września 30, 2017

26. Niedziela Zwykła (A) – W winnicy ludzkiego cierpienia

Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy” (Mt 21,28). Łatwo wyobrazić sobie pole zasadzone winoroślą. Wszystkie krzewy obciążone winnymi gro­nami. Na sam ich widok czuje się smak wspaniałych owoców. Bez wahania mówi się wtedy: „Idę, Panie” - na propozycję pracy w winnicy. Potem je­dnak przychodzi świadomość, że na polu jest upał, że kosze napełnione winnymi gronami są ciężkie, że praca staje się monotonna. To wszystko sprawiło, że syn wyraziwszy gotowość, do pracy jednak nie poszedł.
Drugi syn, bardziej doświadczony, myślał że pracę może wykonać ktoś inny, więc powiedział „nie chcę”. Potem jednak zobaczył, że chętnych nie ma, dlatego pewnie bez entuzjazmu, ale z prostego poczucia odpowiedzial­ności za to, co jest własnością jego ojca, do winnicy poszedł.
To wszystko zawarł Pan Jezus w przypowieści. Jak każda przypowieść, również i ta, oprócz dosłownego, ma inne znaczenie, aktualne w każdym czasie i przestrzeni w odniesieniu do każdego człowieka. To w każdej i w każdym z nas może być, i pewnie jest, i pierwszy, i drugi syn.
Mówimy „idę, Panie” - w pierwszych dniach chodzenia do szkoły. Póź­niej dopiero zaczynają się wagary i nieodrabianie lekcji. Mówimy „idę, Pa­nie”, gdy praca jest interesująca, zapłata przynajmniej godziwa. Później przychodzi znużenie, chciałoby się robić coś innego, w innym otoczeniu, za większe pieniądze.
Może też być odwrotnie. Wystarczy pomyśleć o sytuacji wielu z was, bra­cia i siostry przy odbiornikach radiowych. Przychodzi choroba, przychodzi cierpienie, nieraz przewlekłe i bolesne. Może w ten sposób spełnia się wo­bec was wezwanie ojca w przypowieści Pana Jezusa: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy” (Mt 21,28). Czy to możliwe? Dlaczego ja? Przecież to niesprawiedliwe. Wydaje się, że odpowiedź może być tylko jedna: „Nie chcę”.
Spróbujmy teraz wspólnie pomyśleć dalej. Może Pan Jezus utożsamia się z przedstawionym w przypowieści ojcem, który posyła synów do pracy w winnicy. Może chce, abyście za świętym Pawłem powtórzyli: „Dopełniam braki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24).
Ale czy można tak rozumować? Przecież nawet Pan Jezus przed męką mówił: „Jeśli to możliwe, niech mnie ominie ten kielich” (Mt 26,39). To prawda. Pan Jezus jednak powiedział też: „Jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja” (Mt 26,42). Pan Jezus bowiem, jak słyszeliśmy, „ogołocił samego siebie, przyjąwszy po­stać sługi... uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmier­ci” (Flp 2,7.8).
Zjednoczony z Chrystusem chory staje się uczestnikiem Jego cierpień i „na swój sposób dopełnia tego cierpienia, przez które Chrystus dokonał odkupienia świata" (Salvifici Doloris 24). Człowiek „cierpiący znajduje jakby nową miarę całego swojego życia i powołania” (Sahifici Doloris 26). Jeżeli w obliczu cierpienia mówił: „nie chcę”, to ożywiony „dążeniem, któ­re było w Chrystusie Jezusie” spełnia wolę Ojca. Czyni to bez entuzjazmu, ale ze świadomością, że w Kościele „każdy ma na oku nie tylko swoje włas­ne sprawy, ale też i drugich” (Flp 2,4).
Cierpienie ludzkie zawsze jest tajemnicą. Bardzo trudno człowiekowi samemu przedzierać się przez jego mroki. Jeżeli ono jest obecne w ludzkim świecie, to również i po to, by wyzwalać w człowieku miłość i współczucie. Cierpienie jednych stanowi wyzwanie dla innych. Przyzywa bezinteresow­ną miłość, jaka budzi się w sercach, ale i w uczynkach ludzi. W imię tej bez­interesownej miłości Bóg zwraca się do każdego człowieka: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy”. W tej winnicy, jaką jest świat ludzkiego cierpie­nia pracują lekarze, pielęgniarki, salowe i wszyscy przedstawiciele służby zdrowia. W tej winnicy jest również miejsce dla każdej i każdego z nas.
Przypomnijmy dzisiaj człowieka, o którym św. Jan Paweł II po­wiedział, iż „dzięki łasce Bożej stał się geniuszem miłosierdzia. Był czło­wiekiem czynu i modlitwy, organizacji i wyobraźni, stanowczości i pokory. Należy do przeszłości, a równocześnie jest człowiekiem czasów dzisiej­szych”. Tym człowiekiem jest św. Wincenty a Paulo – jego liturgiczne wspomnienie obchodziliśmy w minionym tygodniu.
Można powiedzieć, że ten człowiek usłyszał kiedyś wezwanie: „Pracuj w winnicy ludzkiego cierpienia — fizycznego i moralnego”. Odpowiedział: „Nie chcę”. Chciał być duszpasterzem, jak wszyscy inni księża jego cza­sów. Jak drugi syn z dzisiejszej ewangelii, „później jednak się opamiętał”. Stanął twarzą w twarz ze światem cierpienia i choroby, ze światem ubóstwa i wszelkiego nieszczęścia. Szybko zorientował się, że nie wystarczy jego bezinteresowny dar śpieszenia z pomocą. Dlatego powołuje i organizuje różne stowarzyszenia miłosierdzia chrześcijańskiego. Przedstawiciele tych stowarzyszeń: Wincentyńskie Zespoły Charytatywne modlą się dzisiaj na Jasnej Górze na swoim dorocznym spotkaniu. Powołuje dalej św. Wincen­ty Siostry Miłosierdzia, dla których klasztorem ma być sala szpitalna lub mieszkanie chorego. Powołuje wreszcie Zgromadzenie Księży Misjonarzy, aby Kościół mógł być przy chorym w posłudze kapłańskiej. Ten Święty „należy do przeszłości, ale równocześnie jest człowiekiem czasów dzisiejszych”. Dzisiaj bowiem, jak zawsze w historii człowieka, pozostaje aktual­ny jego charyzmat bezinteresownego poświęcenia dla cierpiących.
Teraz, gdy tu w kościele przeżywamy naszą niedzielną ofiarę i ofiarę Chrystusa, uobecnia się przed nami Jego męka i śmierć oraz Jego zmartwychwstanie. Jezus cierpiący chce, abyśmy nasze cierpienia łączyli z Jego męką, abyśmy wspomagając cierpiących. Jemu służyli. Jezus w chwale zmartwychwstania chce otoczyć chwałą wszel­kie ludzkie cierpienie i wszelkie ludzkie działania, zmierzające do zaradza­nia potrzebom cierpiących. W Eucharystii Chrystus cierpiący i zmar­twychwstały staje się znakiem miłości, którą „do końca nas umiłował”. Pragnie też, aby zjednoczenie z Nim w Eucharystii pomagało i nam miło­wać do końca: miłować w tajemnicy własnego cierpienia i miłować w posłu­dze cierpiącym.
Dziecko, idź i pracuj w winnicy”. Ta praca to świadczenie dobra cier­pieniem. Ta praca to świadczenie dobra – każdemu bliźniemu, a zwłaszcza cierpiącym. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger