Z
wielkim zaciekawieniem wsłuchujemy się w wiadomości, które
przychodzą z wielkiego świata. Nasze oczy rozszerzają się, gdy
patrzymy na bogactwo, na zbytek możnych tego świata; tych, którzy
w swoich rękach dzierżą stery władzy. Królowie tej ziemi.
Patrzymy na nich i myślimy: mój Boże, gdybym miała..., gdybym
posiadał chociaż drobną część tego, co oni posiadają, wreszcie
skończyłyby się moje kłopoty, skończyłyby się problemy i
mógłbym z jasnym obliczem spoglądać w kolejny nadchodzący dzień,
nie bojąc się, że przyniesie on porażkę życiową.
Nasłuchujemy
pilnie tego, co mówi się o władcach, królach, prezydentach, a
dzisiaj przed nami staje Królowa, ale jakże inna: jakaś
niedzisiejsza, niektórzy powiedzieliby –nienormalna. Bo przecież
nie miała swojego pałacu; urodziła się w zwykłym, biednym domu.
Nikt od początku Jej życia nie otaczał Jej przepychem. Musiała
pracować tak, jak każdy z nas; trudzić się przez cały dzień
tak, jak każdy z nas. To ma być Królowa?
Kiedy
Anioł stanął przed Tą pokorną dziewczyną, zwykłą palestyńską
dziewczyną, Ta schyliła głowę: “Oto ja, służebnica Pańska”.
I w tym monecie w niebie, jakby oddech miliardów głosów, oddech
ulgi. Bo oto, to Przeczyste Naczynie, Ta, z której ust nigdy nie
wyszła żadna nieprawość, żadne kłamstwo, przyjmuje misję
powierzoną Jej przez Boga. To prawda, ma trochę obaw, bo nie wie,
jak dokona się to wszystko. Ale cała jest jednym wielkim Zaufaniem
złożonym w Panu Bogu. A Bóg wybrał To Naczynie, bo Ono nie patrzy
tak, jak człowiek; nie zachwyca się tym, co zewnętrzne, lecz
patrzy w serce człowieka. A to Serce, które miał przed sobą Anioł
Gabriel, było przeczyste; a to Serce było napełnione miłością
do każdego stworzenia; a w tym Sercu nigdy nie powstała zdrada. A
usta, które wypowiedziały te przepiękne słowa: “Oto ja
służebnica Pańska...”, nigdy nie skalały się kłamstwem.
Dziwna
jakaś Ta Królowa. Taka niedzisiejsza. W świecie, gdzie pod słowem
“dyplomacja”, próbuje się często ukryć największe świństwa
i zdrady; w świecie, gdzie dla dobra ludzi często niszczy się ich
i rani; w świecie, który nie kocha prostych i ubogich, a przecież
taką była Maryja i takimi jest większość z nas.
Przedziwna
Królowa. Ale Bóg spojrzał na Nią z miłością. Wybrał Ją, bo
cała oddała się Jemu.
A
jak to jest z nami? Bo można by pozostać tylko na zachwycie nad
Maryją, Królową świata, Tą, która oddała całe swoje życie
Bogu. Ale jak to jest ze mną? Bo przecież Ona jest moją Matką, a
dziecko – choć trochę – podobne do swojej Matki być powinno;
brać z Niej przykład; uczyć się od Niej. Jak to jest z moim
zaufaniem, z moim oddaniem się Bogu, z moim podejściem do bliźnich?
Czy Maryja przypadkiem patrząc na mnie i moje postępowanie, nie
opuszcza smutnie głowy, zastanawiając się: Czy to naprawdę moje
dziecko, to, które powierza mi się codziennie w tylu modlitwach, w
tylu prośbach? Za modlitwą i prośbą musi iść konkretne
działanie. Maryja wiele czasu musiała spędzać na modlitwie:
rozmawiać z Bogiem i pytać Go o radę. I z tego czasu rodziło się
Jej działanie. Rozmawiam z Bogiem i pytam Go, jak mam postępować,
i staram się Jego odpowiedzi, Jego rady wcielać w moje życie –
tak, jak Maryja – by nie pozostać tylko na jednym: na ciągłym
proszeniu, ciągłej modlitwie, które nie będą miały
odzwierciedlenia w moim życiu. W Maryi te dwie strony doskonale
współgrały: modlitwa – zawierzenie Bogu, cudownie przekładały
się na życie, na Jej postępowanie, na Jej słowa.
Ktoś
może powiedzieć: Nie jestem tak doskonałym, jak Ona. Ale czy
staram się na tyle, na ile potrafię, na ile mnie stać? Wszak
jestem z królewskiego rodu. Królowa Wszechświata jest moją Matką,
moją Mamą, do której zawsze mogę przyjść, od Której mogę się
uczyć – nie tylko dziś, kiedy Ją wspominamy, ale każdego dnia,
każdej chwili.
“Oto
ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”.
Niechaj to zawołanie Maryi będzie naszym mottem życiowym. I nie
patrzmy już na to, co zewnętrzne, lecz próbujmy dojrzeć to, co w
sercu; spojrzeć tak, jak Bóg, i żyć tak, jak nasza Mama
niebieska. AMEN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz