Z Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: «O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia». (Łk 19,41-44)
Refleksja nad Słowem Bożym
Pielgrzymi,
którzy dostąpili szczęścia stąpania po Ziemi Świętej, zwanej
Palestyną, zapamiętali z pewnością cudowną panoramę Jerozolimy, oglądaną ze zbocza Góry Oliwnej. Starożytna tradycja wskazuje nawet miejsce z którego Pan Jezus spoglądał na święte miasto Jeruzalem, radując swoje oczy pięknem jej architektury. Miejsce to upamiętnia mała kapliczka, zwana Dominus flevit, to znaczy: Pan zapłakał. Nazwa nadana owej kapliczce nawiązuje do opowiadania przekazanego nam przez św. Łukasza i wysłuchana przed chwilą w czasie tej liturgii.
Palestyną, zapamiętali z pewnością cudowną panoramę Jerozolimy, oglądaną ze zbocza Góry Oliwnej. Starożytna tradycja wskazuje nawet miejsce z którego Pan Jezus spoglądał na święte miasto Jeruzalem, radując swoje oczy pięknem jej architektury. Miejsce to upamiętnia mała kapliczka, zwana Dominus flevit, to znaczy: Pan zapłakał. Nazwa nadana owej kapliczce nawiązuje do opowiadania przekazanego nam przez św. Łukasza i wysłuchana przed chwilą w czasie tej liturgii.
Ewangeliści
tylko dwa razy wspominają o płaczącym Jezusie. Jeden raz Jezus
zapłakał na wiadomość o śmierci przyjaciela Łazarza, a drugi
raz z powodu uporu i złej woli mieszkańców Jerozolimy, którzy nie
zrozumieli sensu Bożych planów; nie uwierzyli w dobroć i miłość
Boga objawioną w Jezusie Chrystusie; nie przyjęli posłanego do
Narodu Jezusa, jako Zbawiciela obiecanego i oczekiwanego Mesjasza. I
to właśnie wycisnęło łzy z oczu Jezusa.
Dzisiejszy
fragment Ewangelii mówi nam, że na widok miasta, Jeruzalem, Jezus
zapłakał
nad nim (Łk 19,41).
Ten nieoczekiwany płacz przerwał radość wszystkich. W owej
chwili Pan zobaczył, jak za parę lat to miasto, które tak bardzo
kochał, zostanie zniszczone, ponieważ nie rozpoznało czasu
swojego nawiedzenia. Mesjasz przemierzał jego ulice, nauczał Dobrej
Nowiny, jego mieszkańcy oglądali cuda, lecz nie zmienili się. O,
gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz
zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni,
gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, obiegną cię i ścisną
zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie
zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało
czasu twojego nawiedzenia (Łk 19,
41-44).
W
tych wierszach możemy wyczytać trwogę, która ściskała
serce Jezusa. Ale dlaczego Jerozolima nie zrozumiała szczególnej
łaski nawrócenia, która jej była dana tego dnia wraz z
triumfalnym wjazdem Jezusa? Dlaczego z uporem zamykała oczy na
światło? Miała wiele okazji, żeby uznać Jezusa za swego Mesjasza
i swego Odkupiciela; ta nadarzająca się okazja będzie
ostatnia. Jeżeli odrzuci tę ostatnią szansę, wszystkie
nieszczęścia opisane w tym proroctwie spadną na nią. A jednak
odrzuciła i wszystko spełniło się co do joty. Pan jest
przygnębiony, gdyż nie pozostaje obojętny na los ludzi. Jego ból
jest tak wielki, że Jego oczy napełniają się łzami. Zapewne
powyższe słowa wypowiedział w chwili szczególnego bólu i smutku.
Czy
to nie dziwne, że Wszechmoc Boża i Miłość Boża staje jakby
bezsilna i bezradna wobec uporu i złej woli człowieka? Miłość
cierpiąca i płacząca, to jedna z największych tajemnic Boga, a
równocześnie to wielka tajemnica zła; tajemnica, która niszczy,
burzy, zabija samego człowieka, a także jego dzieła.
Wszystko
to zostało napisane dla naszej przestrogi i naszego pouczenia. Bóg
nieustannie nawiedza człowieka i w czasie, i w historii całej, i
Bóg nieustannie wzywa do nawrócenia. W najgorszej sytuacji znajduje
się nie ten człowiek, który zgrzeszył, ale ten, który nie chce
rozpoznać swojego grzechu. Los Jerozolimy jest ostrzeżeniem dla
tych, którzy w swojej pysze odrzucają miłość Boga.
Św.
Jan w Apokalipsie przypomina, że Chrystus, którego symbolizuje
Baranek, jest Panem mającym władzę nad całym światem i
wszechświatem, i kosmosem, lecz swoją moc i chwałę objawi dopiero
przy końcu świata. Nie należy jednak zapominać, że bieg całej
historii świata, i także tej współczesnej, nigdy nie może
wymknąć się spod kontroli i władzy samego Boga. Bóg niewątpliwie
kieruje losami świata i losami poszczególnego człowieka. Czyni to
jednak z miłością i z szacunkiem dla wolności, którą przecież
obdarzył człowieka. Wolny człowiek może zlekceważyć
nawiedzającego Boga, ale może również rozpoznać czas łaski i
przyjąć nawiedzającego Boga; tak, jak przyjął Boga najpierw
Abraham w Starym Testamencie; tak, jak w Nowym Testamencie Boga
przyjęła Najświętsza Maryja Panna, czy chociażby Szaweł zwany
później Pawłem, Apostołem, i tysiące, i miliony tych, którzy
właściwie odczytali znaki nawiedzającego Boga.
Kiedy
tak zastanawiamy się nad tym, jak Jezus zapłakał nad miastem,
Jeruzalem, które tak bardzo umiłował, ale które nie poznało
tego, co najważniejsze w jego historii: nawiedzin Mesjasza i darów,
które niósł On każdemu z jego mieszkańców, powinniśmy się
dzisiaj zastanowić nad sytuacjami, w których osobiście
napełniliśmy Go smutkiem: grzesząc, nie odpowiadając na łaskę
czy nie okazując wzajemności wobec tylu dowodów Jego przyjaźni.
Powinniśmy zastanowić się nad takimi sytuacjami, w których
oczekiwał od nas wdzięczności, podobnie jak swego czasu oczekiwał
na powrót dziewięciu trędowatych, którzy odeszli uzdrowieni, a
nie powrócili, aby Mu podziękować. Ileż razy Jezus oczekiwał
na nasz powrót!
Jeżeli
nie kochamy Jezusa, nie możemy iść za Nim. Aby Go kochać,
powinniśmy często rozważać Ewangelię, w której Jezus jawi się
tak bardzo ludzki i bliski wszystkim naszym sprawom! Czasami
zobaczymy Go zmęczonego drogą przy studni Jakuba, po długiej
wędrówce w upalny dzień, spragnionego wody, co stanowi dla
Niego okazję do nawrócenia Samarytanki i wielu jej sąsiadów z
Sychar. Zobaczymy Go głodnego, jak owego dnia, kiedy w drodze z
Betanii do Jerozolimy podszedł do drzewa figowego, które miało
jedynie liście albo wyczerpanego długim dniem nauczania tłumów,
które nieustannie do Niego napływały, gdy Jego zmęczenie było
tak wielkie, że aż zasnął mimo wzburzonego morza i spał
w tyle łodzi na wezgłowiu
(Mk 4,
38).
Dla
nas, chrześcijan, czasem nawiedzenia jest każdy dzień; czasem
nawiedzenia jest każda niedziela i święto; czasem nawiedzenia jest
każda Msza św.; modlitwa, Komunia, spowiedź.
Jako
chrześcijanie kontynuujemy dzieło Nauczyciela w łączności z Jego
miłosiernym sercem. Dlatego wpatrując się w Niego możemy
nauczyć się kochać naszych braci i w ogóle wszystkich ludzi,
traktując każdego indywidualnie, rozumiejąc jaki jest, jakie
ma słabości, zawsze serdeczni i gotowi do pomocy, do służenia. Od
Chrystusa mamy się uczyć, jak być ludzkimi, wybaczając,
zachęcając do podążania naprzód, starając się coraz
bardziej umilać życie tym, którzy żyją z nami w tym samym domu,
dzielą z nami tę samą pracę, te same zainteresowania; rezygnując
czasem z własnych upodobań, nawet godziwych, kiedy przeszkadzają
współżyciu, interesując się szczerze ich zdrowiem i chorobą. A
nade wszystko nie może być nam obojętny stan duszy osób, z
którymi codziennie się spotykamy, a którym moglibyśmy pomóc w
ich drodze do Chrystusa: aby ci, którzy są blisko Niego,
zbliżyli się jeszcze bardziej, a ci, którzy są daleko - weszli na
drogę powrotu do domu Ojca.
Tak
więc zauważmy Chrystusa przechodzącego obok nas, dostrzegajmy Go
oczyma wiary, wybierajmy to, co jest dobre, co buduje pokój i miłość
w naszych sercach i wokół nas.
Na podstawie:
Francisco F. Carvajal, Rozmowy z Bogiem, t. V, s.571-577
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz