grudnia 17, 2021

4. Niedziela Adwentu (C) – Nie gaście Gwiazdy Betlejemskiej


Kończy się Adwent. Czas oczekiwania i tęsknoty, śpiewu rorat, świec i lampionów, które dzieci z ochotą przynoszą do kościoła.
Adwent to okres oczekiwania, o którym na pewno wiemy, że się spełni, a spełni się w ciszy. Adwent dokonuje się w ciszy i zmierza ku „świętej i wielkiej nocy", w czasie której Słowo stało się Ciałem.
Słyszymy w dzisiejszej Ewangelii o Betlejem... „A ty Betlejem Efrata..."
Ponad światem wyniosłych miast, kominów i dymu.
Ponad światem wojen, arsenałów, zmagazynowanej broni, rakiet kosmicz­nych, odrzutowców.
Ponad światem krzywdy, niesprawiedliwości, bezprawia, lekceważenia człowieka i życia.
Ponad światem krzeseł elektrycznych, szubienic, gilotyn, więzień, krat i cel śmierci.
Ponad światem fałszu, zagipsowanych ust, konfiskowanych prawd, wrze­szczących i natarczywych kłamstw.
Ponad światem lustrzanych hoteli, pałaców, nudy, przesytu, wytwornych spelunek.
Ponad światem głodu.
Ponad światem nieczystych rzek, zatrutych mórz, uśmierconych ryb, ugrzęzłych w rozlanej ropie mew i łabędzi, gleby rodzącej jadowite ziarna i owoce.
Ponad światem trwogi i niepewności, panowania jednych nad drugimi, stosowania przemocy człowieka nad człowiekiem.
Ponad światem nieżyczliwości, walki o pierwszeństwo, o miejsce do życia i umierania.
Ponad tragizmem trzęsienia ziemi i śmierci tysięcy ludzi.
Ponad takim właśnie światem każdego roku zapala się mała Gwiazda Betlejemska, nie nad kosztownym pałacem, ale gdzieś nad ubogą stajnią, nadzieja nikła jak promień słomy w żłobie. Wydaje się daremna. Ale nie gaśnie, jest znowu nad nami. Z nami. W nas...
Ukochani!
To światło gwiazdy wigilijnej, które od dwu tysięcy lat jest tak pieczołowi­cie strzeżone przez Kościół, także na naszych ziemiach, przyczyniło się w dużej mierze do tego, że gwiazda ta nie zgasła. Naród nasz po latach nieszczęść i niewoli powstał i trwa.
Na drodze Adwentu - Maryja, Gwiazda Przewodnia, niesie Boga i wielbi Go u swej krewnej Elżbiety.
Z radością wołamy dzisiaj wraz z Maryją: Boże, daj nam zbawienie.
Wołamy jednak również: Boże, daj nam wybawienie z naszych codziennych kłopotów i trudności, aby w naszym życiu nie zgasła Gwiazda Betlejemska. On - Chrystus - jest pierwszą Osobą w moim życiu. Dzisiaj jestem zasłuchany w Jego słowa, które mówią o naszym zbawieniu. ,,Pan jest blisko, pójdźmy oddać Mu pokłon"...
Wszystkie teksty Pisma Św. w okresie adwentowym wskazują na Boga, który ma przyjść, na Tego, który jest, ale w swym odwiecznym wydarzeniu bóstwa wciąż do nas przychodzi. Właśnie w Jezusie Chrystusie, w Emmanuelu, w „Bogu z nami", idziemy równocześnie zawsze naprzeciw Boga i człowieka. Bo my wiemy przecież, że „Im dusza się rozprzestrzenia, tym większy staje się Bóg" (A. Asnyk). Im bliżej Boga, im więcej światłości z góry, im jaśniejszy jest blask gwiazdy wigilijnej, tym większy staje się człowiek.
Drodzy Bracia i Siostry!
Wszyscy winniśmy dążyć do tego, by do naszego życia osobistego, społecznego, narodowego i międzynarodowego dotarło światło gwiazdy wigilijnej, Ewangelii Chrystusowej, bez której w pełni ludzkie i normalne życie nie jest właściwie możliwe. Ile nadziei trzeba było w naszym Narodzie pogrzebać z tego powodu, że w taki czy inny sposób - i to niejednokrotnie systematycznie (nawet w grudniu) - gaszono gwiazdę wigilijną. A jak wiele gwiazd w naszym narodzie nie świeci jeszcze pełnym blaskiem, a ile nie świeci w ogóle... Czekamy, aby jak na choince zaświeciły nam gwiazdy po­szanowania praw człowieka i pełnej demokracji.
Jedna z bajek Andersena pt. „Gwiazda wigilijna" kończy się takim morałem: jak długo nad danym królestwem świeciła gwiazda wigilijna, tak długo działo się w nim dobrze. Ludzie byli dobrzy i szczęśliwi. Gdy jednak ona zagasła, ponieważ ją przeklęto, wszystko zmieniło się na niekorzyść, brakło bowiem ludzkiej dobroci, sprawiedliwości, zadowolenia i szczęścia w królestwie Andersena.
Moglibyśmy i dzisiaj zawołać: nie gaśmy nigdy i nigdzie wigilijnej gwiazdy.
Jakie są dzisiaj nasze Adwenty? Jaki jest nasz czas, poprzedzający Wigilię?...
Dobrze, jeżeli jeszcze w bliskości Świąt, które tak bardzo kochamy mamy wspomnienie i uszanowanie tradycji. Może to będzie wspomnienie i uszano­wanie tradycji. Może to będzie wspomnienie domu rodzinnego mojego dzieciństwa... moich malowniczych miast i wsi... Być może pielęgnujemy całe piękno atmosfery Adwentu i tradycję, którą przekazali nam rodzice.
Ale zdarza się, że w Polsce powojennej nasze dzieci nie znają już zapachu świeczek, śpiewu kolęd w wigilijny wieczór, gdzie nie słucha się już bożonarodzeniowego orędzia.
Można - moi Drodzy - przyjąć chrześcijańskie formy obchodzenia Wigilii i Świąt, roz­mijając się całkowicie z tym, co istotne. Sens obrzędu ulega zafałszowaniu, pozostaje dziwna a pusta krzątanina i sporo zakłopotania, a na dnie serca ołowiany osad niedosytu. Na sposób świecki, gdzie się opowiada różne bajki i klechdy. Można nawet wziąć do ręki opłatek i tradycyjnie się nim połamać, ale w świeckim obrzędzie nie można mówić o postawie chrześcijańskiej. Kto nie zostanie ugodzony wieścią o Wcieleniu się Boga i jak Maryja nie odda Mu czci, ten nie przeżyje atmosfery Świąt i nie rozpozna Oczekiwanego... Może nie zrobić Mu miejsca, tak jak nie było dla Niego miejsca w Betlejem. Może wtedy będzie się nam tylko wydawało, że On przyszedł i do nas...
Jakkolwiek rysowałaby się sylwetka zeświecczonego człowieka naszych dni, święto Wcielenia Odwiecznego Słowa wyraża najgłębszą treść Bożego Narodzenia i sprowadza się do prawdy: Bóg staje się człowiekiem.
Moi Drodzy!
Człowiek w tych dniach sam staje się bardziej ludzki. Udaje się na poszukiwanie innego człowieka, szuka osamotnionego, chorego, niespraw­nego, ociemniałego, pogrążonego w smutku, nawiązuje kontakt z uwięzio­nym. Sprawia innym radość, przerzuca pomosty między wrogimi po­stawami, rozdziela podarunki i wzbudza dawno wygasłe uczucia ufności. Tutaj manifestują się formy humanizmu mające swoje źródło w Piśmie Św.: „Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga do ludzi" (Tt 3,4).
Ukochani Bracia i Siostry.
Za kilka dni usiądziemy do stołu wigilijnego. Weźmiemy do ręki opłatek. W prostej symbolice rodzinnego stołu, wtedy kiedy człowiek łamie się opłatkiem, jest jakiś daleki refleks zjednoczenia się ludzi między sobą i zjednoczenia się ludzi z Bogiem. Łamanie chleba jest proste, łamanie opłatka jeszcze prostsze - ale życie bardzo skomplikowane, bo w życiu ludzkim są przepaści, kręte drogi, kanty, czasem bardzo ostre. W te krzywizny i przepaście często wpada człowiek... I stąd potrzebny jest stół zjednoczenia, wspólnota łamanego chleba - białego opłatka, symbolika łańcucha czterech, pięciu czy więcej osób - które się spotykają przy wigilijnym stole...
Tak czynili chrześcijanie od samego początku, gromadzili się na łamaniu chleba. I również my, Polacy, gromadzimy się na łamaniu chleba w sposób szczególny w Wigilię. Ten nasz „polski opłatek" jedni wywodzą z tradycji pierwszych chrześcijan, ale jest również inna wersja, która mówi, że ta tradycja wcale nie jest tak dawna. Bo przecież tylko my Polacy mamy zwyczaj dzielenia się opłatkiem. Tradycja ta wywodzi się od czasu Powstania Styczniowego. Kiedy zsyłano za udział w Powstaniu na Syberię - zsyłano, wiadomo, tych, którzy brali udział w Powstaniu, a więc mężów, ojców rodzin, dorosłych synów, tych, którzy byli ostoją rodziny. Zostali wyrwani z polskich rodzin, które miały takie bogate tradycje świątecznego stołu. Początkowo zesłańcom wysyłano paczki, ale z czasem paczki przestały dochodzić; posyłano listy, a w nich to, co jest najdroższe człowiekowi, sprasowany chleb - taki jak ten, który jest łamany na ołtarzu. I posyłano go do tych, którzy byli daleko - na Syberii. Tamci też odejmując sobie od ust, racjonowany chleb prasowali, wkładali do koperty i wysyłali do rodzinnego kraju. Podobno była to pierwsza droga polskiego opłatka.
I my – ukochani Bracia i Siostry – bierzemy do ręki kawałek chleba i też jest w nim wiele z polskości i wiele z chrześcijaństwa, bo łamiąc się tym kawałkiem białego chleba jednocześnie chcemy powiedzieć, że jesteśmy chrześcijanami, że chcemy zacząć żyć na nowo – lepiej. Do stołu przychodzą ludzie głodni dobroci - żeby im ktoś dał słowo - jako dar. Może potrzebne jest słowo przeproszenia. Trzeba przyjść do stołu wigilijnego z duszą bogatą i na nic nie czekać, tylko dzielić to co się ma, co się przyniosło: dobroć, życzliwość podzielić między ludzi, także trud łamania serca przepełnionego Bogiem.
Kochani moi, nie bójmy się trzasku „łamania serca". Kto często umie łamać swoje serce w dobroci z innymi ludźmi, ten ma serce zdrowe, coraz pełniejsze i coraz mocniejsze... i można je dzielić tysiąc razy i tak będzie całe i zdrowe - ono będzie mogło siebie samego usłyszeć i jeszcze innych podtrzymać.
A może tym opłatkiem trzeba przekroczyć drzwi, które się nie otwierały przez pięć lat, może dziesięć? Przez te drzwi przelewało się tyle złości w jedną i drugą stronę. Może ten heroizm święta potrafi natchnąć chrześcijanina-katolika taką odwagą. To jest bardzo ryzykowne i wymagające pokory, ale właśnie do końca chrześcijańskie - kiedy człowiek poda drugiemu człowiekowi kawałek serca w tym białym chlebie. Tak by było dobrze, gdyby w każdym mieszkaniu, w sali szpitalnej i zakładzie pracy odbyła się msza - bez konsekracji wprawdzie - ale taka msza miłości, rodzinna - przy stole wigilijnym, abyście podzielili swoją dobroć bez liczenia: co ja jemu, a co on mnie.
A może odważymy się zaprosić kogoś do stołu wigilijnego, jak kiedyś bywało? To już nie tylko tradycja; to sama Ewangelia.
Niech Wam - drodzy Bracia i Siostry - gwiazda wigilijna oświetla wasze życie i napełni serca radością. Aby Jezus przychodząc znalazł nas czuwających. Niech Pan, który jest tak blisko, a któremu za kilka dni pójdziemy oddać pokłon, będzie z Wami; niech Wam będzie Emanuelem, niech będzie Bogiem Waszym, niech Wam użyczy wewnętrznego i zewnętrznego pokoju wiodącego ku radosnej twórczej pracy. Niech Wam po prostu zawsze i wszędzie świeci wigilijna gwiazda. Amen.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger