sierpnia 23, 2021

Homilia na Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej – Królowo ratuj

Przed kilkunastu laty mogliśmy przeczytać w prasie o pewnym epizodzie: do apartamentów królowej Anglii wbiegł nieznany człowiek. Chciał koniecznie rozmawiać z królową.
Ponieważ nie był umówiony i nie miał zgody na wejście do pałacowych pomieszczeń, został zatrzymany przez ochronę. Przypadek sprawił, że królowa znalazła się w pobliżu. Gdy go wyprowadzano zaczął głośno wołać: „królowo ratuj, królowo ratuj…” Królowa usłyszała jego błagalne wołanie i zainteresowała się nim. Jak się okazało, według jego wersji, został bardzo skrzywdzony i niesprawiedliwie potraktowany przez państwowe urzędy. Postanowił zatem szukać pomocy i ratunku na własną rękę, w taki właśnie desperacki sposób.
Przytaczam ten przykład, ponieważ w podobny sposób zachowuje się wielu z nas: gdy jest nam ciężko, gdy nie radzimy sobie z problemami, gdy zawodzi medycyna, gdy po ludzku patrząc, nikt nam nie może już pomóc. Wtedy przypominamy sobie, że jest zakątek na tej ziemi, gdzie powracać każdy chce, aby powierzać swoje troski Matce Bożej Częstochowskiej z zaufaniem, szczerością, ufnością i wielką wiarą.
Tak czynili ludzie prości i uczeni, królowie, hetmani, generałowie, przywódcy narodu, prezydenci. To zaufanie do Maryi możemy tez odnaleźć w utworach poetów:
Mickiewicza:
Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy…
Słowackiego:
Wejdź w nasze serca i duszy potrzeby…
spraw cud nad nami.
Krasińskiego:
Niegdyś Cię, Mario, w świętej Częstochowie
O lud swój polscy błagali królowie…
To zaufanie do Matki Boskiej Częstochowskiej wynikało nie tylko z wielkiej Maryjnej pobożności, ale i z doświadczenia, że Ona pomoże, zaradzi, ocali, uratuje.
Tego zaufania do Maryi uczyli wielcy święci mężowie: św. Benedykt z Nursji, św. Dominik, dając nam niejako różaniec do ręki, czy też święty Bernard, który zostawił takie oto przesłanie:
Jeśli gniew lub zawiść poruszy cię – spojrzyj na Maryję.
Jeśli ciężar win twoich przygniata cię – pomyśl o Maryi.
W niebezpieczeństwach, trudnościach, w wątpliwościach – myśl o Maryi, wzywaj Jej imienia.
Niech Ona nie schodzi z myśli, z ust i serca twego…
Idąc za Nią, nie zbłądzisz…
Prosząc Ją, nie będziesz zawstydzony.
O niej myśląc, nie zejdziesz na manowce.
Jej się trzymając, nie upadniesz.
Pod Jej opieką strachu nie doznasz.
Idąc za Nią, nie zmęczysz się.
Za Jej wstawiennictwem dojdziesz do celu…
Myślę, że wszyscy, jak tu jesteśmy, mamy osobiste doświadczenia opieki i miłości Matki Bożej.
Chciałbym, abyśmy w ten szczególny dzień przenieśli się oczami wyobraźni przed Jej Jasnogórski wizerunek, do kaplicy Matki Bożej i zwrócili uwagę na dwa znaki, jakie przed tym wizerunkiem pozostawił wielki czciciel Maryi, Jan Paweł II. Abyśmy na te znaki spojrzeli i właściwie odczytali ich znaczenie – dla nas, ludzi dwudziestego pierwszego wieku.
Pierwszym jest pas papieski przestrzelony w czasie zamachu, w dniu 13 maja 1981 i poplamiony krwią papieża. Ofiarowany Matce Bożej 19 maja 1983r.
Znak ten można właściwie odczytać patrząc na życie tego świętego papieża. Od rozpoczęcia pontyfikatu tylko dwa i pół roku cieszył się dobrym zdrowiem. Po zamachu już nigdy nie powrócił do pełni sił i zdrowia. Jego życie było odtąd „życiem pomimo”, pomimo krzyża i cierpienia. Jednak, jak jesteśmy przekonani, było to życie człowieka świętego i zapewne był to jeden z najwspanialszych pontyfikatów w historii papiestwa.
W tym dniu, stojąc przed Matką Bożą, widzimy ten znak i uświadamiamy sobie, że i nasze życie również jest życiem pomimo czegoś: pomimo niepowodzeń, choroby, cierpienia, trudności, niezrozumienia. Cała filozofia polega na tym, aby umieć żyć z krzyżem codzienności, nie załamywać się, nie narzekać, zadręczając siebie i innych.
Okazuje się, że ci, którzy zaakceptowali krzyż, w jakiś sposób wpisany w ich życie, potrafili dokonać rzeczy niezwykłych.
Przykładem może być sługa boży Kardynał Stefan Wyszyński. W 1924 roku wyświęcony został na kapłana. Święcenia przyjął sam. Był tak chory, że marzył, aby odprawić chociaż jedną Mszę św.
Mszę św. odprawił w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej. Dał się wkrótce potem poznać jako człowiek niezwykle silnej woli – mimo choroby pracował dla Boga i Kościoła jak potrafił najlepiej. Zdobył stopień doktora, został profesorem Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku. Całą resztę jego działalności można podsumować jednym wyrażeniem – „Prymas Tysiąclecia”.
Inną dobrze nam znaną postacią z mass mediów jest nastolatek Jaś Mela – porażony prądem traci rękę i nogę. Jednak przy odpowiednim wsparciu i motywacji, z polarnikiem Markiem Kamieńskim, potrafił zdobyć oba bieguny. Osiągnął to wszystko pomimo strasznego krzyża kalectwa i niepełnosprawności.
Po jednej z jego wypraw mogliśmy przeczytać w prasie:
To takie światełko w ciemności dla wszystkich chorych,
to dowód na to, że można z każdego miejsca na ziemi odnieść sukces. Jaś Mela to wspaniały człowiek, który swoją postawą motywuje ludzi do walki z chorobą czy też innymi przeciwnościami.
Można jeszcze wspomnieć o amerykańskim sportowcu, kolarzu Lance Amstrongu, u którego w 1997 r wykryto chorobę nowotworową. Przeszedł dwie operacje i cztery cykle chemioterapii. Gdy po tym postanowił wrócić do sportu, wszyscy krytykowali jego postanowienie. On jednak znalazł motywację i siedmiokrotnie wygrał Tour de France, jeden z najtrudniejszych wyścigów kolarskich świata.
Wspominam te osoby, abyśmy nie narzekali, nie zawodzili: „jakie to straszne życie, jakie trudne czasy, co to z nami będzie”. Taka postawa prowadzi do przegranej na starcie.
Patrząc na papieski przestrzelony pas, musimy powiedzieć za Norwidem:
Nie wolno kłaniać się okolicznościom…
Nie wolno stylu nastrajać ulicznie
I Ewangelii brać przez rękawiczkę.
Więc z nadzieją patrzmy w przyszłość. Chociaż z krzyżem idziemy przez nasze życie, możemy dokonać wielkich rzeczy
i zdobyć to, co najważniejsze – osobistą świętość.
Drugim znakiem jest papieska złota róża wdzięczności, ofiarowana Matce Bożej przez Jana Pawła II w 1989 r.
Właściwie są tam dwie złote róże, drugą umieścił tam papież Benedykt XVI. Ten znak jest dla nas wezwaniem do okazywania wdzięczności Bogu i ludziom.
Już Seneka powiedział:
Okazywanie wdzięczności jest miarą naszego człowieczeństwa. Na tyle jesteśmy ludźmi, na ile umiemy okazywać wdzięczność.
Życie nie jest nigdy takie, jakim chcielibyśmy je mieć. Są wzloty i upadki, a także krzyże do poniesienia. Bądźmy wdzięczni za to, co mamy. Za:
  • wiarę,
  • dobre zdrowie,
  • pomagającego współmałżonka,
  • pracę,
  • posłuszne i zdrowe dzieci,
  • pilnych pracowników,
  • powodzenie finansowe,
  • lojalnych przyjaciół,
  • a nawet za wygrywające drużyny sportowe.

Kiedy jesteś wdzięczny to tak, jakbyś trzymał zapaloną świecę, a inni mogą odpalać swoje świece od twojej. Świece wdzięczności. Kończy się wtedy narzekanie na powszechną niewdzięczność.
To nie my „wymyśliliśmy” ten świat, to nie nasza zasługa,
że jesteśmy. Naszą „zasługą” może być wdzięczność kierowana w stronę Stwórcy i ludzi, naszych braci.
Do wdzięczności Bogu zachęca Pismo Św.
Dobrze jest dziękować Panu i opiewać imię Twe, o Najwyższy, Obwieszczać z rana łaskę twoją, a w nocy wierność twoją
Ps. 92,2-3
W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża
w Jezusie Chrystusie względem was.
1 Tes. 5,18
Wdzięczności do Boga uczy nas Najświętsza Maria Panna, wypowiadając słowa: Magnificat wielbi dusza moja Pana.
Wdzięczność okazujmy również ludziom przez dobre słowo, modlitwę, dobre czyny.
Ks. Bogusław Kokotek, w jednym ze swoich artykułów o wdzięczności, pisze, jak tej cnoty uczyli go rodzice. Zawiesili oni w jadalni nad stołem dwie reprodukcje obrazów Jeana Milleta: Kobiety zbierające kłosy i Wykopki. Każdy, kto spożywał posiłek, widział, jak wiele trzeba się napracować zanim pożywienie znajdzie się na stole. Miały skłaniać ku refleksji, modlitwie i uczuciu wdzięczności względem ludzi.
Niech te dwa znaki, o których wspomniałem w tym kazaniu, które znajdują się przed naszą Matką i Królową, pomogą nam pokonywać wszelkie trudności z wdzięcznością
w sercu.
Nasze rozważanie zakończmy modlitwą z poezji Jana Lechonia:
O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie
I w kościele, i w sklepiku, i w pysznej komnacie,
W ręku tego, co umiera, nad kołyską dzieci,
I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci.
Która perły masz od królów, złoto od rycerzy,
W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy,
Która widzisz z nas każdego, cudnymi oczami,
Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami…”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger