Ukochani
Bracia i Siostry! Dziś 3 maja. Dzień bliski każdemu Polakowi. W
dzień rocznicy Konstytucji Trzeciego Maja i wspominam tych, co
śpiewali:
„Witaj
majowa jutrzenko,
Świeć
naszej polskiej krainie!
Uczcimy
ciebie piosenką,
Która
z serc naszych popłynie.
Witaj
maj, piękny maj!
U
Polaków błogi raj!” (Rajnold Suchodolski, z Powstania
Listopadowego)
Wspominam
dziś twórców Konstytucji Trzeciego Maja: Ignacego i Stanisława
Kostków
Potockich, Adama Czartoryskiego, Hugona Kołłątaja oraz Stanisława
Małachowskiego (marszałka Sejmu Czteroletniego, otwarcie oddanego
dziełu reformy – jego zwłoki spoczywają w dolnym kościele Św.
Krzyża).
Patrzę i wiem, jak droga im była Polska, o którą walczyli i którą
zawierzyli Bogu.
I
chociaż trwamy w atmosferze Wielkanocy, to jednak zostajemy w
atmosferze święta Królowej Polski. I może się wydawać dziwne,
dlaczego Kościół nie idzie z duchem czasu i nie zmieni tego
tytułu? Dzisiaj, kiedy z powierzchni ziemi znikają trony, korony i
królewskie tytuły? Pytamy – bo nie chcemy być zacofani, nie
chcemy mieć cesarzy, tarów, królów, tyranów. Nie chcemy
płacić podatków na królewskie dwory, stroje i zabawy. Tak myślimy
i pytamy: dlaczego Królowa w Kościele? Bo najpierw Maryja nie jest
taką królową, o jakich czytamy w historii różnych narodów. –
Nie jest Marią Antoniną – królową Francji. Pustoszyła ona kasę
królewską, wydając ogromne sumy na suknie, z których każdą
przywdziewała tylko jeden raz. Nie jest królową perską,
noszącą na głowie brylantową koronę, ważącą kilka kilogramów.
– Nie jest królową Egiptu, co jak Kloepatra chciała swoją
pięknością zniszczyć cesarstwo rzymskie. – Nie jest królową,
co swoich rywali skazuje na więzienie i śmierć. – Nie jest
królową z bajek, z podręczników historii, z życiorysów
sławnych kobiet. – Nie jest królową, po której zostają
tylko wspomnienia, pamiątki, obrazy, muzea. – Nie jest królową
letniego czy zimowego sezonu. – Nie jest tanią pseudo-królową
młodzieżowych festiwali. Maryja nie ma nic wspólnego z takim
pojęciem i z takim wyobrażeniem królowej.
Maryja
jest Matką Boga-Człowieka, Matką Króla królów. Ona razem z
Chrystusem prowadzi Lud Boży do wiecznego królestwa. Ona żyje i
króluje. Ona jedyna, po Bogu, jest najbliżej nas, aby nam
pomagać, aby nas podnosić, pocieszać, prowadzić. Ona jedyna
jest naszą tęsknotą, marzeniem, ideałem i przewodniczką. I
dlatego nazywamy Ją – Królową. Dlatego modlimy się „Witaj
Królowo, Matko Litości”. W Litanii – wołamy: „Królowo
bez zmazy pierworodnej poczęta", „Królowo Wniebowzięta",
„Królowo Różańca Św.”, „Królowo pokoju”...
Ale
jest nadto jeden tytuł bardzo bliski nam Polakom – Maryja jest
Królową Polski. Jest rzeczą znamienną, że pierwszy Kościół
polski w Gnieźnie – poświęcony był Maryi Wniebowziętej;
że pierwsze kazanie w języku polskim głosiło cześć Matki
Najświętszej; że pierwsza polska pieśń bojowa – to była
Bogurodzica. Może to był polski instynkt narodowy, a może instynkt
religijny, który w wyjątkowo twardych warunkach narodowego
dzieciństwa szukał serca czułego i tkliwego. Może to wreszcie
było świadome poszukiwanie macierzyńskiej opieki, skierowane do
najpotężniejszej Matki i Pośredniczki. Do Niej uciekaliśmy
się; do jednej i tej samej Bogurodzicy w koronie i bez korony, w
gonitwie i bitwie, w radzie i biesiadzie, nad łóżkiem
rodzinnym i nad ladą sklepową.
I
cały polski kult maryjny to nie jest tylko sentymentalizm. Jeżeli
trzy tysiące Polaków z Imieniem „Maryja” na ustach rozbija
szesnaście tysięcy Szwedów pod Kircholmem – to nie jest
sentymentalizm. Jeżeli pod Racławicami polskie chłopstwo pod
sztandarem Matki Boskiej Częstochowskiej kosami zwycięża armaty –
to nie jest tani sentymentalizm. Jeżeli w Częstochowie stu kilkudziesięciu ludzi przetrzymuje pięciotygodniowe oblężenie
dziewięciotysięcznej regularnej armii szwedzkiej – to nie jest
sentymentalizm. Pola Grunwaldu i Racławic, mury Częstochowy i
Wiednia niech świadczą, czy to był tylko tani sentymentalizm. To
są fakty nieliczne spośród wielu innych, które świadczą,
że zwycięska wiara była po jednej stronie – a silna i
zwycięska opieka – po drugiej. Jakież to szczęście, że
władczynią polskiego serca stała się Matka, Królowa nieba i
ziemi. Wszystkie najszlachetniejsze porywy serca polskiego: idealizm,
patriotyzm, serdeczność, uczynność, gościnność, odwaga,
wiara, nieugiętość – właśnie w kulcie Matki Najświętszej
znalazły swój najpiękniejszy wyraz. I dlatego najbardziej
polski poeta musiał swoje dzieło – epopeję narodową rozpocząć
od wezwania „Panny Świętej, co Jasnej broni Częstochowy”. Mógł
też Henryk Sienkiewicz włożyć w usta ks. A. Kordeckiego słowa:
„Wszystkie cnoty – być może zginęły już w narodzie naszym,
pozostała jedna cnota, pozostało nabożeństwo do Matki
Najświętszej i na tej cnocie, na tym nabożeństwie tak jak na
fundamencie odbudujemy resztę cnót w wolnej i szczęśliwej
Ojczyźnie naszej”.
I
kiedy Episkopat Polski na czele z Księdzem Prymasem odnawia
Śluby Jasnogórskie, to nie robi nic nowego. Potwierdza historię,
potwierdza tradycję, potwierdza potrzebę ludzkiego serca,
potwierdza to, o czym wie cały świat, że chcemy, aby te skrzydła
orła wielkiego nadal spoczywały w rękach Matki Najświętszej. I
żeby Pani serc naszych nadal pozostała pośród nas. Nie tylko na
medalikach i szkaplerzach – ale w sercach naszych, w
postępowaniu naszym, w czynach naszych, w życiu naszym.
Drodzy
czciciele Maryi! Z tego zaszczytnego tytułu Królowej Polski, płyną
zobowiązania: – Królowę trzeba szanować i czcić. Nie wolno Jej
przynosić wstydu. Trzeba żyć jak przystało na dziecko Królowej
Polski. Wszelkie poniżanie godności ludzkiej – to bolesny miecz
wbijany w serce Matki – Królowej. – Królowej trzeba słuchać;
trzeba Jej być posłusznym. A Ona wydała tylko jedno polecenie
w czasie swego ziemskiego życia: „Cokolwiek wam Syn mój
każe, to czyńcie” (J 2,5). A Jej Syn, Jezus Chrystus po
tysiąckroć razy woła z kart Ewangelii: „Miłujcie się
wzajemnie, bądźcie dla siebie braćmi”. Kto tego nie
spełnia, nie jest godzien nazywać się dzieckiem Królowej
Polski, bo nie jest Jej posłuszny. Tam gdzie panuje nienawiść
w domu – w sąsiedztwie, tam nie ma miejsca na obecność Królowej
Polski. Tam, gdzie w sercu panuje obłuda, krętactwo,
donosicielstwo, oszczerstwo i obmowa, wszelki egoizm – tam choćby
ręce ściskały różaniec, choćby usta wołały: Zdrowaś
Maryjo – panuje zło i nie ma miejsca dla Królowej Polski.
W
najpiękniejszym miesiącu – maju, śpiewem Litanii i Pod Twoją
obronę wyrażamy Jej szczególną wdzięczność za cudowną opiekę
w ciągu ostatnich stuleci tragicznie trudnych dla naszego narodu. W
Jej kulcie umacniała się świadomość naszej narodowej
tożsamości i gotowość do największych ofiar w obronie
ojczyzny. Ona, jako Królowa Polski, chroniła w naszym narodzie
wiarę i ducha narodowego, mimo wszelkich niebezpieczeństw i
przeciwności, a nawet klęsk i upadków. Naszym nabożeństwem i
modlitwą oraz pracą nad sobą okazujemy Jej swoją wierność.
Potrzebowaliśmy
Maryi, aby Kościół był zawsze wierny Bogu, krzyżowi i Ewangelii.
Potrzebowaliśmy, aby mimo naszych wad i grzechów osobistych i
społecznych, można było zmartwychwstać i odbudować kraj.
Potrzebowaliśmy i potrzebujemy Maryi – Matki Królowej, jako
Nieustającej Pomocy ku obronie w walce ze złem i grzechem. Jak
kiedyś, tak i dzisiaj potrzebujemy Maryi, Matki-Królowej na drugie
tysiąclecie. I dlatego dziękujemy Bogu, dziękujemy
Kościołowi, że mamy Matkę-Królowę. Nie pytamy już,
dlaczego Królowa, ale wołamy: „Królowo nieba, wesel się,
Alleluja!” Jesteśmy przy Tobie na zawsze. Pamiętamy, żeś
nam Matką i Królową ukochaną. Czuwamy i czuwać będziemy, aby
ojczyzna nasza, aby nasze rodziny, aby nasze szpitale i
sanatoria, aby wszędzie nasze serca były Twoim królestwem. Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz