„Oto
Baranek Boży!” - powiedział o Jezusie Jan Chrzciciel. Rozpoznał
bowiem w Jezusie mającego cierpieć Mesjasza, którego zapowiadał
prorok Izajasz. „Dręczono Go - prorokował Izajasz - lecz sam dał
się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek prowadzony
na zabicie, jak niema owca wobec strzygących ją, tak On nie
otworzył ust swoich” (Iz 53,7).
To
wiele daje do myślenia, że Syn Boży Jezus Chrystus, który jest
Bogiem wszechmocnym, został nazwany Barankiem i rzeczywiście
zachowywał się jak Baranek. „Uczcie się ode Mnie, że jestem
cichy i pokorny sercem” (Mt 11,29) - powiedział kiedyś sam o
Sobie. W postawie łagodnego Baranka Jezus przeszedł zwłaszcza
swoją mękę i śmierć na krzyżu. I to nie było tak, że na czas
swojej męki Syn Boży zawiesił swoją Boską wszechmoc. Przecież
właśnie wtedy, kiedy dał się zabić niby Baranek, Jezus wykonał
największy czyn swojej potęgi: On wtedy świat odkupił! Wrogowie
szydzili sobie z Niego: „Zstąp z krzyża, a uwierzymy w Ciebie”,
(Mt 27,42). A On właśnie wtedy ogarnął potęgą swojej miłości
nas wszystkich, również tych, którzy sobie z Niego szydzili.
Jezus
powiedział kiedyś: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”
(J 14,9). Uważnie wpatrujemy się w Jezusa jako w Baranka Bożego, a
zrozumiemy nieco tajemnicę Bożej wszechmocy. Wyjaśni nam się
trochę, dlaczego wszechmoc Boża jest tak dyskretna i tak pokorna.
Bo wszechmoc Boża to przede wszystkim potęga Jego miłości. Bóg
po prostu nas kocha, a jeśli my tę Jego miłość przyjmujemy,
ogarnia nas światło i pokój i chęć czynienia dobra i moc w
znoszeniu cierpień i życzliwość wobec bliźnich i radosne
oczekiwanie życia wiecznego.
Są
takie rodziny, w którym gołym okiem widać, że miłość Boża w
nich kwitnie - i chciałoby się o nich powiedzieć, iż żyją sobie
jakby w przedsionku nieba. Otóż gdybyśmy my wszyscy otworzyli się
więcej na miłość Bożą, to cała nasza ziemia zmieniłaby się
jakby w przedsionek nieba. Jeśli jest wśród nas tak wiele cierpień
i niezadowolenia i krzywdy i samotności i bezsensu, to nie dlatego,
że Bóg nas za mało kocha albo że nie jest wszechmocny - ale
dlatego, że wolimy żyć raczej w naszych ciemnościach niż w
świetle Bożym i zamiast przemieniać naszą ziemię w przedsionek
nieba, my potrafimy zrobić z niej przedsionek piekła, gdzie panuje
egoizm, powszechna nieufność i wzajemna wrogość.
Zwracam
się teraz wszystkich tych, którzy mają jakieś swoje cierpienia,
kłopoty i niemożności. Bracia i Siostry! Wzmocnijmy w sobie wiarę
w Baranka Bożego, który jest pokornym, ale i wszechmocnym Synem
Bożym. Kto stoi blisko tego Baranka, jest bezpieczny i nie zginie.
Przed tym Barankiem nawet ryczący lew ucieka w panice - mówię,
rzecz jasna, o tym lwie ryczącym, przed którym ostrzega Apostoł
Piotr, że „krąży, szukając, kogo pożreć” (1P 5,8).
Wspomniałem
już, że Baranek ten okazuje swoją potęgę w sposób pokorny. Nie
zstąpił z krzyża, nawet kiedy Go do tego prowokowano; dał się
zamordować, ale nawet na chwilę nie przestał kochać wszystkich
bez wyjątku, a trzeciego dnia zmartwychwstał.
Również
w nasze cierpienia i ciemności Jezus Baranek nie będzie wkraczał w
ten sposób, jak my byśmy sobie tego życzyli. Raczej wsłuchajmy
się w Jego wolę i starajmy się rozpoznać, w jaki sposób On chce
nam pomóc. Bo jeśli więcej otworzymy siebie i swoje cierpienia na
Jego świętą obecność, nieraz okaże się, że nawet fizyczna
strona naszych cierpień ulegnie wówczas zmniejszeniu.
Dzisiejsza
Ewangelia w bardzo prostych słowach przedstawia dwa wzorce przyjścia
ludzkiego do Baranka Bożego. Kiedy dwaj uczniowie Jana Chrzciciela,
(przyszli apostołowie Jan i Andrzej), usłyszeli, że Jezus jest
Barankiem Bożym, poszli za Nim. Przy pierwszej nadarzającej się
okazji pytają Go: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”
Otóż
Jezus nie traktuje ich jako wysoką umawiającą się stronę. Kto
chce być z Jezusem, musi Mu zawierzyć samego siebie. Nie możemy
Jezusowi stawiać naszych warunków. Jeśli chcę iść za Jezusem,
powinienem w całości i z radosnym sercem przyjąć Jego naukę,
wypełniać Jego przykazania, zaakceptować to wszystko, co w moim
losie nie zależy ode mnie.
Jezus
nie odpowiedział Janowi i Andrzejowi na ich pytanie, gdzie mieszka.
Kiedy poszli za Nim, przekonali się, że Jezus jest tak ubogi, iż w
ogóle nie ma własnego mieszkania. „Lisy mają nory i ptaki
powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by
głowę mógł oprzeć” (Mt 8,20). Ale Jan i Andrzej przekonali się
również, że Baranek Boży jest wystarczająco potężny, żeby nas
doprowadzić do domu Ojca, bo „w domu Jego Ojca jest mieszkań
wiele” (J 14,2). Żeby jednak to poznać, musieli najpierw pójść
za Jezusem bez stawiania Mu żadnych warunków.
Przypatrzmy
się drugiemu spotkaniu człowieka z Barankiem Bożym. Zafascynowany
Jezusem Andrzej dzieli się ze swoim bratem Szymonem nowiną:
„Znaleźliśmy Mesjasza” - i przyprowadza go do Jezusa. Szymon
przychodzi do Jezusa po raz pierwszy w życiu, a Jezus wita go
słowami: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz się nazywał
Piotr”. Jezus jest Synem Bożym i nie musiał Szymona poznawać ani
mu się przypatrywać.
On
wie wszystko o człowieku, zna całe jego wnętrze, zanim człowiek
zacznie Go szukać.
Szymon
dopiero po raz pierwszy przychodzi do Jezusa. Jeszcze nie wie, że
Jezus wybrał go, aby był pierwszym apostołem w Jego Kościele, ale
Jezus już to wie: „Ty jesteś Szymon, ale ty będziesz Piotrem,
czyli Skałą”. Potem, pod Cezareą Filipowa, Jezus powie mu
więcej: „Ty jesteś Skałą i na tej Skale zbuduję mój Kościół
i bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa
niebieskiego” (Mt 16,18n).
Po
swoim zmartwychwstaniu Jezus powie Piotrowi jeszcze więcej: „Gdy
byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie
chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a
inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21,18).
Powołaniem Piotra była bowiem śmierć męczeńska.
Bracia
i Siostry! Powołanie młodego Samuela oraz powołanie apostołów
każą nam przypatrzeć się naszemu własnemu powołaniu. Różnorodne
są ludzkie powołania. Jednego Bóg powołuje do kierowania
Kościołem, innego do wychowania gromadki dzieci, a jeszcze inny
jest powołany do tego, żeby dzielnie i po Bożemu trwał w swoim
życiu samotnym. Ktoś obdarzony szczególnym talentem do
działalności gospodarczej jest powołany do dawania świadectwa że
wszystko, co czynimy, powinniśmy czynić na chwałę Bożą, z
pożytkiem dla ludzi i w poszanowaniu prawa moralnego. Ktoś inny zaś
jest powołany przede wszystkim do tego, żeby otaczać troskliwą
miłością swoje upośledzone dziecko.
Otóż
nie mierzmy znaczenia różnych powołań naszymi ludzkimi miarami.
Ktoś urodzony z zespołem Downa może przejść przez swoje życie
tak pięknie, że pozostawi po sobie więcej dobra niż autor
poczytnych książek lub reżyser głośnych filmów.
Nie
porównujmy naszych powołań, nie podejmujmy jałowych rozmyślań,
dlaczego moje życiowe powołanie jest właśnie takie, a nie inne.
Niech każdy stara się raczej wnikać w swoje powołanie, w takie
jakie ono jest, i niech wypełnia je jak najlepiej, jak najbardziej
po Bożemu.
I
nie zapominajmy o tym, że Boże powołanie dotyczy nas całych,
całości naszego postępowania. To właśnie dlatego Kościół
przypomniał nam dzisiaj słowa Apostoła Pawła: Bracia! Strzeżcie
się rozpusty! Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem
Ducha Świętego? Chwalcie więc Boga w naszym ciele!
Zatem
módlmy się, Bracia i Siostry, ażeby każdy z nas podszedł dzisiaj
bliżej do Baranka Bożego. Zawierzmy Barankowi Bożemu samych siebie
i całe nasze życie. I wsłuchajmy się z wiarą, do czego On mnie,
każdego z nas, powołuje. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz