stycznia 13, 2024

2. Niedziela Zwykła (B) – Powołanie

Oto Baranek Boży!” - powiedział o Jezusie Jan Chrzciciel. Rozpoznał bowiem w Jezusie mającego cierpieć Mesjasza, którego zapowiadał prorok Izajasz. „Dręczono Go - prorokował Izajasz - lecz sam dał się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek prowadzony na zabicie, jak niema owca wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich” (Iz 53,7).
To wiele daje do myślenia, że Syn Boży Jezus Chrystus, który jest Bogiem wszechmocnym, został nazwany Barankiem i rzeczywiście zachowywał się jak Baranek. „Uczcie się ode Mnie, że jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11,29) - powiedział kiedyś sam o Sobie. W postawie łagodnego Baranka Jezus przeszedł zwłaszcza swoją mękę i śmierć na krzyżu. I to nie było tak, że na czas swojej męki Syn Boży zawiesił swoją Boską wszechmoc. Przecież właśnie wtedy, kiedy dał się zabić niby Baranek, Jezus wykonał największy czyn swojej potęgi: On wtedy świat odkupił! Wrogowie szydzili sobie z Niego: „Zstąp z krzyża, a uwierzymy w Ciebie”, (Mt 27,42). A On właśnie wtedy ogarnął potęgą swojej miłości nas wszystkich, również tych, którzy sobie z Niego szydzili.
Jezus powiedział kiedyś: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9). Uważnie wpatrujemy się w Jezusa jako w Baranka Bożego, a zrozumiemy nieco tajemnicę Bożej wszechmocy. Wyjaśni nam się trochę, dlaczego wszechmoc Boża jest tak dyskretna i tak pokorna. Bo wszechmoc Boża to przede wszystkim potęga Jego miłości. Bóg po prostu nas kocha, a jeśli my tę Jego miłość przyjmujemy, ogarnia nas światło i pokój i chęć czynienia dobra i moc w znoszeniu cierpień i życzliwość wobec bliźnich i radosne oczekiwanie życia wiecznego.
Są takie rodziny, w którym gołym okiem widać, że miłość Boża w nich kwitnie - i chciałoby się o nich powiedzieć, iż żyją sobie jakby w przedsionku nieba. Otóż gdybyśmy my wszyscy otworzyli się więcej na miłość Bożą, to cała nasza ziemia zmieniłaby się jakby w przedsionek nieba. Jeśli jest wśród nas tak wiele cierpień i niezadowolenia i krzywdy i samotności i bezsensu, to nie dlatego, że Bóg nas za mało kocha albo że nie jest wszechmocny - ale dlatego, że wolimy żyć raczej w naszych ciemnościach niż w świetle Bożym i zamiast przemieniać naszą ziemię w przedsionek nieba, my potrafimy zrobić z niej przedsionek piekła, gdzie panuje egoizm, powszechna nieufność i wzajemna wrogość.
Zwracam się teraz wszystkich tych, którzy mają jakieś swoje cierpienia, kłopoty i niemożności. Bracia i Siostry! Wzmocnijmy w sobie wiarę w Baranka Bożego, który jest pokornym, ale i wszechmocnym Synem Bożym. Kto stoi blisko tego Baranka, jest bezpieczny i nie zginie. Przed tym Barankiem nawet ryczący lew ucieka w panice - mówię, rzecz jasna, o tym lwie ryczącym, przed którym ostrzega Apostoł Piotr, że „krąży, szukając, kogo pożreć” (1P 5,8).
Wspomniałem już, że Baranek ten okazuje swoją potęgę w sposób pokorny. Nie zstąpił z krzyża, nawet kiedy Go do tego prowokowano; dał się zamordować, ale nawet na chwilę nie przestał kochać wszystkich bez wyjątku, a trzeciego dnia zmartwychwstał.
Również w nasze cierpienia i ciemności Jezus Baranek nie będzie wkraczał w ten sposób, jak my byśmy sobie tego życzyli. Raczej wsłuchajmy się w Jego wolę i starajmy się rozpoznać, w jaki sposób On chce nam pomóc. Bo jeśli więcej otworzymy siebie i swoje cierpienia na Jego świętą obecność, nieraz okaże się, że nawet fizyczna strona naszych cierpień ulegnie wówczas zmniejszeniu.
Dzisiejsza Ewangelia w bardzo prostych słowach przedstawia dwa wzorce przyjścia ludzkiego do Baranka Bożego. Kiedy dwaj uczniowie Jana Chrzciciela, (przyszli apostołowie Jan i Andrzej), usłyszeli, że Jezus jest Barankiem Bożym, poszli za Nim. Przy pierwszej nadarzającej się okazji pytają Go: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”
Otóż Jezus nie traktuje ich jako wysoką umawiającą się stronę. Kto chce być z Jezusem, musi Mu zawierzyć samego siebie. Nie możemy Jezusowi stawiać naszych warunków. Jeśli chcę iść za Jezusem, powinienem w całości i z radosnym sercem przyjąć Jego naukę, wypełniać Jego przykazania, zaakceptować to wszystko, co w moim losie nie zależy ode mnie.
Jezus nie odpowiedział Janowi i Andrzejowi na ich pytanie, gdzie mieszka. Kiedy poszli za Nim, przekonali się, że Jezus jest tak ubogi, iż w ogóle nie ma własnego mieszkania. „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8,20). Ale Jan i Andrzej przekonali się również, że Baranek Boży jest wystarczająco potężny, żeby nas doprowadzić do domu Ojca, bo „w domu Jego Ojca jest mieszkań wiele” (J 14,2). Żeby jednak to poznać, musieli najpierw pójść za Jezusem bez stawiania Mu żadnych warunków.
Przypatrzmy się drugiemu spotkaniu człowieka z Barankiem Bożym. Zafascynowany Jezusem Andrzej dzieli się ze swoim bratem Szymonem nowiną: „Znaleźliśmy Mesjasza” - i przyprowadza go do Jezusa. Szymon przychodzi do Jezusa po raz pierwszy w życiu, a Jezus wita go słowami: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz się nazywał Piotr”. Jezus jest Synem Bożym i nie musiał Szymona poznawać ani mu się przypatrywać.
On wie wszystko o człowieku, zna całe jego wnętrze, zanim człowiek zacznie Go szukać.
Szymon dopiero po raz pierwszy przychodzi do Jezusa. Jeszcze nie wie, że Jezus wybrał go, aby był pierwszym apostołem w Jego Kościele, ale Jezus już to wie: „Ty jesteś Szymon, ale ty będziesz Piotrem, czyli Skałą”. Potem, pod Cezareą Filipowa, Jezus powie mu więcej: „Ty jesteś Skałą i na tej Skale zbuduję mój Kościół i bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego” (Mt 16,18n).
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus powie Piotrowi jeszcze więcej: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21,18). Powołaniem Piotra była bowiem śmierć męczeńska.
Bracia i Siostry! Powołanie młodego Samuela oraz powołanie apostołów każą nam przypatrzeć się naszemu własnemu powołaniu. Różnorodne są ludzkie powołania. Jednego Bóg powołuje do kierowania Kościołem, innego do wychowania gromadki dzieci, a jeszcze inny jest powołany do tego, żeby dzielnie i po Bożemu trwał w swoim życiu samotnym. Ktoś obdarzony szczególnym talentem do działalności gospodarczej jest powołany do dawania świadectwa że wszystko, co czynimy, powinniśmy czynić na chwałę Bożą, z pożytkiem dla ludzi i w poszanowaniu prawa moralnego. Ktoś inny zaś jest powołany przede wszystkim do tego, żeby otaczać troskliwą miłością swoje upośledzone dziecko.
Otóż nie mierzmy znaczenia różnych powołań naszymi ludzkimi miarami. Ktoś urodzony z zespołem Downa może przejść przez swoje życie tak pięknie, że pozostawi po sobie więcej dobra niż autor poczytnych książek lub reżyser głośnych filmów.
Nie porównujmy naszych powołań, nie podejmujmy jałowych rozmyślań, dlaczego moje życiowe powołanie jest właśnie takie, a nie inne. Niech każdy stara się raczej wnikać w swoje powołanie, w takie jakie ono jest, i niech wypełnia je jak najlepiej, jak najbardziej po Bożemu.
I nie zapominajmy o tym, że Boże powołanie dotyczy nas całych, całości naszego postępowania. To właśnie dlatego Kościół przypomniał nam dzisiaj słowa Apostoła Pawła: Bracia! Strzeżcie się rozpusty! Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego? Chwalcie więc Boga w naszym ciele!
Zatem módlmy się, Bracia i Siostry, ażeby każdy z nas podszedł dzisiaj bliżej do Baranka Bożego. Zawierzmy Barankowi Bożemu samych siebie i całe nasze życie. I wsłuchajmy się z wiarą, do czego On mnie, każdego z nas, powołuje. Amen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger