„Szukacie
Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego że jedliście
chleb do sytości” (J 6, 26).
Drodzy
w Chrystusie! Odczytane dziś teksty Pisma św. uświadamiają nam
coś, co można by nazwać argumentem chleba. Tak było na pustyni.
Naród wybrany, uciemiężony niewolą egipską, ma wreszcie możność
stać się narodem wolnym. Udało się Mojżeszowi wyprowadzić go na
drogę do Ziemi Obiecanej; z cudzego domu do własnego, z niewoli ku
wolności, spod przemocy – do samostanowienia o sobie.
W
drodze pojawia się jednak prozaiczny kłopot z wyżywieniem; zaczyna
brakować chleba. Brak ten przedłuża się i oto widzimy, jak pryska
sen o wolności, widzimy, jak rezygnuje się z marzenia o wolności.
Owszem, wspomnieniem pełnym sympatii wraca się do Egiptu, gdzie żyć
trzeba było pod jarzmem, ale przy pełnej misce.
Tak
było w Kafarnaum. Tłumy ludzi doświadczyły niezwykłej mocy
Chrystusa, uczestniczyły w przedziwnym zjawisku rozmnożenia chleba.
Chrystus, jak zawsze, tak i tym razem mówił o wielkich sprawach
królestwa Bożego, mówił o swoim posłannictwie, ukazywał ludziom
porywającą perspektywę zbawienia i by uwiarygodnić to swoje
przepowiadanie, kończy je wspaniałym akcentem cudownego rozmnożenia
chleba. Tymczasem słuchacze nie myślą o tym, czego dowodem miał
być ów cud, ale myślą o konkretnym chlebie. Na chlebie się
zatrzymują, chleb ich pochłania, owszem, chleb przesłania im
prawie wszystkie inne przez Chrystusa prezentowane wartości.
Posmutniał Chrystus i z wyrzutem stwierdził: „Szukacie mnie nie
dlatego, że widzieliście znaki, ale że jedliście chleb do
sytości” (J 6, 26).
Argument
chleba. Argument ten w naszej historii także miewał miejsce i to
jakże często. Raz po raz źli Polacy sprzedawali Polskę, a
argumentem usypiającym sumienie był chleb, który w postaci
ciężkiego i błyszczącego złota sypali im w kieszenie bankierzy
obcych mocarstw. Mieliśmy i mamy w słusznej pogardzie postawy tych,
którzy za lepszy kęs chleba, zresztą pod różnymi postaciami,
sprzedawali sumienie, sprzedawali odpowiedzialność za ten kraj,
sprzedawali współrodaków.
„Nie
samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4, 4). Jakże mocno przemawia do
nas ta odpowiedź Chrystusa, dana szatanowi. Oprócz chleba potrzeba
człowiekowi tylu innych wartości; owszem, tak bardzo potrzeba, że
czasem dla ratowania tych wartości człowiek jest w stanie podjąć
– śmierć, nawet śmierć głodową, jak tego przykład dał nam
nasz rodak, Św. Maksymilian Maria Kolbe.
Niestety,
dramat polega na tym, że dla wielu ludzi, tak biednych jak i
bogatych, argumentem najważniejszym i bodaj jedynym w życiu staje
się argument chleba. Jakże często ludzie syci chlebem, obfitujący
w dobra materialne, przestają być wrażliwi na inne wartości.
Cieszy ich pieniądz, cieszy ich pomnażanie go, cieszy ich
korzystanie z pieniądza, a na dalszy plan schodzi potrzeba prawdy w
życiu codziennym czy potrzeba sprawiedliwości w stosunkach
międzyludzkich. Szczególnej wymowy nabiera ten argument chleba
wśród ludzi głodnych. W sytuacji drastycznych braków
materialnych, narażeni są ludzie na przyjmowanie jakiejkolwiek
prawdy, byleby tylko z tej prawdy był chleb. Ten ma rację, kto da
jeść. Tak w jednym, jak i w drugim przypadku zapomina się o
chlebie prawdy, która jest pokarmem dla ducha równie, a nawet
bardziej potrzebnym niż pokarm dla ciała. Zapomina się o życiu
takim, by można było godnie karmić się chlebem Eucharystii, a ten
przecież jest pokarmem na życie wieczne.
Chrystus
znał ludzką słabość do pieniądza, znał siłę argumentu chleba
i dlatego tak mocno akcentował coś zupełnie przeciwnego, a
mianowicie potrzebę ubóstwa. „Błogosławieni ubodzy w duchu”
(Mt 5, 3). Dużo mówił o ubóstwie, ale też zostawił porywający
przykład własnego życia w ubóstwie, by tym ubóstwem wołać, że
choć chleb jest bardzo ważny, to przecież nie jest czymś
najważniejszym.
Z
biegiem lat wykształciła się w Kościele Chrystusowym forma życia
polegająca m. in. na życiu w ubóstwie. Ludzie, wybierający
dobrowolnie ubóstwo, mają przedłużać .w czasie to wołanie
Chrystusa i jak echo powtarzać za Nim: „Nie samym chlebem żyje
człowiek” (Mt 4, 4).
W
dniu 1 sierpnia Kościół wspomina wielkiego doktora Kościoła –
św. Alfonsa Marię Liguori, założyciela zgromadzenia zakonnego
redemptorystów. W zgromadzeniu tym wszystkich kontynentach świata
młodzi ludzie, którzy spotkali Chrystusa, zachwycili się Nim,
którzy zawierzyli Mu, podejmują życie w ubóstwie, by tą postawą
wołać, że „nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4, 4).
Ponad
200 lat temu uczeń św. Alfonsa, późniejszy św. Klemens, przybył
do Warszawy i podjął pracę przy małym kościółku św. Benona na
Starówce. Kto choć pobieżnie zna dzieje Warszawy z tamtych lat,
ten wie, czym była jego nieustanna misja, prowadzona przy tym
kościele. Opiekował się setkami sierot, dając im chleb i ucząc
zawodu, ale przede wszystkim karmił tysiące ludzi prawdą Bożą z
ambony i chlebem Pańskim z ołtarza. Wdzięczna Warszawa do dziś
oddaje mu cześć.
Wielki
Polak i zakonnik, dziś kandydat na ołtarze, sługa Boży ojciec
Bernard Łubieński, na nowo sprowadza do Polski redemptorystów,
uprzednio wypędzonych z Warszawy przez Napoleona. I oto, od 100 lat,
redemptoryści polscy przebiegają ten kraj wzdłuż i wszerz,
głosząc na misjach i rekolekcjach dobrą nowinę o zbawieniu;
wzywają skutecznie do pokuty, jednają ludzi z Bogiem i ze sobą,
pomni nauki, „Że nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4, 4).
I
wreszcie w dniu 1 sierpnia, Polska wspominała tych, którzy w
Warszawie zginęli od kul i od bomb, ale też umierali z głodu i
pragnienia, bo ponad chleb, owszem, ponad życie własne, droższa im
była ta, co nie zginęła.
Drodzy
w Chrystusie. Musimy dziś postawić sobie pytanie: czy godni
jesteśmy stąpać po brukach Warszawy, w które wsiąkała ta
bezbronna, ale do końca wolna i nieujarzmiona krew?
Podsumowując,
wsłuchajmy się w dzisiejszą, tak bolesną skargę Chrystusa na
tych wszystkich, którym chleb przesłonił prawdę, przesłonił
Chrystusa, przesłonił Boga. Przypatrzmy się postawie tych, których
dziś z taką czcią wspominamy i zatęsknijmy, całą tęsknotą
naszych serc, za tym wszystkim, co oprócz chleba jest nam wszystkim
potrzebne, byśmy żyć mogli, jako wolni i jako pełni, bo odkupieni
ludzie. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz