grudnia 11, 2021

Homilia na 3. Niedzielę Adwentu (C) - Co mamy czynić?

Bardzo szybko mija oczekiwanie adwentowe. Dziś już trzecia niedziela oczekiwania na przyjście Pana. Jest ona nazywana niedzielą radosną. Dzieci powiedzą, że tak, że już przeżyły dzień św. Mikołaja! Ktoś inny doda, że już ustawiono choinki na niektórych placach. Puste wystawy sklepowe przy­kryto dekoracjami... Dziś, w niektórych kościołach, które mają więcej szat liturgicznych, ksiądz stoi teraz przy ołtarzu w ornacie różowym. Pokutny fiolet - rozjaśniony radością...
Przed chwilą słyszeliśmy słowa pisane przez św. Pawła do Filipian. „Radujcie się bracia, jeszcze raz powtarzam radujcie się" (Flp 4,4). Proszę uważnie posłuchać kto i w jakich warunkach wzywa do radości! List do Filipian był pisany w więzieniu! Tak! Na tym polega paradoks Pawłowego wezwania do radości. Więzień pisze list do wolnych mieszkańców miasta Filippi. Człowiek, którego misja apostolska zakończyła się wyrokiem śmierci ponawia wołanie o radość: „powtarzam; radujcie się" i życzy żyjącym po drugiej stronie bramy więziennej pokoju, który „przewyższa wszelki umysł" (Flp ibid). To nie jest radość dziecka, radość ze zbliżających się świąt. To nie jest nastrój wspomnień i czar przeżyć, które przykrywają sobą nagość i pustkę powszedniego dnia. Taki nastrój nie wypełni radością celi więzien­nej. Św. Paweł chce, abyśmy mieli udział w radości, która płynie z głębi serca.
„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam radujcie się! Pan jest blisko"! (Flp 4,4).
Powiesz teraz - radość płynąca z serca - to brzmi pięknie, ale to zupeł­nie nic nie znaczy. Jak można się zwracać z takim określeniem do człowieka, który jest przytłoczony - jak wyrokiem - tylu ciężarami i cierpieniami? Cóż można powiedzieć radosnego komuś, kto czuje się odgrodzony bólem - jak więziennym murem - od reszty świata? Cóż wreszcie mogą te sło­wa oznaczać dla człowieka, który w trudnych warunkach przebywa w wię­zieniu?
Może właśnie człowiek niewiele ma drugiemu człowiekowi do powiedzenia w takiej sytuacji. Może dlatego tak trudno jest zdobyć się na rozmowę podczas dłużej, czy krócej trwających odwiedzin i widzeń. Słowa te drażnią. Czasem zostawiają niepokój, czasem pogłębiają istniejące nieporozumienia. Więcej chyba mówi sama obecność, znak wspólnoty, międzyludzkiej solidar­ności. Bo przecież wszyscy jesteśmy poddani cierpieniu. Wszyscy zasłużyliś­my na wyroki... Dlatego trzeba tak bardzo być razem, a nie przemawiać z góry. W jakiś sposób wszyscy zawiniliśmy. Powiedział nawet ktoś, że tylko 5% winnych przebywa w więzieniach, a reszta to my...
A jednak Pan i tylko Pan może mówić o radości, która ma wypełniać serce człowieka. Bo tylko On może oddalić od człowieka wyroki, na jakie zasłużył i w ten sposób usunąć jego lęki. Tak do nas przed chwilą przemawiał z kart księgi proroka Sofoniasza „Pan jest pośród ciebie, nie bój się, niech nie słabną twe ręce. Pan Bóg twój jest pośród ciebie. Mocarz, który daje zbawienie" (So 3,15 n). „Pan oddalił od ciebie wyroki, uniesie się nad tobą weselem, odnowi swą miłość."
Teraz rozumiesz, dlaczego On mógł powiedzieć skazanemu na śmierć zbrodniarzowi „jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju". Pierwszy kanonizowa­ny przez samego Chrystusa święty, to człowiek obciążony wyrokiem śmierci! Zaprawdę! „Pan oddala wyroki, odnawia swą miłość! Bo Pan jest Zbawicie­lem każdego człowieka." Te słowa oznaczają, że Jego miłość jest większa niż zło czynów przez nas popełnionych. Dlatego trzeba uwierzyć w to, że jest ona również większa niż wyrok, na jaki zasłużył każdy z nas. Ludzie potrafią swych braci dzielić na różne grupy, potrafią oddzielać się od nich murem obojętności i wrogości. Bywa, że kosztem innych chcą żyć w opinii niewinności. Nieraz patrzą z pogardą i nieufnie na tych, których już osądzili w swoim sercu. Pan jednak oddala wyroki, bo Jego miłość przewyższa wszystko. On jest Mocarzem, który daje Zbawienie.
Przy Janie nad Jordanem gromadziły się tłumy. Byli tam pogardzani za współpracę z poganami celnicy. Byli żołnierze, do których nikt nie miał zaufania, bo nie wiadomo było komu służą. Byli ludzie różnych stanów i zawodów. Wyczuwali wszyscy, że wydarzenia, do których przygotowywał zgromadzonych Jan Chrzciciel będą ważniejsze niż wszelkie podziały, będą dotyczyły każdego, niezależnie od sytuacji w jakiej żyje. Dlatego pytali natarczywie co czynić.... „Cóż mamy czynić" pytali zarówno celnicy, jak i żołnierze, „Cóż mamy czynić" pytały tłumy (Łk 3,10). Jan miał słowo prawdy dla każdego. Nie brzydził się celnikami, na których ludzie już dawno rzucili wyrok, porządni brzydzili się, nie chcieli ich nawet dotykać. Jan cenił to, że celnicy do niego przychodzący umieli zło swych czynów nazwać po imieniu. To oni mieli poczucie winy i pytali teraz: „C ó ż mamy czynić?" A Jan mówił celnikom, aby nie okradali nikogo, aby pobierali tylko słuszne opłaty. Jan miał słowo prawdy dla każdego. Nie odwracał się od tych, którzy służyli sprawującym władzę, wspomagali rządy okupanta zbrojnym ramie­niem. Gdy żołnierze przejęci skruchą pytali „Cóż mamy czynić"? Od­powiadał im, że nie wolno znęcać się nad nikim, ani nikogo poniżać wyzyskując sytuację przemocy.
Trzeba teraz w świetle Bożego Słowa popatrzeć na siebie. Popatrz, ileż to wyroków zawisło nad twoją głową. Osądzili ciebie inni ludzie. Są bardzo chętni do rzucania wyroków. Dzielą swych braci na celników, grzeszników i różnego rodzaju przestępców. Sądzą powierzchownie, według pozorów, według tego, co mogą zobaczyć, co mogą od innych usłyszeć. Uciekasz wewnętrznie od ich sądów. Buntujesz się i nie chcesz ich przyjąć. Szukasz takich zajęć, które pozwoliłyby ci zapomnieć o tym co mówili i świadczyli przeciwko tobie. Dlatego daleko ważniejsze jest to, czy potrafisz sam osądzić swe czyny. Jeżeli pozwolisz, by światło Bożej prawdy dotarło do twego sumienia, to pełen prawdziwej skruchy i chęci przemiany będziesz pytał: „Cóż mam czynić"? Jednak warunkiem koniecznym jest twój własny osąd.
Ojciec św. przemawiając na Jasnej Górze do młodzieży, podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny, tak mówił: „Być człowiekiem sumienia to znaczy, że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawić, przezwyciężając je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa... Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy zło tolerowali, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni" (Częstochowa 18. VI. 83).
Dlatego dziś radość może być twoim udziałem. Wystarczy, jeśli zdobę­dziesz się na ocenę swego życia. Wystarczy, jeśli ponad wyroki innych ludzi, którzy sądzą z pozorów, wypracujesz własny osąd swoich czynów. Wtedy Pan oddali od ciebie wyroki, odnowi swą miłość. Da ci nową perspektywę życia. Dzięki niej będziesz mógł z nadzieją zapytać: „Cóż mam teraz czynić"?
I niezależnie od tego, w jakich warunkach żyjesz i za kogo uważają cię inni ludzie, możesz zaczynać każdy dzień na nowo.
Amen.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger