czerwca 24, 2023

12. Niedziela Zwykła (A) - Nie lękajcie się


Trzy razy w dzisiejszej Ewangelii powtarza się słowo: "nie lękajcie się, nie bójcie się". Ludzkie lęki, ludzki strach, bojaźń, trwoga towarzyszą nam od młodości. Małe dzieci boją się ciemności w pokoju. Boją się wszyscy: lekarze, księża, policjanci. Lęki są w rodzinach, w zakładach pracy, Są w kraju, Są w świecie. Pokazuje je przesadnie radio i telewizja, tak jakby nie było dobra, którego jest wiele w świecie. Strach, lęk paraliżuje człowieka, jest on nieodłączny od zawodu.

Każdy człowiek przynajmniej kilka razy w życiu przyznał się do lęku. Lęk w każdej postaci stwarza głębokie uczucie paniki i destabilizacji. W każdym przypadku, ile razy doświadczamy leku, to doświadczamy także ciężkiego przeżycia, głębokiego dyskomfortu, lub silnego niepokoju: wiele osób przyznaje się do leku: zetknięcia ze śmiercią, bałem się o życie, gdy ktoś groził mi, że mnie zabije, bałem się o utratę środków do życia, że ktoś znalazł się w fatalnym położeniu, bałem się, że nie zdam matury, nie dostanę się na studia, że utracę pracę. Są również dokuczliwe lęki psychologiczne: lęki płynące z oszczerstw, z ironicznych uśmiechów i drwin, ponieważ deprymują człowieka. Są też lęki, które wypływają z niespokojnego sumienia, z niewierności Bogu, z niewierności człowiekowi i niewierności sobie.

Nie jest łatwo usunąć czy zneutralizować takie lęki. Lek mobilizuje wszystkie zmysły, wzmaga stan emocjonalny zafałszowując analizę sytuacji będącej źródłem tego lęku - trudno to zdefiniować. Na pytanie: jak przeżyłem lęk, prawie każdy odpowiadał: źle! Nikt mi nie mógł pomóc, nie miałem żadnego poparcia. Dlatego, z lękiem każdy radzi sobie na swój własny sposób i każdy ucieka się do środka, który uważa dla siebie za najlepszy. Aby go przezwyciężyć: niektórzy uprawiają sport, inni praktykują techniki oddychania, inni uciekają się do pomocy medycznej, inni wreszcie znajdują spokój wewnętrzny w wierze i zwracają się do Boga, powierzając mu te ciężkie chwile, aby przyszedł nam z pomocą. Wielu udaje się do kościoła, który jest miejscem ciszy i pokoju.

Opanowanie leku jest kwestią nauczania i powinno być celem specyficznego nauczania - dlatego proszę się nie dziwić, że mimo pewnych obaw podjąłem się dzisiaj takiego tematu, być może przez zaskoczenie wielu. Pan Bóg stwarzając człowieka, zostawił nam jakiś olbrzymi obszar do zagospodarowania. Trzeba poznać siebie i swoje reakcje. Nauczyć się panowania nad sobą i profesjonalnego sposobu mówienia, aby się uspokoić.

Umieć radzić sobie z konfliktami. To dobrze, że młodzież uczy się jogi, sofrologii, pozytywnej ciszy, samoobrony. Odwaga i umiejętność radzenia sobie z problemami strachu, który paraliżuje ludzi, jest dziś bardzo cenna. W firmach organizuje się specjalne kursy, na których pracownicy uczą się panowania nad swoimi emocjami i wyobraźnią. W tych kursach często opierają się na buddyjskiej i hinduistycznej filozofii, szukając mocy mistrza. Są to ryzykowne techniki i fałszywy krok, który często doprowadza człowieka do załamania...

Ale to nie wszystko! Chrześcijaństwo walczy z ludzkim lękiem poprzez zaufanie do Boga, od którego zależy całe nasze życie. Potencjał, jaki tkwi w chrześcijaństwie i który musimy odkryć i wykorzystać w przeciwieństwie do filozofii wschodu to nie nasza osobista doskonałość (jak to wmawiają buddyści, kiedy uprawiam jogę - czy nawet ascezę to jestem już doskonały). Nie, to nie tak. To jest dopiero droga do doskonałości jak to umiejętnie wskazuje Sam Chrystus. „Kto chce iść za Mną". A droga ta jest samotną ścieżką. Naszym potencjałem jest obecność i miłość oraz zaufanie Bogu. Dzisiejsza Ewangelia mówi: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało... Bójcie się raczej Tego, który zabija duszę". Małe dziecko już wie, że z lękiem idzie się do matki, bo ma na wszystko sposób: przytuli, ucałuje.

U człowieka dorosłego, mówi Pismo św.: "Bojaźń Boża początkiem mądrości". Ale o jaką bojaźń tu chodzi: o bojaźń nie lękliwą, czy zniewoloną, pełną strachu, nieskuteczną. Wiemy przecież, że bojaźń przed piekłem czy utratą nieba jest wystarczająca do rozgrzeszenia: grzechy mamy odpuszczone. Ale jest jednak bardziej skuteczny sposób, na który, wskazuje nam Siostra św. Faustyna do której mówi sam Jezus: Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego.

Co Boga rani: niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem święty i sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem miłosierdziem, nie dowierza dobroci mojej. Bo trzeba wiedzieć, że nawet szatan, zły duch wierzy w sprawiedliwość, ale niestety nie wierzy w dobroć i miłosierdzie Boże. Teraz zaczynamy rozumieć, że lęki i strach jest czymś zawsze złym, bo pochodzą od Złego. Kto wymyślił lęk, kto go zadaje - ktoś, czy coś co idzie od złego - nie od dobrego. Dlatego zwracamy się w bojaźni i lękach do Boga. On nas uspokaja. On jest z nami.

Przypomnę co powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II w Sandomierzu w 1999 roku: "Nie lękajcie się wbrew obiegowym opiniom i sprzecznym z Bożym prawem propozycjom. Odwaga wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości. Nie dajcie się zniewolić. Nie dajcie się unieść ułudom szczęścia, za które musielibyście zapłacić zbyt wielką cenę, cenę nieuleczalnych często zranień lub nawet złamanego życia własnego i cudzego".

W tych słowach możemy odczytać, że odwaga wiary kosztuje. Trwanie przy Bogu kosztuje. Wytrzymać krytykę czy ironię nie każdy potrafi. Ale miłość do Boga, radość z posiadania Go przeważy lęk. Wola przecież Jeremiasz: "Pan jest przy mnie jak potężny mocarz". W lękach i trwodze zaufać Bogu umiłowanemu ponad wszystko - to jedyne wyjście, gdy dokucza nam życie i przeszkadzają względy ludzkie. "Nie bójcie się ludzi - mówi Chrystus do swoich uczniów. Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie" (Mt 10, 26).

Ewangelia jest przeznaczona dla tych, którzy chcą być odważni. Strach czyni z człowieka niewolnika, a Chrystus chce mieć wolnych wyznawców, chce mieć grono ludzi cieszących się praw- dziwą wolnością. To nie Są słowa rzucone na wiatr. Nie musimy obawiać się ludzi dlatego, bo z nami jest Pan Bóg. On zna co kryje się w sercu człowieka. Chrystus odwołuje się do bogactwa przyrody i zaświadcza, że człowiek jest cenniejszy od wróbli na dachu i że nawet włosy twoje na głowie są policzone. On jest z nami przez wszystkie dni naszego życia. Muszę o tym pamiętać, kiedy mnie paralizuje lęk. Lęk przed cierpieniem i śmiercią, lęk przed samotnością i klęską, lek przed zaangażowaniem i śmiesznością. Lek, który nie pozwala mi być sobą, odbiera mi wolność i fantazję. Odwagi domaga się Chrystus od nas. Jest ona konieczna szczególnie dzisiaj wobec modelu współczesnej kultury, którą cechuje konsumpcjonizm i obojętność wobec religii. Potrzeba odwagi przeciw dzisiejszym schematom, poprawności politycznej, poglądom autorytetów i idoli. Odwaga towarzyszy tym, którzy nie załamują się trudnościami i problemami, własnymi słabościami, ale próbują swoje życie odczytać w blaskach woli. Świadectwo wiary i życia ewangelicznego jest możliwe dla każdego chrześcijanina, ale za cenę odwagi zawierzenia Bogu.

Jezus każe mi się nie bać, ale nie daje recepty na strach. Po prostu jest ze mną, ze mną się boi, ze mną zwycięża lęk. "Ja jestem z wami po wszystkie dni" (Mt 28, 20). Dlatego "chociażbym przechodził przez ciemna dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną". (Ps 23, 4). Amen!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger