maja 29, 2024

Homilia na Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej

W prawdach, jakie niesie nam Boże objawienie, spotykamy nierzadko treści zaskakujące, żeby nie powiedzieć szokujące. Jeśli słysząc o nich nie odczuwamy zadziwienia, to dzieje się tak chyba tylko dlatego, że przez całe lata przyzwyczailiśmy się już do tych wielkich rzeczy, jakie uczynił nam Bóg. Już sama tajemnica wcielenia i obraz Boga leżącego w kołysce to treści, które na próżno próbuje ogarnąć ludzki rozum. Podobnie zadziwiający jest fakt, że Bóg, Stwórca kosmosu, przez całe lata był posłuszny prostej niewieście izraelskiej i jej małżonkowi, który był cieślą. I wreszcie największa tajemnica, tak szokująca, że od wieków bywa dla wielu zgorszeniem, a inni nazywają ją głupstwem. Chodzi oczywiście o wydarzenie Golgoty, poniżającą śmierć Syna Bożego.

Do tych niesamowitych prawd dołącza także fakt ustanowienia Eucharystii. Pamiętnego wieczoru Jezus wziął chleb i powiedział, że to jest Jego Ciało. Podniósł kielich z winem i rzekł, że jest on napełniony Jego Krwią. To był początek nowego, szokującego wręcz wymiaru obecności Boga - Emmanuela pośród swojego Ludu. Od tego momentu uczniowie Jezusa z najwyższą czcią spożywają ten niebieski Pokarm, a przed kawałkiem świętego Chleba klękają na całym świecie miliony ludzi, wśród nich królowie, prezydenci, wielcy twórcy a tuż, obok nich, przedstawiciele wszystkich stanów. To rzeczywiście wielka tajemnica wiary. Bo jak określić ten religijny fenomen, iż tylu ludzi trwa całymi godzinami, dniami i nocami, przed Eucharystią, a spędzony tam czas jest przez nich uważany za najpiękniejszy w życiu? Ciągle mam przed oczyma twarze tych, którzy trwając w związkach niesakramentalnych, nie mogą przyjmować Komunii Świętej. Z wyrazem przejmującego smutku na twarzy mówią często, że jest to ich największa tragedia.

Bóg nie postanawia niczego bez powodu. Zatem i przez fakt, że stał się dla swoich uczniów Chlebem, także chce coś powiedzieć, objawić samego Siebie. Chciałbym, abyśmy dziś, w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa zapatrzyli się w białą Hostię i odczytali zawarte w niej Boże przesłanie.

Gdy wpatrujemy się w ten święty Chleb, to chyba przede wszystkim uderza nas skromność tego znaku. Nie złoto, nie drogi kamień, nie inny szlachetny kruszec wybrał Bóg, by pozostać z nami. Wybrał powszedni chleb. Ileż w tym prawdy o uniżeniu Boga, o Jego pokorze. Przychodząc na świat stał się jednym z nas. Nie chciał onieśmielać czy zniewalać ludzi potęgą Boskiego maje- statu. Pragnął opowiedzieć nam o królestwie Ojca tak, jak opowiada przyjaciel i brat, nieodłączny towarzysz naszego życia, trosk, kłopotów i radości.

Pamiętam, jak pod koniec lat osiemdziesiątych wybrałem się z młodzieżą na obóz w Tatry. Padający przez kilka dni deszcz popsuł nam misternie ułożony plan górskich wypraw. Zamiast zdobywać szczyty siedzieliśmy w schroniskowej jadalni i spędzaliśmy czas na różnych grach i zabawach. Gdy ich repertuar szybko się wyczerpał, próbowaliśmy sami wymyślać jakieś mniej lub bardziej intelektualne rozrywki. Był okres kryzysu gospodarczego i szybko postępującej inflacji. Pieniądz tracił na wartości niemalże z dnia na dzień, a ceny rosły wręcz astronomicznie. I pewnie dlatego ktoś zaproponował, byśmy podjęli współzawodnictwo polegające na tym, kto wymieni największą ilość towarów, które można było kupić za jedną złotówkę. Nie było to proste, bo nawet zapałki czy zwykła koperta kosztowały już chyba więcej. I gdy nie mogliśmy znaleźć niczego, co byłoby tak tanie, jeden z ministrantów powiedział nieśmiało: „A opłatek? Taki zwykły, do mszy? On chyba kosztuje mniej niż złotówkę. Jest chyba najtańszy ze wszystkiego."

Słowa tego chłopca jakoś mocno utkwiły mi w sercu. Jezus najtańszy ze wszystkiego, dostępny dla każdego człowieka. Jeśli masz czyste sumienie i dobrą wolę, to możesz wejść do jakiegokolwiek kościoła katolickiego na świecie, przystąpić do ołtarza i spożyć Chleb, który daje życie wieczne. Nic nie musisz płacić, deklarować, wyjaśniać. Jeśli tylko naprawdę chcesz, to zawsze stać cię na Boga.

Ta prawda jest także wspaniałą nauką dla naszego postępowania. Czy ty też jesteś tak dostępny dla innych? Bo są ludzie, którzy z zasady rozmawiają tylko z równymi sobie. Jeśli jesteś inteligentny, jeśli zaciekawisz mnie sobą, jeśli będę miał jakąś korzyść z rozmowy z tobą, to dobrze, mogę porozmawiać, mogę poświęcić ci swój czas. Jeśli tak podchodzimy do ludzi, to niejako ustalamy swego rodzaju cennik na samego siebie, dodając często: z byle kim się nie zadaję.

Warto pamiętać o tej bezinteresowności w dawaniu siebie, zwłaszcza po przyjęciu Komunii świętej. Darmo dostałeś Boga darmo dawaj siebie. Nieskończony, po trzykroć święty Bóg pochylił się nad tobą, a więc i ty zniż się do człowieka, który może do ciebie nie dorasta. Bądź hostią, na którą stać będzie każdego.

W każdej mszy świętej uderza mnie pokora, z jaką Bóg w Eucharystii wydaje się w kapłańskie ręce. W ręce grzeszników. Nie pojmujemy Jego tajemnicy, przerasta nas ona nieskończenie, a jednak Syn Boży w swoim Ciele poddaje się nam, słabym ludziom. Wyjmujemy Go z tabernakulum, udzielamy wiernym, nosimy Jezusa do chorych, a On jest w tym wszystkim tak nam posłuszny.

W języku polskim dokonać można ciekawego zestawienia dwóch znaczeń słowa „wystawić". Wystawić można Najświętszy Sakrament, ale, jak to mówimy w języku potocznym, wystawić można kogoś do wiatru, czyli oszukać, źle potraktować, postawić w niekorzystnej sytuacji. Gdy zachodzę niekiedy do kościoła ojców Jezuitów na Starym Mieście w Warszawie, tam, gdzie cały dzień trwa adoracja Najświętszego Sakramentu, to uderza mnie rzucająca się w oczy ta właśnie pokorna wierność Jezusa. Jest tu wystawiany od lat, całymi dniami, w tym samym miejscu. Wystawiany dla wszystkich. Dla tych, którzy uszanują Go głęboką modlitwą, a także dla tych, którzy wpadną tu tylko po to, by coś bezmyślnie odklepać.

Widzę nieraz, jak do świątyni wchodzi grupa turystów. Często nawet nie przyklękają, rozglądając się za wspaniałymi dziełami sztuki. Nie zauważają Białej Hostii, wystawionej w monstrancji. Robią zdjęcia i wychodzą z kościoła. Niekiedy da się słyszeć cichy komentarz: nic tu ciekawego nie ma. A Jezus, jak pokorny i prosty żołnierz stoi na warcie, by słuchać radości i bólu serc swoich dzieci. Ich najtrudniejszych spraw. Obiecał przecież, że nie opuści ich aż do skończenia świata. Tak jak kiedyś był obecny wśród tłumów, wśród ludzi dobrej i złej woli, tak i dziś jest dostępny dla wszystkich. Tak, jak kiedyś wystawiony na pośmiewisko, tak i dziś w ciszy przyjmuje słowa, że „tu nic ciekawego nie ma".

Ten fakt, że Jezus eucharystyczny jest posłuszny dłoniom kapłana, że pozwala się wystawiać przed oblicze ludzi prawdziwie rozmodlonych a także przed znudzonych gapiów, powinien i nas doprowadzić do pytania: czy stać nas na taką pokorę? A może za regułę swojego życia przyjęliśmy zasadę, że ja to się nikomu wy- stawić nie dam. Nie pozwolę, by ktokolwiek mnie źle traktował. Będę podejmował tylko intratne propozycje, będę obracał się w kręgach, gdzie będą mnie szanować. A jeśli mnie nie zauważą i nie docenia, to natychmiast się stamtąd wycofam. Jak wiele trzeba mieć pokory, by spełnić powołanie męża i żony, księdza czy siostry zakonnej. Zdarzy się bowiem nierzadko że ktoś z rodziny, czy szef w pracy, ktoś ze współbraci czy współsióstr, tak nas właśnie wystawi przez niesprawiedliwą decyzję czy osąd. Jak trudno wtedy nie uciec, jak trudno trwać przy złożonych ślubach, obietnicach czy zobowiązaniach. Trwać, jak eucharystyczny Jezus trwa przy swoim ludzie mimo obelg i zniewag.

Zdarza mi się, że kiedy odprawiam Mszę świętą w kościele, gdzie nad głównym wejściem usytuowane jest duże okno, to w słoneczny dzień, gdy podnoszę hostię do góry, w świetle jasnych promieni wydaje się ona być wręcz przezroczysta. To jest zawsze dla mnie piękny symbol prawdy, którą zapowiadał już Stary Testament, że na ołtarzach całego świata będzie składana ofiara czysta. Taka bowiem była, taka jest ofiara Jezusa Chrystusa - niczym nie skażona, doskonała. Jest właśnie czysta. On dał się obnażyć na krzyżu do końca. Nie miał tajemnic, nic nie ukrywał. Od samego początku Jego misji każdy mógł Go słuchać, brać chleb, który rozmnażał, doznawać łaski uzdrowienia. Jezus nie prowadził żadnej dyplomacji, gry. U Niego „tak" było „tak", a „nie" było „nie". Oprawcy szukali w Nim winy i skazy, ale nie mogli znaleźć. Musieli podstawić fałszywych świadków, których kłamstwa tak bardzo raziły wobec czystych słów Jezusa.

Eucharystia to największa tajemnica Kościoła. Od wieków jest ustawiana na ołtarzach w świetle świec, reflektorów. Dziś będzie wyniesiona poza mury świątyni, bo Kościół chce powiedzieć całe- mu światu: patrzmy i uczmy się takiej czystości. Oto Ten, w którym nie znajdziemy nawet najmniejszej nieprawości.

I znowu rodzi się pytanie: czy ja jestem też tak czysty? Czy też mógłbym dać obejrzeć się z wszystkich stron? Czy byłbym spokojny, gdyby przeglądano moje listy, maile, SMS-y, gdyby słuchano moich rozmów, nawet tych prowadzonych w cztery oczy?

Przypomina mi się rozmowa z pewnym starszym panem na temat korupcji i nieuczciwości, jaka dotyka nasze państwo, społeczeństwo. Ów emeryt powiedział mi w pewnym momencie; majątku się nie dorobiłem, żyję w skromnych warunkach, ale mam pewien komfort, jakiego ci na górze nie mają: czyste sumienie. Nie zazdroszczę im nadchodzącej starości. Gdy śmierć się zbliża, duże pieniądze i zdobyte luksusy stają się coraz mniej warte, natomiast rośnie w cenę pokój ducha. Nieuczciwości popełnione w całym życiu mogą na starość doprowadzić człowieka do prawdziwie koszmarnych wyrzutów sumienia. Być czystym. Jak spokojnie wtedy można oddychać, śmiać się, rozmawiać z innymi, modlić się i kochać Boga.

W Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej wychodzimy na ulicę, by w procesji do czterech ołtarzy podążać za naszym Bogiem, ukrytym w ubogiej, posłusznej i czystej Hostii. Po uroczystym obchodzie liturgicznym kapłan schowa Najświętszy Sakrament do tabernakulum. Zaniesiemy do kościoła chorągwie i feretrony. Po południu albo pod wieczór rozebrane zostaną ołtarze. Święto się skończy. Może jeszcze jutro dojrzymy gdzieś na osiedlu, przed kościołem, płatki kwiatów, które bielanki sypały przed niesionym w procesji Najświętszym Sakramentem. Ale istota duchowości chrześcijańskiej polega właśnie na tym, by w szarej codzienności nieustannie podążać za ubogim, otwartym dla wszystkich, posłusznym i czystym Jezusem. I tak przechodzić przez życie, wśród ludzi spotykanych w biurze, na uczelni, w domu, na osiedlu. W chrześcijaństwie chodzi bowiem o to, by samemu stać się hostią złożoną Bogu na patenie swojego życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger