Ukochani Bracia i Siostry! Oto wybrzmiały w kościele słowa Pisma św. Każdy z nas przyjął je jak gleba ziarno: stosownie do swej potrzeby jak i przygotowania. Ale wszyscy zapewne jesteśmy pod urokiem piękna hymnu o miłości, który św. Paweł wyśpiewał w Pierwszym Liście do Koryntian. Rzecz niezwykła: Korynt słynny był z tego, że jego mieszkańcy nie żyli na najwyższym poziomie moralnym. To tutaj właśnie sprowadzono ludzką miłość do odczuć tylko cielesnych. I takiemu społeczeństwu — tonącemu w erotyzmie — Apostoł Paweł głosi wzniosłą i duchową miłość, która „nie dopuszcza się bezwstydu" (1 Kor 13, 5).
Ten tekst znajduje się w wyborze fragmentów Pisma Św., które mogą być czytane w obrzędzie sakramentu małżeństwa. Przyznam się, że osobiście rzadko go wybieram. Czytam go, gdy znam osobiście nowożeńców i wiem, że naprawdę złączyła ich duchowa więź, która rokuje nadzieję, że ich uczucie przetrwa próbę czasu i będzie się rozwijać. Wprawdzie niemal wszyscy młodzi ludzie decydujący się na zawarcie małżeństwa mówią o swojej miłości, nie jest to jednak określenie jednoznaczne. Słyszymy je z estrady rozrywkowej, reklamuje się je w piosenkach szlagierowych, spotykamy je w tekstach sakralnych. Słowo to samo, ale przecież nie ta sama treść.
O jakiej miłości mówi św. Paweł? O najdoskonalszej. O tej samej, którą Chrystus Pan uczynił swoim nowym przykazaniem. „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem" (J 15, 12). A umiłował nas naprawdę: „Jak mnie umiłował Ojciec, tak i ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej" (J 15, 9). Wytrwać w Jego miłości. To jest program i cel życiowy każdego z nas. Mówimy przecież, że Jezus jest naszym Mistrzem i Panem. Chcemy pójść za Nim, chcemy Go naśladować. Ciągle więc trzeba nam wracać do tego wezwania. I porównywać nasze sytuacje życiowe i nasze postawy z zachowaniem się Chrystusa, gdy przeżywał podobny los. Słyszeliśmy dziś o wydarzeniu w Nazarecie. Oto Pan Jezus odczytał urywek z księgi Izajasza: „Duch Pański spoczywa na mnie, ponieważ mnie namaścił i posłał mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwołał rok łaski od Pana" 4, 18). Przeczytał to tak, że nie było wątpliwości: mówił o sobie. Sam to potwierdził: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli" (Łk 4, 21). Dlatego oczy wszystkich w synagodze były w nim utkwione. Ale zwyciężyła chęć odrzucenia. Oto mieszkańcy Nazaretu, jego znajomi i sąsiedzi nie uznali Go za Posłańca Bożego. Znamy to: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie" (Łk 4, 24). Wyrzucili Go z miasta, chcieli strącić ze skały, tzn. zabić. Toż to był policzek i poniżenie. Reakcja Zbawiciela? Przeszedłszy pośród nich oddalił się. Miłość cierpliwa jest i łaskawa.
Moi Drodzy! Ten policzek wróci potem jak gorzkie wspomnienie w Jego nauczaniu. „Jeśli Cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi" (Łk 6, 29). Przyjdzie niebawem jeszcze jeden moment próby, gdy w czasie przesłuchania sądowego sługa nadgorliwiec sopoliczkuje Go dosłownie — oburzony, czy też udając oburzenie, bo mógł nie zrozumieć rzeczowych wyjaśnień, które Więzień składał przed Najwyższym Sanhedrynem. Zachowanie Zbawiciela? Nadstawia drugi policzek? Ale z jakim spokojem i godnością się broni: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego mnie bijesz?" (J 18, 23). ...Miłość nie unosi się gniewem, nie pamięta złego (1 Kor 13). Nawet wtedy, gdy gwoździe przytwierdzające do krzyża ranić będą boleśnie — potrafi modlić się za oprawców: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 24). Najbardziej wstrząsająca i zobowiązująca nas modlitwa naszego Pana. Miłość wszystko znosi... wszystko przetrzyma (1 Kor 13, 7). „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich" (J 15, 13).
Ale wróćmy – drodzy Bracia i Siostry – do tych dwojga, najczęściej bardzo młodych ludzi, którzy przychodzą z orszakiem weselnym do kościoła, by przed ołtarzem Boga żywego ślubować sobie wzajemnie miłość. Mają najczęściej dobrą wolę i traktują swoją przysięgę na serio. Dlaczego więc tyle mamy rozwodów? Statystyki mówią wprawdzie, że więcej jest małżeństw rozwiedzionych, które zostały tylko cywilnie zawarte. Do sądu jednak biegną — prosząc o rozwiązanie — także ci małżonkowie, którzy Pana Boga wzywali na świadka, że dotrzymają swej przysięgi religijnej, że się nie opuszczą aż do końca dni swoich. Więc jak to jest? Tak się przecież kochali, żyć bez siebie nie mogli. Starczyło tej miłości na kilka lat, niecały rok, czasem krócej.
Powiedziała mi kiedyś taka dostojna jubilatka, co to złote gody przyszła „zamówić": „Proszę księdza, my się teraz naprawdę bardziej i mocniej kochamy, niż wtedy, kiedy zaczynaliśmy życie małżeńskie". Czyż może być piękniejsze podsumowanie historii małżeństwa? Bo oto zakochanie się w sobie, oczarowanie wzajemne przemieniło się w miłość najprawdziwszą, którą jest wierność i troska o współmałżonka, ciągłe wychodzenie sobie naprzeciw, odgadywanie nawet myśli niewypowiedzianych, wspólne dźwiganie ciężarów życia, wspólne przeżywanie dni radosnych i dni smutnych, wspólna troska o dzieci, wspólny niepokój i wspólne szczęście — wszystko razem. To jest tworzenie tej atmosfery, w której miłość jak kwiat wspaniały będzie miała szansę rozwoju.
A co mam powiedzieć tym wszystkim, co to trwają, bo duma nie pozwala inaczej i wstyd by było, powiedziało się przecież. Radzę tym wszystkim do swego pacierza dołączyć jeszcze jeden tekst. Ten właśnie, który mówiłeś, gdyś trzymał w swoich dłoniach jej rękę:
„Ja biorę cię za żonę
i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący". Nie ma takich napięć, zahamowań, zacietrzewień, rozgoryczeń i żalu, by nie można było wrócić do pierwszej miłości. Zawsze jest czas. „Miłość nie unosi się pychą... miłość cierpliwa jest, łaskawa jest" (1 Kor 13, 4). Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz