"«Dziecko,
idź dzisiaj i pracuj w winnicy!». Ten odpowiedział: «Idę,
panie!», lecz nie poszedł' (Mt
21,28-29). To opowiedziane wydarzenie jest nam dobrze znane.
Podobnych sytuacji i my doświadczamy. Nie chodzi jedynie o relacje
między rodzicami a dziećmi. Podobnie zdarza się pomiędzy
małżonkami, między współpracownikami.
Słowność.
Postawa tak rzadka, jak częste są narzekania na jej brak. A
narzekań jest wiele. Niedotrzymywanie obietnic, łamanie danego
słowa, zwyczajna nierzetelność, brak uczciwości i solidności.
Tego wszystkiego nie są w stanie upiększyć ładne słówka,
ani nie kończące się samousprawiedliwienia, ciągłe tłumaczenie
się.
"«Dziecko,
idź dzisiaj i pracuj w winnicy!». Ten odpowiedział: «Idę,
panie!», lecz nie poszedł' (Mt
21,28-29). Nasza reakcja na takie postępowanie jest jednoznaczna,
nasza ocena jest wyraźna, bo sami wiemy jak to boli być oszukanym
przez osobę, którą obdarzyło się zaufaniem. Tak jest, tak
reagujemy, gdy stroną okłamaną jest człowiek. A jeśli tym,
który prosi, jest Bóg? Jeśli tym, który nakazuje, jest Ojciec w
niebie, to jaka jest wtedy nasza reakcja? Zapytamy prościej:
jakie uczucia w nas budzą te dwa słowa - "Boże przykazanie"?
"Ten
odpowiedział: «Idę, Panie!», lecz nie poszedł' (Mt
21,29). My nie wiemy, dokąd w takim razie on poszedł. Ale musiał
przed samym sobą jakoś się usprawiedliwić, wytłumaczyć. Może
miał inne sprawy na głowie. Jakieś ważne spotkanie. Może praca w
winnicy wydawała mu się za ciężka, a był to upalny dzień.
Właściwie to słucha on ojca. Na pewno bardziej niż brat,
który znowu się przeciwstawił. Jeśli ojciec go prosił jako
pierwszego, to znaczy, że jest lepszy od swego brata. A to jedno
polecenie, jedno tylko przykazanie, czy to nieważne, że wypełnia
inne. W końcu później też można pójść do winnicy. "Robota
nie zając..." I tak miał on swoje wymówki, wytłumaczenia.
A
w tym czasie ojciec "Zwrócił
się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: «Nie chcę».
Później jednak się opamiętał i poszedł' (Mt
21,30).
Dwóch
braci, wtedy, w Ewangelii. Nas wielu, dzisiaj, w tym kościele. W
którym z braci, możemy zobaczyć siebie? Może nam ciężko z
jakimś tylko jednym przykazaniem. Może umiemy się usprawiedliwić:
takie dzisiaj czasy, bo inni, bo Kościół... Jeśli tłumaczymy się
z jednego nie wypełnionego przykazania, to - tak naprawdę - czym
różnimy się od pierwszego brata? Ile znaczy wówczas wypełnianie
tych innych przykazań, które są dla nas łatwiejsze do
zaakceptowania i wypełniania? Na co było temu pierwszemu chodzić
do winnicy, przycinać krzewy, podlewać, oczyszczać, by potem na
koniec, ten jeden raz nie pójść, aby zebrać owoce? Co z tego, że
gromadzimy nasze dobre czyny do dziurawego naczynia, którego
nie chcemy zatkać, tłumacząc się, że dziura jest tylko
jedna. Takie naczynie w końcu pozostanie puste. Puste będzie też
serce człowieka, który przywiązał się do jednego grzechu,
zaakceptował go, nie widzi w nim wielkiego zła i myśli, że dobre
czyny wypełnią jego życie. Nie dajmy się zwieść takiemu
przekonaniu. Nie oszukujmy samych siebie takim rozumowaniem. Nie
niszczmy wartości dobrych czynów przez akceptację jednego
chociażby grzechu.
I
jeszcze ten drugi, co powiedział ojcu: "Nie
chcę" (Mt
21,30), ale się opamiętał i poszedł. Uznał zło, zawrócił z
tej drogi, którą już dawno rozpoczął. Nie szukał wykrętów,
nie krył się za pięknymi słówkami, pustymi obietnicami. Co
ważne: nie zgorszył się postawą swego brata, którego wszyscy
uważali za lepszego, dawali mu go za przykład. Mimo tego
wszystkiego, do czego się przyzwyczaił, opamiętał się i zmienił
zdanie.
Mamy
ich dwóch. I my widzimy nasze zachowania, nasze postępowanie w
życiu i zachowaniach tych dwóch. Jak łatwo w odbiorze znaczenia
dzisiejszej Ewangelii o pomyłkę. Dlatego potrzebne nam jest
ostrzeżenie św. Jana: "Jeśli
mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w
nas prawdy" (1
J 1,8). Każdy jest więc grzeszny. W końcu żaden z dwóch synów
nie był bez winy wobec ojca. My zaś jesteśmy wezwani w dzisiejszym
Słowie Bożym do spojrzenia na własną winę, na własne
grzechy. Mogą być dwa różne skutki tego spojrzenia. Pierwszy
owoc, przyjemny w dotyku, miły w wyglądzie, ale w swym wnętrzu
zatruty przez samousprawiedliwienie, zakłamanie, odkładanie na
potem, na pojutrze, na nigdy, oderwania się od jakiegoś grzechu.
Spojrzenie na własne życie może zrodzić inny owoc, może gorzki w
smaku, nie nadający się na pokaz, za to dający zdrowy pokarm,
przynoszący szczere nawrócenie do Boga.
Który
owoc wybierzesz, za którym z synów podążysz, czy posłuchasz
głosu Ojca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz