sierpnia 14, 2023

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny


Bracia i Siostry, dziś wielka uroczystość. Świętujemy z radością Wniebowzięcie Matki Bożej. Gromadzimy się na tej uroczystej Mszy św. w tej świątyni. Radują się wierzący. Także wszyscy ludzie dobrej woli, którzy szukają, pytają o sens życia, czują się trochę zagubieni, mogą się dzisiaj zatrzymać i przez chwilę pomyśleć nad sobą i swoim życiem. Kartka w kalendarzu od niedawna czerwona przypomina, że dziś dzień wolny od pracy. Pozostaje więc dyskretna zachęta: "...zatrzymaj się i pomyśl, po co żyjesz". Na wspólne nam wszystkim pytania o sens życia i śmierci pada dzisiaj światło z nieba. Maryja Wniebowzięta ofiaruje nam odpowiedź.

Radują się dzisiaj pielgrzymi, którzy z różnych zakątków Polski dotarli na Jasną Górę. I wszyscy, którzy pielgrzymują w ten dzień do licznych sanktuariów na całej naszej ziemi. Nawet kwiaty, zioła i kłosy dojrzałych zbóż przynoszone do naszych świątyń oddają pokłon Maryi, która na tej ziemi wyrosła. Na tej ludzkiej ziemi żyła, była jedną z nas. Dzisiaj nam patronuje z nieba i uczy jak żyć prawdziwie po chrześcijańsku. Jak wędrować po tej czasami "nieludzkiej" ziemi, by w końcu stanąć w domu Ojca, do którego zło i śmierć nie mają przystępu. 

Ostatnie chwile Maryi na tej ziemi, tak opisuje poetyckim językiem ks. J. Twardowski: 

"Nikt nie biegł do Ciebie z lekarstwem po schodach
nikt nie zamknął Twych oczu nie zasłonił twarzy 
Pan uchronił do końca i zdrową zostawił 
tylko kiedy pukano Ciebie już nie było 
nie śmierć ale miłość całą Cię zabrała 
jeśli miłość jest prawdą to ciała nie widać" 
(Ks. J. Twardowski, Wniebowzięcie).


Dlaczego taka radość? Przecież ktoś bardzo bliski odchodzi. Przyzwyczajeni jesteśmy wtedy, raczej smucić się niż weselić. Kościół jednak zachęca nas do radości. Zwycięstwo zostało odniesione. Ostatni wróg człowieka został pokonany, śmierć nie ma już nad nami władzy. Te radosną nowinę objawia nam Bóg przez Maryję. Została nam dana jako znak. Była jedną z nas a śmierć Jej nie dotknęła.

Nasza radość ma źródło w tak wielkim wyróżnieniu Maryi. Dzisiejsza uroczystość przypomina nam prawdę o naszym wyniesieniu i godności. Zaprasza do spojrzenia w górę, tam gdzie jest nasza prawdziwa ojczyzna. Jest wezwaniem: popatrz chrześcijaninie, jaka jest twoja godność i na czym polega twoją wielkość. Widzisz, dokąd twa droga prowadzi. Twoje życie ma głęboki sens, chociaż niekiedy wydaje się takie trudne na co dzień. Patrzysz dzisiaj na Maryję Wniebowziętą, ale też spojrzyj na samego siebie. Wsłuchaj się w najgłębsze pragnienia, które znajdują się w twym sercu, a odkryjesz, że ty także jesteś wezwany, abyś stawał się wielkim i wspaniałym. Ze droga do nieba, którą przeszła Maryja jest także twoją drogą.

Czy jest naprawdę możliwe, abyśmy mogli iść tak jak Maryja? Była co prawda jedną z nas, ale została wybrana, zachowana od grzechu. Matka Zbawiciela, wzięta do nieba z duszą i ciałem, ukoronowana na Królową nieba i ziemi. Patrzymy dzisiaj w niebo, ale jesteśmy trochę onieśmieleni. Słyszeliśmy przed chwilą, że jest "Niewiastą obleczoną w słońce, na głowie korona z gwiazd dwunastu, pod stopami księżyc...", obraz wielki i wspaniały. Jesteśmy przyzwyczajeni oddawać Jej hołd i cześć, pielgrzymować do sanktuariów, śpiewać pieśni do Niej, ale iść w Jej ślady, uczyć się od Niej jak żyć, czy to jest możliwe? Dobrze przecież czujemy własną grzeszność i słabość, szare, zwyczajne ziemskie życie przeplatane różnymi biedami, cierpieniami, niezrozumieniem i odrzuceniem. Jak tu myśleć o niebie, kiedy na usta ciśnie się nieraz przekleństwo jako jedyna odpowiedź na wszystko, co nas spotyka tu na ziemi. Czy ten dzień dzisiejszy nie jest tylko chwilowym pocieszeniem się, wzruszeniem na kilka chwil, a potem szarość i monotonia codzienności odsunie myślenie o niebie...

Może spróbujmy spojrzeć na Maryję jako Matkę. Chociaż wzięta do nieba nie przestaje być Matką. Czego chce nas uczyć dzisiaj nasza i Jezusowa Matka?

Matka, dla której serce jest istotą powołania. Kochać, czuwać nad innymi, być dyskretną, ale troskliwie, obecną oto cały sens życia każdej matki, Matki Jezusa także. By pojąć takie życie i naukę jaką ofiaruje swoim dzieciom trzeba przyłożyć miarę serca.

Wsłuchajmy się uważnie w serce Matki Wniebowziętej. Z dziecięcą prostotą i ufnością popatrzmy jakie to serce było i jakim nadal pozostaje, mimo że jest w niebie, a my ciągle na ziemi.

Widzimy, że to serce ziemskie i niebieskie splata się z paradoksów. Zamieszkują w nim obok siebie wielkość i małość, potęga i słabość, wiara i zaufanie obok bólu i niepokoju...
 

Mówimy: Niepokalane serce Maryi. Już sam tytuł nas chociaż dobrze wiemy, że Jej serce powinno być zachowane od zła i grzechu, gdyż ono właśnie będzie formować serce Zbawiciela. I widzimy ogromną przepaść między Jej Niepokalanym sercem a naszymi sercami. Jak wiele w nas słabości bardziej czy mniej zawinionej, uwikłania w grzech, głupotę, egoizm. onieśmiela,

Ale obok tej świętości bez skazy zamieszkała w jej sercu zwykła ludzka słabość i kruchość. Słyszymy, że serce Matki wypełnione jest bólem i cierpieniem, "...oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie..." Taka jest logika matczynego serca, każdego serca, które kocha - wydać swoje serce na przyjęcie bólu i cierpienia. Im bardziej wrażliwe serce, tym łatwiej je zranić. Jak bliska jest nam Wniebowzięta ze swoim bólem szukania Jezusa. Jak podobna tylu matkom czekającym z niepokojem na powrót swych dzieci. Jak nie odkryć Jej matczynego oblicza w twarzach matek i ojców niespokojnych o przyszłość swych synów i córek. Ból serc, które oddziela od najbliższych przepaść złości i nienawiści, obcości i zapomnienia. Jak nie odczytać w Jej pełnych bólu oczach tysiące matek spoglądających na nas z ekranów telewizorów. Zastygłe w bólu po stracie swych najbliższych matki i żony z Czeczeni, Białorusi, Ukrainy, z Rwandy i wielu miejsc na świecie.

Jeżeli składamy dzisiaj hołd sercu najbardziej wrażliwemu spośród ludzkich serc, to powinniśmy pamiętać, że było to serce najbardziej zranione i najbardziej cierpiące. Dzięki temu najbardziej nam bliskie, rozumiejące i współczujące. I dzisiaj Ona - Wniebowzięta przeżywa razem z nami każdy ból, każdą biedę, która dotyka i rani nasze ludzkie serca. Uczy nas, że taki ból szukania może być drogą do nieba.

Dzisiaj wysławiamy Maryję wziętą do nieba, oddajemy cześć Jej matczynemu sercu, które przekracza dystans między niebem a ziemią. Chcemy Jej dziękować i prosić, aby formowała nasze serca i uczyła nas cierpliwości w długim nieraz i bolesnym szukaniu tego, co najważniejsze.

Są w nas odwieczne tęsknoty za wielką i piękną miłością, która przetrwa różne przeciwności życiowe. O takiej miłości marzą, piszą, śpiewają ludzie wszystkich czasów. W ten uroczysty dzień przyglądamy się naszej miłości i pytamy się, co z tych wielkich marzeń spełniło się w naszym życiu. Miłość krótkiego wzruszenia, przelotnych wzruszeń, czasem słabości, która przemieniła się w obcość? Maryja z dzisiejszej Ewangelii uczy nas, że miłość zawarta w Jej sercu jest mocna i zdecydowana, konkretna i praktyczna, uboga i prosta. Serce wypełnione miłością - Ona przyjmuje ją jako dar Pana - wzywa do działania. Wrażliwa miłość wzywa do śpiesznej wędrówki w góry, by pomóc krewnej Elżbiecie.

Serce wypełnione Tajemnicą Boga, pragnie się dzielić swym szczęściem z drugim człowiekiem.

Prawdziwa miłość do człowieka musi czerpać ze Źródła. W przeciwnym wypadku szybko się wypali, wyczerpie i skończy. Bez odniesienia do Boga nie sposób dobrze i godnie pokochać człowieka. Dlatego spotkanie z Elżbietą rozpoczynają słowa: "Wielbi dusza moja Pana..." Możemy się spotkać ze sobą najgłębiej i podjąć wspólną wędrówkę, jeżeli między nami będzie Pan. Tak więc Maryja uczy nas, że do nieba prowadzi podwójna droga: do Boga i do człowieka. Te dwie linie powinny się przecinać: od Boga do człowieka i od człowieka do Boga.

Ucz nas, Maryjo, miłości mocnej i konkretnej, abyśmy patrząc na człowieka umieli zobaczyć Boże oblicze. Choć chwilami chciałoby się odwrócić i pójść w swoją stronę, zapomnieć, wymazać z pamięci. A Ty przypominasz, że trzeba się śpieszyć, nie można odtrącać człowieka, zapominać, bo u Boga wszystko jest możliwe. Nawet umarłą miłość może On wskrzesić do życia.

Śpiewa Maryja przez wieki hymn uwielbienia, że "Wszechmocny uczynił Jej wielkie rzeczy..." Jak wiele zaufania do Boga musiało się kryć w Jej sercu podczas wędrówki do Betlejem, w czasie poniewierki na wygnaniu w Egipcie. Przecież Wszechmocny nie uczynił żadnego wielkiego znaku, aby dopomóc, ułatwić przeżycie trudnych chwil. Wędruje Matka naszego Pana pośród wątpliwości i niepokojów. Na czym się oprzeć pośród tego mroku? Pozostaje tylko słowo Odwiecznego i wiara, że On- Bóg - widzi lepiej i dalej, choć serce rozdarte jest między zaufaniem do Boga, a ludzkimi rozterkami i niepokojem.

Przynosimy dzisiaj do Ciebie, Matko Boża Wniebowzięta, nasz pielgrzymi trud, nasze wędrowanie ku niebu. Przychodzimy z tym, co ofiaruje codzienne życie. Jaki jest ten nasz pielgrzymi szlak? Męczymy się nierzadko pomiędzy trwogą i nadzieją, zniechęcamy się wskutek naszej małości, ale odkrywamy w sobie nieskończone pragnienia. Przeżywamy zamęt ducha, rozdarcie serc i niepewność umysłu wobec zagadki śmierci. Udręczeni samotnością gorąco pragniemy wspólnoty z innymi. Maryjo Wniebowzięta, uczysz nas przez różne wydarzenia Twego życia, że nadzieja odniesie zwycięstwo nad trwogą, wspólnota nad samotnością pokój nad zamętem, radość i piękno nad zniechęceniem i odrazą, życie nad śmiercią (por. Marialis cultus, p. 57).

Prosimy Cię, Maryjo, wypraszaj nam wiarę tak mocną, że się można na niej oprzeć pośród mroków życia. Ucz nas, że droga do nieba prowadzi pośród niepewności i niepokoju.

W cichym, ubogim i zwyczajnym życiu w Nazarecie miłość serca Maryi dojrzewa jak w ogniu. Monotonia codzienności, lata prostego życia. Codzienne gotowanie, sprzątanie, zmęczenie, ból głowy. Niepokój czy na jutro wystarczy. Żadnego nadzwyczajnego znaku i cudownej pomocy z nieba. Jak wiele trzeba mieć zaufania do Boga, by widzieć głęboki sens tego co się robi, chociaż na zewnątrz niewiele można zobaczyć... Spójrzmy, Bracia i Siostry, na samych siebie i na swoje szare, codzienne życie. Prośmy z Maryją, abyśmy odkryli, że jest ono drogą do nieba. sens tego

Kiedy stajemy z Maryją pod krzyżem, pochylamy się ze czcią nad ogromnym cierpieniem Matki. Podziwiamy wielkość i moc serca, które nie pękło od tak wielkiego bólu. Jak bliski jest nam ten obraz! Zwłaszcza Wam, Drodzy Bracia i Siostry chorzy, i cierpiący. Jak wytrwać pod krzyżem trudnych pytań? Patrzymy na Maryję, która uczy nas jak stawać pod krzyżem. Do krzyża została przybita miłość Jej życia, Syn umiłowany. Od takiego krzyża nie można uciec, gdyż od miłości się nie ucieka. Przy miłości się wiernie trwa, chociaż to bardzo boli.

Przypomina nam Matka Jezusowa, że trzeba nasze serca ciągle wychowywać i wciąż na nowo uczyć je prawdziwej miłości. Nieraz jest to bardzo trudna nauka, kiedy wszystko boli i brak jakiejkolwiek pociechy. Jak zrozumieć niekończące się pasmo udręki, którego końca nie widać? Co z tym wszystkim zrobić, gdy ciężar krzyża wydaje się być naprawdę ponad nasze siły? Maryja podpowiada swoim życiem odpowiedź - "Ona chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu" (Łk 2,51). Serce matki jest pamięta, troszczy się, jest odpowiedzialne.

Zobaczmy Wniebowziętą z sercem przebitym mieczem boleści. Ona z matczyną czułością szuka i zbiera to wszystko, co człowiek uważa za nic nie warte i wyrzuca na śmietnik. Serca zbolałe, porzucone, wypełnione goryczą, zapomniane przez wszystkich, serca złamane i według rachunków i wyceny tego świata - niepotrzebne. Oto Jej matczyne ręce podnoszą te nasze biedne serca i składają je w zranionym sercu Jej Syna. Tam jest miejsce dla wszystkich ludzkich serc. Więcej, to co wydawało się całkiem bez sensu, zaczyna być skarbem w ręku Boga. Z tego wszystkiego Zbawiciel tworzy swoje Ciało - Kościół. Jakie to ważne, byśmy pamiętali, że jesteśmy Bogu potrzebni z naszą małością i wielkością, z naszymi biedami i cierpieniami, z całym naszym zwyczajnym, prostym życiem. Taka jest bowiem droga do nieba. Przeszła nią najpierw Maryja i teraz przewodzi nam w pielgrzymce do nieba.

Maryja Wniebowzięta wskazuje nam, pielgrzymom tej ziemi, na swego Syna. Zaprasza, abyśmy teraz, na tej Mszy św. nasze dojrzałe kłosy bólu cierpienia, osamotnienia, zwyczajnego życia - złożyli na ołtarzu.Niebo się nad nami pochyla, przyjmuje nasze życie, przemienia je i karmi nas swoją miłością. By nam sił nie brakło na nasze dalsze wędrowanie. Abyśmy sami mogli się stawać dla innych drogowskazem ku niebu, tak jak Maryja jest nim dla nas. Niech się tak stanie. Amen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger