grudnia 01, 2018

1. Niedziela Adwentu (C) – Czas czuwania

Adwent. Czas znaków, które mówią o bliskości Boga z człowiekiem. Czas rekolekcji. Tysiące misjonarzy rusza w świat, jak pielgrzymi. Z duszą na ramieniu i ze Słowem Bożym. Znów zapełnią się kaplice, kościoły i ba­zyliki. Będzie cicho, jakby ktoś makiem zasiał. W kościołach zapala się dodatkowe światło, oznaczające oczekiwanie. Przybądź - to jest credo Adwentu. W kościołach wierni przyjdą na "roraty" z zapalonymi świecami, dzieci z lampionami, które będą także oznaczały oczekiwanie. Adwent, to także oczyszczenie naszej duszy. Trzeba oczyścić to co brudne i grzeszne. Po cichutku wchodzimy w misterium świąt Bożego Narodzenia, na wigilię, ale także i przede wszystkim na Obecność Boga w Święcie. Nie jako na pamiątkę, którą można się zadowolić i w folklorze święta roztkliwić ko­lędą: "li li li li laj" - ale w pamięci tego święta i w obecności Bożej Dzieciny, która rodzi zobowiązania.
Pierwszym adwentowym znakiem jest mądra katecheza Kościo­ła, który chce przypomnieć dzisiejszemu zajętemu człowiekowi (ciągle zajętemu czymś innym), aby pamiętał o Obecnym wśród nas Bogu. Bo On przyszedł do nas. Dlatego "i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie..." (Mt 24,44).
Chce przypomnieć, że to jest czekanie nie na święta, tak bardzo nastrojowe, ciepłe, święta wspólnego stołu, przełamanych barier, otwar­tych serc... to jest piękne, ale liturgia dzisiejsza wprowadza w to nasze myślenie zasadniczą korektę. W Adwencie - wszystko prowadzi nie do świąt, ale do Osoby Chrystusa. To On jest przedmiotem naszej nadziei, to On jest Obietnicą i jej Spełnieniem.
Czekanie na osobę, czekanie na pewien dramat osoby, nie jest tym samym, co czekanie na święto.
W czekaniu na kogoś jest zawarta pewna prawdziwość życia - piękno i trud, nadzieja i możliwość rozpaczy, radość i lęk.
Dlatego już na początku Adwentu Bóg przypomina, że chrześcijań­skie czekanie nie jest czymś mechanicznym, biernym, bezideowym. Inauguracja Adwentu powinna zawierać pewien program pracy na najbliższe tygodnie.
Najważniejszym zadaniem tego czasu jest przygotowanie się na osta­teczne przyjście Pana poprzez wewnętrzną przemianę serca.
Źródłem przemiany ludzkiego serca - jest dążenie do doskonałości. Do tego jest potrzebne czuwanie. Inaczej mówiąc - duchowa praca nad sobą...
Czuwać - aby czasu oczekiwania i przygotowania nie stracić. Czuwamy, aby nie zlekceważyć napomnień Bożych: "uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe".
"Czuwajcie" - słowo to znane jest harcerzom, którzy pozdrawiają się przy spotkaniach i w listach "czuwaj"! Tysiące młodych powtarza to słowo: czuwaj! "Czuwaj" - znaczy - "nie śpij".
Czuwanie - znane jest każdej matce.
Czuwanie - znane Szkole Podchorążych - bo te słowa zawsze działały na wyobraźnię patriotycznej młodzieży polskiej. Były one symbolem czynu zbrojnego i poświęcenia. Zryw listopadowy podchorążych, który zapocząt­kował wojnę 1830 roku powstaniem listopadowym - był dla tej młodzieży wskazówką, jak działać, aby odzyskać wolność i niepodległość.
Czuwać - to troszczyć się. To czuwać nad swoim językiem, czuwać nad swoim wzrokiem. Gotowe niech będzie wasze sumienie, żeby oczy Jezusa, brata wszystkich, których odkupił krwią swoją, mogły być przyjęte i uznane.
Gotowe niech będzie wasze życie, by niosło dobro. Gotowe słowa, by powitały Pana brzmieniem znanym i bliskim przez całe życie.
Smutne są następstwa braku czuwania nad wzrokiem, nad językiem. Ile nieporozumień między ludźmi, ile gniewu, a nawet rozpraw sądowych.
"Czuwać - to oczekiwać na Gościa. Człowiek, który oczekuje - czuwa. Chrystus przychodzi ciągle w naszą ludzką codzienność. Przychodzi tam, gdzie jest człowiek ze swoimi problemami, ze swoimi biedami, tam gdzie są ludzkie porażki i wygrane, niepowodzenia i sukcesy. Przychodzi tam, gdzie człowiek wypowiada słowo: przyjdź"!
Przyjdzie wreszcie po raz ostatni: dla człowieka w chwili jego śmierci i dla świata - przy jego końcu. Może się zjawić znienacka... "z wieczora, czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem"... I dlatego czuwać, tzn. iść na spotkanie z Osobą, na spotkanie z tradycją, celebracją, znakami kultury. I na tej drodze, dane nam są znaki, słowa krótkie, gdyż Bóg jest zwięzły, ale w tych słowach zawarta jest prawda o człowieku, o czasie w którym żyje, o celu drogi, którą idzie. Uwięzić oczy w zjawiskach tego świata i nie widzieć tych znaków, to nie przeżywać adwentu.
Obserwując świat - zauważamy, że to nasze chrześcijańskie czuwanie osłabło. Zbyt bardzo zadomowiliśmy się w tym świecie doczesnym, w tym przemijającym świecie...
My już często nie potrafimy tęsknić tak, jak ludzie z czasów Chrystusa i apostołów, do innego doskonalszego świata. Czuwanie - mówi Ojciec św. to nie bierne trwanie, ale dynamiczne włączenie się w kształ­towanie lepszego jutra". Dzisiaj próbuje się tak żyć (nie wiem, skąd to idzie), jakby Bóg był daleko, jakby był nieobecny, jakby nie miał nam nic do powiedzenia, jakbyśmy ostatecznie przed Bogiem nie musieli zdać sprawy ze swego życia. Wielu żyje tak, jakby nie było dylematu: dobro czy zło, światłość czy ciemność. Akceptuje wszystko, nie podejmując trudu oceny i wyboru. A jednak taki dylemat istnieje. Jest przecież ciągłe napięcie między światłem a ciemnością, między życiem z Bogiem, a ży­ciem bez Boga. Między tymi wartościami stoi człowiek. I musi sam dokonać wyboru. Być mądrym. I Bóg w swojej dobroci i mądrości ukazuje człowiekowi wiele znaków, tak aby się nie zagubił.
U progu Adwentu Bóg w swoim słowie wzywa nas,"abyśmy umieli zrozumieć chwilę obecną" (Św.Paweł).
Zrozumieć chwilę obecną - to znaczy stworzyć dobry klimat, dobrą atmosferę w swoich rodzinach i w naszej Ojczyźnie.
Poeta Norwid - pozostanie zawsze człowiekiem współczesnym. W trosce o nasze społeczeństwo pisał: "Umiemy się tylko kłócić, albo kochać, ale nie umiemy się różnić pięknie i mocno". Powiedzenie to cytują najczęściej ci, którzy "wszystkim mają wszystko za złe", lecz sami nie potrafili dotychczas nie tylko niczego zdziałać, ale wyrazić coś pozytywnie, twórczo. Szczególnie ostro występował Norwid przeciwko tym Polakom, którzy zaślepieni swoim własnym "ja", nie doceniali zasług i mądrości innych".
Stawianie pytań przez posłankę Sejmu: Czy Polsce potrzebny jest konkordat i jakie z niego będzie mieć korzyści nasze państwo, i podnosze­nie tych samych i nieprawdziwych zarzutów przeciwko konkordatowi nie stwarza dobrego klimatu.
Jesteśmy krajem katolickim, przyjęliśmy kulturę zachodu, od ponad tysiąca lat bronimy tej kultury. Nie wolno takich pytań stawiać, bo to ubliża katolikom i nie buduje dobrego klimatu. Pewnie, że Kościół nie jest salonem, w którym obowiązuje towarzyski savoir vivre. Lecz Kościół jest przybytkiem Miłości, a miłość zobowiązuje też chyba do grzeczności, do zwyczajnej ludzkiej uprzejmości i wyrozumiałości, do zachowania się, które bliźnich nie denerwuje... i to jeszcze w kościele w obliczu Samej Miłości! Jest nas dużo katolików w Polsce i nie można na konkordat patrzeć tylko przez salę sejmową. Trzeba zobaczyć, że to nie przywileje układają program pracy duszpasterskiej w szpitalach, więzieniach, w woj­sku i policji - ale racje duszpasterskie. One zwyciężają. Bez przywilejów i bez zapłaty w walucie idziemy do szkół (jak dotychczas), spełniamy posługę bez pensji, co wydaje się bardzo dziwne w innych kościołach, szczególnie na Zachodzie, gdzie te sprawy są jakoś unormowane. Ale nie o to chodzi. Nas cieszy klimat i atmosfera, w której jesteśmy. Dobrze, że są ludzie mądrzy, którzy na te pytania odpowiadają. Tylko, czy wystarczy równie dobra wola, aby odpowiedzi przyjąć?!
Trzeba zobaczyć dobry klimat dzieci adwentowych w naszych świątyniach - tej spontanicznej dziecięcej wiary i tych, którzy realizują podstawowe prawo miłości, aby dostrzec wigilijną świecę dobroci przy dodatkowym nakryciu dla osoby samotnej.
My chcemy pamiętać o dobrych słowach św. Jana Pawła, i podnoszeniu Polaków na duchu w czasie stanu wojennego - bo jeżeli się straci pamięć - to traci się życie. Dlatego upomina nas dzisiejsze słowo: "Niech nie będą ociężałe wasze serca".
Chcemy żyć w Adwencie godnie, zdrowo, spokojnie i przyjaźnie. Nie zawsze pragniemy sławy, majątku, urody, chociaż to jest ludzkie. Ale nade wszystko pragniemy żyć mądrze. A mądrze, to znaczy tak, aby zachować w sobie umiejętność refleksji nad rzeczywistością obecną. Chcemy mieć tę umiejętność rozróżnienia dobra od zła. Ten, który będzie umiał rozróżnić dobre pytania od złych, będzie uchodził za mądrego człowieka.
Uszanujmy ludzkie sumienia. Zostawmy je wolne, ale uszanujcie, bo są boskie i katolickie. Może często słabe, upadające, ale przecież boskie. Czuwajmy - abyśmy umieli rozpoznać znaki i potrafili "Przekroczyć próg nadziei". Amen!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger