Umiłowani
w Chrystusie Miłosiernym, zgromadzeni w tej świątyni. Jesteśmy
cząsteczką tego wielkiego ludu Bożego, który w tej chwili
gromadzi się na wspólnej ofierze mszy Św. Jesteśmy maleńką
cząsteczką tego wielkiego ludu, który w świątyni gromadzi się
na łamanie chleba i na modlitwę.
Wychodzę
na skrzyżowanie dróg, tysięcy dróg i widzę: w samym środku
mojego serca stoi samotny człowieczek z pustym sidłem na ptaki i
nie wie, co z sobą począć, – wychodzę na spotkanie tego
człowieka, który był ojczyzną Boga i skazał Go na wygnanie. Bóg
bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas
umiłował, i to nas umarłych na skutek występków, na powrót
wychodzi w Jezusie Chrystusie. Chrystus, stając się wcieleniem
odwiecznej miłości, która ze szczególną siłą wyraża się
wobec cierpiących, pokrzywdzonych i grzesznych, staje dzisiaj przed
wszystkimi i mówi o Ojcu bogatym w miłosierdzie: głosi, że jest
Zbawicielem, wyzwalającym nas z niewoli grzechu. Stając pośrodku
wszystkich ludzi dobrej woli, mówi: pokój wam! Radujmy się, jak
uczniowie słysząc Pana; słuchajmy jak uczniowie Jego głosu: Jak
Ojciec mnie posłał, tak i ja was posyłam; głoście światu
nieskończone miłosierdzie Boże, czyńcie miłosierdzie drugim;
wołajcie o miłosierdzie Boga samego dla współczesnego pokolenia.
„I jeśli ktokolwiek ze współczesnych nie podziela tej wiary i
nadziei, która każe mi – mówi św. Jan Paweł II – jako słudze
Chrystusa i szafarzowi tajemnic Bożych, wołać w tej godzinie
dziejów o miłosierdzie Boga samego dla ludzkości, to niech
zrozumie bodaj motyw owej troski, podyktowanej miłością człowieka
i wszystkiego, co ludzkie, a co w odczuciu tak bardzo wielu
współczesnych jest zagrożone wielkim niebezpieczeństwem”
(„Dives in Misericordia” 15).
Zgodzimy
się chyba z tym, że współczesna umysłowość, może bardziej niż
człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia,
a człowiek dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć
na margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Jednak, szukając
oparcia dla nadziei na lepszą przyszłość człowieka na ziemi, nie
znajdujemy trwalszego fundamentu nad miłosierdzie Boże. I dlatego
też wielu ludzi i wiele środowisk, kierując się żywym zmysłem
wiary, zwraca się niejako spontanicznie dzisiaj do miłosierdzia
Bożego, w dzisiejszej sytuacji Kościoła i świata. Przynagla ich –
myślę, że i nas – do tego sam Chrystus, działając przez swego
Ducha w ukryciu serc ludzkich.
Takim
sercem, które, jak płonąca żagiew, stało się znakiem
miłosierdzia, jest życie i posłannictwo św. siostry Faustyny
Kowalskiej ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. W
zakonie przeżyła zaledwie 13 lat. Zmarła w dniu 5 października
1938 r., mając 33 lata życia. Dziś jest znaną niemal na całym
świecie. Przez nią, jako apostołkę miłosierdzia, Bóg przekazuje
światu posłannictwo swego miłosierdzia. Szczególnie w dzisiejszą
niedzielę, jak słyszeliśmy, w niedzielę miłosierdzia, dziękując
Panu, bo jest miłosierny, chcemy spełnić życzenie Chrystusa
przekazane słudze Bożej, siostrze Faustynie. W „Dzienniczku”, w
którym spisywała dzieje posłannictwa, czytamy: „Pragnę,
powiedział Pan Jezus, aby Święto Miłosierdzia było ucieczką i
schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych
grzeszników. W dniu tym, otwarte są wnętrzności Miłosierdzia
Mego. Wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżają do
źródła Miłosierdzia Mego. Dusza, która w tym dniu przystąpi do
spowiedzi i Komunii św. dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar.
W tym dniu otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną
łaski. Pragnę, aby Święto Miłosierdzia uroczyście obchodzone
było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy”. I dodaje Chrystus:
„Nie zazna ludzkość spokoju, dopóki nie zwróci się do źródła
Miłosierdzia Mojego”.
Z
ufnością zwracamy się ku miłosierdziu Bożemu świadomi, że za
wzrost ziarna Ewangeli i rzuconego na glebę Kościoła na polskiej
ziemi, jesteśmy w sposób szczególny odpowiedzialni. Myślę, że
słowa Jezusa, skierowane do św. siostry Faustyny: „Pragnę, aby
to Miłosierdzie rozlało się na cały świat przez serce twoje”,
każdy z nas powinien w jakiejś mierze wziąć do siebie.
„Ktokolwiek się zbliży do ciebie, niech nie odejdzie bez tej
ufności w miłosierdzie Moje, której tak bardzo pragnę dla dusz”.
Miłosierdzie jest bowiem nieodzownym wymiarem miłości. Jest jakby
drugim jej imieniem, a zarazem właściwym sposobem jej objawiania
się i realizacji wobec rzeczywistości zła, które jest w świecie;
które dotyka i osacza człowieka; które wdziera się również do
jego serca. Miłosierdzie to nachylenie się nad słabością innych
w czystości serca, tzn. z miłością do ludzi. Jaka jest nasza
odpowiedź na to wezwanie?
Myślę,
że najpierw winniśmy przyjmować i rozważać stale Boże
miłosierdzie, podane nam w słowie Bożym. Nade wszystko świadomie
i dojrzale uczestniczyć we mszy Św.; korzystać z Sakramentu
Pokuty. Nieskończona bowiem jest gotowość i moc przebaczenia
Chrystusowego. Szczególnie odczuwamy potrzebę miłosierdzia
wówczas, kiedy cierpimy. I dlatego najbardziej z cierpieniem, z
umniejszaniem zła, bólu, łączmy tajemnicę Bożego miłosierdzia.
Do nas wszystkich chorych – nie zawsze fizycznie, a tak często
duchowo – nieraz przez zamknięte drzwi naszej samowystarczalności,
wchodzi Chrystus z orędziem pokoju i – kładąc dłoń na naszej
głowie – mówi: to ty jesteś dowodem Mojego miłosierdzia, gdyż
jesteś moją otwartą raną, miejscem cierni, gwoździ i włóczni;
podnieś rękę i włóż ją do Mego boku i nie bądź niedowiarkiem
lecz wierzącym (J 20,27).
Nie
oszukasz swego serca, które jest i będzie niespokojne tak długo,
dopóki nie spocznie w Panu. Nie oszukasz swego serca. Tajemnica
ludzi, którzy zaufali Chrystusowi, to niesienie drugiego człowieka,
nie dla jego zalet ale dlatego, że zostaliśmy powołani, aby żyć,
pomagać sobie nawzajem. Aby to się mogło stać, musi umniejszać
się w nas egoizm. Trzeba, aby zapanowało w nas miłosierne serce.
Nieraz po prostu trzeba kochać i ufać, decydując się na
cierpienie jak Jezus, który mówi: w twojej biedzie kocham cię aż
po krzyż, do końca.
Zobaczmy
w tej chwili, ile terenów czynienia miłosierdzia odnajdujemy w te
dni, miesiące trudnej nadziei; kiedy spotykamy tylu ludzi zmęczonych
codziennym życiem, oszukanych, smutnych, załamanych... A były
czasy, kiedy nawet jako państwo prosimy o miłosierdzie naszych
zagranicznych wierzycieli. I wtedy chleb, który tak często
łamaliśmy dla innych, był pieczemy z obcego ziarna. Wiemy dobrze,
że nie sprawiła tego dłoń rolnika, który błogosławiącym
gestem siał ziarno.
Czynić
miłosierdzie, tzn. rozumieć, że jak zdrowi są potrzebni chorym,
tak cierpiący są potrzebni zdrowym, aby oni mogli dojrzewać w
swoim człowieczeństwie. Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych
najmniejszych – od chwili poczęcia – mnieście uczynili (Mt 25,
40). I wreszcie, patrząc z głębokim niepokojem na napięcia, które
jawią się i w świecie i w ojczyźnie naszej, które jak ciemne
chmury zalegają tereny międzyludzkie – świadomi naszych słabości
– z tym większą gorliwością winniśmy wołać w modlitwie, w
koronce podyktowanej przez Chrystusa św. siostrze Faustynie: „dla
Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego!”
Tajemnica
miłosierdzia, tak bardzo zrośnięta z dziejami krzyża na polskiej
ziemi, jest dobrze znana, szczególnie głęboko przeżywana przez
nas. Należy ona do najgłębszych doświadczeń naszego narodu. Tak
często Polacy w swojej trudnej historii, na pytanie pokrzywdzonych:
gdzie jest Chrystus, odpowiadali: w tobie mój synu i we wszystkich
cierpiących, jeśli potrafią w swej wielkiej boleści wybaczyć
zbrodnię swym nieprzyjaciołom. Z jakąż więc ufnością i
wdzięcznością przyjmujemy zapewnienie Chrystusa, przekazane przez
siostrę Faustynę: „Kiedy modliłam się za Polskę, usłyszałam
te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli posłuszna
będzie Mojej woli, wywyższę ją w potędze i świętości; z niej
wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście
Moje”.
Przyszłość
Polski zależy od tego, ilu ludzi wychowanych na Ewangelii
Miłosierdzia, będzie dojrzałych na tyle, aby to duchowe
dziedzictwo wypełnić. Mamy więc być czujni, abyśmy – wędrując
polskimi drogami – nie podcinali sami tych korzeni, z których
wyrastamy; abyśmy mieli ufność, nawet wbrew swojej słabości;
abyśmy szukając zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle
pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, nigdy nie utracili
tej wolności ducha, do której Miłosierny Chrystus wyzwala
człowieka. Dlatego, przez pośrednictwo Matki Miłosierdzia,
wołajmy: Jezu ufam Tobie! Jezu ufam Tobie! Jezu ufam Tobie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz