„Oto zwiastuję wam radość wielką…, dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan” (Łk 2,10-11).
Drodzy Bracia i Siostry!
Jeszcze
niedawno zasiadaliśmy przy wigilijnym stole. Był opłatek, którym
łamaliśmy się z najbliższymi, były życzenia, które składaliśmy sobie
nawzajem. A teraz jesteśmy tutaj, bo nie wyobrażamy sobie Bożego
Narodzenia bez Pasterki.
Co
naprawdę sprowadza nas dzisiaj do tej świątyni? Co sprawia, że co roku,
o tej porze pustoszeją ulice naszych miast, że na drogach jest mniej
samochodów, że tyle świątyń, które przez większość niedziel wydają się
zbyt obszerne, dzisiaj są przepełnione. Co sprawia, że nawet ci, którzy
na co dzień nie zwykli naprzykrzać się Panu Bogu, dzisiaj nie krępują
się śpiewać na cały głos „Lulajże Jezuniu”. Czy to tylko kwestia tradycji, wspomnień wyniesionych z dzieciństwa, niepowtarzalnego nastroju tej „cichej i świętej nocy”?
Chociaż
zmęczenie przedświątecznym zagonieniem i przeżycia Wigilii nie
sprzyjają rozmyślaniom, zechciejmy przez chwilę zastanowić nad tym, o co
naprawdę chodzi w Bożym Narodzeniu. Nie w tym komercyjnym, które w
reklamie i supermarketach trwa już od tygodni, ale w tym prawdziwym,
które dzisiaj rozpoczynamy.
Kochani moi!
Nie
jest łatwo odkryć prawdziwy sens świąt Bożego Narodzenia w czasach
kiedy stały się one jednym z najbardziej atrakcyjnych towarów na
sprzedaż, na którym można doskonale zarobić. Nie jest też łatwo wydobyć
treść Bożego Narodzenia spoza parawanu folkloru i łatwego
sentymentalizmu, sielanki i światełek.
W
centrum Bożego Narodzenia stoi wydarzenie, które zmieniło historię
świata. Św. Łukasz opisuje je w sposób pozbawiony jakiegokolwiek patosu,
bez śladu sielanki i ckliwości, których tyle jest pastorałkach,
szopkach, jasełkach czy kartkach świątecznych. „Kiedy
tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego
pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie
było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,6-7).
Święta
Bożego Narodzenia, to jednak nie tylko wspomnienie czegoś, co wydarzyło
się dawno temu. Jest to przede wszystkim „Dobra Nowina” skierowana do
nas wszystkich. Nie może w nich zabraknąć zadziwienie wiary, które rodzi
się z uświadomienia sobie, że „niemowlę owinięte w pieluszki i położone
w żłobie” to „Zbawca i nasz Bóg”, to Ten, który dla nas ludzi i dla
naszego zbawienia stał się człowiekiem (Wyznanie Wiary). Prawdziwy sens
tego, co wydarzyło się niegdyś w Betlejem, odsłania nam św. Paweł w II
czytaniu mszalnym: „Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom” (Tt 2,11).
Ukochani!
Każde Boże Narodzenie mówi nam o niezwykłej i niepojętej bliskości Boga. Przypomina nam, że Dziecię „owinięte w pieluszki i położone w żłobie” to naprawdę Emmanuel – „Bóg z nami”.
Przypomina nam, że w Dziecięciu z Betlejem Bóg stał się tak bardzo
bliski dla każdego z nas, że możemy do Niego odnosić się do Niego z
poufałością i wielką miłością, z jaką odnosimy się do nowo narodzonego
dziecka.
Jak
to możliwe, by się rodził Ten, który istnieje od wieków? Jak to
możliwe, że Stwórca i Pan wszechświata przychodzi na ziemię w ubóstwie i
opuszczeniu? – Św. Paweł nam podpowiada: „to dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8,9). „Pan wielkiego majestatu”, z miłości do nas stał się człowiekiem. Wspaniale wyraził to nasz poeta Franciszek Karpiński: „Bóg porzucił szczęście swoje, wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje”(kolęda „Bóg się rodzi”).
Ukochani Bracia i Siostry!
Nie ma Bożego Narodzenia bez miłości. Chrystus
przychodzi na świat, aby usuwać mury wrogości, jakie ludzie tworzą
pomiędzy sobą, kierując się często uprzedzeniami i pretensjami. W tę
noc szczególnie (ale nie tylko), chcemy być dobrzy, nawet lepsi dla
siebie nawzajem i dla wszystkich ludzi. Czy ten program, jaki niesie
nam dzisiejsza uroczystość nie wydaje się nam zbyt wyidealizowany i
przez to nierealny? A jednak jako chrześcijanie — a więc Chrystusowi i
należący do Niego — musimy potwierdzać na codzień naszym życiem i
postawą, że miłość jest potężniejsza niż złość ludzka czy nienawiść i że
w ostatecznym rozrachunku historycznym tylko miłość, sprawiedliwość i
prawda mają szanse zwycięstwa. A więc te święta mają być dla nas
świętami miłości i braterstwa wszystkich ludzi, wszystkich Polaków.
Wiemy również, że Jezus Chrystus, do którego zbliża nas w szczególny
sposób Maryja — był nawet w najgorszych okresach dziejów naszych
natchnieniem, źródłem mocy i przyczyną wyzwolenia z wszelkiego
zniewolenia i duchowego upadku, do którego prowadzą: nienawiść,
fałsz i kłamstwo, nieuczciwość i nasze ludzkie słabości i grzechy.
Polska
tradycja powiązała wigilię z pasterką. A z historii znamy różne
wigilie. Były też wigilie trudnych czasów. I chociaż były wydarzenia
przygnębiające to ludzie dzielili się wzajemnie nadzieją. Znany jest
nam
dobrze obraz, namalowany przez Jacka Malczewskiego, ukazujący wigilię
zesłanych. Ludzie sponiewierani, udręczeni, wyeksploatowani pracą ponad
ludzkie możliwości, wygłodzeni i wydawałoby się, że prawie zapomnieli
już o swoim człowieczeństwie, o godności i dostojeństwie człowieka. W tę
noc wigilijną jednak wyciągają do siebie ręce, łamiąc na drobne
okruszynki kromki czarnego chleba i okazują sobie dobre serce, które na
chwilę jakby odtajało miłością i życzliwością. Łzy stawały im w oczach,
słowa zamierały na ustach, ale przeżywali prawdziwe braterstwo i
odnajdowali chociaż na chwilę swoją godność człowieczeństwa w
Chrystusie, który stał się człowiekiem dla nas i naszego zbawienia
czyli wyzwolenia duchowego. Bóg stał się człowiekiem — aby człowiek był
bardziej podobny do Boga. Jezus pragnie zniszczyć wszelkie mury
wrogości, uprzedzeń, nieporozumień, które tworzą wciąż ludzie.
Chrystus pragnie byśmy byli bliżsi Jemu i zarazem bardziej życzliwi
względem siebie.
Św. Jan Paweł II woła do nas: nie
bójcie się przyjąć Chrystusa, otwórzcie Mu drzwi; a przed zbawczą mocą
Chrystusa otwórzcie serca. On wie czego nam najbardziej potrzeba, On
udziela nam mocy, abyśmy się stali dziećmi Bożymi, On się narodził,
abyśmy życie mieli. On ma słowa życia wiecznego!
Pragniemy
przeżywać te święta w sposób głęboki a nie tylko tradycyjnie i
powierzchownie. Nie zróbmy z Bożego Narodzenia smutnej i beznadziejnej
„szopki". Wzorem przeżycia tej uroczystości niech będzie Matka Najśw.,
która głęboko zadumała się nad tym, jak Bóg umiłował świat i jak
poważnie potraktował człowieka. To zadumanie i zarazem zatroskanie
odczytujemy z Jasnogórskiego Wizerunku, który jest znakiem obecności
Maryi, Jej zatroskania o nas i pozwala nam odkryć i odnaleźć w
Chrystusie naszą godność i sens życia.
Po
to są święta Bożego Narodzenia, aby uczyć się miłości, podawać sobie
ręce, życzliwie do siebie uśmiechać, przebaczać i zapominać o tym co
było złe, i co nas dzieli, by można z Chrystusem na nowo rozpoczynać
lepsze życie. Wydarzenia świętej nocy betlejemskiej przeżywamy w
podniosłym nastroju zwłaszcza tu na Jasnej Górze przed obliczem
Bogarodzicy. Tej nocy okazała się nam ludziom wyjątkowa dobroć i
łaskawość Boga, który dla nas i dla naszego zbawienia stał się
Człowiekiem, aby każdego kto w niego wierzy obdarzyć łaską i prawdą.
Najmilsi!
Bóg,
który kolejny raz przychodzi do nas w tajemnicy Bożego Narodzenia nie
będzie narzucał nikomu swej obecności, jak nie narzucał się mieszkańcom
betlejemskich domów, którzy nie otworzyli drzwi w noc Jego przyjścia na
świat. On wyraża jedynie gorące pragnienie przyjścia do każdego z nas. I
przyjdzie, jeśli mu na to pozwolisz. Za chwilę, odmawiając nasze
„Wyznanie Wiary” przyklękniemy na dobrze znane nam słowa: „On to dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i stał się człowiekiem”.
Wymawiając te słowa, niech każdy z nas zrobi to w poczuciu wielkiej
wdzięczności i niech pomyśli wyjątkowo tylko o sobie: To dla mnie,
naprawdę, Bóg stał się człowiekiem. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz