Słowa Ewangelii według świętego Mateusza. Uczniowie
przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w
królestwie niebieskim?». On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i
rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie
jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc
uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto
by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje.
Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.
Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych». Oto słowo Pańskie.
Jest to łatwe, gdy w życiu wszystko pięknie się układa i gdy Bóg nie stawia żadnych niezrozumiałych dla mnie wymagań. Ale gdy pojawia się krzyż, którego nie rozumiem, z tym zaufaniem i wiarą w Bożą miłość bywa u mnie różnie. Dziecko wie, że wszystko co ma, ma od rodziców. Ono zdaje sobie sprawę z tego, że całe jego życie od nich zależy i bez rodziców nie dałoby sobie rady. A więc o wszystko prosi z wiarą, że otrzyma. A mnie się tak często wydaje, że o własnych siłach mogę przejść przez to życie. A gdy Bóg przypomina mi o mojej od Niego zależności, gdy mi pokazuje moją niezaradność, to zamiast z ufnością dziecka Mu się powierzać, rodzi się często we mnie bunt.
Panie, naucz mnie wierzyć jak dziecko, ufać jak dziecko, kochać Jak dziecko!
Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.
Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych». Oto słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego (Mt 18,3).
„Jezus
przyjaciel dzieci" — często takie nagłówki spotykamy nad tą perykopą w
różnych wydaniach Biblii, a szczególnie w katechizmach. Podobne podpisy
spotykamy na mniej lub bardziej artystycznych obrazkach. Przepowiadanie,
katecheza i sztuka w wyjaśnieniach tego opisu poszły raczej drogą
psychologiczną niż teologiczną, zrobiono z tego epizodu uroczą sielankę,
idyllę dziecięcej romantyki: dziecinna niewinność, wielcy ludzie
kochają dzieci itp. Przy takiej interpretacji zatarła się głębia
teologiczna perykopy.
1.
Spojrzenie teologiczne jest głębsze i nie ma w sobie nic z dziecinnej
naiwności. Aby odczytać tę treść teologiczną trzeba redakcję Mateusza
(18,1-3) zestawić z redakcją Marka (10,13-16) i Łukasza (18,15-17). Co
oznacza przyjąć Królestwo Boże jak dziecko (Mk 10,15) lub stać się jak
dziecko (Mt 18,3)? Jezus stawia dziecko jako wzór dla tych, którzy chcą
wejść do Królestwa. Dziecko jest wzorem nie przez niewinność dziecięcą —
jak się często popularnie tłumaczy — ponieważ Stary Testament i judaizm
uczyły, że dziecko od poczęcia ma już „złe popędy". Następnie żądanie
od wszystkich ludzi dorosłych „dziecinnej niewinności" byłoby utopią i
wzywaniem do infantylizmu. Jezus nie był utopistą. Dziecko jest wzorem
tylko i wyłącznie jako typ tego, co małe, mało znaczące, słabe. Tylko
taka interpretacja zgodna jest z kontekstem całej ewangelii, szczególnie
ze słowami Pana, które małym, biednym, słabym i prostym, grzesznikom i
poganom obiecują Królestwo Boże (Mt 11,25; 18,10). Dlatego właśnie
dziecko postawił Jezus jako wzór tych prostych ludzi, którzy z wiarą i
otwarciem przyjmują słowa Pana o Królestwie.
2.
W słowach Jezusa jest również ostre przeciwstawienie się faryzeizmowi,
który przynależność do Królestwa uzależniał od ludzkiej sprawiedliwości,
a ta polegała na wiernym pełnieniu Prawa. Chrystus uczy, że posiadanie
Królestwa nie zależy od wypełnienia Prawa, lecz jest suwerennym darem
miłości Bożej. Ponieważ zaś dziecko — według poglądów żydowskich nie
zachowywało Prawa, nie miało więc zasług i nie należało do Królestwa.
Jezus przekreślił te poglądy. Królestwo i zbawienie są darem i łaską. A
więc i dzieci należą do wspólnoty Chrystusa i będą zbawione. W ten
sposób Chrystus podniósł godność dziecka. Ono również, jak wszyscy
biedni, mali, grzesznicy powołane zostało do zbawienia. Ewangelia jest
także dla niego dobrą nowiną. „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie przeszkadzajcie im”. Kościół pierwotny nawiązując do tego gestu i do tych słów Chrystusa dopuścił małe dzieci do chrztu.
Tak
rozumiana dzisiejsza ewangelia nie jest sielanką i idyllą. Jest dobrą
nowiną, nie tylko dla dzieci, lecz dla wszystkich małych, biednych i
grzesznych. Aktóż
z nas do nich nie należy? Wszyscy mamy prawo do Królestwa, bo jest ono
łaską i darem. To powołanie małych dzieci do Królestwa winno być
poważnie wzięte pod uwagę przez dorosłych, którzy mają je wprowadzić w
życie wspólnoty. Obowiązek ten szczególnie akcentuje św. Mateusz
(18,5-11), przestrzegając przed zgorszeniem i pogardą tych „małych",
obiecując równocześnie, że kto przyjmie dziecko w Jego imię, ten samego
Chrystusa przyjmuje.
3.
"Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak
dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego." (Mt 18,3)
Najważniejszą
chyba cechą dziecka jest to, że ono bezgranicznie ufa swoim rodzicom.
Dla dziecka nie jest ważne, że wielu z decyzji rodziców nie może
zrozumieć - ono głęboko wierzy, że rodzice je kochają i robią wszystko
dla jego dobra. I ja mam być podobny do dziecka w swoim zaufaniu Bogu, w
wierze w Jego miłość do mnie.Jest to łatwe, gdy w życiu wszystko pięknie się układa i gdy Bóg nie stawia żadnych niezrozumiałych dla mnie wymagań. Ale gdy pojawia się krzyż, którego nie rozumiem, z tym zaufaniem i wiarą w Bożą miłość bywa u mnie różnie. Dziecko wie, że wszystko co ma, ma od rodziców. Ono zdaje sobie sprawę z tego, że całe jego życie od nich zależy i bez rodziców nie dałoby sobie rady. A więc o wszystko prosi z wiarą, że otrzyma. A mnie się tak często wydaje, że o własnych siłach mogę przejść przez to życie. A gdy Bóg przypomina mi o mojej od Niego zależności, gdy mi pokazuje moją niezaradność, to zamiast z ufnością dziecka Mu się powierzać, rodzi się często we mnie bunt.
Panie, naucz mnie wierzyć jak dziecko, ufać jak dziecko, kochać Jak dziecko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz