mych uczuć i myśli,
O
których myśl ma i uczucie nie wie,
Są
jasne Tobie, jak w słońcu blask liści
(...)
Jakżebym zdołał ukryć się przed Tobą,
Ja,
który tak przed sobą się ukrywam
(...)
Zamknij sprawiedliwości swej źrenice
I
otwórz
oczy mądrością litosne.
W.
Bąk
4. Prawie
każdego z nas oślepia zadowolenie z siebie. Nie potrafimy więc
dojrzeć swych wad, słabości, a nawet niektórych grzechów, to
znaczy tych, z którymi się otrzaskaliśmy. Jest to rodzaj ślepoty
moralnej. Jesteśmy dalekowidzami: widzimy, dalej, u innych, nie
widzimy blisko, w sobie. Trzeba by dopiero jakiegoś silnego światła,
by ujrzeć siebie w całej prawdzie. Światła z nieba. Łaski.
Jest
w Warszawie prywatna kolekcja cennych zbiorów muzealnych, zwłaszcza
srebra i starej porcelany. Przyjechała tam kiedyś ekipa operatorów
filmowych, by pokazać to w telewizji. Właściciele byli uprzedzeni
i przygotowali się do tej wizyty przez troskliwe posprzątanie domu.
A jednak... Gdy dom zajaśniał silnym światłem jupiterów i
stały się widoczne wszystkie jego, nawet najciemniejsze zwykle,
zakamarki, pokazały się złoża kurzu i liczne strzępy pajęczyny.
Dopiero w tym świetle można było oczyścić dom z jego zbiorami.
Jakże
mylimy się w swoim samozadowoleniu moralnym, gdy nie widzimy
swych win i słabości. Tak trudno zobaczyć siebie w całej
prawdzie. Obyśmy choć łatwo nie osądzali innych jako gorszych od
siebie. Prośmy Chrystusa w czasie tej Mszy Św., gdy przyjdzie na
nasz ołtarz i zstąpi do naszych serc, aby stał się oświeceniem
dla duszy. Abyśmy poznali się w całej prawdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz