Ukochani
Bracia i Siostry!
Przyszedł
czas wakacji. Jak to dobrze, że Pan Bóg podzielił nam czas na
kawałki. Pewnie po to, żeby człowiek mógł sobie policzyć, ile
już ma lat? Ile już drogi uszedłem? Co w swoim życiu dobrego
zrobiłem? I dobrze, że jest czas pracy i odpoczynku, czas
siewów i czas żniw, czas nauki i czas wakacji. Zmęczeni jesteście
i lipiec taki smutny, i ludzie są smutni, i chrześcijanie są
smutni. Dlaczego? Są takie białe wakacyjne noce, są takie długie
lipcowe dni, może więc trzeba się zamyśleć i w rozmowach z samym
sobą –
sobie odpowiedzieć?
Przecież
tak się cieszyłeś twoim pierwszym z Chrystusem spotkaniem, tak się
cieszyłeś twoją pierwszą wiarą, tak się cieszyłeś twoją
pierwszą modlitwą, tak się cieszyłeś pierwszym Chrystusowym
przebaczeniem. Przypomnij sobie to wszystko. A może to było tak?
Nad brzegiem Jordanu pokazał Go Jan Chrzciciel: „oto Baranek Boży,
który gładzi grzechy Świata” (J 1, 29). Byłeś ciekawy,
kim On jest. Więc biegłeś za Nim, aby Go zobaczyć z bliska.
Zatrzymał się i zapytał: kogo szukasz? Zmieszany byłeś. Też
zapytałeś: Nauczycielu, gdzie Ty mieszkasz? On powiedział: ptaki
mają gniazda, lisy mają nory, a ja nie mam gdzie głowy skłonić
(Mt 8, 20), ale ty na to nie zwróciłeś uwagi. Patrzyłeś tylko w
Niego, aż powiedział: pójdź za mną. I już od Niego nie
odszedłeś. Byłeś taki szczęśliwy i mówiłeś wszystkim:
spotkaliśmy Pana.
A
pamiętasz pierwszą radość z wiary, która czyni cuda? A może to
było tak: Taka czułaś się obca, cudzoziemka. Nie umiałaś
powiedzieć słowa, ale serce krzyknęło: Panie, moje dziecko
umiera! On był wtedy taki zimny. Poczułaś się odepchnięta.
Powiedział: nie można synowskiego chleba rzucać psom. Nie
wiem, skąd ci to przyszło do głowy, ale powiedziałaś: Panie,
tak, ale jeśli ze stołu synowskiego spadają okruchy, to pozwól je
zbierać szczeniętom. Pamiętasz, co powiedział? Ja takiej wiary
wśród was nie spotkałem. Kazał ci wrócić do domu i stało się
tak, jak uwierzyłaś (Mt 15, 21–28).
Pamiętasz tamte radość? Mówiłaś wszystkim –
jaki On jest cudowny! Mój Pan!
A
pamiętasz radość pierwszych wakacji z Chrystusem? Rozesłał
nas wtedy po dwóch do wiosek i miasteczek. Słuchali nas wszyscy.
Myśmy opowiadali, co On mówi, jaki On jest. Przynosili nam
chorych. Myśmy wkładali na nich ręce i wracali do zdrowia.
Wróciliśmy potem, aby Jemu samemu powiedzieć: Panie, nawet
złe duchy były nam posłuszne. On się ucieszył, ale powiedział:
ważniejsze jest to, iż imiona wasze będą zapisane w niebie (Łk
10, 1–12.
17–20).
Pamiętasz, jak Go za to kochałeś i jak chciałeś być zawsze
blisko Niego po prawej albo po lewej stronie?
A
pamiętasz tę radość twojej pierwszej modlitwy? On odchodził
w odosobnienie i modlił się czasem całą noc. Podglądałeś
Go i zazdrościłeś Mu. Nie wytrzymałeś następnego dnia i
powiedziałeś: Panie, naucz nas modlić się. On wtedy uczył
zdanie po zdaniu –
Ojcze nasz, który jesteś... (Łk 11, 1–4),
a ty powtarzałeś. Umiałeś całe ale wciąż powtarzałeś
Ojcze... i tak chciałeś, aby Ojciec wziął ciebie na ręce,
abyś do Niego przywarł i Go ukochał. Tej radości nie mogło
pomieścić twoje serce.
A
pamiętasz radość z pierwszego przebaczenia? Wywlekli cię ludzie,
ludzie pobożni, na rynek i chcieli ukamienować, bo złapali
cię na grzechu. Ludzie nie darują, bardzo się cieszą czyimś
grzechem, lubią rzucać kamieniami, ale przy tobie stanął On i
pisał na piasku. Czytali. Potem powiedział: kto z was jest bez
grzechu niech rzuci w nią kamieniem. Odeszli. Wszyscy odeszli.
Został przy tobie tylko On. Bałaś się, że teraz On ciebie
ukamienuje. Nie miałaś odwagi podnieść oczu i spytać: a co
ty teraz ze mną zrobisz? Pamiętasz tę Jego subtelność?
Stwierdzał: nikt cię nie potępił –
prawda? Więc i ja ciebie nie potępiam. Idź w pokoju i więcej nie
grzesz (J 8, 1–11).
Wiem. ty tego nigdy nie zapomniałaś. Nakupiłaś olejków, łzami
obmywałaś Jego stopy i ocierałaś je włosami. Nie, tego nigdy nie
można zapomnieć.
Bracie
mój, i co się stało z tą pierwszą radością? Może ty dziś
żałujesz, że źle postawiłeś i źle wybrałeś? Może przestałeś
wierzyć, że On jest Panem i Bogiem. Może przestałeś do Boga
mówić –
Ojcze? Może ty się nie spowiadasz? Wyuczyłeś się w lustrze
uśmiechów, ale ty nie masz radości. Pozujesz pięknie fotografom i
kamerom, ale ty w sercu masz smutek. Wyjeżdżasz się rozerwać,
bawisz się, pijesz, ale coś cię w środku gryzie. I mówisz
ludziom –
podły jest ten świat! Nie! To samo jest słońce, takie same są
drzewa, te same są gwiazdy, i to samo jest niebo, te same są rzeki
i to samo ptaków śpiewanie, tylko my nie ci sami –
trochę zdziczeliśmy.
Jest
pośród nas tylu uczonych, roztropnych, mądrych, mocnych tego
świata. Mówisz, że jesteś mądry –
dlatego przestałeś wierzyć; mówisz, że wszystko wiesz –
dlatego jesteś nieuczciwy; mówisz, że wszystko umiesz sam –
dlatego się tnie modlisz; mówisz, że ty wszystko robisz
dobrze –
dlatego zapomniałeś o radości rozgrzeszenia. Odnajdź więc
skarb, który ukryty jest w roli. Znajdź tę jedną drogocenną
perłę. Odnajdź radość jak zagubioną drachmę. A Pan
przychodzi po to, abyśmy radość mieli i aby radość nasza była
pełna. Powiedz więc kiedyś w wakacje kazanie do ryb, powiedz
kazanie do ptaków i wilki będą ciebie słuchać, tylko miej
Pranciszkową radość...
A
może w tym niedzielnym, wakacyjnym zamyśleniu, zatęsknisz za
rajem utraconym. Powiedz mi – kochany Bracie i Siostro - czy tam
na dnie serca nie zostało ci trochę tęsknoty za pierwszą radością
z wiary? Została mi i jest coraz większa. Więc daj mi, Panie,
jednej nocy taki długi, dobry sen. Niech przyjdzie mama i przypomni
mi tamtą modlitwę na łące; i niech przyjdzie chrzestna i powie,
jak to trzeba Panu Bogu wierzyć; i tato
niech
mnie zawiezie na Jasną Górę i pokaże Matkę Boską tak z bliska
jak wtedy; i niech zagram z orkiestrą „Wsławiony bądź o Panie
mój”; i pani od polskiego niech mnie nauczy „Czego chcesz od
nas, Panie”; i niech profesor zaśpiewa jeszcze raz Exultet; i
niech mi się przyśni takie wielkie pole zboża; i niech dotknę
kłosów i
niech
pachną chlebem; i tak niech się obudzę, bo już będzie rano; i
niech będzie śpiew skowronków; i słońce niech wzejdzie
radośnie; i niech zapomnę, że byłem roztropny i mądry; i ucałuję
wtedy z pokorą cichą kroplę rosy; wtedy ostatni raz powiem:
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś
te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.
Tak Ojcze” (Mt 11,
25-26).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz