Czwartek
5 tygodnia Wielkiego Postu
Z
Ewangelii według Świętego Jana
Jezus
powiedział do Żydów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli
ktoś zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki». Rzekli do
Niego Żydzi: «Teraz wiemy, że jesteś opętany, Abraham umarł, i
prorocy – a Ty mówisz: „Jeśli ktoś zachowa moją naukę, ten
śmierci nie zazna na wieki”. Czy Ty jesteś większy od ojca
naszego, Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kimże
Ty siebie czynisz?» Odpowiedział Jezus: «Jeżeli Ja sam siebie
otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, co
otacza Mnie chwałą, o którym wy mówicie: „Jest naszym Bogiem”.
Lecz wy Go nie poznaliście. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział,
że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i
słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z
tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się». Na
to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz,
a Abrahama widziałeś?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem».
Porwali więc kamienie, aby rzucić w Niego. Jezus jednak ukrył się
i wyszedł ze świątyni. (J 8,51-59)
KOMENTARZ
DO EWANGELII
Człowiek
nie może się pomieścić w granicach swojej ludzkiej kondycji. Dla
wielu trud człowieczeństwa jest zbyt ciężki do udźwignięcia.
Im większa świadomość i rozeznanie w sytuacji człowieka, tym
większy ból istnienia. Im większa wolność, tym większa
odpowiedzialność za siebie i za innych. Dlatego wielu
rezygnuje z życia w obszarze świadomości i odpowiedzialności, na
którym człowiek staje się coraz bardziej człowiekiem, a chętnie
się stacza na poziom biologii, gdzie świetnie rozwijają się
rośliny i zwierzęta. Ludzie chętnie rezygnują z myślenia i
wysiłku podejmowania moralnych decyzji na rzecz całkowitego
oddania się we władanie instynktów i zmysłowych odruchów. Być
zwierzątkiem jest o wiele łatwiej, a niektórzy mówią, że i
przyjemniej. Jednocześnie w każdym człowieku jest bardziej lub
mniej utajone pragnienie, by granice swojej ludzkiej kondycji
przekraczać w drugą stronę. Prawie każdy uważa, że miara
ludzkiego życia „lat siedemdziesiąt, a osiemdziesiąt, gdy
jesteśmy mocni” jest zbyt ciasna. Każdy chciałby żyć dłużej.
Mało komu wystarczają ludzkie możliwości. Nie zadowala nas
chodzenie w postawie wyprostowanej, chcemy latać! Nie wystarczy
zakres częstotliwości odbieranych ludzkim uchem, chcemy słyszeć
ultradźwięki! Nie wystarczy to pasmo światła, które
dostrzegamy gołym okiem, chcemy widzieć w podczerwieni i
nadfiolecie!
Te
dwa przeciwstawne dążenia, by opuścić granice ludzkiej natury
podążając w różnych kierunkach, są obecne w każdym człowieku.
Dostrzegamy je u siebie, ale zupełnie nie tolerujemy ich u innych.
Dowodem na to są dwa fragmenty Ewangelii według św. Jana,
odczytywane nam w tym tygodniu. W poniedziałek słyszeliśmy o
jawnogrzesznicy. Ludzie nie tolerują tego rodzaju kobiet i odnoszą
się do nich z pogardą, nawet ci, którzy korzystają z ich usług.
Za
to, że coś tak subtelnego jak ludzka miłość zostało
zdegradowane tylko do biologii, chcieli jawnogrzesznicę
ukamienować. Dzisiaj natomiast Żydzi porwali kamienie, aby
ukamienować Jezusa i to dlatego, że dawał im do zrozumienia, iż
On przekracza granice zrozumienia, że Jego istnienie przekracza
granice czasu, granice jednego ludzkiego życia, że On nie mając
lat pięćdziesiąt widział już Abrahama, że to właśnie Abraham
ucieszył się, bo ujrzał jego dzień. Każdy chciałby rozszerzyć
granice swojego życia, ale to co mówił Jezus, wydawało się
zupełnie niemożliwe do osiągnięcia dla człowieka. Pragnienie
utrwalenia swojego życia nie było obce przeciwnikom Jezusa.
Oni jednak, myśląc kategoriami Starego Testamentu, widzieli
przedłużenie swego istnienia w życiu swoich potomków, w
trwaniu pokoleń. Wieczne przymierze zawarte między Bogiem i ludem
tak właśnie było rozumiane. Czytamy dzisiaj w Księdze Rodzaju: „Przymierze moje, które zawieram między tobą a Mną oraz
Twoim potomstwem, będzie trwało z pokolenia na pokolenie jako
przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa”
(Rdz 17,7). Przymierze jest wieczne, bo wieczny Bóg dochowuje
wierności kolejnym pokoleniom. A tutaj pojawia się człowiek - bo
tylko człowieka widzieli Żydzi w Jezusie - który mówi o sobie jak
Bóg: „Ja jestem”. To „JESTEM” już było przed początkiem
historii narodu, przed jego protoplastą Abrahamem i teraz
demonstruje swoją obecność, kiedy przez historię przeszło już
tyle pokoleń potomków Abrahama. Takiej wieczności nie rozumieli,
nie śmieli przypuszczać, że mogą się spełnić i takie marzenia
człowieka. Przygotowali więc kamienie i chcieli ukamienować
Jezusa, a wraz z nim pragnienia ludzkiego serca, które chce żyć
zawsze. Tego pragnienia nie da się jednak zniszczyć ani kamieniami,
ani słowami, ani różnymi teoriami. Ono będzie w sercu człowieka
zawsze i zawsze będzie kierować ludzkie serce ku wiecznemu
Bogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz