Jezus
żyjący, wskrzeszony przez Boga po śmierci krzyżowej, Jezus
zmartwychwstały jest ze swoimi uczniami, jest obecny w ich codziennym
życiu: takie jest orędzie odczytanej przed chwilą Ewangelii.
O
wydarzeniu, jakim było trzecie ukazanie się uczniom Chrystusa
Zmartwychwstałego, pisał Ewangelista kilkadziesiąt lat po śmierci i
zmartwychwstaniu Chrystusa, do ludzi, którzy, tak jak my, nie zetknęli
się bezpośrednio z Jezusem ani przed Jego śmiercią ani po Jego
zmartwychwstaniu. Pisał do ludzi, którzy, tak jak my, wierzyli w
zmartwychwstanie Chrystusa. Wierzyli w Jego słowa: „Jestem z wami przez
wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28. 20), ale, podobnie jak
my, nie zawsze rozpoznawali Chrystusa, z trudem odkrywali Jego żywą,
prawdziwą obecność w swym codziennym życiu.
Jak
słyszeliśmy, także apostołowie, świadkowie życia, śmierci i
zmartwychwstania Chrystusa, nie rozpoznali Go od razu, gdy przyszedł do
nich po raz trzeci - widzialnie i doświadczalnie. Po dwukrotnym
spotkaniu ze Zmartwychwstałym w Jerozolimie: w dniu powstania z grobu i w
tydzień później, gdy Tomasz był obecny, powrócili do swej ojczystej
Galilei sami. Tak im się wydawało, bez Chrystusa. Powrócili do swych
zajęć, do swej pracy, którą kiedyś porzucili, gdy poszli za Jezusem,
wezwani przez Niego. Teraz znów szli łowić ryby. byli bowiem rybakami i
(jak się to zdarza w tego rodzaju pracy) tym razem nic nie ułowili.
Zmartwychwstanie Chrystusa niczego nie zmieniło w zwykłym trybie ich
życia. Żadnych ułatwień, nadal ciężki trud, nawet bezowocny. Świadkowie
Zmartwychwstania żyli i pracowali jak inni ludzie, nie wiedząc, jak się
dalej potoczy ich życie. Wierzyli tylko w zapowiedź Chrystusa, że się
im ukaże w Galilei. Oczekiwali spełnienia tej obietnicy, żyjąc i
pracując jak inni, którzy wiary nie mieli.
I
właśnie w czasie ich zawodowej pracy, pracy na chleb powszedni,
mozolnej i do tego bezowocnej, ukazuje się im zmartwychwstały Jezus.
Sprawia,
że ich dotychczasowy, bezowocny wysiłek zostaje ukoronowany
niespodziewanym, nieprawdopodobnie wielkim połowem. Czy to był
przypadek, że właśnie wtedy to się stało? Czy Bóg działa na zasadzie
przypadku?
Apostołowie,
może nie od razu, ale po Zesłaniu Ducha Świętego napewno zrozumieli to
trzecie ukazanie się im Zmartwychwstałego Pana w zwykłym powszednim
dniu. Gdy Piotr i Jan po uzdrowieniu człowieka pozbawionego władzy w
nogach zostaną postawieni przed sądem i zapytani: „Czyją mocą, albo w
czyim imieniu uczyniliście to?". Piotr odpowie: „W imię Jezusa Chrystusa
Nazarejczyka, którego wy ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z
martwych, przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy" (Dz 4,
7.10). Piotr już wtedy wiedział, że przez niego, Piotra, działał
uzdrawiająco zmartwychwstały Chrystus, obecny w swoim Kościele
codziennie, aż do skończenia świata. Wiara w obecność i działanie
Chrystusa Zmartwychwstałego pośród swoich uczniów kazała napisać w
Liście św. Jakuba: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów
Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A
modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie"
(5, 14—15). „Pan" - to znaczy zmartwychwstały Chrystus, Jezus, który do
dziś działa swą mocą w sakramencie namaszczenia chorych, przez
pośrednictwo swoich sług - kapłanów.
To
właśnie pierwsi uczniowie Chrystusa, którzy doświadczyli prawdziwości
Jego zmartwychwstania i spotykali się z całkowicie przemienionym lecz
tym samym Jezusem, którego znali przed śmiercią Jego, przekazali nam
wiarę w Jego obecność trwającą w Kościele. W sakramentach, w
Eucharystii, w głoszonym Słowie Bożym. Ci uczniowie, którzy poznali,
odkryli Jego obecność przy łamaniu chleba w Emaus: ci, co nad Morzem
Tyberiadzkim, po cudownym połowie ryb, brali z Jego rąk chleb i rybę. a
nie odważyli się zadać Mu pytania: „Kto Ty jesteś?", bo wiedzieli, że to
jest Pan, oni to nauczyli nas odkrywać obecność Chrystusa pod znakami
sakramentów. Przekazali nam wiarę w to, że gdy podczas chrztu obmywa się
człowieka, to chrzci go, dając mu udział w swym życiu, zmartwychwstały
Chrystus. Apostołowie przekazali nam wiarę w to, że gdy wypowiada się
nad chlebem Jego słowa: „To jest ciało moje" - działa Zmartwychwstały
Jezus, przemieniając mocą Ducha Świętego chleb w swoje Ciało. Od nich
też czerpiemy wiarę, że gdy ochrzczeni, a więc należący do Ciała
Chrystusa, mężczyzna i kobieta zawierają z sobą przymierze małżeńskie na
całe życie, wtedy też Zmartwychwstały Chrystus czyni z nich świętą i
nierozerwalną jedność: „Tajemnica to jest wielka, a ja mówię: w
odniesieniu do Chrystusa i Kościoła" - mówi o małżeństwie
chrześcijańskim św. Paweł w Liście do Efezjan (5, 32).
Pierwszym,
kto przy trzecim ukazaniu się Chrystusa po zmartwychwstaniu zauważył
Jego obecność, rozpoznał Jezusa w nieznajomym człowieku stojącym na
brzegu jeziora, był uczeń, którego Jezus miłował. A więc uczeń.
który
w jakiś szczególny sposób wierzył w miłość Jezusa ku sobie. Był to ten
sam uczeń, który stał pod krzyżem umierającego Zbawiciela i otrzyma!
Matkę Jezusa za swoją matkę. I ten sam, co pierwszy uwierzył w
zmartwychwstanie nie widząc jeszcze Jezusa żyjącego po śmierci, lecz
tylko pusty grób.
Wiara
w to, że Jezus go miłował i miłuje, otwierała temu uczniowi oczy.
udzielała mu szczególnej zdolności rozpoznawania Zmartwychwstałego
Jezusa w znakach Jego działania, uwrażliwiała na obecność Chrystusa: ta
wiara w miłość Chrystusa uzdolniła go do wyjątkowo głębokiego rozumienia
tajemnicy Chrystusa o czym świadczy czwarta Ewangelia i Księga
Apokalipsy.
Dlaczego
o tym wspominamy? Bo Eucharystia, Msza święta, w której uczestniczymy
teraz w tej świątyni - ilekroć jest sprawowana, jest wypełniona
obecnością Chrystusa Zmartwychwstałego, żyjącego Pana. To On mówi do
nas, gdy czyta się Pismo święte; Jego uwielbione, zmartwychwstałe Ciało i
Krew są pod postaciami chleba i wina. i On nas napełnia swoją
obecnością, gdy Go przyjmujemy w Komunii świętej: ..Kto spożywa moje
ciało i krew moją pije, trwa we mnie, a ja w nim" (J 6,56).Czy
to, że nieraz z takim trudem odkrywamy Jego obecność, obecność
Zmartwychwstałego Pana we Mszy świętej, a może nawet powracamy stąd do
domów nieświadomi, że byliśmy bardzo blisko Niego, że On do nas mówił,
nie ma źródła w tym, że nie uważamy się za uczniów, których Jezus
miłuje? Czy niewrażliwość na Jego obecność we wspólnocie Kościoła nie
wypływa z niedostatku wiary w Jego miłość do mnie.
A
przecież - Ukochani Bracia i Siostry - Chrystus umarł za nas,
zmartwychwstał dla nas i został z nami przez wszystkie dni, gdyż do
końca nas umiłował. Każdy z nas ma prawo nazywać się uczniem, którego
Jezus miłował. I jeśli w to uwierzymy, jeśli z tą wiarą wchodzić
będziemy na sprawowanie Eucharystii zawsze dostrzeżemy obecnego tam
Chrystusa Zmartwychwstałego, podobnie jak ów uczeń z Ewangelii
dzisiejszej, którego Jezus miłował, odkrył Jego obecność nad Morzem
Tyberiadzkim. AMEN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz