sierpnia 27, 2017

Jezus wciąż pyta: kim Ja jestem dla ciebie?

Bracia i Siostry! 
Z różnych powodów ludzie od najmłodszych lat zadają pytania. Pytania dziecka są podstawą jego rozwoju. Pytania młodzieńca czy dziewczyny o wybrańca swojego serca są gwarancją udanego związku i szczęśliwej wspólnej przyszłości. Nawet zabójca bardzo często stara się zdobyć jak najwięcej informacji o swoje ofierze. Przecież także pracodawca, zanim przyjmie nas do pracy, chce o nas wiedzieć jak najwięcej. Dlatego robimy badania lekarskie, piszemy życiorysy, wypełniamy testy, układamy CV. Ludzie pytają, bo mają świadomość, że zdobyta wiedza o drugim człowieku i świecie jest bardzo ważna. Że dobrze użyta może być pożyteczna w funkcjonowaniu społeczności i zdobyciu szczęścia.

W Ewangelii dzisiejszej niedzieli także słyszymy dwa pytania:
Za kogo uważają Mnie tłumy? A wy za kogo Mnie uważacie?
 
Moi Drodzy! Oto dwa pytania, które dziś kieruje do każdego z nas Pan Jezus. I chociaż wszystkie inne pytania, które stawiamy lub na które dajemy odpowiedzi są ważne, to o wiele ważniejsze jest to pytanie: kim jest w ogóle i kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Te pytania bowiem, nie są pytaniami teoretycznymi, jak na egzaminach czy w audiotele, lecz są to pytania, które decydują o całym naszym życiu: naszym światopoglądzie, moralności, hierarchii wartości i kierunku celów, które sobie stawiamy. Od odpowiedzi na nie zależy jakość naszego życia: duchowość, rodzina, praca, aktywność, relacje z ludźmi i wiele innych rzeczy, mający bezpośredni wpływ na to, kim jesteśmy i czy nasze życie będzie szczęśliwe, np. nasza modlitwa: Bóg – Pan i Sędzia a Bóg – Ojciec, Przyjaciel i Miłość/. A wiec… „Za kogo uważają Mnie tłumy?" – pyta Jezus.

To pytanie rzucone w dzieje świata, w każde pokolenie niepokoi ludzi i czeka na odpowiedź. Nie da się na nie machnąć ręką, zlekceważyć, odrzucić. To coś z powracającej fali uderzającej o brzeg naszego jestestwa, o nasze najtajniejsze i najbardziej podstawowe być. Można z odpowiedzią zwlekać, udawać głuchego, nawet nazywać się niewierzącym, zapalonym ateistą, ale ono i tak powróci i to z dwojoną siłą! My, księża, często widzimy w konfesjonale, jak powraca to pytanie w chwili cierpienia czy kryzysu lub ostatecznie na łożu śmierci.

A wiec, za kogo dzisiaj ludzie uważają Chrystusa? Można było to wyraźnie zobaczyć kilka lat temu po głośnej projekcji filmu „Pasja”: w artykułach, felietonach, dyskusjach. Wychodząc z kina, po tym filmie o Jezusowej Męce, dało się zauważy dwie ciekawe postawy: u wielu bolesną zadumę, współczucie w milczeniu. To jakby wzięcie części cierpienia na siebie, zrozumienie sensu męki i śmierci Chrystusa. Ci szybko odpowiedzieli sobie na pytanie: Kim On jest dla nas?. Pewna część widzów natomiast nie mogła się nadal pozbierać, a swoją przekorną postawę zanurzali a to w krytyce filmu, w skrajnej postawie reżysera, a to w makabryczności scen. Chowając niejako głowę w piasek zatrzymywali się tylko na tym co zewnętrzne. Ale czy można na tym poprzestać? A jeśli tak to jak długo. Czy nie zatraci się sensu, smaku, nie spłyci życia?

A więc, kim On jest? Piotr wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym. I Chrystus potwierdził trafność tej od­powiedzi. Jezus jest zbawiającym Bogiem, któremu należy uwierzyć, zaufać bez żadnych zastrzeżeń i przyjąć prawdę, którą On objawił. Nie tylko przyjąć! Tą prawdą po prostu żyć na co dzień. Piotr to uczynił nie lękając się słów, które padły bezpośrednio po jego wyznaniu. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci życie z Mego powodu, ten je zachowa.” Piotr stracił swoje życie z powodu Chrystusa, by w zamian otrzymać wszystko. Owszem, zaparł się, lękał czasem nie rozumiał do końca ale ostatecznie zaufał i oddał się Mu. Tak po ludzku pytał kiedyś swego Mistrza: „My opuściliśmy wszystko: dom, żonę, dzieci, pole i poszliśmy za Tobą – co w zamian otrzymamy? A Chrystus odpowiada: „Stokroć tyle otrzymacie i życie wieczne odziedziczycie” i na innym miejscu: „Starajcie się najpierw o Królestwo Boże i jego sprawiedliwość a wszystko inne będzie wam dodane”. I nie zawiedli się. 

A wy za kogo Mnie uważacie? To pytanie staje także dziś przed każdym z nas. Bo nieważne, co mówią o Jezusie inni, co piszą w książkach. Ważna jest moja osobista odpowiedź. Kim Ja jestem dla ciebie – zdaje się pytać Jezus. Aby na to pytanie odpowiedzieć, nie wystarczy przytoczyć wypowiedzi teologów, biblistów, naukowców czy księży z am­bony. Chrystus natarczywie będzie pytał: kim Ja jestem dla ciebie osobiście?. Odpo­wiedź na to pytanie ma zasadniczy wpływ na nasze życie ziemskie, jak i na wieczność. Bo „kto się przyzna do mnie przed ludźmi do tego ja się przyznam przed Ojcem który jest w niebie, a kto mnie się zaprze tego ja się wyprę” – powie Jezus. A wiec jest to warunek naszego zbawienia. I dalej „nie ten który mi mówi Panie, Panie wejdzie do Królestwa Niebieskiego, ale ten który pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” Bo tę odpowiedź dajemy sobie i innym, a dajemy ją nie tyle słowem, ale swoim życiem, postępowaniem, postawą. Bo wiara wyraża się w czynie. „Strzeż się – napisze ks. M. Maliński – Strzeż się, żebyś nie wystrugał sobie Boga na obraz i podobieństwo swoje i nie ustawił Go w kącie swojej duszy, aby tam od czasu do czasu składać Mu hołd, odmawiać pacierz i cieszyć się, że go masz, że wierzysz… Uwierzyć w Boga to co innego. Jeżeli chcesz się przekonać czy wierzysz, to popatrz na swoje życie”.

Odpowiedź św. Piotra z dzisiejszej Ewangelii, którą dał zarówno słowem jak i swoim życiem, jest jedyną prawdziwą odpowiedzią: „Tyś jest Mesjasz Syn Boga żywego”. Taka odpowiedź nie jest łatwa, nie oszukujmy się, ona wiele kosztuje. Czasem nawet jest cichym męczeństwem. Po takim wyznaniu trzeba się liczyć z krzyżem, który może stać się naszym udziałem. Ten krzyż to nierozumienie, pójście pod prąd, czasem wyśmianie i zniewaga. To ciągła walka o uczciwości i miłość w naszym życiu. Choć otoczenie i świat będzie chciał inaczej, będzie się złościł, zachęcał to czegoś innego.. Pamiętajmy wtedy o tym, co zapowiadał Jezus: „Mnie prześladowano i was prześladować będą”, „kto jest przyjacielem świata ten jest nieprzyjacielem Boga” oraz „nie możecie służyć Bogu i mamonie”. Pamiętajmy jednak, że ten codzienny krzyż po­stawiony przy krzyżu z Golgoty jest zapowiedzią zmartwychwstania, zwycięstwa, wolności. Podej­mowanie tego krzyża wygląda nieraz na rezygnację z życia ziemskiego i stra­tę, ale w rzeczywistości jest inaczej. Kto chce zachować – traci; kto traci – zachowa. Paradoks! A jednak. Ci, co zachłannie chcą się zrealizować tylko w rzeczywistości ziemskiej, tracą wiele. Życie pokazuje, że człowiek za bardzo przywiązany to tego życia, życia ziemskiego, materialnego, doczesnego jest albo śmieszny albo niebezpieczny, jest często przewrażliwiony na swoim punkcie a przez to żałosny albo fanatyczny. I to jest przykre…Oto fragment rozmowy na bardzo „hucznym” pogrzebie: „Dobrze, że istnieje ta sprawiedliwość. Dla niego (zmarłego) nie było żad­nych norm; ani Bożych ani także norm przyzwoitości ludzkiej. Sprzedałby każdego, aby za to coś uzyskać. Krętactwo było jego drogą zdobywania i pieniędzy, i pozycji. Dziś pozostało po nim złe wspomnienie”. Zachłannie chciał żyć, a w sumie stracił wiele. Pozostała po nim zła sława, niesmak i trochę majątku, który skłócona rodzina dzieli w sądzie. Stracił życie, choć tak bardzo chciał je zachować. Chrystus zaś mówi, że kto z Jego powodu straci życie, ten je zyska. Piotrowa odpowiedź jest odpowiedzią zysku. „Stokroć tyle otrzymacie i życie wieczne odziedziczycie”

Ten zysk zależy od naszej odpowiedzi na dzisiejsze pytanie Jezusa: „A wy za kogo Mnie uważacie?”

Wychowano mnie na pogankę, chociaż „odbyłam pierwszą Komunię” – taką samą formalność jak inne – daje świadectwo pięćdziesięcioletnia kobieta. Boga, Pana Jezusa wymiótł z mojego życia oczywiście wicher pierwszej młodości. Z miesiąca na miesiąc stawałam się niewierzącą… Miałam dwadzieścia cztery lata, kiedy Chry­stus nagle wtargnął w moje życie dzięki jakieś przypadkowej lekturze… Zdumiona, wstrząśnięta, nie mogąc zresztą uwierzyć, zaczynałam domyślać się, kim może być Chrystus. Pochłaniałam Ewangelie, które przeniknęły mnie, zatopiły, przekazując dziwne światło, wewnętrzną wolność, niewiarygodną radość… Klękałam i błagałam o łaskę wiary. I w kilka mie­sięcy później wierzyłam już w Jezusa Chrystusa, który dla mnie specjalnie stał się człowie­kiem, umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili minęło trzydzieści lat i Chrystus trwa w centrum mojego życia, jak paląca się lampa. Przetworzył mnie całkowicie. Żąda ode mnie, żebym po prostu kochała i żebym Jego twarz rozpoznawała we wszystkich twarzach, które spotykam, żebym jego szu­kała we wszystkich, którzy cierpią.”

Odpowiedzi innych, przytoczone powyżej, są ważnym świadectwem wiary, ale nigdy nie za­stąpią naszej osobistej odpowiedzi na pytanie, które stawia Chrystus dziś każdemu z nas:„Za kogo uważają Mnie tłumy?… A wy za kogo Mnie uważacie?”
Za kogo więc, Bracie i Siostro, uważasz Chrystusa???


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger