Zazwyczaj
dzieje się na odwrót, niż to przedstawiono dziś w
Ewangelii.
Zwykle człowiek zadaje Bogu pytania o sens życia, o tajemnice
cierpienia i śmierci, o wieczność i prawdę. Czasem pytanie jest
natarczywe i niecierpliwe, a człowiek, który je stawia chciałby
niemal dotknąć Boga. „Czy Ty naprawdę istniejesz?” Czy jesteś
Bogiem żywym i prawdziwym?”
Bywa,
że człowiek zgubi się w gąszczu domysłów, teorii i filozofii,
gdzie już nie świeci żaden, choćby nikły płomień. Bywa też,
że człowiek szukający i stawiający Bogu pytania stwierdzi za
poetą: „Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka,
więc kto w głowę zachodzi, od Boga ucieka” (A. Mickiewicz). Tu
już jest więcej światła i człowiek pewniej stawia kroki. Bywa
również, że wszystko już jest jasnością i światłem. Nie ma
pytań, bo po cóż wtedy pytać? Trzeba się tylko zadziwić
głębokością bogactw, mądrością i wiedzą samego Boga.
Zamyśleć
się nad niezbadanymi Jego wyrokami i niewyśledzonymi drogami. To
wówczas przez Niego i dla Niego jest wszystko, choć nikt z nas
nigdy nie pozna myśli Pana i nie będzie Jego doradcą. Ginie wtedy
wszelka natarczywość i niecierpliwość, a nawet ciemność
niewiedzy nie jest straszna. Dla tych, którzy sercem szukają i
widzą sercem, nawet mrok jest jak światło, a noc jako dzień
zajaśnieje (Ps 139, 12). Pozostaje wielkie milczenie przed Bogiem,
które jest samą modlitwą.
Można
by w tym miejscu szukać żywej ilustracji tej wielkiej prawdy, gdzie
mroczność dociekań zastąpiona jest prostotą serca, a mnożona
liczba pytań i
niejasności,
ustępuje miejsca określonej przez wiarę postawie życiowej.
Wystarczy zajrzeć do niejednej sali szpitalnej czy cichego kąta
mieszkania osób od wielu lat cierpiących przez ciężką,
nieuleczalną chorobę czy samotność.
Dziś
w Ewangelii, Bóg stawia człowiekowi pytania. „Za kogo ludzie
uważają Syna Człowieczego?... A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mt
16, 13, 15) — pyta Chrystus. Jakże inaczej stawia pytanie
człowiek, a inaczej Bóg!
Zaproszeni
dziś jesteśmy przez Chrystusa Pana właśnie tym pytaniem do
odbycia najwspanialszej i
najdalszej
wędrówki — w głąb siebie. Prowokuje nas niemal Zbawiciel do
zajęcia życiowej postawy, która jest wielką szansą nie tylko dla
Piotra, ale i dla ludzi wszystkich czasów i ras. Tym dyskretnym
pytaniem chce nam Bóg podpowiedzieć, że nigdy nie przestał być
ojczyzną i przeznaczeniem człowieka.
Ta najwspanialsza podróż w głąb siebie przypomina wciąż
człowiekowi, że Bóg nie przestał oczekiwać na niego i tęsknić
za nim. A choć człowiek ma ciągle krótką pamięć i jest
niestały, to jednak „niespokojne jest serce człowieka, póki nie
spocznie w Bogu” (św. Augustyn). Wyczuł to doskonale Piotr
Apostoł, dając rzeczową i najkrótszą odpowiedź: „Ty jesteś
Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16). To zdane jest programem
życia i drogowskazem wyznaczającym kierunek. Piotr nie tylko od
siebie, ale w imieniu nas wszystkich wyznał, że Jezus — Syn Boga
żywego, czyli żyjącego, jest najdoskonalszym wypełnieniem żywego,
czyli żyjącego człowieka. Tak jakbyśmy w tym miejscu słyszeli
echo odwiecznej prawdy pierwszego z Bożych przykazań: „Nie
będziesz miał bogów cudzych przede Mną” (Wj 20, 3). „Ty
jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16). Piotr mówiąc te
słowa wyznał, że nic tylko nie znamy Boga inaczej niż przez
Chrystusa, ale i samych siebie poznać możemy też jedynie przez
Chrystusa. Poza Chrystusem, nie wiemy ani co to nasze życie, ani
śmierć, ani Bóg, ani my sami.
Poznanie
tej mesjańskiej godności Jezusa nie pochodzi od człowieka, lecz
objawia je Piotrowi Ojciec, który jest w niebie. Piotr dlatego
zostaje skałą, fundamentem Kościoła, poręką jego trwałości.
Oczywiście,
pierwszym fundamentem Kościoła jest Chrystus. Lecz ta funkcja i
życie Jezusa Chrystusa uobecnia się w Piotrze. Nauczanie Piotra w
sprawach wiary i moralności, jest najpewniejszym drogowskazem
naszego zawierzenia Bogu. Dlatego powtarzamy przez wieki — tam
gdzie Piotr, tam Kościół.
A
dziś, skoro mowa o tak istotnych dla człowieka sprawach, przeżyjmy
jeszcze raz wielką radość z tego, że Piotr, w osobie Jana Pawła
II. mówił do nas na placu Zwycięstwa w Warszawie: „Człowieka
nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa... i człowiek sam nie
może siebie do końca zrozumieć bez Chrystusa”. Bogu niech będą
dzięki za te słowa, wypowiedziane przez Piotra — św. Jana Pawła
II — tu, nad Wisłą, pod wielkim zwycięskim krzyżem Chrystusa.
Może pozwolą one, w tych chwilach narodowego rachunku sumienia,
spojrzeć przez Chrystusa na każdy, zwłaszcza ten najciemniejszy
zaułek życia. Teraz, gdy wszystko jest odsłonięte niemal do
fundamentów, może staną się one zachętą dla nas wszystkich, by
do prawa, tak pożądanego, dołożyć sprawiedliwość, do
sprawiedliwości naszą solidarność, do solidarności solidność,
wytrwałość, uczciwość. Zaś do tego wszystkiego błogosławiony
pokój i wzajemną miłość.
Uwierzmy
Chrystusowi — Synowi Boga żywego, który może dziś do nas mówi
wyraźniej niż kiedykolwiek: Szukajcie najpierw królestwa Bożego i
Jego sprawiedliwości, a wszystko będzie wam dodane (Mt 6, 33).
Pozwólmy Chrystusowi tu, w naszym domu. być fundamentem i powiedzmy
głośno i wyraźnie, że prawdy na głowie stawiać nie wolno! Bóg,
który za dobro wynagradza, a za zło karze, z przedziwną
konsekwencją odpłaci każde fałszerstwo i krzywdę. Niech
zilustruje to zdanie z Ewangelii przed chwilą tu przytoczone,
odczytane na opak: nie szukajcie królestwa Bożego i Jego
sprawiedliwości, a wszystko będzie wam odebrane.
Choć
przykładów wokół jest sporo, niech wystarczy ten jeden,
zaczerpnięty z czytanej dziś księgi proroka Izajasza, a mówiący
0 dymisji ministra i zarządcy dworu króla Ezechiasza. Każdy niech
uderzy się we własne piersi, by nam, trwoniącym niejedno dobro,
Bóg przebaczył.
Patrzmy
z nadzieją na Kościół i na Piotra, który na zawsze pozostanie
skałą i mówmy: „Panie Jezu Chryste, nie zważaj na grzechy
nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą
napełniaj go pokojem i umacniaj w jedności" (Modl. przed
Kom.). A potem przekażmy sobie znak pokoju. Wszędzie. Tego chce
Chrystus, tego uczy Kościół i żyjący w nim nieustannie Piotr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz