czerwca 15, 2024

11. Niedziela Zwykła (B) - Przypowieść o ziarnie!


Dzisiaj jest mowa o ziarnie. Co jest ziarnem? Można powiedzieć: wszystko. Wszystko co się powie lub usłyszy, co się daje lub przyjmuje, wszystko co się robi, lub zaniedba zrobić. Miał rację ten co powiedział, że w naturze nic nie ginie. Nie giną słowa, czyny, dzieła; nie giną też niestety zaniedbania słów, czynów i dzieł. To wszystko pomnaża się, urasta, rozrasta trwa i w nieskończoność wydaje owoce dobre lub złe, zdrowe lub w samym zarodku zatrute. Rozpoczyna się od maleńkiego ziarenka, jakiegoś jednego słowa lub czynu.

I tak też zaczęło się Królestwo Boże na ziemi – tak małe w swym początku w czterech ścianach Wieczernika rozrosło się na cały świat. Małe ziarno gorczyczne o którym Jezus mówi stało się wielkością nie z tej ziemi. To radosna nowina. Stała się wielkością Prawdy, Sprawiedliwości, Dobra, Miłości i Pokoju. To są najwyższe wartości, sięgające samego Boga. I nie ma już większych wartości na ziemi. Te wartości są przeznaczone dla całego świata i cały świat ma żyć nimi i dla nich. Ale najpierw muszą one zakiełkować w ser- cach poszczególnych ludzi. I w sercu moim. To ziarno może rodzić dobro... Formując w sobie miłość, dobro, pokój, sprawiedliwość, ja sam staję się żywym ziarnem, które może rozrosnąć się w wielkie drzewo. Moc i siła słowa jest niesamowita.

Dobre słowo usłyszane przypadkowo w ogrodach Mediolańskich zmieniło św. Augustyna. Augustyn jako młody człowiek uwikłany w herezję i w życie niemoralne, usłyszał przypadkowo wołanie bawiącego się dziecka: bierz i czytaj! Przyjął to wołanie jako skierowane do siebie, wziął do ręki, budującą lekturę i moment ten stał się zwrotnym w jego życiu. Porzucił złe towarzystwo, wyzwolił się z błędów, przyjął chrzest, założył coś w rodzaju klasztoru, został biskupem, stworzył filozofię chrześcijańską pismem i słowem, wywierał wpływ na cały Kościół zachodni, zasłynął jako genialny filozof i teolog i jeden z najwybitniejszych umysłów, jakie wydała ludzkość. Jest autorem niezliczonych dzieł, zasłużony i wysławiony na całe wieki. Nasieniem jego bogatego i zasłużonego życia stało się jedno zasłyszane słowo.

Ile jest dobra niedostrzegalnego w świecie. W każdym z nas jest tajemnicze ziarno i to niezależnie od nas. Zwróćmy uwagę na słowa dzisiejszej Ewangelii, która mówi o tym, że ziarno ma niepohamowaną moc permanentnego rozwoju. Wrzucone w ziemię, kiełkuje, rośnie we dnie i w nocy, człowiek nie wie jak. Do człowieka należy, aby ziarno zasiać na dobrą i odpowiednią glebę. Analogiczna sprawa ma się z łaską, jaką otrzymaliśmy od Boga na chrzcie św. Ponieważ łaska Boża jest w nas niezależnie od nas. Trzeba dostrzec działanie Boga w duszy ludzkiej. Trzy Boże ziarenka: wiara, nadzieja i miłość, odpowiednio pielęgnowane, dzięki łasce Bożej i współpracy mogą przyczynić się do wzrostu Królestwa Bożego.

„Bóg jest dobry" – mówi nasz katechizm. Ale czym jest dobroć. Spójrzmy na dobroć w nas. Przenieśmy następnie spojrzenie na Twarz Chrystusa. „Kto mnie widzi, widzi Ojca". Dobroć Boga.

Dobroć człowieka jest zaplątana w rozmaite przeszkody, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne. Najpierw dobroć wymaga siły. Gdy przychodzi zmęczenie, choroba, starość, ludzie stają się często nie do zniesienia - gderliwi, okrutni, źli. Poza tym dobroć wymaga od nas jakiegoś stopnia uwagi. Człowiek często po prostu nie za- uważa drobnej, maleńkiej okazji do dobrego, a gdy coś wreszcie zobaczy, wszystko staje się spóźnione. Ale największym spośród wewnętrznych wrogów dobroci człowieka jest lęk. Dobroć bowiem to siła dziwna: dobroć nie wyczerpuje się w aktach dawania, ale się przez nie umacnia, pogłębia; czuje, że im więcej daje, tym więcej chciałaby dawać. Natura dobroci przeczy fizycznym prawom przyczynowości. I wtedy właśnie ogarnia człowieka lęk o siebie. Do czego się tym doprowadzisz jak będziesz dawał, co z tego będziesz miał. Dziś dam jałmużnę jutro majątek, co mi pozostanie? Poprzez ten lęk daje o sobie znać „złość tego świata". Złość przenika do zmysłów człowieka i bawi się po swojemu. Wtedy wszystko staje się dla człowieka jedynie pozornie dobre. Tymczasem dobroć nie zna zmęczenia. Chrystus był dobry, gdy Go zerwano ze snu podczas burzy i gdy odnalazły Go wygłodniałe tłumy. Dobroć nie zna roztargnienia. Ona wie, co trzeba dać.

Ile dobra dla Polski i świata zrodziło się ze słów Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi... tej ziemi..."? Po ponad 40 latach od wypowiedzenia tych słów, powstało wiele dobrych komentarzy. A my ciągle słyszymy jest wiele ludzi, którzy nie wierzą w dobro. Będzie źle czy będzie dobrze w polskiej religijności, czy będzie dobrze w naszej Ojczyźnie. Pytanie o przyszłość polskiej religijności jest coraz częściej zadawane. Istnieją obecnie dwie skrajne odpowiedzi. Upraszczając rzecz, można by je przedstawić następująco: jeszcze po upadku komunizmu ludzie walczyli o wolność mieli nadzieję na lepsze. Kiedy żył Papież - Polak to wszystko inaczej wyglądało. Teraz - po śmierci Jana Pawła II, polskie kościoły będą szybko pustoszały. Bez trafnych wskazówek z Watykanu sami sobie nie poradzimy. Innymi słowy, nie będziemy Chrystusem narodów. Grozi nam, tak jak w innych krajach laicyzacja, odchodzenie od wiary i spadek wpływu religii na życie. Tyle dobrych słów, tyle kazań, encyklik, książek mądrych, wzniosłych i wszystko zmarnowane. Jak to jest z tym ziarnem. Trzeba wziąć pod uwagę, że w świecie spotykamy rzeczywiste zagrożenia: są pesymiści i optymiści. Jak ocalić rzeczywiste dobro, które dostrzegają optymiści, i ratować to ziarno, którego nie dostrzegają pesymiści. Myślę, że trzeba popatrzeć na rzeczywistość polskiej wiary i Kościoła, widząc powody i do niepokoju, i do nadziei.

Potrzeba spojrzenia integralnego - nazwałbym je: spojrzenia z trudną nadzieją. Tak rozumiana nadzieja jest świadoma licznych przeszkód, zwłaszcza naszych polskich słabości i ograniczeń. Czasami może to być nawet nadzieja wbrew nadziei. Wszyscy mamy przecież świadomość, jak wielkim i trudnym wyzwaniem dla naszego Kościoła jest przyszłość. Jeszcze jednak ciągle ludzie z Zachodu mają wiarę, że nasz Naród jest wyróżniony przez Opatrzność i że dziwne byłoby, gdybyśmy nie potrafili przezwyciężyć także nowych problemów, jakie się pojawiają. Badania socjologiczne, pomimo że dokoła wszystko błyskawicznie się zmieniało i gospodarka, i polityka, i kultura - Polacy generalnie niezmiennie deklarują wiarę i chodzą regularnie do kościoła w stopniu wysokim, nieporównywalnym z innymi krajami europejskimi. Pokazują przecież specyfikę polskiej religijności i jej stabilność po przemianach roku 1989. Dlaczego teraz zaangażowanie religijne Polaków miałoby nagle spadać? Przecież wielokrotnie mogliśmy zobaczyć, jak mocna jest polska wiara, jak potężne mamy zaplecze duchowości, jak wielki pozytywny potencjał tkwi w polskiej młodzieży. Istnieje pewien poziom zaufania do Kościoła. Nie wpływały także około kościelne skandale, nawet z biskupami w roli głównej. Choć część z poważnych zarzutów nie została publicznie wyjaśniona, choć uzasadnione bywały oskarżenia o utożsamianie dobra Kościoła z dobrem księży, choć wielu komentatorów przewidywało, że narastanie niejasności w tego typu sprawach zachwieje pozycją Kościoła - nic takiego nie nastąpiło. Istnieje nadal pewna specyfika Polski dzięki ścisłemu związkowi wiary z tożsamością narodową i z kulturą. Tyle się mówi o religii, że jest źle.

A jednak, kiedy Polak prywatnie, czy w pielgrzymce znajdzie się na Jasnej Górze to rodzi się w nim inna świadomość. Przychodzi wtedy na myśl cała Polska, jego bogata historia, że ziarno zasiane trwa wiecznie. Przetrzymaliśmy potop szwedzki, przetrzymaliśmy sowiecki, przetrzymamy i liberalny. Zdrowy trzon narodu trwa przy kościele i trwać będzie. I idą ludzie po to Boże ziarno do Matki Królowej Polski. Jest to kolejny przejaw zaskakującej dojrzałości Polaków.

Wyraźnie przybywa w Polsce świeckich chrześcijan świadomych swej misji i powołania. Myślę tu zwłaszcza o uczestnikach wciąż popularnych ruchów i wspólnot młodzieżowych, które - choć niedoceniane przez intelektualistów - stają się dla kolejnych pokoleń młodzieży szkołą wiary, modlitwy i otwarcia na drugiego człowieka. Ci ludzie stają się dojrzałymi obywatelami, którzy w swoim życiu chcą być świadkami Chrystusa. Są wreszcie w Polsce zjawiska unikalne w naszym Kościele, które nie mogą nie zostawić śladu w życiu społecznym. Myślę tu choćby o masowych spotkaniach młodzieży w Lednicy, o fenomenie wysokiej popularności piosenki religijnej sukces „Arki Noego", czy też najlepiej chyba w Europie rozbudowane i zorganizowane duszpasterstwo młodzieżowe. Zatem skąd rodzą się takie obawy?

Bo nie bardzo wiemy, jak być Kościołem. Jak być odpowiedzialnym za ziarno wiary zasiane na chrzcie św. Ubogacone przez sakrament bierzmowania i przyjmowane w Komunii św. Człowiek nowoczesny nie może się wyzwolić od wiary. Kościół ze wszystkich sił walczy z tym fałszywym stereotypem. Bycie człowiekiem wierzącym należy do świata i kultury.

Jakie wskazówki i rada na dzisiaj. Nie lekceważyć tego co, do nas od innych przychodzi. Z uwagą przyjmować każde słowo i z wdzięcznością każdy akt dobroci. To wszystko są ziarna, które należy świadomą pracą pomnażać w sobie i przez siebie, aż staną się potęgą, zdolną przetworzyć nie tylko nas, ale i nasze otoczenie i cały świat. Nieodzownym warunkiem sukcesu takiego ziarna jest umiejętność cierpliwego oczekiwania.

15 czerwca 2024 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger