Jednym
z podstawowych doświadczeń ludzkich jest spotkanie drugiego
człowieka. W takim wydarzeniu człowiek określa się wobec innych i
wobec samego siebie. Spotkania bardzo często wyznaczają etapy
rozwoju czy też degradacji osoby. Przebiegając myślą nasze życie,
z pewnością znajdziemy spotkania, które zaważyły na naszej
przyszłości. Ważne rozmowy, doświadczenie miłości, rany
niewdzięczności, radość wspólnoty, decydujące wybory – to
owoce spotkań. Ale te wszystkie ludzkie spotkania noszą w sobie
niedoskonałość przemijania i możliwość zła, są zatem
zaledwie zapowiedzią i przygotowaniem do tego najważniejszego
spotkania, które jako jedyne jest w stanie zaspokoić nasze
najgłębsze pragnienia. Jest to spotkanie z Bogiem. Jednakże
dopóki realizuje się ono w czasie, narażone jest zawsze na jakąś
niewierność ze strony człowieka, na grzech, na przemijanie.
Stąd też każde spotkanie z Bogiem na ziemi wyzwala chęć
spotkania się znowu. Ostatecznie nosi w sobie znamię oczekiwania na
spotkanie miłości, które nie będzie miało końca.
Dla
apostołów spotkania z Chrystusem wyznaczały chwile wyborów
wielkich i decydujących. Nad Jeziorem Galilejskim, przy bramie,
gdzie pobierano podatki, spotkania z Nauczycielem zawsze
fascynowały, niepokoiły, kazały zostawić dotychczasowe życie i
iść za Mistrzem z Nazaretu. Potem apostołowie byli świadkami
wielu cudownych, wspaniałych spotkań Jezusa z chorymi, z
jawnogrzesznicą, z Samarytanką przy studni, ze wskrzeszonym
Łazarzem, z dziećmi. Spotkania te zawsze przemieniały,
przekonywały o Bożej miłości, dawały nową siłę i nową
nadzieję, stanowiły jakąś propozycję na przyszłość.
Czas
po Zmartwychwstaniu wypełniony jest w sposób szczególny
spotkaniami Chrystusa ze swoimi uczniami. Apostołowie mogli bać się
tych chwil, zostawili przecież Mistrza samego, Piotr się Go zaparł,
i Jezus mógłby przypomnieć im tchórzostwo, a jednak miłość
i pragnienie zobaczenia Go raz jeszcze biorą górę nad strachem.
Miłość zwycięża lęk. W pamięci apostołów są przecież
jeszcze spotkania Chrystusa z grzesznikami, spotkania, w których
nigdy nie okazał się potępiającym sędzią, lecz miłosiernym
Nauczycielem.
Święty
Jan tak opowiada o jednym ze spotkań Zmartwychwstałego
Chrystusa: „Wieczorem,
owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy
drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus,
stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!». A to
powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem
uczniowie ujrzawszy Pana” (J
20,19-20).
Oto
jaka jest odpowiedź Boga na dramat człowieka niespokojnego,
poszukującego radości poza Bogiem a w rezultacie człowieka
nieszczęśliwego, wystraszonego, obawiającego się świata. „Drzwi
były zamknięte z obawy przed Żydami”, a
jednak Jezus wszedł. Bóg nie przestaje szukać człowieka i chce
się z nim spotkać, nawet gdy człowiek zamyka się w swoim
lęku. Bóg sam znajduje sposób, by spotkać człowieka, by
przekonać go o swojej miłości i zaproponować przebaczenie i
przyjaźń.
Darem
Zmartwychwstałego jest pokój. „Pokój
wam” –
jeśli
was boli grzeszna, dramatyczna przeszłość; „Pokój
wam” –
jeśli nie możecie dać sobie rady z grzechem, z tym, co złe;
„Pokój
wam” –
jeśli lękacie się swojej słabości, zła, świata; spójrzcie na
Mnie; moje ręce i bok to znak zwycięstwa nad śmiercią i grzechem,
który zawsze rodzi niepokój. Taką odpowiedź daje nam wszystkim
dzisiaj Miłosierny Chrystus.
Ustępuje
lęk i niepewność. Chrystus niesie pokój. W tym Jego cudownym
spotkaniu z uczniami nie ma miejsca na wypominanie błędów, bo
przecież dramat dotknął wszystkich, trzeba zamknąć przeszłość.
Zmartwychwstanie czyni wszystko nowym, otwiera nowe perspektywy, daje
nadzieję na lepsze jutro. Chrystus staje pośród swoich i pokazuje
im swoje przebite ręce i bok jako znak wielkiej miłości i
przebaczenia. Za świętym Piotrem powtarzamy więc dziś: „Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa.
On w swoim wielkim miłosierdziu, przez powstanie z martwych
Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei” (1
P 1,3).
W
Chrystusie Bóg pochyla się nad tobą, pokazuje swoje cierpienie,
swoje rany, by powiedzieć: „Znam, znam twoje bóle, przyjdź do
Mnie, który jesteś utrudzony i obciążony a Ja cię pokrzepię.
Choćby rany twoje były nie wiem jak wielkie, Ja je uzdrowię
dotykiem mej miłości, choćby grzechy twoje były nad szkarłat
czerwieńsze, nad śnieg wybieleją”.
Kiedy
czasem w naszym życiu wydaje się, że ciemność ogarnia
wszystko, nie traćmy nadziei. Jezus Chrystus zwycięża śmierć,
grzech i szatana, jest światłością, która każe zniknąć
wszelkim ciemnościom. Nie lękajmy się, pozwólmy, aby nas spotkał
Mistrz z Nazaretu! Jak święty Tomasz dotknijmy Jego zwycięskich
ran i powtórzmy za nim: „Pan
mój i Bóg mój!” (J
20,28).
Ostateczną
prawdą ludzkiej biedy nie jest smutek i desperacja, bo Chrystus
poprzez Swoją mękę i zmartwychwstanie pokazuje nam
perspektywę zwycięstwa w Nim i przez Niego. „Dlatego
radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu
różnorodnych doświadczeń” (1
P 1,6).
„Dziękujcie Panu, bo jest miłosierny” (Ps 118,1a).
„Dziękujcie Panu, bo jest miłosierny” (Ps 118,1a).
W
spotkaniu z ludzką biedą, grzechem, niewiarą, Chrystus pokazuje
swoje blizny, aby człowiek, poraniony złem, odnalazł siłę w
przebaczeniu Boga i mógł przebaczyć samemu sobie, czując się
kochanym. By mieć siłę do rozpoczęcia nowego życia, trzeba się
spotkać z Miłosiernym Chrystusem, nie po to, aby usłyszeć od
Niego słowa potępienia, ale by doświadczyć wielkiej miłości
Bożej i odkryć zbudowaną na tej miłości swoją ludzką godność.
Prośmy więc dzisiaj całą mocą naszego serca: spotkaj się z
nami, Chryste Miłosierny, pozwól się dotknąć, usuń lęk i daj
nam swój pokój!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz