Bardzo
szybko mija oczekiwanie adwentowe. Dziś już trzecia niedziela
oczekiwania na przyjście Pana. Jest ona nazywana niedzielą radosną.
Dzieci powiedzą, że tak, że już przeżyły dzień św. Mikołaja!
Ktoś inny doda, że już ustawiono choinki na niektórych placach.
Puste wystawy sklepowe przykryto dekoracjami... Dziś, w
niektórych kościołach, które mają więcej szat liturgicznych,
ksiądz stoi teraz przy ołtarzu w ornacie różowym. Pokutny fiolet
- rozjaśniony radością...
Przed
chwilą słyszeliśmy słowa pisane przez św. Pawła do Filipian.
„Radujcie się bracia, jeszcze raz powtarzam radujcie się"
(Flp 4,4). Proszę uważnie posłuchać kto i w jakich warunkach
wzywa do radości! List do Filipian był pisany w więzieniu! Tak! Na
tym polega paradoks Pawłowego wezwania do radości. Więzień pisze
list do wolnych mieszkańców miasta Filippi. Człowiek, którego
misja apostolska zakończyła się wyrokiem śmierci ponawia wołanie
o radość: „powtarzam; radujcie się" i życzy żyjącym po
drugiej stronie bramy więziennej pokoju, który „przewyższa
wszelki umysł" (Flp ibid). To nie jest radość dziecka, radość
ze zbliżających się świąt. To nie jest nastrój wspomnień i
czar przeżyć, które przykrywają sobą nagość i pustkę
powszedniego dnia. Taki nastrój nie wypełni radością celi
więziennej. Św. Paweł chce, abyśmy mieli udział w radości,
która płynie z głębi serca.
„Radujcie
się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam radujcie się! Pan jest
blisko"! (Flp 4,4).
Powiesz
teraz - radość płynąca z serca - to brzmi pięknie, ale to
zupełnie nic nie znaczy. Jak można się zwracać z takim
określeniem do człowieka, który jest przytłoczony - jak wyrokiem
- tylu ciężarami i cierpieniami? Cóż można powiedzieć radosnego
komuś, kto czuje się odgrodzony bólem - jak więziennym murem - od
reszty świata? Cóż wreszcie mogą te słowa oznaczać dla
człowieka, który w trudnych warunkach przebywa w więzieniu?
Może
właśnie człowiek niewiele ma drugiemu człowiekowi do powiedzenia
w takiej sytuacji. Może dlatego tak trudno jest zdobyć się na
rozmowę podczas dłużej, czy krócej trwających odwiedzin i
widzeń. Słowa te drażnią. Czasem zostawiają niepokój, czasem
pogłębiają istniejące nieporozumienia. Więcej chyba mówi sama
obecność, znak wspólnoty, międzyludzkiej solidarności. Bo
przecież wszyscy jesteśmy poddani cierpieniu. Wszyscy zasłużyliśmy
na wyroki... Dlatego trzeba tak bardzo być razem, a nie przemawiać
z góry. W jakiś sposób wszyscy zawiniliśmy. Powiedział nawet
ktoś, że tylko 5% winnych przebywa w więzieniach, a reszta to
my...
A
jednak Pan i tylko Pan może mówić o radości, która ma wypełniać
serce człowieka. Bo tylko On może oddalić od człowieka wyroki, na
jakie zasłużył i w ten sposób usunąć jego lęki. Tak do nas
przed chwilą przemawiał z kart księgi proroka Sofoniasza „Pan
jest pośród ciebie, nie bój się, niech nie słabną twe ręce.
Pan Bóg twój jest pośród ciebie. Mocarz, który daje zbawienie"
(So 3,15 n). „Pan oddalił od ciebie wyroki, uniesie się nad tobą
weselem, odnowi swą miłość."
Teraz
rozumiesz, dlaczego On mógł powiedzieć skazanemu na śmierć
zbrodniarzowi „jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju".
Pierwszy kanonizowany przez samego Chrystusa święty, to
człowiek obciążony wyrokiem śmierci! Zaprawdę! „Pan oddala
wyroki, odnawia swą miłość! Bo Pan jest Zbawicielem każdego
człowieka." Te słowa oznaczają, że Jego miłość jest
większa niż zło czynów przez nas popełnionych. Dlatego trzeba
uwierzyć w to, że jest ona również większa niż wyrok, na jaki
zasłużył każdy z nas. Ludzie potrafią swych braci dzielić na
różne grupy, potrafią oddzielać się od nich murem obojętności
i wrogości. Bywa, że kosztem innych chcą żyć w opinii
niewinności. Nieraz patrzą z pogardą i nieufnie na tych, których
już osądzili w swoim sercu. Pan jednak oddala wyroki, bo Jego
miłość przewyższa wszystko. On jest Mocarzem, który daje
Zbawienie.
Przy
Janie nad Jordanem gromadziły się tłumy. Byli tam pogardzani za
współpracę z poganami celnicy. Byli żołnierze, do których nikt
nie miał zaufania, bo nie wiadomo było komu służą. Byli ludzie
różnych stanów i zawodów. Wyczuwali wszyscy, że wydarzenia, do
których przygotowywał zgromadzonych Jan Chrzciciel będą
ważniejsze niż wszelkie podziały, będą dotyczyły każdego,
niezależnie od sytuacji w jakiej żyje. Dlatego pytali natarczywie
co czynić.... „Cóż mamy czynić" pytali zarówno celnicy,
jak i żołnierze, „Cóż mamy czynić" pytały tłumy (Łk
3,10). Jan miał słowo prawdy dla każdego. Nie brzydził się
celnikami, na których ludzie już dawno rzucili wyrok, porządni
brzydzili się, nie chcieli ich nawet dotykać. Jan cenił to, że
celnicy do niego przychodzący umieli zło swych czynów nazwać po
imieniu. To oni mieli poczucie winy i pytali teraz: „C ó ż mamy
czynić?"
A
Jan mówił celnikom, aby nie okradali nikogo, aby pobierali tylko
słuszne opłaty. Jan miał słowo prawdy dla każdego. Nie odwracał
się od tych, którzy służyli sprawującym władzę, wspomagali
rządy okupanta zbrojnym ramieniem. Gdy żołnierze przejęci
skruchą pytali „Cóż mamy czynić"? Odpowiadał im, że
nie wolno znęcać się nad nikim, ani nikogo poniżać wyzyskując
sytuację przemocy.
Trzeba
teraz w świetle Bożego Słowa popatrzeć na siebie. Popatrz, ileż
to wyroków zawisło nad twoją głową. Osądzili ciebie inni
ludzie. Są bardzo chętni do rzucania wyroków. Dzielą swych braci
na celników, grzeszników i różnego rodzaju przestępców. Sądzą
powierzchownie, według pozorów, według tego, co mogą zobaczyć,
co mogą od innych usłyszeć. Uciekasz wewnętrznie od ich sądów.
Buntujesz się i nie chcesz ich przyjąć. Szukasz takich zajęć,
które pozwoliłyby ci zapomnieć o tym co mówili i świadczyli
przeciwko tobie. Dlatego daleko ważniejsze jest to, czy potrafisz
sam osądzić swe czyny. Jeżeli pozwolisz, by światło Bożej
prawdy dotarło do twego sumienia, to pełen prawdziwej skruchy i
chęci przemiany będziesz pytał: „Cóż mam czynić"? Jednak
warunkiem koniecznym jest twój własny osąd.
Ojciec
św. przemawiając na Jasnej Górze do młodzieży, podczas drugiej
pielgrzymki do Ojczyzny, tak mówił: „Być człowiekiem sumienia
to znaczy, że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam.
Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w
sobie dobro, a ze zła staram się poprawić, przezwyciężając je w
sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa... Jest zaś tym ważniejsza,
im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy zło
tolerowali, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza,
jeżeli tak postępują inni" (Częstochowa 18. VI. 83).
Dlatego
dziś radość może być twoim udziałem. Wystarczy, jeśli
zdobędziesz się na ocenę swego życia. Wystarczy, jeśli
ponad wyroki innych ludzi, którzy sądzą z pozorów, wypracujesz
własny osąd swoich czynów. Wtedy Pan oddali od ciebie wyroki,
odnowi swą miłość. Da ci nową perspektywę życia. Dzięki niej
będziesz mógł z nadzieją zapytać: „Cóż mam teraz czynić"?
I
niezależnie od tego, w jakich warunkach żyjesz i za kogo uważają
cię inni ludzie, możesz zaczynać każdy dzień na nowo.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz