sierpnia 24, 2019

21. Niedziela Zwykła (Rok C) – Wąska droga do królestwa

Liturgia zastawia nam dziś obficie stół Słowa Bożego. Z tej obfitości niech nas Pan nakarmi swoją hojną ręką. Idźmy zatem, krok po kroku, za myślą dzisiejszych czytań mszalnych. Żeby lepiej zrozumieć wymowę fragmentu księgi Izajasza, należy sięgnąć do Księgi Powtórzonego Prawa.
Z historii zbawienia pamiętamy, że naród, do którego Bóg skierował w pierwszym rzędzie swoje słowo, to Izrael. Jeszcze słychać ten tajemniczy głos Boży, bo do dziś jest żywy. W Powtórzonym Prawie czytamy: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym" (Pp 6,4). Konsekwencje tego jednego słowa - słuchaj, były dla ludu izraelskiego zobowiązaniem do wierności. Słuchaj, to inaczej - bądź posłuszny. W tym jednym słowie leży tajemnica Bożego wybrania. Dzieje tego narodu pokazują jak umiał być on konsekwentny w wierze, choć tyle razy niszczył go grzech, choć zdarzały się odstępstwa mniejsze i większe. Chociaż błądził wielokrotnie, to jednak wiedział, że może i musi powrócić, bo Bóg. który powiedział do niego - słuchaj, jest ojczyzną człowieka bardziej, niż najgoręcej miłowany zakątek ziemi, na którym wypadło żyć i pracować.
I taką właśnie wiarę wyznawał przez wieki ten naród wobec wszystkich swoich pogańskich sąsiadów. Wiarę bez pytań, bez dociekań; w której Bóg jest oczywisty i prawdziwy. Ale także taką wiarę, w której Bóg jest nie tylko czczony, lecz nade wszystko miłowany.
Mówi nam o tym dalszy fragment Księgi: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego twego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach" (Pp 6, 5-9).
Pozostanie dla nas tajemnicą, w którym momencie Pan Bóg zdecydował, że ów znak, o którym mówił tylko do narodu wybranego, będą mogły odczytać także inne narody.
Zastanów się w tym miejscu nad tym, jak wielka jest mądrość Stwórcy, który stopniowo, jak dobry nauczyciel i wychowawca odsłania z prawdy o samym sobie tylko tyle, ile uczeń jest w stanie pojąć i zrozumieć. Na przykładzie narodu wybranego pokazał nam Pan Bóg, że można dziś Jego chwałę rozważać jakby z oddalenia, a jutro w niej uczestniczyć. Jest to więc zaproszenie. Dlatego dziś prorok Izajasz nakreślił w pierwszym czytaniu tak wyraźnie tę wielką sprawę powszechności wezwania do oddawania czci Bogu na przykładzie narodów o dziwnie dla nas brzmiących nazwach - Tarszisz, Put, Meszek, Rosz i Tubal. Bóg przez proroka chciał pouczyć, że jest Panem historii każdego narodu i chce być obecny w świadomości każdego narodu, jak był obecny w historii Izraela.
Niezmiernie ważna to sprawa dla czasów późniejszych, w których Bóg w swojej odwiecznej mądrości zdecyduje, że nadeszła już „pełnia czasów", by nas pouczyć przez swego Syna i ukazać w ten sposób pełną prawdę o sobie w znaku Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Znak ten dla jednych jest zbawieniem, dla drugich zgorszeniem, dla innych zdziwieniem, a jeszcze inni nic z tego pojąć nie mogą, choć w swoich planach Bóg chce zbawić każdego.
Skoro dziś tak wyraźnie liturgia nam mówi o znaku, dobrze będzie przypomnieć sobie słowa Symeona wypowiedziane do Maryi nad maleńkim Jezusem: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą" (Łk,2, 34b). Warto w tym miejscu zastanowić się nad tym, jak wielka jest ludzka ignorancja i niechęć w stosunku do Boga odsłaniającego prawdę o sobie i objawiającego się w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Jezus jest Bramą, Znakiem dla narodów. W Nim Bóg przemówił do wszystkich pełnym miłości głosem. On do nas dziś powiedział: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli" (Łk 13, 24).
Izrael, naród niegdyś wybrany, sprzed tych drzwi zawrócił. Wielu o ten wymowny Znak Śmierci i Zmartwychwstania Bożego Syna się potknęło i nie zrozumieli go do końca. Dla wielu wreszcie, którzy nie ulękli się trudów wąskiej drogi i ryzyka przejścia przez ciasne drzwi, znak krzyża przyniósł życie i wprowadził do zmartwychwstania z Jezusem. Wielki mędrzec chrześcijański z IV wieku, św. Jan Chryzostom tak o tym pisze: „Krzyż odniósł zwycięstwo i to na całym świecie. Nauka krzyża nie dotyczyła spraw pospolitych, ale Boga, prawdziwej religii, życia według Ewangelii i przy­szłego sądu. Wszystkich niewykształconych i prostaków przemienia w mędr­ców. Popatrz, jak to, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a to, co jest słabe u Boga, mocniejsze jest od ludzi. W jaki sposób mocniejsze? W ten mianowicie, że krzyż rozszerzył się po całym świecie, że zawładnął wszystkimi, że niezliczeni wrogowie pragnąc wymazać imię Ukrzyżowanego, osiągnęli coś wręcz przeciwnego. To Imię jaśniało coraz bardziej, oni zaś upadli i zginęli" (z homilii św. Jana Chryzostoma do 1 Kor.). O tych wielkich sprawach naszej wiary przypadło nam rozważać pod koniec upalnego lata, przy końcu sierpnia, gdy tyle spraw ważnych dzieje się na naszych oczach. Otrzymujemy nieustannie, jako naród przez chrzest wpisany w wymiar krzyża, tyle znaków od Boga. Przed każdym z nas, jako dzieckiem tego narodu, staje wciąż pytanie o tę trudną, bądź co bądź, umiejętność czytania Bożych znaków. Drzwi jakby stały się ciaśniejsze, droga jest jakby jeszcze węższa. Wielu zawróciło sprzed tych drzwi, które wydają się im zbyt ciasne i niewygodne. Przyjęli z nauki Jezusa ile sami chcieli, okroili ją do swoich potrzeb, ciesząc się, że mają prawdę i prawdziwą pobożność. Jezus mówi do takich: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście" (Łk 13, 27).
Chrześcijanie ujmują swoje życie jako podróż do wiecznej ojczyzny, jako pielgrzymowanie do nieba, do domu. Jest to dom Ojca. Jezus Chrystus jest tego domu Panem. Wszyscy ludzie, do­póki żyją na ziemi, mogą osiągnąć ten cel wyznaczony nam przez Trójcę Przenajświętszą, jeśli idą – mówiąc językiem Ewangelii – wąską drogą i usiłują wejść do królestwa Bożego ciasnymi drzwia­mi. Czy zaraz na początku homilii nie przelękliście się tej wą­skiej drogi i ciasnych drzwi? Czy przypadkiem nie sądzicie, jak niektórzy, że należy tak przekazywać naszym czasom katolicki dogmat i etykę, „żeby katolicyzm był łatwiejszy do przyjęcia i przyjemniejszy do przeżycia?" (o. J. Mirewicz, Klio, Muza płaczą­ca, Londyn 1986 s. 126).
Nie lękajmy się! „Wąska droga", „ciasna brama" to symbole życia dekalogiem w stylu ośmiu błogosławieństw; życia, w któ­rym Bóg jest pierwszy, a człowiek, każdy człowiek, jest rzeczy­wistością świętą, świat zaś natury, cywilizacji i kultury – darem Boga i wezwaniem nas do współpracy ze Stwórcą i z ludźmi. Czyż można się tego lękać? Swoje królestwo, państwo Boże, nie­bo – przedstawia dzisiaj Pan Jezus w obrazie jakby starego dwo­ru, do którego od ulicy, od drogi prowadziła wysoka drewniana, główna brama, przez którą nie było nic widać, co się dzieje na podwórzu, a tym bardziej w mieszkaniu. Aby się znaleźć w środ­ku, trzeba było oczywiście przez nią przejść, nie zatrzymywać się na ulicy przy pogawędce z sąsiadami, przy łakomym jedzeniu fig i pomarańczy sprzedawanych na stoiskach bazaru. Należało uwa­żać, by się nie spóźnić na przyjęcie, na które się zostało zapro­szonym, ponieważ o oznaczonej godzinie bramę zamykano na za­wory.
Uważano za ogromny nietakt, jeżeli ktoś w czasie wyznaczo­nym na uroczyste spotkanie odbywał leniwe spacery, załatwiał swoje małe sprawy, a zwłaszcza gdyby oddawał się zajęciom zdro­żnym, np. pożyczaniu na lichwę pieniędzy, kradzieży, czy innym niegodziwym czynnościom.
Ewangelia wyrzuca Żydom, że oni, chociaż zaproszeni pierwsi, obyci z Bogiem w Jego Synu Jezusie Chrystusie, zamiast wcho­dzić w czasie łaski do królestwa Bożego, przez bramę wyznaczoną w przykazaniach, oznaczoną w ośmiu błogosławieństwach, „czy­nili to, co złe" i dlatego nie znajdą się w domu Bożym; a kiedy przyjdzie moment ich odejścia z tego świata, daremnie będą się powoływać nawet na znajomości z Mesjaszem. Drzwi będą za­mknięte na zawsze. „Odstąpcie ode Mnie – powie Pan Jezus – wy, którzy oddajecie się temu, co jest nieprawością, wy, robotnicy zła" (Łk 13, 27) – jak przełoży ten werset na język polski o. Ja­kub Wujek w swoim genialnym tłumaczeniu Nowego Testamentu. Pan Jezus przestrzega jednak nie tylko Żydów, ale wszystkich „robotników zła", żeby idąc przestronną, szeroką drogą przez ży­cic, nie zapomnieli o Jego drodze, o ciasnej bramie ośmiu bło­gosławieństw. Pan stawia przed każdym z nas możliwość wyboru życia: albo w Jego stylu, albo w stylu nijakim.
Pismo św. w Starym Testamencie, wprowadzając władców judzkich i izraelskich na tzw. widownię historii, podaje na wstę­pie podstawową charakterystykę każdego z nich, mówiąc o jed­nym: „Czynił to, co dobre przed oczyma Boga" (1 Krl 11, 38), a o drugim: „Czynił to co złe" (1 Krl 16, 19). Powyższa klasyfi­kacja jest również stosowana przez Pana Jezusa w Ewangelii, z podkreśleniem przez Niego możliwości przemiany nawet celni­ków, uchodzących w oczach prawowiernych Izraelitów za wyra­zistych przedstawicieli zła. Zbawiciel uwzględnia także fakty, iż nawet w najbardziej zakłamanych Jego słuchaczach, jakimi byli niektórzy faryzeusze i ówcześni uczeni, mogą współistnieć w jed­nym i tym samym sumieniu zło i okruszyny dobra, które jednak nie mogą rozświetlić ciemności, skoro Pan przekazał swoim in­formację, że jeśli sprawiedliwość ich nie byłaby większa niż faryzeuszów, nie weszliby do królestwa Bożego (Mt 5, 20). Do tych ciasnych drzwi prowadzi wąska droga, która naszemu życiu na­daje kierunek do nieba. Ksiądz J. Twardowski pisze o niej zro­zumiale dla każdego:
„Zaufałem drodze
wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
- Nareszcie - powiedziała
- Martwiłam się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba - z nagrodą od ministra
i że cię diabli wzięli” (Na osiołku, Lublin 1986 s. 11).
Tą wąską drogą ciasną bramą ośmiu błogosławieństw idziemy do
domu Ojca.
Jak iść tą drogą – św. Paweł nam podpowie: Czynić prawdę w miłości (Ga 5, 6). Zaczynamy od prawdy słów. Już pewnie nie ma Polaka, który by nie znał modlitwy z Kwiatów polskich: „Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość sprawiedliwość" (J. Tuwim). O to samo błaga inna modlitwa drugiego wielkiego po­ety:
„Z gruzów podźwigną się domy...
Ale jak odbudować słowa
Ale jak dźwignie się mowa? ...
Zbombardowano ją straszliwiej
Niż Rotterdam i Warszawę ...
Zmiłuj się, Panie, nad nami ...
Uskrzydlij nas, podnieś słowami,
Przywróć nam słowo.
Jedna niech będzie miara, jak sylab jednaki rząd.
Niech wiara znaczy znów – wiara, a błąd niech oznacza błąd”. (A. Słonimski, Modlitwa, cyt. za: Jerzy Mirewicz, Klio, Muza płacząca, Londyn 1986 s. 133–134). Nie myślmy, że kryzysy etyczne wywołane przez zakłamanie mają usunąć politycy, czy choćby dziennikarze. Nasze słowa mają być zawsze prawdziwe. Nasze życie winno być prawdziwe, ludz­kie! A potem winniśmy uwierzyć w plany Boże względem każde­go oraz każdej z nas i je urzeczywistniać. Uczynki dobre, które gwarantują nam, że znajdziemy się pośród zaproszonych na Bo­że przyjęcie, obejmują jako pole działania własne sumienia, ale w pewnej mierze również przeogromny zakres wszystkich czasów. „Bóg stworzył mnie – pisze mądry i święty kardynał H. New­man – abym wypełnił dla niego jakąś określoną służbę; powie­rzył mi jakąś pracę, której nie powierzył nikomu innemu. Mam swoje posłannictwo – mogę nigdy nie poznać go w tym życiu, ale dowiem się o nim w życiu przyszłym. W jakiś sposób jestem niezbędny dla Jego zamiarów, tak niezbędny na swoim miejscu, jak archanioł na swoim ... On nie stworzył mnie dla niczego. Bę­dę czynił dobro, będę wykonywał Jego pracę ... na miejscu prze­znaczonym dla mnie, chociażbym tego nie pojmował – jeśli tyl­ko będę zachowywał Jego przykazania i służył Mu w moim po­wołaniu. Czymkolwiek i gdziekolwiek jestem, nie jest możliwe, abym był odrzucony. Jeśli choruję, moja choroba może Mu służyć; jeśli mam trudności, moje trudności mogą Mu służyć; jeśli jestem smutny, mój smutek może Mu służyć. Moja choroba, trudności, smutek mogą być niezbędne dla jakiegoś wielkiego celu, który znajduje się całkowicie poza naszym zasięgiem. Bóg zawsze wie, ku czemu zmierza" (Rozmyślania i modlitwy, Warszawa 1967 s. 1213).
Widzicie, jak zróżnicowane są uczynki dobre, jak dostępne dla każdego z nas, jak prawie czasami nieuniknione, więc idźmy przez życie wąską drogą, wchodźmy ciasnymi drzwiami dziesięciu przy­kazań w stylu ośmiu błogosławieństw, aby nas przyjęto do domu Ojca, gdzie Chrystus przygotował nam miejsce wiecznego zamel­dowania w szczęściu. Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger