Chciałbym, żeby ludzie nazywali mnie wierzącym, bo czy można sobie wyobrazić niewierzącego księdza? Ale czytając dzisiejszą Ewangelię według św. Marka rumienię się przed Bogiem. Zawstydza mnie przełożony synagogi Jair, który upadł do nóg Jezusa i prosił usilnie: "Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła" (Mk 5,23).
Jego wiara była mocna! A kiedy mu oznajmiono: "Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?" (Mk 5,25) - dalej wierzył! Wierzył Jezusowi, Jego słowom. "Nie bój się, tylko wierz" (Mk 5,36). Wierzył nawet wówczas, gdy sąsiedzi wyśmiewali Jezusa: "Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go" (Mk 5, 39- 40). A on wciąż wierzył. W sytuacji niezwykle niekorzystnej dla siebie wierzył i z pewnością dlatego stał się świadkiem wielkiego cudu. Jezus "ująwszy dziewczynkę za rękę powiedział do niej: "Talitha kum - Dziewczynko, mówię ci wstań! Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia" (Mk 5,41-42).
A ja wciąż rumienię się, bo nie mam takiej wiary. Wołałbym powiedzieć tak, jak ten ojciec z Ewangelii: "Wierzę, ale zaradź memu niedowiarstwu" (Mk 9,24).
Jeszcze bardziej zawstydza mnie ta chora kobieta. Ileż się nacierpiała przez 12 lat. Leczyła się u znakomitych lekarzy. Całe swe mienie wydała, aby tylko być zdrową. Niestety, lekarz jest tylko człowiekiem. Czuła się coraz gorzej. Teraz już nie szuka ratunku u lekarzy, postanawia dotknąć się Chrystusa. Ale czyni to z wielką wiarą: "Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości" (Mt 5, 28-29). Jezus wystawia jej wiarę na próbę... "Kto dotknął się mojego płaszcza?" (Mk 5,30). Mogła się ukryć w tłumie, odejść zdrowa, niezauważona... ale Jezus domagał się jej świadectwa. "Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę" (Mk 5,33). Jesteśmy świadkami nie tylko wielkiego cudu, ale również wielkiej wiary. "Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości" (Mk 5,34). Chciałbym, żeby Chrystus również do mnie powiedział: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiony ze swej dolegliwości.
Siostry i Bracia złączeni z Chrystusem w swojej codzienności, w swoim cierpieniu! Przed grotą Matki Bożej w Lourdes modliła się młoda pani na wózku. Przypatrywał się jej pewien mężczyzna. Po dłuższej chwili obserwacji, kiedy trzeba było chorą odwieźć do miejsca zamieszkania, powiedział do niej: "Modliłaś się tak długo, a Matka Boża cię nie uzdrowiła". Ona odpowiedziała: "Nie modliłam się o moje uzdrowienie. Modliłam się za Pana, o nawrócenie".
Wiara jest przylgnięciem do Boga jako jedynego Pana...
Lubię odmawiać modlitwę: "Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję..." Czy naprawdę nad wszystko? Czy potrafię dziękować Bogu również za cierpienie? Tak jak to uczyniła św. Bernadeta Soubirous, ta z groty Massabielskiej? Posłuchaj przez chwilę jej testamentu:
"Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie udawało, za upadek młyna, za to, że musiałam pilnować dzieci, stróżować przy owcach, za ciągłe zmęczenie... dziękuję Ci Jezu. Dziękuję Ci, Boże mój, za prokuratora, za komisarza, za żandarmów, za twarde słowa księdza... Za dni, w które przychodziłaś, Maryjo i za te, w które nie przyszłaś. Nie będę się umiała odwdzięczyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzymany policzek, za drwiny, za obelgi, za tych co mnie mieli za pomyloną, za tych, co mnie posądzali o oszustwo, za tych, co mnie posądzali o robienie interesu... dziękuję Ci, Matko" (wg. Fonti vive, Caravate, wrzesień 1960 z książki ks. Tadeusza Dajczera, Rozważania o wierze, s. 19).
Uzdrowiona kobieta z dzisiejszej Ewangelii mogła zniknąć w tłumie, ale wiara nakazała jej podziękować za uzdrowienie. Podziękowała z wielkim szacunkiem, z drżeniem, wyznała całą prawdę.
Wierzę, ale zaradź memu niedowiarstwu! Daj mi choć trochę wiary, którą miał przełożony synagogi Jair. On się nie zrażał trudnościami, bo on uznawał, że wszystko w jego życiu jest darem.
Niedawno spotkała mnie wielka przykrość, trudna do zniesienia. Ale gdy uświadomiłem sobie, że jestem człowiekiem wierzącym, że wiara oznacza uznanie własnej bezradności - uspokoiłem się... a raczej Bóg mnie uspokoił. Człowiek wierzący oczekuje wszystkiego od Boga, człowiek pyszny wszystko sobie przypisuje.
Nie mogłem uczestniczyć w Kongresie Odnowy w Duchu Świętym na Jasnej górze. Miałem jednak okazję zobaczyć w 2 Programie Telewizji Polskiej film dokumentalny Iwony Sobas pt. "Odnaleźć światło". Cieszyłem się z tymi, którzy tam, na Jasnej Górze wielbią Boga, szczerze cieszyłem się z tymi, którzy zostali uzdrowieni na ciele, ale również z tymi, którzy wracali do domu na wózkach, uzdrowieni na duszy, z wielkim światłem w sercu, że to wszystko ma sens.
Wszystko jest darem - twoja żona, mąż, dzieci, talenty, którymi cię Bóg obdarzył, również cierpienie jest darem.
Rozpoczął się okres wakacji, urlopów, letnich wyjazdów. Czas odpoczynku. Czas wolny. Dla chrześcijanina czas wolny jest ,,darem Bożym". Czy potrafię podziękować za ten dar?
"W swojej podróży do San Giovanni Rotondo - pisze ks. Tadeusz Dajczer - spotkałem naukowca, który jechał razem ze mną do Ojca Pio, aby prosić o błogosławieństwo dla swojej pracy. Przyjechał z dwoma tomami wydanego dzieła, które nazwał swoim Opus Vitae - Dziełem życia. W ramach spowiedzi przedstawił je Ojcu Pio i prosił o błogosławieństwo. Reakcja Padre Pio była przerażająca, przede wszystkim zdumienie - to jest twoje opus vitae, to jest twoje dzieło życia? Wziął do ręki te dwa tomy i jeszcze raz powtórzył: to jest opus vitae, to znaczy, że żyłeś te sześćdziesiąt lat po to, żeby te dwie książki napisać, to był cel twojego życia - prawie krzyczał - to jest opus vitae, po to żyłeś? A gdzie twoja wiara? Potem złagodniał, jakby zobaczył nieświadomość tego człowieka i z łagodnością ojca zapytał: pewnie włożyłeś w to wiele wysiłku, nieprawda? Pewnie było wiele nocy nieprzespanych, a ze zdrowiem jak? - No, tak, zawał serca. - Właśnie to wszystko w służbie ambicji, by stworzyć tego rodzaju opus vitae. Patrz - mówił dalej - co znaczą bożki, przywiązania.
Gdybyś robił to samo, ale dla Boga, to wszystko wyglądałoby inaczej. Przecież ty to wszystko sobie przywłaszczyłeś. Zakończenie tej spowiedzi było też w stylu Ojca Pio. Znowu podniósł głos: Jeżeli tylko z tym przyszedłeś, proszę wyjść. Padre Pio był szorstki, ale w tej szorstkości kryła się wielka miłość do każdego człowieka i każdego penitenta. To był człowiek, który kochał, a miłość jest mocna. To miłość Padre Pio sprawiła, że ta wstrząsająca rozmowa połączona ze spowiedzią, była rzeczywiście momentem przełomowym w życiu tego naukowca. On naprawdę zaczął inaczej myśleć i inaczej patrzeć na świat" (Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, s. 53-54).
Siostry i Bracia!
Uczestniczymy w Eucharystii, która jest wyniszczeniem się Boga- Człowieka. Podejdźmy do niej z czystym sercem i z wielką wiarą, tak jak przełożony synagogi Jair. Dotknijmy się płaszcza Chrystusa, jak owa kobieta, dotknijmy się jego nieskończonej Miłości. Żebym się choć Jego płaszcza dotknął, a będę zdrowy. Dotknijmy się Jego Miłości, a zostaniemy uzdrowieni. Amen.
29 czerwca 2024 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz