Adwent
to okres oczekiwania, o którym na pewno wiemy, że się spełni, a spełni
się w ciszy. Adwent dokonuje się w ciszy i zmierza ku „świętej i
wielkiej nocy", w czasie której Słowo stało się Ciałem.
Słyszymy w dzisiejszej Ewangelii o Betlejem... „A ty Betlejem Efrata..."
Ponad światem wyniosłych miast, kominów i dymu.
Ponad światem wojen, arsenałów, zmagazynowanej broni, rakiet kosmicznych, odrzutowców.
Ponad światem krzywdy, niesprawiedliwości, bezprawia, lekceważenia człowieka i życia.
Ponad światem krzeseł elektrycznych, szubienic, gilotyn, więzień, krat i cel śmierci.
Ponad światem fałszu, zagipsowanych ust, konfiskowanych prawd, wrzeszczących i natarczywych kłamstw.
Ponad światem lustrzanych hoteli, pałaców, nudy, przesytu, wytwornych spelunek.
Ponad światem głodu.
Ponad
światem nieczystych rzek, zatrutych mórz, uśmierconych ryb, ugrzęzłych w
rozlanej ropie mew i łabędzi, gleby rodzącej jadowite ziarna i owoce.
Ponad światem trwogi i niepewności, panowania jednych nad drugimi, stosowania przemocy człowieka nad człowiekiem.
Ponad światem nieżyczliwości, walki o pierwszeństwo, o miejsce do życia i umierania.
Ponad tragizmem trzęsienia ziemi i śmierci tysięcy ludzi.
Ponad
takim właśnie światem każdego roku zapala się mała Gwiazda Betlejemska,
nie nad kosztownym pałacem, ale gdzieś nad ubogą stajnią, nadzieja
nikła jak promień słomy w żłobie. Wydaje się daremna. Ale nie gaśnie,
jest znowu nad nami. Z nami. W nas...
Ukochani!
To
światło gwiazdy wigilijnej, które od dwu tysięcy lat jest tak
pieczołowicie strzeżone przez Kościół, także na naszych ziemiach,
przyczyniło się w dużej mierze do tego, że gwiazda ta nie zgasła. Naród
nasz po latach nieszczęść i niewoli powstał i trwa.
Na drodze Adwentu - Maryja, Gwiazda Przewodnia, niesie Boga i wielbi Go u swej krewnej Elżbiety.
Z radością wołamy dzisiaj wraz z Maryją: Boże, daj nam zbawienie.
Wołamy
jednak również: Boże, daj nam wybawienie z naszych codziennych kłopotów
i trudności, aby w naszym życiu nie zgasła Gwiazda Betlejemska. On -
Chrystus - jest pierwszą Osobą w moim życiu. Dzisiaj jestem zasłuchany w
Jego słowa, które mówią o naszym zbawieniu. ,,Pan jest blisko, pójdźmy
oddać Mu pokłon"...
Wszystkie
teksty Pisma Św. w okresie adwentowym wskazują na Boga, który ma
przyjść, na Tego, który jest, ale w swym odwiecznym wydarzeniu bóstwa
wciąż do nas przychodzi. Właśnie w Jezusie Chrystusie, w Emmanuelu, w
„Bogu z nami", idziemy równocześnie zawsze naprzeciw Boga i człowieka.
Bo my wiemy przecież, że „Im dusza się rozprzestrzenia, tym większy
staje się Bóg" (A. Asnyk). Im bliżej Boga, im więcej światłości z góry,
im jaśniejszy jest blask gwiazdy wigilijnej, tym większy staje się
człowiek.
Drodzy Bracia i Siostry!
Wszyscy
winniśmy dążyć do tego, by do naszego życia osobistego, społecznego,
narodowego i międzynarodowego dotarło światło gwiazdy wigilijnej,
Ewangelii Chrystusowej, bez której w pełni ludzkie i normalne życie nie
jest właściwie możliwe. Ile nadziei trzeba było w naszym Narodzie
pogrzebać z tego powodu, że w taki czy inny sposób - i to
niejednokrotnie systematycznie (nawet w grudniu) - gaszono gwiazdę
wigilijną. A jak wiele gwiazd w naszym narodzie nie świeci jeszcze
pełnym blaskiem, a ile nie świeci w ogóle... Czekamy, aby jak na choince
zaświeciły nam gwiazdy poszanowania praw człowieka i pełnej
demokracji.
Jedna z bajek Andersena pt. „Gwiazda wigilijna" kończy
się takim morałem: jak długo nad danym królestwem świeciła gwiazda
wigilijna, tak długo działo się w nim dobrze. Ludzie byli dobrzy i
szczęśliwi. Gdy jednak ona zagasła, ponieważ ją przeklęto, wszystko
zmieniło się na niekorzyść, brakło bowiem ludzkiej dobroci,
sprawiedliwości, zadowolenia i szczęścia w królestwie Andersena.
Moglibyśmy i dzisiaj zawołać: nie gaśmy nigdy i nigdzie wigilijnej gwiazdy.
Jakie są dzisiaj nasze Adwenty? Jaki jest nasz czas, poprzedzający Wigilię?...
Dobrze,
jeżeli jeszcze w bliskości Świąt, które tak bardzo kochamy mamy
wspomnienie i uszanowanie tradycji. Może to będzie wspomnienie i
uszanowanie tradycji. Może to będzie wspomnienie domu rodzinnego mojego
dzieciństwa... moich malowniczych miast i wsi... Być może pielęgnujemy
całe piękno atmosfery Adwentu i tradycję, którą przekazali nam rodzice.
Ale
zdarza się, że w Polsce powojennej nasze dzieci nie znają już zapachu
świeczek, śpiewu kolęd w wigilijny wieczór, gdzie nie słucha się już
bożonarodzeniowego orędzia.
Można
- moi Drodzy - przyjąć chrześcijańskie formy obchodzenia Wigilii i
Świąt, rozmijając się całkowicie z tym, co istotne. Sens obrzędu ulega
zafałszowaniu, pozostaje dziwna a pusta krzątanina i sporo zakłopotania,
a na dnie serca ołowiany osad niedosytu. Na sposób świecki, gdzie się
opowiada różne bajki i klechdy. Można nawet wziąć do ręki opłatek i
tradycyjnie się nim połamać, ale w świeckim obrzędzie nie można mówić o
postawie chrześcijańskiej. Kto nie zostanie ugodzony wieścią o Wcieleniu
się Boga i jak Maryja nie odda Mu czci, ten nie przeżyje atmosfery
Świąt i nie rozpozna Oczekiwanego... Może nie zrobić Mu miejsca, tak jak
nie było dla Niego miejsca w Betlejem. Może wtedy będzie się nam tylko
wydawało, że On przyszedł i do nas...
Jakkolwiek
rysowałaby się sylwetka zeświecczonego człowieka naszych dni, święto
Wcielenia Odwiecznego Słowa wyraża najgłębszą treść Bożego Narodzenia i
sprowadza się do prawdy: Bóg staje się człowiekiem.
Moi Drodzy!
Człowiek
w tych dniach sam staje się bardziej ludzki. Udaje się na poszukiwanie
innego człowieka, szuka osamotnionego, chorego, niesprawnego,
ociemniałego, pogrążonego w smutku, nawiązuje kontakt z uwięzionym.
Sprawia innym radość, przerzuca pomosty między wrogimi postawami,
rozdziela podarunki i wzbudza dawno wygasłe uczucia ufności. Tutaj
manifestują się formy humanizmu mające swoje źródło w Piśmie Św.:
„Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga do ludzi" (Tt
3,4).
Ukochani Bracia i Siostry.
Za kilka dni usiądziemy do stołu wigilijnego. Weźmiemy do ręki opłatek. W
prostej symbolice rodzinnego stołu, wtedy kiedy człowiek łamie się
opłatkiem, jest jakiś daleki refleks zjednoczenia się ludzi między sobą i
zjednoczenia się ludzi z Bogiem. Łamanie chleba jest proste, łamanie
opłatka jeszcze prostsze - ale życie bardzo skomplikowane, bo w życiu
ludzkim są przepaści, kręte drogi, kanty, czasem bardzo ostre. W te
krzywizny i przepaście często wpada człowiek... I stąd potrzebny jest
stół zjednoczenia, wspólnota łamanego chleba - białego opłatka,
symbolika łańcucha czterech, pięciu czy więcej osób - które się
spotykają przy wigilijnym stole...
Tak
czynili chrześcijanie od samego początku, gromadzili się na łamaniu
chleba. I również my, Polacy, gromadzimy się na łamaniu chleba w sposób
szczególny w Wigilię. Ten nasz „polski opłatek" jedni wywodzą z tradycji
pierwszych chrześcijan, ale jest również inna wersja, która mówi, że ta
tradycja wcale nie jest tak dawna. Bo przecież tylko my Polacy mamy
zwyczaj dzielenia się opłatkiem. Tradycja ta wywodzi się od czasu
Powstania Styczniowego. Kiedy zsyłano za udział w Powstaniu na Syberię -
zsyłano, wiadomo, tych, którzy brali udział w Powstaniu, a więc mężów,
ojców rodzin, dorosłych synów, tych, którzy byli ostoją rodziny. Zostali
wyrwani z polskich rodzin, które miały takie bogate tradycje
świątecznego stołu. Początkowo zesłańcom wysyłano paczki, ale z czasem
paczki przestały dochodzić; posyłano listy, a w nich to, co jest
najdroższe człowiekowi, sprasowany chleb - taki jak ten, który jest
łamany na ołtarzu. I posyłano go do tych, którzy byli daleko - na
Syberii. Tamci też odejmując sobie od ust, racjonowany chleb prasowali,
wkładali do koperty i wysyłali do rodzinnego kraju. Podobno była to
pierwsza droga polskiego opłatka.
I
my – ukochani Bracia i Siostry – bierzemy do ręki kawałek chleba i też
jest w nim wiele z polskości i wiele z chrześcijaństwa, bo łamiąc się
tym kawałkiem białego chleba jednocześnie chcemy powiedzieć, że jesteśmy
chrześcijanami, że chcemy zacząć żyć na nowo – lepiej. Do stołu
przychodzą ludzie głodni dobroci - żeby im ktoś dał słowo - jako dar.
Może potrzebne jest słowo przeproszenia. Trzeba przyjść do stołu
wigilijnego z duszą bogatą i na nic nie czekać, tylko dzielić to co się
ma, co się przyniosło: dobroć, życzliwość podzielić między ludzi, także
trud łamania serca przepełnionego Bogiem.
Kochani
moi, nie bójmy się trzasku „łamania serca". Kto często umie łamać swoje
serce w dobroci z innymi ludźmi, ten ma serce zdrowe, coraz pełniejsze i
coraz mocniejsze... i można je dzielić tysiąc razy i tak będzie całe i
zdrowe - ono będzie mogło siebie samego usłyszeć i jeszcze innych
podtrzymać.
A
może tym opłatkiem trzeba przekroczyć drzwi, które się nie otwierały
przez pięć lat, może dziesięć? Przez te drzwi przelewało się tyle złości
w jedną i drugą stronę. Może ten heroizm święta potrafi natchnąć
chrześcijanina-katolika taką odwagą. To jest bardzo ryzykowne i
wymagające pokory, ale właśnie do końca chrześcijańskie - kiedy człowiek
poda drugiemu człowiekowi kawałek serca w tym białym chlebie. Tak by
było dobrze, gdyby w każdym mieszkaniu, w sali szpitalnej i zakładzie
pracy odbyła się msza - bez konsekracji wprawdzie - ale taka msza
miłości, rodzinna - przy stole wigilijnym, abyście podzielili swoją
dobroć bez liczenia: co ja jemu, a co on mnie.
A może odważymy się zaprosić kogoś do stołu wigilijnego, jak kiedyś bywało? To już nie tylko tradycja; to sama Ewangelia.
Niech
Wam - drodzy Bracia i Siostry - gwiazda wigilijna oświetla wasze życie i
napełni serca radością. Aby Jezus przychodząc znalazł nas czuwających.
Niech Pan, który jest tak blisko, a któremu za kilka dni pójdziemy oddać
pokłon, będzie z Wami; niech Wam będzie Emanuelem, niech będzie Bogiem
Waszym, niech Wam użyczy wewnętrznego i zewnętrznego pokoju wiodącego ku
radosnej twórczej pracy. Niech Wam po prostu zawsze i wszędzie świeci
wigilijna gwiazda. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz